czwartek, 1 maja 2014

Last Heaven I




Tytuł: Last Heaven (LH)
Paring: Reituki
Beta: Seiji
Uwagi: próba samobójcza 
Od autora: Oto to bardziej ambitne opowiadanie, o którym opowiadałam. Mam nadzieje, że nie posypią się pod tym hejty. Wiem, że to trochę mało oryginalne i w ogóle, ale potem postaram się to jakoś urozmaicić. Mam nadzieje, że jednak wam się to spodoba.



Takanori
Spoglądałem w dół obserwując wszystko co tam się działo na dole. Samochody jeździły w tą i z powrotem co jakiś czas tworząc korek, który wcześniej, bądź później się rozjeżdżał. I tak w kółko wszystko się powtarzało. Ludzie w pośpiechu mijali się na chodniku. Jeszcze raz spojrzałem w górę, uśmiechnąłem się patrząc w błękitne niebo. Było cudownie. Na tej wysokości nic mi nie przysłaniało tego widoku. Słońce przyjemnie grzało mnie w plecy, a wiatr delikatnie rozwiewał moje blond włosy. Na chwilę poddałem się melancholii, która pozwalała mi na chwilę zapomnieć o wszystkich troskach.
Już sam nie wiedziałem ile czasu spędziłem spoglądając w nieboskłon wraz, z którym wszystko wokół się zmieniało. Zacząłem machać nogami siedząc na dachu jednego z wielu wieżowców. Zastanawiałem się co by się stało gdybym umarł. Tak po prostu zniknął z tego świata. Pewnie nawet nikt by tego nie zauważył. W końcu byłbym tylko jedną, z wielu miliona istnień, na których miejsce pojawi się drugie tyle.  Nikt by za mną nie płakał, a co dopiero tęsknił. Moi rodzice już dawno się do mnie nie przyznają i pewnie nawet nie wiedzą co się ze mną dzieje. W sumie jestem tylko zwykłym, małym człowieczkiem, który nie potrafi sobie poradzić w życiu, więc kto by miał się mną przejąć.
Ciekawe co jest „tam”. Po drugiej stronie. Zawsze mnie to ciekawiło, choć raczej nie spieszyłem się z odpowiedzią na to pytanie. Jednak chyba niedługo dane mi będzie to sprawdzić, ponieważ  nawet jeśli nie skoczę to umrę tutaj z głodu. Westchnąłem dalej machając nogami, na których miałem już stanowczo zniszczone trampki. Nie wiem ile już minęło czasu, ale jak dotychczas nikt nie zwrócił na mnie uwagi.  Totalna znieczulica społeczna. Może zauważą mnie, kiedy będę już leżał na chodniku z flakami na wierzchu. Jestem ciekawy jakby to wyglądało? Pewnie zjechałaby się policja i pogotowie. Spaliliby mnie wraz z innymi, z którymi nie mają, co zrobić i pochowali w zbiorowej urnie. Może, chociaż po śmierci nie byłbym samotny?
Siedziałem tak już od dłuższego czasu zastanawiając się, czy dalsza egzystencja ma jakikolwiek sens. Bo, przecież, czy jest chociaż jeden powód, dla którego powinienem żyć? Schyliłem się do przodu. Wystarczyłoby tylko zsunąć się z brzegu, a potem już tylko moje ciało opadłoby swobodnie w dół. Jak ptak. Wolny. Bez zmartwień, problemów i trosk.  Zniknąłbym, przepadł gdzieś w otchłani wraz ze zderzeniem mojego ciała z płytą chodnikową. Jednak cały czas byłem po prostu niezdecydowany. Z jednaj strony nie widziałem sensu, aby dalej tutaj być. Z drugiej strony jeszcze mógłbym spróbować coś jeszcze zrobić ze swoim życiem.  Nie byłem może aż takim desperatem, po prostu nie widziałem dalszego sensu, aby to wszystko dalej ciągnąć. W tej chwili nie miałem kompletnie niczego. Dosłownie. Ten jeden krok byłby najłatwiejszą opcją.  Przynajmniej świat pozbyłby się takiego nieudacznika jak ja. Ja bym miał spokój, inni by mieli spokój. Wszyscy byliby szczęśliwi.
Znów spojrzałem w niebo. Pogoda zaczęła się dra mentalnie zmieniać. Widziałem jak na powoli ciemniejące niebo napływają kłębiaste, deszczowe chmury tworząc ciemnoszarą kołdrę.
Zaczął padać deszcz, a wraz nim mimowolnie z moich oczu popłynęły łzy bezsilności.  Widziałem jak ludzie zaczęli się chować w budynkach lub wyciągali parasole idąc dalej. Podkuliłem nogi dalej przyglądając się opadającym kroplą. Tak jakby, chociaż niebo łączyło się ze mną w bólu i współczuło na swój sposób. Moje ubrania pod wpływem wody zaczęły przylegać do mojej skóry. Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Zadrżałem szlochając ze swojej bezradności, nie wiedząc, co mógłbym dalej począć. Niewyobrażalny żal i smutek ścisnął moje serce. Wstałem. Nie miałem już przecież chyba niczego do stracenia. Dalej się trzęsąc spojrzałem dół. Światła już powoli rozświetlały zatłoczone ulice. 
Byłem znacznie zdezorientowany i szczerze to nie bardzo wiedziałem co robię. Nie wiedziałem już niczego. W tym momencie. W jednaj chwili postanowiłem skończyć ze wszystkim. Już nie miałem siły, aby dalej to ciągnąć. Wstałem lekko się trzęsąc. Stanąłem prawie przy krawędzi. Rwący wiatr spowodował u mnie kolejną fale dreszczy.
- Stój! -  nagle usłyszałem czyjś krzyk.  Znieruchomiałem. Dalej ze łzami w oczach niepewnie odwróciłem głowę w stronę, z której pochodził głos.
-  Nie wiem, jaki masz powód, ale proszę nie skacz. – zaledwie kilka kroków ode mnie stał średniego wzrostu chłopak o blond włosach.  Deszcz powoli moczył również i jego ubrania. Stałem dalej jak gdybym był sparaliżowany.  Widziałem jak podchodzi do mnie ostrożnie, niczym leśniczy do spłoszonej zwierzyny. Drgnąłem nieznacznie stojąc już przodem do chłopaka. Już jednak postanowiłem.  Zamknąłem oczy i zrobiłem krok do tyłu. Już stałem na samym brzegu, chcąc wyjść śmierci na przywitanie. Po prostu odfrunąć z tego świata. Taka piękna śmierć. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zanim tylko zdołałem się przechylić, poczułem ciepło ciała drugiej osoby. Chłopak trzymał mnie mocno w swoich objęciach, robiąc kilka kroków do tyłu. Dopiero po chwili otworzyłem powieki, od razu natykając się na spojrzenie ciepłych, ciemnobrązowych oczu. Anioł. Tak wtedy o nim pomyślałem. Bo kim może być osoba, która się przejęła losem kogoś takiego jak ja? Nie wiedząc co zrobić po postu się rozpłakałem. Szlochałem przez jakiś czas lgnąc do  ciepłego ciała chłopaka, który głaskał mnie uspokajająco po plecach.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Już wszystko dobrze. – pocieszał mnie swoim niskim, spokojnym głosem. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się uspokoić. Czułem jak miękną mi kolana i robi mi się słabo. Prawdopodobnie on to zauważył, ponieważ wziął mnie na ręce.  Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zemdlałem.

Akira
Odetchnąłem z ulgą trzymając tą kruszynkę w ramionach. Znowu zachciało się komuś stąd skakać. Ilu było ludzi tyle było powodów, by ze sobą skończyć. Mimo wszystko, kiedy widziałem kogoś takiego starłam się pomóc tej osobie. Czasami starczyła szczera rozmowa przy herbacie. Jednak, kiedy był to młode osoby odprowadzałem je do domu i rozmawiałem z rodzicami, którzy często nie zdawali sobie sprawy z powagi problemu. Niektórych odsyłałem do psychologa, który specjalizował się w pracy z takimi ludźmi, którzy często robili to z powodu depresji. Jak tylko umiałem, starałem się pomagać tym ludziom. Taki rodzaj powołania. Zawsze czułem w sobie chęć opiekowania się kimś i dbania o niego. Nie umiałem przejść obojętnie wobec kogoś, kto cierpiał. Chyba, jako jednemu, z nielicznych, nie dotknęła mnie społeczna znieczulica.
Szedłem przed siebie niosąc chłopca na rękach. Całe szczęście tylko zemdlał. Zeszedłem z nim po schodach wieżowca i zabrałem go do swojego mieszkania, które znajdowało się w bloku obok. Nikt nawet zbytnio nie zwrócił na mnie uwagi.
Już po niecałych dziesięciu minutach znalazłem się pod drzwiami mojego mieszkania. Trochę niezgrabnie otworzyłem je kluczem, który wyciągnąłem z kieszeni. Dalej niosąc chłopaka wszedłem do środka. Udałem się prosto do salonu, gdzie położyłem blondynka na kanapie, po czym przykryłem go kocem.
Im bardziej mu się przyglądałem, tym bardziej żal mi się robiło. Był taki drobny. Mogłem się tylko domyślać, że uciekł z domu i żył jakiś czas na ulicy.
Po chwili zobaczyłem jak powoli otwiera oczy.  Delikatnie pogłaskałem go po policzku.

Takanori
Leżałem na czymś względnie miękkim, przykryty jeszcze nie znaną mi rzeczą. Powoli otworzyłem oczy czując czyjś dotyk na moim policzku.
- Huh? – spojrzałem na siedzącego przy mnie blondyna, którego dłoń właśnie mnie głaskała. Chłopak widząc jednak, że już odzyskałem przytomność zabrał ją pośpiesznie.
- Już się ocknąłeś. To dobrze. Leż tutaj jeszcze spokojnie ja zrobię herbaty. – powiedział ściszonym, spokojnym głosem, po czym wstał i poszedł do kuchni. Zgodnie z jego poleceniem leżałem dalej na kanapie. Owinąłem się kocem, którym byłem przykryty i zacząłem rozglądać się uważnie wokół. W pokoju paliła się tylko stojąca lampa, która stała obok telewizora. Naprzeciwko kanapy stał stolik. Pod jedną z ścian znajdowała się komoda, a po lewej stronie od telewizora były szklane, balkonowe drzwi. Było już ciemno.
Po chwili wrócił blondyn, wraz z dwoma kubkami herbaty, postawił je na stole. Ostrożnie podniosłem się siadając. Następnie wziąłem jeden z kubków.
- To może na początek powiesz mi jak masz na imię?- zaczął siadając obok i spoglądając prosto na mnie.
- Takanori. – odpowiedziałem cicho wpatrując się w niebieski kubek z gorącym naparem.
- Ja jestem Akira. – uśmiechnął się lekko próbując nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Wahając się trochę spojrzałem mu w oczy. – Postaram się tobie pomóc. Jednak najpierw, chciałbym się dowiedzieć czegoś o tobie.  Oczywiście nie zmuszam Ciebie do niczego.
-Dobrze, na razie po krótce powiem tylko jak się znalazłem się na ulicy , bo pewnie myślisz, że uciekłem z domu. Ale u mnie było trochę inaczej.  – ostrożnie upiłem łyk herbaty, po czym z powrotem kontynuowałem mój monolog. -  Zacznę od tego, że kiedy  już skończyłem szkołę moi rodzice powiedzieli, że nie będą trzymać takiego darmozjada jak ja w domu. Nie mając się gdzie podziać, przyjechałem tutaj. Do Tokio. Na początku wszystko się układało po mojej myśli. Wraz z kolegą wynajmowałem mieszkanie przez jakiś czas, dopóki obaj nie straciliśmy pracy. Wywalili nas, kiedy nie mieliśmy już za co zapłacić czynszu. W ten sposób półtora miesiąca temu wylądowałem na ulicy.  Zostałem totalnie bez niczego.  Jedyne co mi się udało jeszcze zachować to resztki godności, która nie pozwoliła mi się sprzedawać co mi nie raz proponowano. – zadrżałem na samo wspomnienie zaczepiających mnie wieczorem różnych facetów. - Nic mi nigdy nie wychodzi. Jestem totalnym nieudacznikiem. Dzisiaj po prostu nie wiedziałem co już zrobić.. Siedziałem tam już dwa dni.  - cały czas mówiłem dość cichym głosem. Upiłem łyk herbaty, aby trochę zwilżyć zaschnięte gardło. - Potem już wiesz co było dalej. Po prostu nie chciałem mieć już żadnych zmartwień. - czułem jak łzy napływają mi do oczu. - Ja chciałem tylko spokojnie żyć. Nic więcej. - jęknąłem płaczliwie bardziej otulając się kocem.
- I tak będzie Takanori. Będziesz sobie od teraz spokojnie żyć. Tak jak chciałeś. - usiadł obok mnie i objął mnie jednocześnie, głaszcząc po moich mokrych włosach. Nie byłem w stanie już opanować moich łez. Chlipałem cicho opierając głowę na jego ramieniu.  – Jak tylko będę mógł postaram się Tobie pomóc. Na początek powiem, że możesz zamieszkać ze mną. Mieszkam sam, więc jakoś się pomieścimy we dwójkę. – spojrzałem na blondyna zaskoczony i jednocześnie prze szczęśliwy.
- Dziękuje. – wyszeptałem dalej słabym głosem. Nie wierzyłem jak jedna osoba mogła tak szybko przywrócić mi wiarę, nadzieje i przede wszystkim chęci do życia. Może jednak wszystko się ułoży?
- Dobrze, dobrze. Nie obraź się, ale mógłbyś pójść się umyć. Zaprowadzę Cię do łazienki. – miał racje. Niestety ostatnio nie przebywałem w za dobrych warunkach. W duchu cieszyłem się, że w końcu będę mógł się umyć
Oboje wstaliśmy z kanapy. Mimo koca, który miałem na ramionach zadrżałem lekko. Następnie blondyn zaprowadził mnie do łazienki. Wszedłem do środka.
- Umyj się, jak co to czyste ręczniki są w szafce. Brudne ubrania wrzuć do pralki. Jak skończysz to mnie zawołaj. Przyniosę Ci jakieś ubrania na zmianę. Dobrze?
- Tak i jeszcze raz dziękuje – odpowiedziałem cicho. Akira zamknął drzwi zostawiając mnie samego. Rozejrzałem się dookoła. Ściany do połowy były wyłożone płytkami w ciepłym piaskowym kolorze. Ściany powyżej nich były pomalowane na podobny kolor. Z wiszących, prostych kinkietów sączyło się żółtawe światło. W prawym tylnym rogu łazienki stał prysznic. Po lewej stronie znajdowała się toaleta, a zaraz przy drzwiach również po lewej stronie stała średniej wielkości pralka, obok, której jeszcze stała wąska szafeczka na ręczniki. Naprzeciwko niej po prawej stronie znajdowała się umywalka, nad którą wisiało lustro.
Stojąc na środku pomieszczenia zacząłem się rozbierać. Chciałem jak najprędzej się pozbyć przemoczonych i brudnych ubrań. W końcu pierwszy raz, od dłuższego czasu, mam okazję się porządnie umyć, z czego strasznie się cieszyłem w duchu, ponieważ nie lubiłem brudu. Jeszcze kiedyś jakiś wesz dostanę, albo co. Następnie pospiesznie ściągnąłem z siebie ciuchy i zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami wrzuciłem je do pralki. Równie szybko wskoczyłem pod prysznic, odkręciłem ciepłą wodę, która powoli zaczęła rozgrzewać moje zimne ciało. Widziałem jak woda zmywa cały brud z mojej trupio bladej skóry. Na małej półeczce zauważyłem gąbkę, płyn do mycia ciała i szampon. Wziąłem pierwsze dwie rzeczy. Wylałem dość sporą ilość płynu na gąbkę, którą następnie zacząłem się ostrożnie myć. Niechętnie spoglądałem na wszystkie blizny, siniaki i jeszcze niektóre świeże rany, w postaci otarć i różnorakich zadrapań lub przecięć. 
Uśmiechnąłem się czując owocowy zapach. Potem opłukałem się i jeszcze przez chwilę stałem pod ciepłą wodą. Czułem jak kręci mi się w głowie i robi mi się słabo. Nie wiedziałem co robić. Zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Osunąłem się bezwładnie na dno kabiny.

Akira
Kiedy odprowadziłem chłopaka do łazienki  od razu poszedłem się przebrać. Wszystko miałem mokre od deszczu i łez blondynka. Potem wróciłem do salonu i usiadłem z powrotem na kanapie.
Nagle usłyszałem dość głośny dźwięk z łazienki. Tak jakby coś spadło i na pewno nie było to mydło. Zaniepokojony szybko skierowałem się w stronę łazienki.
- Takanori wszystko w porządku? – zawołałem, jednak oprócz szumu wody nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Trochę niepewnie wszedłem do środka. – Takanori? – od razu skierowałem wzrok w stronę kabiny, na której dnie leżał nieprzytomny chłopak. Rozsunąłem drzwi od prysznica i zakręciłem wodę. Następnie wziąłem jeden z ręczników i nieporadnie owinąłem nim blondynka, po czym wyciągnąłem go z brodzika. Całe szczęście oddychał. Znowu musiał zemdleć. Pewnie dlatego, że jest niedożywiony. Ważył tyle, co 12-letnie dziecko. Widziałem jak kości przebijają się przez jego bladą skórę. Zaniosłem go do swojej sypialni, gdzie ostrożnie położyłem na łóżku. Przez chwilę uważnie przyglądałem się jego ciału.  Zobaczyłem wiele zadrapań, otarć, przecięć i mniejszych ran.
Jego widok po prostu kruszył serce. Był taki bezbronny, delikatny, kruchy i niewinny. Skrzywdzony przez wszelkie zło tego świata. Wystarczyłoby go troszkę dokarmić i wyglądałby jak aniołek z renesansowych obrazów. Przez moment przyglądałem się jego anielskiej twarzyczce.
- Takanori. – położyłem dłoń na jego policzku. Chłopak drgnął i zaczął mrużyć oczy. Po chwili ostrożnie otworzył swoje powieki.

Takanori
Pisnąłem zasłaniając się ręcznikiem. Zarumieniłem się odkrywając, że jestem zupełnie nagi.
- Przepraszam, ale usłyszałem dziwny dźwięk z łazienki. Wołałem, ale nie odpowiadałeś. Więc wszedłem do środka zobaczyłem, że zemdlałeś to przyniosłem Cię tutaj. – wytłumaczył mi blondyn patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Aha. – odparłem słabo. – Dziękuję. – dodałem zawstydzony. Blondyn wstał z łóżka lekko się śmiejąc.
- Nie bój się. Nie jestem jakimś pedofilem. – spojrzał na mnie, po czym podszedł do dużej szafy. – Zaraz znajdę Tobie coś do ubrania. – po chwili szukania położył obok mnie na łóżku stosik ubrań. – Proszę. Wszystko czyściutkie. Przebierz się, a ja będę czekał w salonie.
Kiedy wyszedł od razu sięgnąłem po ubrania. Bardzo ładnie pachniały. Tak samo jak Akira. Bardzo spodobał mi się ten zapach. Nie wiem dlaczego, ale uspokajał mnie. Następnie szybko ubrałem na siebie bieliznę, wraz z czarnym dresem, po czym poszedłem do salonu.
Telewizor był włączony na wieczornych wiadomościach. Akira siedział najwidoczniej zamyślony, ponieważ dopiero po chwili mnie zauważył. Wstał i podszedł do mnie. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że jest ode mnie znacznie wyższy. Zresztą chyba jak większość ludzi.
- Dobrze się czujesz? - przyjrzał mi się.
- Jeszcze trochę mi słabo. - odrzekłem cicho spuszczając w dół głowę.
- Usiądź. Ja pójdę zrobić coś do jedzenia, żebyś znowu mi nie zemdlał. – spojrzał na mnie opiekuńczym wzrokiem, po czym zniknął za drzwiami od kuchni. Ja usiadłem na kanapie podkurczając nogi i opierając swoją głowę na kolanach. Po krótkiej chwili z kuchni wrócił Akira z jedzeniem.
- Proszę. Mam nadzieje, że lubisz curry. Akurat mi zostało na jedną porcję. – powiedział blondyn kładąc przede mną miskę z jedzeniem i pałeczki. Jak na zwołanie zaburczało mi w brzuchu. Zachęcony przecudnym zapachem sięgnąłem po posiłek.  Przez to, że nie miałem nic w ustach od dłuższego czasu,  jadłem bardzo łapczywie. Zerkając na blondyna, widziałem jak na mnie patrzy lekko się śmiejąc. – Jedz, jedz. Trzeba Cie troszkę podtuczyć. – powiedział z lekka rozbawiony delikatnie głaszcząc mnie po wilgotnych włosach.
- To było pyszne. Najlepsze curry, jakie jadłem. – odparłem trochę radośnie i odłożyłem na stół już pustą miskę. Kiedy miałem już pełny żołądek czułem się o wiele lepiej.
- Pani Inoue robi najlepsze curry i wiele innych pyszność. Jutro pójdziemy do jej sklepu, bo ja niestety kompletnie nie umiem gotować. - stwierdził drapiąc się niewinnie po karku.
- Mam pytanie. – odparłem nieśmiało. Blondyn spojrzał na mnie zaciekawiony. - Naprawdę mogę tutaj zostać? – spytałem się chcąc się upewnić.
- Tak i niczym się nie przejmuj. W swoim czasie znajdziemy Ci prace. Teraz jednak lepiej będzię jak najpierw dojdziesz do siebie.  – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
Następnie przez resztę wieczoru oglądaliśmy telewizję. Jakby na chwile zapomniałem o wszystkich złych rzeczach. Śmiałem się razem Akirą oglądając jakiś teleturniej. Było mi dobrze.  Czułem się nawet lepiej niż we własnym domu.

Akira
- Takanori? – spojrzałem na blondynka, który po prostu zasnął opierając głowę o moje ramie. Wyłączyłem telewizor. Najwidoczniej jeszcze będę musiał go troszkę ponosić. Następnie ostrożnie, tak, aby go nie obudzić, wziąłem go na ręce. Znowu zaniosłem go do mojej sypialni. Przecież nie będę mu kazał spać na kanapie. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą. Blondynek od razu przewrócił się na bok opatulając pościelą.  Przez chwilę przyglądałem się jak śpi. Delikatnie zgarnąłem opadające, blond włoski za ucho. Oddychał spokojnie nie ruszając się.
Jeszcze nie wiedziałem o nim za dużo. Domyślałem się tylko, że nie miał łatwo w życiu. Coś jednak kazało mi się nim opiekować, chronić go i dbać o niego,  bardziej niż kogokolwiek wcześniej.
Potem wyszedłem z pokoju zabierając dodatkową poduszkę i koc.  Następnie położyłem się na kanapie i nie wiedząc kiedy, zasnąłem.

11 komentarzy:

  1. OMFG ! VEFBJKWFGRJEFIKWJFKWDKGJ *o* BRAK MI SŁÓW BY TO OKREŚLIĆ.. ! AKIRA.. I TAKA ! OMG ! AKIRA TAKI SŁOOODKI ! TAK DBA O TAKĘ *o* OBY TAK DALEJ !

    OdpowiedzUsuń
  2. O, nareszcie Akira jest bardzo troskliwy! Xd urocze to i mi się podoba :3
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. Kyaaa, Akira taki troskliwy i słodki! *^* A Taka-chan.... biedaczek :c Ale Akiś już się nim zajmie *-*
    Początek ( do momentu, gdy Akira już uratował Ru) czytałam dwa razy, tak mi się podoba <3
    Ja chcę już kolejny rozdział *-*
    Wodospadów weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sōzō-ryoku2 maja 2014 21:55

    Piękne *o* - pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy, jak to czytałam
    wspaniale się czytało :3 uwielbiam takie opowiadania z problemami, załamaniem itp. taki biedny, drobny Ruki i taki pomocny, wspaniale opiekuńczy Reita ^u^ <3
    przepraszam za taki mało sensowny komentarz, życzę weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna notka *^* A resztę moich uczuć okazują komentarze powyżej, więc już się nie bd powtarzać xD Nmg się doczekać następnego rozdziału ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Takanori ze swoich początkujących przemyśleń, bardzo przypomina mnie. To "nikt by nawet za mną nie płakał". Nie lubię kiedy opowiadania nie są życiowe, nie opowiadają o ludzkich problemach takich jak u ciebie próba samobójcza. Duży plus za to, na prawdę przez chwilę miałam wrażenie, że to ja a, nie Takanori, stoję na tym balkonie.
    A Akira to czyste marzenie. Opiekuńczy, dobry.. kto by nie chciał takiego faceta? Ale jeszcze wszystko przed nami, więc nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam : 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam pewną słabość do opowiadań, w których jeden z partnerów jest parę lat starszy od drugiego. Nie wiem czy zachowałaś ich naturalną różnicę wieku, ale czytając miałam wrażenie, że Akira mnie gdzieś około 26 lat, a Takanori 20. Mrrr, lubię... x"D

    Aż przykro się robiło, czytając o tym, co spotkało Takanoriego w przyszłości i jak bardzo zniszczoną ma samoocenę i psychikę... Na szczęście w porę pojawił się Akira! To słodkie, że jest względem niego taki troskliwy, choć praktycznie wcale go nie zna. Mam nadzieję, że naprawdę będzie dla niego takim aniołem, pomoże mu się podnieść i nadal będzie go wspierał. ALE! Zamieszkali razem, więc na pewno już niedługo coś będzie się działo, mru... *-* xDDDD

    Cieszę się również, że spodobał Ci się mój blog! Jeśli jesteś zainteresowana to już możesz przeczytać na nim kolejną, czwartą część mojego opowiadania. ;-) Ja również mam zamiar częściej cię odwiedzać, komentować i dodać do obserwowanych. W końcu mam u Ciebie jeszcze dużo rzeczy do przeczytania, ale noc jeszcze młoda! ;-D

    Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło mi, że do mnie zajrzałaś :) byłam pewna, że nikt nie będzie chciał czytać :D
    Twoje opowiadania są świetne *-* czekam na dalszą część i tradycyjnie życzę weny i dużo pomysłów ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohayou~! Bodajże pierwszy raz komentuję coś z Twojej twórczości. I niestety, ale cholernie mi się podobało :|
    To, że wybrałam Reituki (o ile jest jeszcze coś innego, nie wiem, nie przejrzałam jeszcze wszystkiego .x.) to mój notoryczny system sprawdzania. Jak Reituki mi się spodoba, strawię wszystko!
    Wyjątkowo podobał mi się jakby wstęp od Takanoriego. Jego postawa i przemyślenia były intrygujące. Zwykle taki człowiek marzy tylko ja wyłącznie o samobójstwie, a on się jednak wahał. Lubię Twój sposób opisywania, chociaż czasem zastanawiają mnie wyrazy takie jak "Tobie -> Ci" i "Ciebie -> Cię". Jeśli wyraz znajduje she na początku zdania, używamy dłuższej formy, jeśli nie, możemy posłużyć się krótszą. Tyle ode mnie, jeśli chodzi o czepianie się, bo niedługo zaczną i mnie wytykać błędy ortograficzne, których robię mnóstwo, więc nie mam prawa się doczepić innych xD Tak na poważnie, tekst naprawdę piękny stylistyczne.
    Jeszcze Akira. Zabawne jest to, że z takim spokojem podszedł do całej tej sytuacji. Ale z drugiej strony, miał już doświadczenie z takimi ludźmi, więc zdążył już sobie zapewne wyrobić sposób działania. Jakby się dłużej nad tym zastanowić to nie do końca prawda z tym, że jego znieczulica nie dotknęła. Nie wiemy jak zachowywał się wobec innych takich osób, ale gdyby traktował je wszystkie tak samo - bez względu na i by osobiste potrzeby - byłby poniekąd naruszony tą znieczulicą.
    Jednak ja widzę, że Aniołek Akiś to mądry i kochany chłopak. Ciekawe, ile ma lat? Powiedział do Taki, że nie jest pedofilem... Zastanawiające xD
    Coś jeszcze chciałam... A! Bardzo ładnie wykreowałaś Takę i jego zachowania po przyjęciu go przez Akirę pod swoje skrzydła. Był zmieszany, ale szczęśliwy.
    To było urocze... Znaczy, całe zachowanie Akiry! Uwielbiam jak Akira staje się takim tatusiem i dba o swoje Maleństwo ♥
    Ale tyle ode mnie. Życzę weny, całuję gorąco i obiecuję, że poczytam jeszcze, Margaret-chaan~~!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    opowiadanie się ciekawie zapowiada, w sama porę Akira się tam zjawił ale czy wcześniej go nie widział na tym dachu....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń