Tytuł: Last Heaven (LH)
Paring: Reituki
Beta: Seiji
Uwagi: próba samobójcza
Od autora: Oto to bardziej ambitne opowiadanie, o którym opowiadałam. Mam nadzieje, że nie posypią się pod tym hejty. Wiem, że to trochę mało oryginalne i w ogóle, ale potem postaram się to jakoś urozmaicić. Mam nadzieje, że jednak wam się to spodoba.
Takanori
Spoglądałem w dół obserwując wszystko co tam się
działo na dole. Samochody jeździły w tą i z powrotem co jakiś czas tworząc
korek, który wcześniej, bądź później się rozjeżdżał. I tak w kółko wszystko się
powtarzało. Ludzie w pośpiechu mijali się na chodniku. Jeszcze raz spojrzałem w
górę, uśmiechnąłem się patrząc w błękitne niebo. Było cudownie. Na tej
wysokości nic mi nie przysłaniało tego widoku. Słońce przyjemnie grzało mnie w
plecy, a wiatr delikatnie rozwiewał moje blond włosy. Na chwilę poddałem się melancholii,
która pozwalała mi na chwilę zapomnieć o wszystkich troskach.
Już sam nie wiedziałem ile czasu spędziłem
spoglądając w nieboskłon wraz, z którym wszystko wokół się zmieniało. Zacząłem
machać nogami siedząc na dachu jednego z wielu wieżowców. Zastanawiałem się co
by się stało gdybym umarł. Tak po prostu zniknął z tego świata. Pewnie nawet
nikt by tego nie zauważył. W końcu byłbym tylko jedną, z wielu miliona istnień,
na których miejsce pojawi się drugie tyle.
Nikt by za mną nie płakał, a co dopiero tęsknił. Moi rodzice już dawno
się do mnie nie przyznają i pewnie nawet nie wiedzą co się ze mną dzieje. W
sumie jestem tylko zwykłym, małym człowieczkiem, który nie potrafi sobie
poradzić w życiu, więc kto by miał się mną przejąć.
Ciekawe co jest „tam”. Po drugiej stronie. Zawsze
mnie to ciekawiło, choć raczej nie spieszyłem się z odpowiedzią na to pytanie.
Jednak chyba niedługo dane mi będzie to sprawdzić, ponieważ nawet jeśli nie skoczę to umrę tutaj z głodu.
Westchnąłem dalej machając nogami, na których miałem już stanowczo zniszczone
trampki. Nie wiem ile już minęło czasu, ale jak dotychczas nikt nie zwrócił na
mnie uwagi. Totalna znieczulica
społeczna. Może zauważą mnie, kiedy będę już leżał na chodniku z flakami na
wierzchu. Jestem ciekawy jakby to wyglądało? Pewnie zjechałaby się policja i
pogotowie. Spaliliby mnie wraz z innymi, z którymi nie mają, co zrobić i
pochowali w zbiorowej urnie. Może, chociaż po śmierci nie byłbym samotny?
Siedziałem tak już od dłuższego czasu
zastanawiając się, czy dalsza egzystencja ma jakikolwiek sens. Bo, przecież,
czy jest chociaż jeden powód, dla którego powinienem żyć? Schyliłem się do
przodu. Wystarczyłoby tylko zsunąć się z brzegu, a potem już tylko moje ciało
opadłoby swobodnie w dół. Jak ptak. Wolny. Bez zmartwień, problemów i
trosk. Zniknąłbym, przepadł gdzieś w
otchłani wraz ze zderzeniem mojego ciała z płytą chodnikową. Jednak cały czas
byłem po prostu niezdecydowany. Z jednaj strony nie widziałem sensu, aby dalej
tutaj być. Z drugiej strony jeszcze mógłbym spróbować coś jeszcze zrobić ze
swoim życiem. Nie byłem może aż takim
desperatem, po prostu nie widziałem dalszego sensu, aby to wszystko dalej
ciągnąć. W tej chwili nie miałem kompletnie niczego. Dosłownie. Ten jeden krok
byłby najłatwiejszą opcją. Przynajmniej
świat pozbyłby się takiego nieudacznika jak ja. Ja bym miał spokój, inni by
mieli spokój. Wszyscy byliby szczęśliwi.
Znów spojrzałem w niebo. Pogoda zaczęła się dra
mentalnie zmieniać. Widziałem jak na powoli ciemniejące niebo napływają
kłębiaste, deszczowe chmury tworząc ciemnoszarą kołdrę.
Zaczął padać deszcz, a wraz nim mimowolnie z
moich oczu popłynęły łzy bezsilności.
Widziałem jak ludzie zaczęli się chować w budynkach lub wyciągali
parasole idąc dalej. Podkuliłem nogi dalej przyglądając się opadającym kroplą.
Tak jakby, chociaż niebo łączyło się ze mną w bólu i współczuło na swój sposób.
Moje ubrania pod wpływem wody zaczęły przylegać do mojej skóry. Robiło się
coraz ciemniej i zimniej. Zadrżałem szlochając ze swojej bezradności, nie
wiedząc, co mógłbym dalej począć. Niewyobrażalny żal i smutek ścisnął moje
serce. Wstałem. Nie miałem już przecież chyba niczego do stracenia. Dalej się
trzęsąc spojrzałem dół. Światła już powoli rozświetlały zatłoczone ulice.
Byłem znacznie zdezorientowany i szczerze to nie
bardzo wiedziałem co robię. Nie wiedziałem już niczego. W tym momencie. W
jednaj chwili postanowiłem skończyć ze wszystkim. Już nie miałem siły, aby
dalej to ciągnąć. Wstałem lekko się trzęsąc. Stanąłem prawie przy krawędzi. Rwący
wiatr spowodował u mnie kolejną fale dreszczy.
- Stój! -
nagle usłyszałem czyjś krzyk.
Znieruchomiałem. Dalej ze łzami w oczach niepewnie odwróciłem głowę w
stronę, z której pochodził głos.
- Nie
wiem, jaki masz powód, ale proszę nie skacz. – zaledwie kilka kroków ode mnie
stał średniego wzrostu chłopak o blond włosach.
Deszcz powoli moczył również i jego ubrania. Stałem dalej jak gdybym był
sparaliżowany. Widziałem jak podchodzi
do mnie ostrożnie, niczym leśniczy do spłoszonej zwierzyny. Drgnąłem
nieznacznie stojąc już przodem do chłopaka. Już jednak postanowiłem. Zamknąłem oczy i zrobiłem krok do tyłu. Już
stałem na samym brzegu, chcąc wyjść śmierci na przywitanie. Po prostu odfrunąć
z tego świata. Taka piękna śmierć. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zanim
tylko zdołałem się przechylić, poczułem ciepło ciała drugiej osoby. Chłopak
trzymał mnie mocno w swoich objęciach, robiąc kilka kroków do tyłu. Dopiero po
chwili otworzyłem powieki, od razu natykając się na spojrzenie ciepłych,
ciemnobrązowych oczu. Anioł. Tak wtedy o nim pomyślałem. Bo kim może być osoba,
która się przejęła losem kogoś takiego jak ja? Nie wiedząc co zrobić po postu
się rozpłakałem. Szlochałem przez jakiś czas lgnąc do ciepłego ciała chłopaka, który głaskał mnie
uspokajająco po plecach.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Już wszystko
dobrze. – pocieszał mnie swoim niskim, spokojnym głosem. Dopiero po dłuższej
chwili udało mi się uspokoić. Czułem jak miękną mi kolana i robi mi się słabo.
Prawdopodobnie on to zauważył, ponieważ wziął mnie na ręce. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Zemdlałem.
Akira
Odetchnąłem z ulgą trzymając tą kruszynkę w
ramionach. Znowu zachciało się komuś stąd skakać. Ilu było ludzi tyle było
powodów, by ze sobą skończyć. Mimo wszystko, kiedy widziałem kogoś takiego
starłam się pomóc tej osobie. Czasami starczyła szczera rozmowa przy herbacie.
Jednak, kiedy był to młode osoby odprowadzałem je do domu i rozmawiałem z
rodzicami, którzy często nie zdawali sobie sprawy z powagi problemu. Niektórych
odsyłałem do psychologa, który specjalizował się w pracy z takimi ludźmi,
którzy często robili to z powodu depresji. Jak tylko umiałem, starałem się
pomagać tym ludziom. Taki rodzaj powołania. Zawsze czułem w sobie chęć
opiekowania się kimś i dbania o niego. Nie umiałem przejść obojętnie wobec
kogoś, kto cierpiał. Chyba, jako jednemu, z nielicznych, nie dotknęła mnie
społeczna znieczulica.
Szedłem przed siebie niosąc chłopca na rękach.
Całe szczęście tylko zemdlał. Zeszedłem z nim po schodach wieżowca i zabrałem
go do swojego mieszkania, które znajdowało się w bloku obok. Nikt nawet zbytnio
nie zwrócił na mnie uwagi.
Już po niecałych dziesięciu minutach znalazłem
się pod drzwiami mojego mieszkania. Trochę niezgrabnie otworzyłem je kluczem,
który wyciągnąłem z kieszeni. Dalej niosąc chłopaka wszedłem do środka. Udałem
się prosto do salonu, gdzie położyłem blondynka na kanapie, po czym przykryłem
go kocem.
Im bardziej mu się przyglądałem, tym bardziej żal
mi się robiło. Był taki drobny. Mogłem się tylko domyślać, że uciekł z domu i
żył jakiś czas na ulicy.
Po chwili zobaczyłem jak powoli otwiera
oczy. Delikatnie pogłaskałem go po
policzku.
Takanori
Leżałem na czymś względnie miękkim, przykryty
jeszcze nie znaną mi rzeczą. Powoli otworzyłem oczy czując czyjś dotyk na moim
policzku.
- Huh? – spojrzałem na siedzącego przy mnie
blondyna, którego dłoń właśnie mnie głaskała. Chłopak widząc jednak, że już
odzyskałem przytomność zabrał ją pośpiesznie.
- Już się ocknąłeś. To dobrze. Leż tutaj jeszcze
spokojnie ja zrobię herbaty. – powiedział ściszonym, spokojnym głosem, po czym
wstał i poszedł do kuchni. Zgodnie z jego poleceniem leżałem dalej na kanapie.
Owinąłem się kocem, którym byłem przykryty i zacząłem rozglądać się uważnie
wokół. W pokoju paliła się tylko stojąca lampa, która stała obok telewizora.
Naprzeciwko kanapy stał stolik. Pod jedną z ścian znajdowała się komoda, a po
lewej stronie od telewizora były szklane, balkonowe drzwi. Było już ciemno.
Po chwili wrócił blondyn, wraz z dwoma kubkami
herbaty, postawił je na stole. Ostrożnie podniosłem się siadając. Następnie
wziąłem jeden z kubków.
- To może na początek powiesz mi jak masz na
imię?- zaczął siadając obok i spoglądając prosto na mnie.
- Takanori. – odpowiedziałem cicho wpatrując się
w niebieski kubek z gorącym naparem.
- Ja jestem Akira. – uśmiechnął się lekko
próbując nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Wahając się trochę spojrzałem mu w
oczy. – Postaram się tobie pomóc. Jednak najpierw, chciałbym się dowiedzieć
czegoś o tobie. Oczywiście nie zmuszam
Ciebie do niczego.
-Dobrze, na razie po krótce powiem tylko jak się
znalazłem się na ulicy , bo pewnie myślisz, że uciekłem z domu. Ale u mnie było
trochę inaczej. – ostrożnie upiłem łyk
herbaty, po czym z powrotem kontynuowałem mój monolog. - Zacznę od tego, że kiedy już skończyłem szkołę moi rodzice
powiedzieli, że nie będą trzymać takiego darmozjada jak ja w domu. Nie mając
się gdzie podziać, przyjechałem tutaj. Do Tokio. Na początku wszystko się
układało po mojej myśli. Wraz z kolegą wynajmowałem mieszkanie przez jakiś
czas, dopóki obaj nie straciliśmy pracy. Wywalili nas, kiedy nie mieliśmy już
za co zapłacić czynszu. W ten sposób półtora miesiąca temu wylądowałem na
ulicy. Zostałem totalnie bez
niczego. Jedyne co mi się udało jeszcze
zachować to resztki godności, która nie pozwoliła mi się sprzedawać co mi nie
raz proponowano. – zadrżałem na samo wspomnienie zaczepiających mnie wieczorem
różnych facetów. - Nic mi nigdy nie wychodzi. Jestem totalnym nieudacznikiem.
Dzisiaj po prostu nie wiedziałem co już zrobić.. Siedziałem tam już dwa
dni. - cały czas mówiłem dość cichym
głosem. Upiłem łyk herbaty, aby trochę zwilżyć zaschnięte gardło. - Potem już
wiesz co było dalej. Po prostu nie chciałem mieć już żadnych zmartwień. -
czułem jak łzy napływają mi do oczu. - Ja chciałem tylko spokojnie żyć. Nic
więcej. - jęknąłem płaczliwie bardziej otulając się kocem.
- I tak będzie Takanori. Będziesz sobie od teraz
spokojnie żyć. Tak jak chciałeś. - usiadł obok mnie i objął mnie jednocześnie,
głaszcząc po moich mokrych włosach. Nie byłem w stanie już opanować moich łez.
Chlipałem cicho opierając głowę na jego ramieniu. – Jak tylko będę mógł postaram się Tobie
pomóc. Na początek powiem, że możesz zamieszkać ze mną. Mieszkam sam, więc
jakoś się pomieścimy we dwójkę. – spojrzałem na blondyna zaskoczony i
jednocześnie prze szczęśliwy.
- Dziękuje. – wyszeptałem dalej słabym głosem.
Nie wierzyłem jak jedna osoba mogła tak szybko przywrócić mi wiarę, nadzieje i
przede wszystkim chęci do życia. Może jednak wszystko się ułoży?
- Dobrze, dobrze. Nie obraź się, ale mógłbyś
pójść się umyć. Zaprowadzę Cię do łazienki. – miał racje. Niestety ostatnio nie
przebywałem w za dobrych warunkach. W duchu cieszyłem się, że w końcu będę mógł
się umyć
Oboje wstaliśmy z kanapy. Mimo koca, który miałem
na ramionach zadrżałem lekko. Następnie blondyn zaprowadził mnie do łazienki.
Wszedłem do środka.
- Umyj się, jak co to czyste ręczniki są w
szafce. Brudne ubrania wrzuć do pralki. Jak skończysz to mnie zawołaj.
Przyniosę Ci jakieś ubrania na zmianę. Dobrze?
- Tak i jeszcze raz dziękuje – odpowiedziałem
cicho. Akira zamknął drzwi zostawiając mnie samego. Rozejrzałem się dookoła.
Ściany do połowy były wyłożone płytkami w ciepłym piaskowym kolorze. Ściany
powyżej nich były pomalowane na podobny kolor. Z wiszących, prostych kinkietów
sączyło się żółtawe światło. W prawym tylnym rogu łazienki stał prysznic. Po
lewej stronie znajdowała się toaleta, a zaraz przy drzwiach również po lewej
stronie stała średniej wielkości pralka, obok, której jeszcze stała wąska
szafeczka na ręczniki. Naprzeciwko niej po prawej stronie znajdowała się
umywalka, nad którą wisiało lustro.
Stojąc na środku pomieszczenia zacząłem się
rozbierać. Chciałem jak najprędzej się pozbyć przemoczonych i brudnych ubrań. W
końcu pierwszy raz, od dłuższego czasu, mam okazję się porządnie umyć, z czego
strasznie się cieszyłem w duchu, ponieważ nie lubiłem brudu. Jeszcze kiedyś
jakiś wesz dostanę, albo co. Następnie pospiesznie ściągnąłem z siebie ciuchy i
zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami wrzuciłem je do pralki. Równie szybko
wskoczyłem pod prysznic, odkręciłem ciepłą wodę, która powoli zaczęła
rozgrzewać moje zimne ciało. Widziałem jak woda zmywa cały brud z mojej trupio
bladej skóry. Na małej półeczce zauważyłem gąbkę, płyn do mycia ciała i
szampon. Wziąłem pierwsze dwie rzeczy. Wylałem dość sporą ilość płynu na gąbkę,
którą następnie zacząłem się ostrożnie myć. Niechętnie spoglądałem na wszystkie
blizny, siniaki i jeszcze niektóre świeże rany, w postaci otarć i różnorakich
zadrapań lub przecięć.
Uśmiechnąłem się czując owocowy zapach. Potem
opłukałem się i jeszcze przez chwilę stałem pod ciepłą wodą. Czułem jak kręci
mi się w głowie i robi mi się słabo. Nie wiedziałem co robić. Zaczęło mi się
robić czarno przed oczami. Osunąłem się bezwładnie na dno kabiny.
Akira
Kiedy odprowadziłem chłopaka do łazienki od razu poszedłem się przebrać. Wszystko
miałem mokre od deszczu i łez blondynka. Potem wróciłem do salonu i usiadłem z
powrotem na kanapie.
Nagle usłyszałem dość głośny dźwięk z łazienki.
Tak jakby coś spadło i na pewno nie było to mydło. Zaniepokojony szybko
skierowałem się w stronę łazienki.
- Takanori wszystko w porządku? – zawołałem,
jednak oprócz szumu wody nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Trochę niepewnie
wszedłem do środka. – Takanori? – od razu skierowałem wzrok w stronę kabiny, na
której dnie leżał nieprzytomny chłopak. Rozsunąłem drzwi od prysznica i
zakręciłem wodę. Następnie wziąłem jeden z ręczników i nieporadnie owinąłem nim
blondynka, po czym wyciągnąłem go z brodzika. Całe szczęście oddychał. Znowu
musiał zemdleć. Pewnie dlatego, że jest niedożywiony. Ważył tyle, co 12-letnie
dziecko. Widziałem jak kości przebijają się przez jego bladą skórę. Zaniosłem
go do swojej sypialni, gdzie ostrożnie położyłem na łóżku. Przez chwilę uważnie
przyglądałem się jego ciału. Zobaczyłem
wiele zadrapań, otarć, przecięć i mniejszych ran.
Jego widok po prostu kruszył serce. Był taki
bezbronny, delikatny, kruchy i niewinny. Skrzywdzony przez wszelkie zło tego
świata. Wystarczyłoby go troszkę dokarmić i wyglądałby jak aniołek z
renesansowych obrazów. Przez moment przyglądałem się jego anielskiej
twarzyczce.
- Takanori. – położyłem dłoń na jego policzku.
Chłopak drgnął i zaczął mrużyć oczy. Po chwili ostrożnie otworzył swoje
powieki.
Takanori
Pisnąłem zasłaniając się ręcznikiem. Zarumieniłem
się odkrywając, że jestem zupełnie nagi.
- Przepraszam, ale usłyszałem dziwny dźwięk z
łazienki. Wołałem, ale nie odpowiadałeś. Więc wszedłem do środka zobaczyłem, że
zemdlałeś to przyniosłem Cię tutaj. – wytłumaczył mi blondyn patrząc na mnie
zmartwionym wzrokiem.
- Aha. – odparłem słabo. – Dziękuję. – dodałem
zawstydzony. Blondyn wstał z łóżka lekko się śmiejąc.
- Nie bój się. Nie jestem jakimś pedofilem. –
spojrzał na mnie, po czym podszedł do dużej szafy. – Zaraz znajdę Tobie coś do
ubrania. – po chwili szukania położył obok mnie na łóżku stosik ubrań. –
Proszę. Wszystko czyściutkie. Przebierz się, a ja będę czekał w salonie.
Kiedy wyszedł od razu sięgnąłem po ubrania.
Bardzo ładnie pachniały. Tak samo jak Akira. Bardzo spodobał mi się ten zapach.
Nie wiem dlaczego, ale uspokajał mnie. Następnie szybko ubrałem na siebie
bieliznę, wraz z czarnym dresem, po czym poszedłem do salonu.
Telewizor był włączony na wieczornych
wiadomościach. Akira siedział najwidoczniej zamyślony, ponieważ dopiero po
chwili mnie zauważył. Wstał i podszedł do mnie. Dopiero teraz zwróciłem uwagę,
że jest ode mnie znacznie wyższy. Zresztą chyba jak większość ludzi.
- Dobrze się czujesz? - przyjrzał mi się.
- Jeszcze trochę mi słabo. - odrzekłem cicho
spuszczając w dół głowę.
- Usiądź. Ja pójdę zrobić coś do jedzenia, żebyś
znowu mi nie zemdlał. – spojrzał na mnie opiekuńczym wzrokiem, po czym zniknął
za drzwiami od kuchni. Ja usiadłem na kanapie podkurczając nogi i opierając
swoją głowę na kolanach. Po krótkiej chwili z kuchni wrócił Akira z jedzeniem.
- Proszę. Mam nadzieje, że lubisz curry. Akurat
mi zostało na jedną porcję. – powiedział blondyn kładąc przede mną miskę z
jedzeniem i pałeczki. Jak na zwołanie zaburczało mi w brzuchu. Zachęcony
przecudnym zapachem sięgnąłem po posiłek.
Przez to, że nie miałem nic w ustach od dłuższego czasu, jadłem bardzo łapczywie. Zerkając na blondyna,
widziałem jak na mnie patrzy lekko się śmiejąc. – Jedz, jedz. Trzeba Cie
troszkę podtuczyć. – powiedział z lekka rozbawiony delikatnie głaszcząc mnie po
wilgotnych włosach.
- To było pyszne. Najlepsze curry, jakie jadłem.
– odparłem trochę radośnie i odłożyłem na stół już pustą miskę. Kiedy miałem
już pełny żołądek czułem się o wiele lepiej.
- Pani Inoue robi najlepsze curry i wiele innych
pyszność. Jutro pójdziemy do jej sklepu, bo ja niestety kompletnie nie umiem
gotować. - stwierdził drapiąc się niewinnie po karku.
- Mam pytanie. – odparłem nieśmiało. Blondyn
spojrzał na mnie zaciekawiony. - Naprawdę mogę tutaj zostać? – spytałem się
chcąc się upewnić.
- Tak i niczym się nie przejmuj. W swoim czasie
znajdziemy Ci prace. Teraz jednak lepiej będzię jak najpierw dojdziesz do
siebie. – uśmiechnął się do mnie
pokrzepiająco.
Następnie przez resztę wieczoru oglądaliśmy
telewizję. Jakby na chwile zapomniałem o wszystkich złych rzeczach. Śmiałem się
razem Akirą oglądając jakiś teleturniej. Było mi dobrze. Czułem się nawet lepiej niż we własnym domu.
Akira
- Takanori? – spojrzałem na blondynka, który po
prostu zasnął opierając głowę o moje ramie. Wyłączyłem telewizor. Najwidoczniej
jeszcze będę musiał go troszkę ponosić. Następnie ostrożnie, tak, aby go nie
obudzić, wziąłem go na ręce. Znowu zaniosłem go do mojej sypialni. Przecież nie
będę mu kazał spać na kanapie. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą.
Blondynek od razu przewrócił się na bok opatulając pościelą. Przez chwilę przyglądałem się jak śpi.
Delikatnie zgarnąłem opadające, blond włoski za ucho. Oddychał spokojnie nie
ruszając się.
Jeszcze nie wiedziałem o nim za dużo. Domyślałem
się tylko, że nie miał łatwo w życiu. Coś jednak kazało mi się nim opiekować,
chronić go i dbać o niego, bardziej niż
kogokolwiek wcześniej.
Potem wyszedłem z pokoju zabierając dodatkową
poduszkę i koc. Następnie położyłem się
na kanapie i nie wiedząc kiedy, zasnąłem.
OMFG ! VEFBJKWFGRJEFIKWJFKWDKGJ *o* BRAK MI SŁÓW BY TO OKREŚLIĆ.. ! AKIRA.. I TAKA ! OMG ! AKIRA TAKI SŁOOODKI ! TAK DBA O TAKĘ *o* OBY TAK DALEJ !
OdpowiedzUsuńO, nareszcie Akira jest bardzo troskliwy! Xd urocze to i mi się podoba :3
OdpowiedzUsuń//Yūko-san
Kyaaa, Akira taki troskliwy i słodki! *^* A Taka-chan.... biedaczek :c Ale Akiś już się nim zajmie *-*
OdpowiedzUsuńPoczątek ( do momentu, gdy Akira już uratował Ru) czytałam dwa razy, tak mi się podoba <3
Ja chcę już kolejny rozdział *-*
Wodospadów weny :*
boskie
OdpowiedzUsuńPiękne *o* - pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy, jak to czytałam
OdpowiedzUsuńwspaniale się czytało :3 uwielbiam takie opowiadania z problemami, załamaniem itp. taki biedny, drobny Ruki i taki pomocny, wspaniale opiekuńczy Reita ^u^ <3
przepraszam za taki mało sensowny komentarz, życzę weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
Świetna notka *^* A resztę moich uczuć okazują komentarze powyżej, więc już się nie bd powtarzać xD Nmg się doczekać następnego rozdziału ;3
OdpowiedzUsuńTakanori ze swoich początkujących przemyśleń, bardzo przypomina mnie. To "nikt by nawet za mną nie płakał". Nie lubię kiedy opowiadania nie są życiowe, nie opowiadają o ludzkich problemach takich jak u ciebie próba samobójcza. Duży plus za to, na prawdę przez chwilę miałam wrażenie, że to ja a, nie Takanori, stoję na tym balkonie.
OdpowiedzUsuńA Akira to czyste marzenie. Opiekuńczy, dobry.. kto by nie chciał takiego faceta? Ale jeszcze wszystko przed nami, więc nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam : 3
Mam pewną słabość do opowiadań, w których jeden z partnerów jest parę lat starszy od drugiego. Nie wiem czy zachowałaś ich naturalną różnicę wieku, ale czytając miałam wrażenie, że Akira mnie gdzieś około 26 lat, a Takanori 20. Mrrr, lubię... x"D
OdpowiedzUsuńAż przykro się robiło, czytając o tym, co spotkało Takanoriego w przyszłości i jak bardzo zniszczoną ma samoocenę i psychikę... Na szczęście w porę pojawił się Akira! To słodkie, że jest względem niego taki troskliwy, choć praktycznie wcale go nie zna. Mam nadzieję, że naprawdę będzie dla niego takim aniołem, pomoże mu się podnieść i nadal będzie go wspierał. ALE! Zamieszkali razem, więc na pewno już niedługo coś będzie się działo, mru... *-* xDDDD
Cieszę się również, że spodobał Ci się mój blog! Jeśli jesteś zainteresowana to już możesz przeczytać na nim kolejną, czwartą część mojego opowiadania. ;-) Ja również mam zamiar częściej cię odwiedzać, komentować i dodać do obserwowanych. W końcu mam u Ciebie jeszcze dużo rzeczy do przeczytania, ale noc jeszcze młoda! ;-D
Pozdrawiam! ;-)
Miło mi, że do mnie zajrzałaś :) byłam pewna, że nikt nie będzie chciał czytać :D
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są świetne *-* czekam na dalszą część i tradycyjnie życzę weny i dużo pomysłów ^^
Ohayou~! Bodajże pierwszy raz komentuję coś z Twojej twórczości. I niestety, ale cholernie mi się podobało :|
OdpowiedzUsuńTo, że wybrałam Reituki (o ile jest jeszcze coś innego, nie wiem, nie przejrzałam jeszcze wszystkiego .x.) to mój notoryczny system sprawdzania. Jak Reituki mi się spodoba, strawię wszystko!
Wyjątkowo podobał mi się jakby wstęp od Takanoriego. Jego postawa i przemyślenia były intrygujące. Zwykle taki człowiek marzy tylko ja wyłącznie o samobójstwie, a on się jednak wahał. Lubię Twój sposób opisywania, chociaż czasem zastanawiają mnie wyrazy takie jak "Tobie -> Ci" i "Ciebie -> Cię". Jeśli wyraz znajduje she na początku zdania, używamy dłuższej formy, jeśli nie, możemy posłużyć się krótszą. Tyle ode mnie, jeśli chodzi o czepianie się, bo niedługo zaczną i mnie wytykać błędy ortograficzne, których robię mnóstwo, więc nie mam prawa się doczepić innych xD Tak na poważnie, tekst naprawdę piękny stylistyczne.
Jeszcze Akira. Zabawne jest to, że z takim spokojem podszedł do całej tej sytuacji. Ale z drugiej strony, miał już doświadczenie z takimi ludźmi, więc zdążył już sobie zapewne wyrobić sposób działania. Jakby się dłużej nad tym zastanowić to nie do końca prawda z tym, że jego znieczulica nie dotknęła. Nie wiemy jak zachowywał się wobec innych takich osób, ale gdyby traktował je wszystkie tak samo - bez względu na i by osobiste potrzeby - byłby poniekąd naruszony tą znieczulicą.
Jednak ja widzę, że Aniołek Akiś to mądry i kochany chłopak. Ciekawe, ile ma lat? Powiedział do Taki, że nie jest pedofilem... Zastanawiające xD
Coś jeszcze chciałam... A! Bardzo ładnie wykreowałaś Takę i jego zachowania po przyjęciu go przez Akirę pod swoje skrzydła. Był zmieszany, ale szczęśliwy.
To było urocze... Znaczy, całe zachowanie Akiry! Uwielbiam jak Akira staje się takim tatusiem i dba o swoje Maleństwo ♥
Ale tyle ode mnie. Życzę weny, całuję gorąco i obiecuję, że poczytam jeszcze, Margaret-chaan~~!
Witam,
OdpowiedzUsuńopowiadanie się ciekawie zapowiada, w sama porę Akira się tam zjawił ale czy wcześniej go nie widział na tym dachu....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie