poniedziałek, 5 stycznia 2015

Titanic




Witam was moi kochani w nowym roku. Mam nadzieje, że wszyscy wypoczęliście przez święta, dostaliście, dużo prezentów i najedliście się dobrze ^_^ To opowiadanie miało być na gwiazdkę, ale jego pisanie zajęło mi nieco więcej czasu niż myślałam. Mam nadzieje jednak, że nie gniewacie się na mnie za to za bardzo.

Beta:Oficjalnie nie, ale Tsukkomi uchroniła was przed czytaniem masy literówek. Więc wielkie podziękowania dla niej.
Paring: Reituha (ale nie zrażajcie się)
Uwagi:Sceny łóżkowe <3
Od autora: Na początek chce podkreślić fakt, że to nie jest wierna kopia filmu. Są elementy wspólne jednak wiele rzeczy(wraz zakończeniem) pozmieniałam. Starłam się też utrzymać to troszkę w klimacie tamtych czasów. Wydaje mi się, że nie tak źle mi to wyszło.(Wiem, że są chwilami przeskoki, a akcja na końcu jest strasznie przyspieszona) Och no i pochwale się, że to będzie jak dotychczas najdłuższe opowiadanie jakie napisałam :D Mam nadzieje, że wam się spodoba i życzę miłego czytania.




Z wielką dedykacją dla Akiry-senpai

Miasto Southampton, 10 kwietnia 1912 r.
W jednym z portowych barów przebywał Akira, który nie miał, co ze sobą tego dnia zrobić. W zatłoczonym pomieszczeniu panował gwar. Powietrze było przesiąknięte zapachem papierosowego dymu oraz alkoholu. W tle jakieś skocznej muzyki wszyscy rozmawiali, pili i jedli. Przy jednym ze stołów siedziało kilku mężczyzn grających w pokera. Na stole, w ramach zakładu, leżały pieniądze, dwa zegarki, jakaś biżuteria i z początku niepozorny kawałek papieru.
Wszyscy z  pokerowymi minami siedzieli wpatrzeni w swoje karty. W tym momencie cała gra rozgrywała się o wszystko.  Karty poszły w ruch. Niektórzy, w tym nasz blond włosy bohater, wstrzymali na chwilę oddech.
Akira wpatrywał się w swoje karty nie wierząc we własne szczęście. Wygrał. Przez chwile nie był wstanie ogarnąć się z szoku. Pierwszy raz udało mu się wygrać, aż tyle. Z szerokim uśmiechem zgarnął ze stołu całą wygraną. Zaciekawiony wziął tajemniczy kawałek papieru i przyjrzał mu się bliżej. Oczy mu się rozszerzyły w  zdziwieniu,  gdy okazało się, że ta niepozorna kartka to bilet trzeciej klasy na Titanica płynącego tego wieczoru do Nowego Jorku.
- O kurde - spojrzał na zegarek. Miał tylko 15 minut do odpłynięcia statku. - Wybaczcie panowie, ale czas nagli. - wrzucił swoją wygraną do swojej torby z rzeczami, które miał i wybiegł z baru.
Zimny wiatr od strony morza towarzyszył mu w tym szaleńczym biegu na statek.
W ostatniej chwili udało mu się wsiąść na pokład. Zdyszany rozejrzał się wokoło. Stał w tłumie ludzi,  próbując ogarnąć ogrom tego wszystkiego. Nie był to podrzędny parowiec tylko jeden z największych transatlantyków na świecie. Ludzie stali ściśnięci przy barierkach, machając na pożegnanie swoim bliskim.
Nigdy jeszcze nie był poza tym miastem, więc myśl zobaczenia samego Nowego Jorku radośnie rozpierała jego duszę. Ludzie wokół zaś zachowywali się tak jakby również razem z nim podzielali tę radość.
Dostał niewielką kajutę. W środku znajdowało się pojedyncze łóżko, niewielki stolik oraz komoda. Z ciężkim westchnieniem na ustach usiadł na łóżku kładąc przy nim swoją torbę na podłogę. Rozebrał się, po czym natychmiast się położył chcąc spokojnie odespać ostatnio nieprzespane noce.
***
Późnym popołudniem, które przechodziło już powoli w wieczór nie wiedząc  co ze sobą zrobić, Akira postanowił wyjść na pokład.
Wziął głęboki wdech świeżego, morskiego powietrza i zaczął się rozglądać wokół. Wiał już nieco chłodniejszy wiatr, przez co nie było tam nikogo. Kto by chciał stać na dworze i marznąć. Suzuki postanowił trochę się przejść, by nieco się przewietrzyć przed snem. Wolnym krokiem spacerował po pokładzie z zainteresowaniem patrząc na poszczególne części statku jak i zachodzące w tym momencie słońce na horyzoncie. Zbliżając się ku początkowi zauważył jakąś postać. Podszedł nieco bliżej, chcąc się jej na razie nieco przyjrzeć.
 Młody chłopak stał przy barierce na dziobie statku, oglądając z zachwytem zachodzące słońce. Ostatnie promienie jaśniały na niebie, odbijając się na tafli spokojnego oceanu. Wszystko wokół jakby płonęło w ciepłym blasku. Akira jednak, pomimo duszy artysty, prawie w ogóle nie zwracał uwagi na ten widok. Jego zainteresowanie było całkowicie zwrócone w stronę tajemniczego młodzieńca. Zrobił kilka wolnych kroków w jego stronę. Zamyślony wcześniej chłopak odwrócił się gwałtownie słysząc stukot czyjś butów o drewniane deski pokładu. Blondyn uśmiechnął się przyjaźnie podchodząc jeszcze bliżej.
- Można? – zapytał się grzecznie, będąc już obok chłopaka przy barierce.
- Tak – odpowiedział odwracając się z powrotem w stronę słońca.
Był w końcu na tyle blisko, by móc dokładnie mu się przyjrzeć. Chłopak cały czas z tajemniczym uśmiechem spoglądał przed siebie. Kilka dłuższych zafarbowanych na rudo kosmyków włosów poruszało się wraz z morskim wiatrem. W brązowych oczach barwnie odbijały się powoli niknące promienie zachodzącego słońca, dodając im ciepłego blasku. Jednak w ich głębi można było dostrzec na co dzień skrywany żal i smutek. Młodzieniec dalej z utkwiony gdzieś w horyzoncie wzrokiem oddychał powoli chłodnym, morskim powietrzem, trzymając się metalowej barierki. Przy mocniejszym podmuchu wiatru przeszedł go dreszcz, ponieważ nie miał na sobie żadnego płaszcza ani nawet marynarki.
- Nie jest tak ci zimno? Nie powinno się tak wychodzić na pokład, bo można się rozchorować. – ściągnął z ramion swój płaszcz, po czym okrył nim marznącego chłopaka. Ten spojrzał na niego zaskoczony niepewnie okrywając się materiałem.
- Dziękuję. Nie pomyślałem o tym. – w jego głosie od razu można było wyczuć coś z arystokracji.
- Nie chciałbym być niegrzeczny, ale czy mogę zapytać, dlaczego stoisz tutaj tak samotnie, kiedy wszyscy inni  są w środku?
- Chciałem po prostu popatrzeć na zachód słońca. Czyż nie jest piękny. -  powiedział  spoglądając dalej przed siebie. Czuł jak płaszcz zaczyna go powoli rozgrzewać. Akira cały czas przyglądał mu się z zaciekawieniem.
Nagle wpadł na dość niemądry pomysł. Trzymając się barierki wszedł na nią chcąc ogarnąć wzrokiem horyzont. Nasilony wiatr napierał na jego ciało targając rudymi włosami. W tej jednej chwili czuł się niezwykle beztroski i wolny. Dziób statku gładko przecinał tafle spokojnego oceanu pozostawiając za są biały ślad. Miał w tym momencie niewyobrażalną ochotę zostawienia tego wszystkiego. Uciec od bezwzględnego ojca, kapryśnej narzeczonej i od całej reszty tych arystokratycznych snobów.
Akira postanowił na wszelki wypadek przytrzymać chłopaka w pasie, bojąc się, że może wypaść. Uśmiechnął się tylko kiedy chłopak spojrzał na niego zdziwiony.
Rozłożył swoje ręce czując mocniejszy wiatr napierający ponownie na jego ciało. Roześmiał się robiąc głęboki wdech. Czuł się pewnie będąc trzymanym przez blond włosego mężczyznę.
Zeskoczył nagle z powrotem na dół po czym spojrzał gdzieś w bok stęsknionym wzrokiem.
- Już możesz mnie puścić – mimowolnie się uśmiechnął dalej czując jego dłonie na swoim pasie.
- Ach no tak – nieco zakłopotany wsunął swoje ręce do kieszeni.- Ale gdzie moje maniery. Nie przedstawiłem się. Jestem Akira Suzuki – powiedział, spoglądając na chłopaka z lekkim uśmiechem.
- Kouyou Takashima – lekko uścisnął jego wyciągniętą dłoń
- Niestety, muszę już iść. – stwierdził spoglądając na zegarek.
- Spotkamy się jeszcze? – zapytał z nadzieją spoglądając na chłopaka.
- Póki rejs trwa to jeszcze na pewno.  – spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął - mogłoby się wydawać Akirzę - w dość figlarny sposób. - Do zobaczenie. Dobrej nocy. – dalej się uśmiechając zniknął gdzieś między korytarzami.
Suzuki wrócił do swojej kabiny. Siedział tam do późnej nocy, starając się uwiecznić na kartkach Jego portret. Nie zauważył nawet kiedy zasnął w swoim łóżku obejmując swój szkicownik.


Na drugi dzień po zjedzeniu śniadania aż do południa włóczył się po pokładzie. Tego dnia było wyjątkowo ciepło, a błękitne niebo było prawie bezchmurne. Inni pasażerowie postanowili również skorzystać z dopisującej pogody na zaczerpnięcia trochę świeżego, morskiego powietrza. Spacerował bezcelowo wzdłuż pokładu podświadomie rozglądając się po spacerujących ludziach, poszukując rudowłosego arystokraty.
- Akira. –zdziwiony blondyn odwrócił się słysząc swoje imię.
- Witaj Kouyou – nie był wstanie powstrzymać uśmiechu na widok chłopaka.
- Już się bałem, że nie uda nam się odnaleźć.
- A jednak. – obdarował go najbardziej radosnym uśmiechem na jaki było go stać.
- Przejdziemy się razem?
- Z miłą chęcią – razem ruszyli wolnym krokiem wzdłuż tarasu.
- Kouyou! Kouyou! - nagle doszedł  do nich kobiece wołanie. Chwile później ich oczom pokazała się blond włosa dziewczyna w biało-chabrowej sukience z falbankami. Akira spojrzał nieco zdziwiony  na chłopaka.
-  Och Anna - od niechcenia spojrzał na dziewczynę, która lekko do nich podbiegła  - Gdzie się tak długo podziewałeś? Wszędzie cię szukałam. Wiesz przecież, że wieczorem jest ważne przyjęcie, a ty wałęsasz się po statku.
- Pamiętam o tym doskonale. Nie musisz mi o tym przypominać. – powoli miał dosyć tej kobiety. Miała ona jednak zostać  jego żoną i w tej kwestii nie miał zupełnie nic do powiedzenia. – Och, no tak. – spojrzał na skołowanego blondyna. - Oto moja narzeczona Anna Kyosei – przedstawił chcąc zachować swoje dobre maniery.
- Akira Suzuki. Miło mi panią poznać, panno Kyosei. – szarmancko ucałował ją w dłoń.
Dziewczyna dygnęła, lekko się uśmiechając.
- Mi również miło poznać, panie Suzuki. Wybiera się pan może na dzisiejszy bankiet? – stanęła obok Takashimy, obejmując jego rękę.
- Przykro mi, ale raczej nie będę mógł. W pośpiechu nie zabrałem ze sobą odpowiedniego stroju na tę okazję.
- Ale to nie problem, Kouyou na pewno coś dla pana znajdzie. Prawda?
- Tak, to nie będzie żaden problem. To może my już pójdziemy. – pociągnął sugestywnie blondyna za ramie kierując się w stronę wejścia do statku.
- Naprawdę to twoja narzeczona? – zapytał po drodze. Oprócz nich kilku innych pasażerów również przemierzało tym samym korytarzem.
- Tak, ale nie z mojej woli. Nasi ojcowie mają wspólne interesy i wszystko ustalili nawet tego z nami nie omówiwszy. Ona oczywiście od dawna jest we mnie wielce zakochana więc na mnie nawet nikt nie zwrócił uwagi, że w ogóle jej nawet nie lubię. Bo przecież jakbym mógł niech chcieć takiej, pięknej, mądrej i przede wszystkim zamożnej kobiety za żonę. Jednak okazuje się, że mogę. Wynika teraz, że podczas tej podróży będziesz mi towarzyszył w tej niedoli.
– W tym wypadku chociaż tyle mogę zrobić. - położył mu pokrzepiająco rękę na ramieniu.
Akira z niemałym zainteresowaniem rozglądał się po jego pokoju. Pokój Takashimy diametralnie różnił się od jego kajuty. Przez ciemne, drewniane drzwi przechodziło się do dużego pomieszczenia, które było salonem. Wszystko było tak urządzone, że nigdy by nie pomyślał, że mogą być na statku. Naprzeciwko zdobionego kominka stała duża elegancka kanapa, za którą stała drewniana, rzeźbiona komódka. W jednym z rogów stał stolik wraz z dwoma fotelami oraz wąska biblioteczka. Na ścianach pokrytych ciemno-żółtą tapetą w złote wzory, wisiały różne obrazy oraz inne dekoracje. Na końcu znajdowało się przejście do kolejnego pomieszczenia, które było sypialnią. W niej znajdowało się ogromne łoże z baldachimem i duża szafa, a także toaletka z lustrem. W obu pokojach na podłogach leżały wzorzyste dywany.
Kouyou stanął przy otwartej szafie i zaczął przeglądać poszczególne ubrania, zastanawiając się w co mógłby ubrać Akirę. Akurat miał za sobą więcej ubrań, ponieważ w Nowym York mieli zostać na pewien czas. W końcu po kilku minutach szukania skompletował mu cały strój.
- Proszę. Wszystko może być troszeczkę za długie, ale to niewielka różnica. – podał mu wszystko, po czym sam również poszedł się przebrać. Schował się za rozstawionym parawanem, gdzie miał już wszystko przygotowane
- Poczekaj pomogę ci z tym – zaproponował widząc, jak Akira nieco niezgrabnie się we wszystko ubrał.
- Nigdy nie miałem na sobie czegoś takiego – przyznał kiedy chłopak poprawiał wykrochmalony kołnierzyk.
Gdy już ubrał go do końca musiał przyznać, że wyglądał dość dostojnie. Dobrze się prezentował w czarnym fraku, który dla niego wybrał.


Gdy obydwaj byli już gotowi, udali się na przyjęcie. Gdy przyszli ogromna sala była już wypełniona gośćmi. Jedni siedzieli przy bogato zastawionych stołach popijając drogiego szampana podawanego przez krążących wokół kelnerów. Inni zaś tańczyli parami w rytm muzyku granej przez orkiestrę, która składała się z wielu znakomitych muzyków.
- Nigdzie jej nie widzę – stwierdził rozglądając się wokół. – Co ja mam z tą kobietą…
Obydwoje siedzieli przy jednym ze stołów, gdy pozostali goście bawili się na parkiecie.  Annę ciągle ktoś podrywał do tańca przez co nie miała nawet jak powrócić do Kouyou, który i tak jednak nie miał zbytniej ochoty na cokolwiek.
- Nudzisz się? – Suzuki spojrzał na chłopaka, który wszystko otaksował obojętnym wzrokiem.
- Tak i to okropnie. – odparł ręką, podpierając swoją głowę.
- To chodź – wstał, łapiąc go za rękę.
- Ale…
- Nikt i tak nie zauważy. No chodź. – pociągnął go mocniej za rękę kierując do wyjścia od Sali. Zabrał go na niższe poziomy gdzie znajdowała się jego kajuta.
- Przepraszam, mam tutaj mały nieporządek.
- To twoje rysunki? – zapytał spoglądając na leżące na stole kartki.
- Tak… - zanim zdążył je pozbierać już kilka z nich znalazło się w dłoniach rudowłosego, który z zaciekawieniem zaczął im się uważnie przyglądać. Okazało się że przedstawione na nich było kilka prób narysowania portretu jego samego. Był nieco tym zaskoczony. Przez dłużą chwilę przyglądał się jednemu z nich, który był prawie skończony.
- Jestem tylko skromnym artystą…
- Podobają mi się. Jak na rysowane z pamięci są bardzo dobre. – dalej przyglądał się trzymanym kartką. - Niestety, ale robi się już późno. Pewnie jak zaraz nie wrócę to wyślą po mnie oddział poszukiwawczy. –wstał z krzesła - Masz może jutro wolny wieczór?
- Tak. – blondyn spojrzał na niego nieco bardziej zaciekawiony.
- To jeśli chcesz możesz do mnie przyjść i mnie narysować. Nie miałbym nic przeciwko.
- Oczywiście, że przyjdę.
- W porządku, jesteśmy umówieni. To dobranoc – powiedział, wychodząc, przy czym lekko się uśmiechnął.
- Dobrej nocy – odpowiedział po czym drzwi jego pokoju się zamknęły.

***

Zgodnie z tym co ustalili wczoraj, Akira na drugi dzień wieczorem udał się do kajuty Takashimy.
- Można? – zapukał, po czym lekko uchylił drzwi.
- Och tak. Miło mi cię znowu widzieć. Czekałem na ciebie. – ledwo był w stanie pohamować swoją radość. - To jak? Masz jakiś pomysł, co do tego rysunku?
- Może akt? – zaproponował spoglądając na niego z szelmowskim uśmiechem.
- Akt? – rudowłosy powtórzył chcąc mieć pewność, że dobrze usłyszał.
- Tak, właśnie akt.
- W porządku, niech będzie. – sam nie wierzył w to co mówił. Nie miał się czego wstydzić. Poza tym skutecznie go skusiła chęć spróbowania czegoś nowego.
Suzuki usiadł na krześle wraz ze szkicownikiem. Cierpliwie czekał na rozbierającego się za parawanem Kouyou. Wprawdzie nie było w tym żadnego sensu jednak posłusznie na niego czekał ciesząc się, że w ogóle się na to zgodził.
Takashima powoli ściągał swoje ubrania, które dokładnie odkładał na stojące obok krzesło. Gdy był już całkiem nagi stanął na chwilę zastanawiając się jakim cudem się zgodził na cos takiego. Niby się nie wstydził czegoś takiego, jednak nie czuł się do końca z tym swobodnie. Nieco niepewnie wyszedł zza parawanu całkowicie obnażając przed Akirą wszelkie swoje wdzięki. Suzuki od razu podniósł na niego wzrok. Dopiero w tej sytuacji widząc go  kompletnie bez ubrań, był w stanie w pełni zobaczyć i docenić jego piękno. Dopiero po dłuższej chwili był w stanie coś powiedzieć.
- Możesz położyć się na kanapie. – młodzieniec posłusznie wykonał polecenie i już po chwili półleżał na oliwkowej wersalce. Wzrok  Akiry wędrował powoli po poszczególnych częściach jego ciała.
Łabędzia szyja. Delikatne ramiona. Jeszcze młodzieńcza klatka piersiowa. Trochę wystające, karmelowe sutki. Płaski brzuch z lekko zarysowanymi mięśniami, Wąskie, nieco wystające biodra. Długie nogi, których pozazdrościłaby niejedna kobieta. Między nimi spoczywała uśpiona męskość oparta na gładkim udzie. Na alabastrowej skórze  miękko odbijało się słabe światło dochodzące z palącego się za jego plecami kominka.
Akira oczarowany tym widokiem na miarę arcydzieła miał nadzieje, że uda mu się w pełni przedstawić coś tak cudownego na kawałku papieru.
- Często w ten sposób kogoś rysujesz?
- Tylko czasami i były to dotychczas kobiety. Jakoś wcześniej nie znalazłem żadnego odpowiedniego mężczyzny do tego celu.
- A ja nim jestem?
- Tak – odpowiedział krótko chociaż miał ochotę w tej chwili mu wyznać jak bardzo niezwykły jest oczach. Pierwszy raz czuł coś takiego do drugiej osoby. Nie było dla niego zaskoczeniem, że podoba mu się mężczyzna, ponieważ już wcześnie miał podobne doświadczenia. Płeć nie grała dla niego żadnej roli, ale starał się z tym zbytnio wokół nie obnosić.
Rozpiął nieco swoją koszule, czując jak robi mu się gorąco. Takashima dalej leżał na kanapie już nieco bardziej rozluźniony. Przyglądał się skupionej twarzy artysty, który zerkał na niego co jakiś czas zza rysownika. Na kartce powoli pojawiały się kolejne, nowe zarysy postaci. Blondyn starał się jak najdokładniej oddać całe piękno tkwiące w leżącym przed nim młodzieńcu.
Blondyn nalał sobie trochę czerwonego wina do kieliszka, po czym wypił kilka łyków aby zwilżyć nieco zaschnięte gardło. Kolejny raz spojrzał na młodzieńca chcąc jak najlepiej zapamiętać ta jedyną w swoim rodzaju chwilę.
Kouyou czuł się nieco dziwnie widząc prawie pożerający go wzrok blondyna skierowany w jego stronę.  Jednak to spojrzenie różniło się nieco od tych, którymi zwykle w takich sytuacjach go obdarowywała Anna.
- Robiłeś to kiedyś z mężczyzną? – sam nie wiedział skąd przyszło mu do głowy takie pytanie.
- Raz czy dwa się zdarzyło. Ale od razu mówię, że normalnie nie chodzę z pierwszą lepszą osobą do łóżka. Mam też swoje, jakby to ująć – wymagania.
- A czy ja je spełniam? – uniósł się nie nieco, podpierając na rękach. Spojrzał na blondyna nieco przygryzając przy tym dolną wargę.
Suzuki nie spodziewał się tego po nim. Odłożył szkicownik, po czym zajął miejsce na brzegu wersalki. Chwycił dłoń chłopaka i zamknął na chwilę oczy.
- A jak myślisz? – podniósł z powrotem na niego wzrok. Jego oczy w tej chwili wyrażały w zupełności wszystko. Takashima widząc płomienne spojrzenie zacisnął bardziej trzymaną przez blondyna dłoń. – Chciałbyś…?
- Nie wiem… Nie wiem… - schylił głowę kiwając nią na boki. Serce mu biło mocniej niż zazwyczaj w głowie zaś miał wielki mętlik. Podświadomie tego pragnął jednak nie miał odwagi, by powiedzieć o tym na głos.  Suzuki delikatnie złapał za jego podbródek unosząc z powrotem jego twarz w swoją stronę.
- Zrobię teraz coś tylko się na mnie nie gniewaj. – przymknął oczy zbliżając swoją twarz do rudowłosego. Kouyou nieświadomie uczynił to samo, kładąc swoje dłonie na klatce piersiowej blondyna. Czuł jego ręce obejmujące go w pasie, a ciepłe wargi przylegając do jego ust, które niepewnie, lekko rozchylił. Akira z początku całował go płytko muskając tylko językiem i wargami jego usta i bawiąc się koniuszkiem jego narządu smaku. Jego niewyobrażalnie miękkie usta przyprawiały go o lekki zawrót głowy. Arystokrata zaciskając dłonie na koszuli artysty niespodziewanie pogłębił pocałunek. Cały czas czuł delikatny posmak czerwonego wina. Przyjemne i rozgrzewające dreszcze przechodziły jego roznegliżowane ciało. Jak jeszcze nigdy wcześniej oddawał namiętnie pieszczotę. Pozwalał by giętki język blondyna swobodnie badał wnętrze jego ust. W tym czasie dłonie Akiry sunęły z wolna wzdłuż nagiego ciała powoli jakby, doprowadzając jego wnętrze do wrzenia.
Powoli oderwał swoje wargi, po czym spojrzał na blondyna. Jeszcze nie do końca był świadomy tego co właśnie uczynił. Wilgotne wargi jeszcze lekko drżały a wraz z nimi zaciśnięte uda. Czuł jak krew w jego żyłach gwałtownie pulsu rozprowadzając po całym cieli niesamowite ciepło.
- Kouyou – uśmiechnął się, gładząc jego policzek. - Będę cię kochał tak jak jeszcze nikt wcześniej.– zmysłowo zniżył głos kładąc z powrotem chłopaka na wersalce.
- Kochał? – spoglądał na niego trzymając swoje dłonie na jego muskularnym karku.
- Tak kochał, bardzo kochał – wyszeptał płomiennie obdarowując pocałunkami jego szyje. Teraz już nie był w stanie się pohamować przed nieuniknionym już od początku . – Tylko musisz mi zaufać.
-Ufam ci – powiedział cicho patrząc prosto w brązowe oczy Suzukiego, który uśmiechnął się lekko.
Powoli wędrował swoimi pocałunkami wzdłuż jego szyi. W tym samym czasie posuwistymi ruchami gładził jego tors dokładnie wyczuwając każde uwypuklenie i zagłębienie na skórze.
Takashima w końcu zsunął białą koszulę z jego ramion. Westchnął podziwiając jego śniady torsy, który był zupełnym przeciwieństwem jego prawie białej klatki piersiowej. Zafascynowany położył na nim swoje dłonie. Pierwszy raz miał okazję w taki sposób dotykać drugiego mężczyzny. Pod palcami czuł miękką, ciepłą skórę i ruchy poszczególnych mięśni gdy akurat Akira nachylił się nad nim bardziej.
- Pocałuj mnie. – poprosił błagalnym tonem. Ochoczo wysunął swój język by przyciągnąć nim jego język prosto do swoich ust. Pozwolił sobie na to aby wszystkie uczucia jakie w nim tkwiły wydostawały się na zewnątrz. Podświadomie pragnął czyjejś bliskości, dokładnie takiej jakiej teraz doświadczał.
Chłopak wzdychał tarmosząc przy tym go po włosach. Za nic nie był w stanie uspokoić drżącego z przyjemności ciała. Blondyn powoli schodził coraz niżej. Powoli gładził jego uda jednocześnie drażniąc ustami jeden z jego sutków. Organoleptycznie obdarowywał jego tors kolejnymi pocałunkami. Raz czy dwa zatrzymywał się na trochę dłużej, nieco zasysając delikatną skórę, by pozostawić na niej ślady swojej obecności.
Kierując się coraz niżej dotarł w końcu w okolice jego nóg. Zaczął całować go po wewnętrznej stronie jego ud. Zostawiał  mokre ślady na jego bladej skórze powoli, zbliżając się do jego najbardziej wrażliwych stref.
- Akira? – spojrzał na niego z pytającym wyrazem twarzy nie bardzo wiedząc co zamierza zrobić.
- Nikt wcześniej ci tak nie robił?  - leżący chłopak tylko zaprzeczył ruchem głowy zasłaniając ręką oczy. Nie był już prawiczkiem, ale w tych sprawach miał bardo niewiele doświadczenia. – O jeny –Suzuki uśmiechnął się zabierając rękę z twarzy chłopaka. – No popatrz, przecież to nie boli. – zaśmiał się, po czym z powrotem usadowił się miedzy jego nogami. Postanowił go specjalnie nie drażnić i chcąc go zaskoczyć od razu wsunął jego męskość prosto do swoich ust. Język blondyna okrążył kilkukrotnie wrażliwą żołądź jego penisa by następnie móc zanurzyć go całego w swoich ustach. Był gładki i ciepły, czuł jak jeszcze bardziej nabrzmiewa między jego wargami. Mruknął, przymykając przy tym powieki. Przytrzymując jego uda poruszał rytmicznie głową, dając mu coraz więcej przyjemności.
Rudowłosy leżał w pełni oddając się tej niewyobrażalnie przyjemnej pieszczocie. Nie przypuszczał wcześniej, że coś takiego może dawać, aż tyle przyjemności.
- Akira! – blondyn energicznie potarł go kilkukrotnie ręką, tak że cała sperma wylądowała w jego ustach. Połknął wszystko na koniec nieco się oblizując.
Shima przez chwilę oddychał ciężko, spoglądając na mężczyznę nieco zamglonym wzrokiem. Moment później już podniósł się na kolana i sięgnął dłońmi do rozpięcia jego spodni. Zagryzł nieco dolną wargę widząc już pokaźnie uwypuklenie pod nimi.
- Nie musisz…
- Ale ja chce  - spojrzał na niego z uśmiechem wsuwając przy tym swoją dłoń pod jego bieliznę. Akira westchnął czując zwinne palce arystokraty na swoim penisie.
Ściągnął spodnie wraz z bielizną, po czym rzucił je na podłogę z powrotem wracając do poprzedniej pozycji.
Rudowłosy nachylił się nad jego kroczem stając na czworaka. Wysunął język, którym nieśmiało polizał główkę jego penisa przytrzymując go przy tym ręką. Była ciepła i wilgotna. Nie był wstanie zbytnio określić smaku jednak nie był on zły. Już odważniej liznął go kolejny raz, po czym płytko wziął go do ust. Akira mruknął gardłowo gdy chłopak zaczął go w wsuwać coraz głębiej. Kuyou jak najlepiej potrafił pieścił go swoimi wargami chcąc mu sprawić jak najwięcej przyjemności.
- Mam lepszy pomysł -  odsunął nieco jego głowę od swojego krocza. – Podnieś się – w tej chwili obaj klęczeli naprzeciwko siebie. Blondyn przysunął się na tyle blisko, że całkiem stykali się swoimi ciałami. Z uśmiechem oparł swoją głowę o czoło rudowłosego po czym chwycił w dłoń ich erekcji. Gdy zaczął nią poruszać oboje westchnęli z przyjemności. Kouyou postanowił pomóc mężczyźnie dokładając do tego swoją rękę, drugą położył na jego ramieniu. Zaczęli poruszać swoimi biodrami jeszcze bardziej ocierając się swoimi nabrzmiałymi prącia.
Shima nagle wpił się w usta blondyna, który mruknął na to nieco zaskoczony. Jednak już sekundę później pochłonięci sobą pieścili się wzajemnie. Ich języki splatały się miedzy ich przyspieszonymi oddechami, a ciała stykały się ze sobą łaknąc więcej ciepła. Razem doszli prawie w tym samym momencie.
- Masz wazelinę? – zapytał jeszcze przez chwilę, obejmując jego ciało.
- Tak… leży tam na szafce. – jeszcze ciężko oddychał nie spuszczając wzroku z blondyna, który podniósł się z kanapy i podszedł do szafki, z której wziął, metalowe, okrągłe pudełko.
 - Odwróć się do mnie tyłem – chłopak posłusznie stanął na czworaka - Spokojnie Kouyou, nie zrobię ci krzywdy. Do wszystkiego cię przygotuje. – zbliżył się na chwilę do jego twarzy, po czym złożył delikatny pocałunek na jego wargach. Następni klęknął z tyłu bezceremonialnie wpatrując się w wypiętym w jego stronę pośladkom chłopaka. Z wolna położył na nich swoje dłonie, którymi zaczął wykonywać okrężne ruchy by nieco go rozluźnić. Uśmiechnął się słysząc ciche pomruki z jego strony. Widział jak jego ciało powoli staje się mniej spięte. Widząc, że osiągnął już zamierzony cel postanowił przejść do kolejnego kroku.
Nabrał trochę białawej mazi, którą następnie zaczął rozprowadzać wokół lekko zaróżowionego wejścia. Drażnił je palcami jednocześnie drugą dłonią głaszcząc chłopaka po pośladku. Na początek wsunął jeden palec, który zaczął z wolna wsuwać i wysuwać.
Chłopak schował twarz w poduszce czując rozciągające go wilgotne palce blondyna w swoim wnętrzu. Z początku czuł mały dyskomfort i w sumie trochę go bolało, jednak po dłuższej chwili to dziwne odczucie stawało się nieco obojętne.
Mężczyzna dołożył kolejny palec gładząc przy tym wyprężone prącie rudowłosego. Dla pewności przez dłuższą chwilę poruszał palcami jednocześnie pieszcząc jego krocze.
- Już wystarczy – jęknął Kouyou nieco się wiercąc.
Suzuki stanął na kolanach i położył się lekko na jego plecach przylegając swoimi biodrami do jego pośladków.
- Nie, nie, nie. Chciałbym cię widzieć. – natychmiast się odwrócił kładąc się plecami na wersalce.
- Jak sobie życzysz. – z uśmiechem na ustach nachylił się nad nim. Nałożył dość pokaźną ilość wazeliny na swoją męskość, przytrzymując pod kolanami nogi chłopaka zaczął się powoli w niego wsuwać. Ostrożnie wszedł główką swojego penisa aby następnie móc całkowicie wsunąć się w okalające go ciasne wnętrze rudowłosego.
Takashima zamknął oczy zaciskając palce na barkach blondyna. Z lekko rozchylonych ust wydobył się bolesny jęk. Drgnął cały gwałtownie, zacieśniając przy tym swoje uda wokół bioder swojego kochanka.
Akira objął go jednocześnie wchodząc w niego jeszcze głębiej. Sam również jęczał pomrukując na zmianę. Już dawno nie czuł takiej przyjemności podczas stosunku.
Zaczął go łapczywie całować. Bawił się jego językiem zwiększając przy tym tempo swoich ruchów.
Między kolejnymi jękami i sapnięciami pobrzmiewały kolejne prośby o więcej ze strony leżącego chłopaka. Wił się pod Akirą czerpiąc ze wszystkiego jak najwięcej przyjemności.
- Ach! Akira… - przejechał mocniej swoimi paznokciami po plecach blondyna, czując jak uderzył w jego czuły punkt. – Jeszcze… Proszę
- Dla ciebie wszystko – zaczął poruszać się jeszcze bardziej energicznie niż wcześniej. Sam był już u granicy rozkoszy. Ani na chwilę nie zwalniając całował chłopaka po wilgotnym od potu karku
- Akira… Akira! – jęczał panicznie, zaciskając ręce na jego ramionach. Akira poruszał się ciągle w zacieśniającym się na jego członku wnętrzu dopieszczając przy tym dłonią krocze chłopaka. Urzekało go jak bardzo był wrażliwy na wszystkie pieszczoty.
- Już, jeszcze trochę Kouyou – wyjęczał tuż przy jego uchu. Już zaledwie po kilku ruchach oboje osiągnęli spełnienie. Najpierw doszedł Akira, który ostatnim mocnym pchnięciem prosto w prostatę Takashimy wywołał również orgazm u niego.
Ten orgazm był wyjątkowy. O wiele dłuższy i przyjemniejszy od wszystkich jakiekolwiek miał. Oddychając ciężko nie był w stanie niczego powiedzieć. Czuł się niewyobrażalnie błogo przytulając do siebie wilgotne od potu ciało nieco zasapanego blondyna. Ten ucałował go czule, po czym podniósł się wychodząc z niego.
- Akira?
- Tak? – blondyn stał zupełnie nagi w ciepłym blasku płonącego kominka.
- Zostań tutaj. – podniósł się i podszedł do niego - Na całą noc. Ze mną. – objął go od tyłu opierając brodę na jego ramieniu. Nie wyobrażał sobie teraz by mógł zostać tutaj zupełnie sam.
- Oczywiście, że zostanę. – chwycił jego dłonie po czym czule je pocałował, przymykając przy tym swoje powieki. – Będę tak długo ile będziesz tylko chciał. – odwrócił się do niego przodem, obejmując rękoma jego ciało. Takashima wtulił się w jego ciepły tors chowając głowę w zazębieniu jego szyi, łaskocząc przy tym nieco blondyna swoimi włosami.
- Chodźmy spać …


***

Nagle statkiem poruszył gwałtowny wstrząs. Wszystko stało się nagle, niespodziewanie. Wiele osób w ogóle nie miało pojęcia co się dzieje.
Takashima nawet nie zauważył kiedy został wyprowadzony na zewnątrz, gdzie już wszyscy pasażerowie pierwszej klasy ewakuowali się łodziami ratunkowymi. Równie szybko jednak nie widząc nigdzie Akiry ruszył w przeciwnym kierunku.
- Kouyou! Kouyou! – wołali go cały czas jednak on nie zwracał na to uwagi.  Biegł przed siebie przepychając się między uciekającymi ludźmi. Teraz najważniejszą rzeczą było odnalezienie Akiry i nic nie było go w stanie powstrzymać.
- Akira! – krzyczał rozglądając się za nim
- Kouyou! – zaskoczony blondyn od razu podbiegł do rudowłosego. Odetchnął w duchu, że udało mu się go znaleźć w tym zamieszaniu.
- Szukałem cię, musimy uciekać!- nie puszczając swoich dłoni biegli ku wyjściu na pokład.
Statek przychylał się coraz bardziej powoli zanurzając się coraz głębiej w czeluściach oceanu. Zaledwie moment później wszyscy którzy znajdowali się na zewnątrz wylądowali w lodowatej wodzie Atlantyku.
- Akira! – panicznie rozglądał się wokół trzymając się deski, która, akurat unosiła się obok na wodzie. – Akira! – jego głos drżał. Był przerażony tym wszystkim. Nagle kilka metrów od niego woda zaczęła się pienić a z niej wynurzyła się znajoma blond czupryna. – Akira! – zaczął płynąć w jego stronę. Suzuki ledwo był wstanie utrzymać się w wodzie. Poczuł niesamowitą ulgę na widok Takashimy. Widząc kilkanaście metrów dalej coś dużego pływającego na powierzchni, postanowili podpłynąć do tego. Oboje ciężko oddychali jednak powoli zbliżali się do swojego celu.  Otaczająca ich woda była okropnie lodowata. Wiedzieli, że mogą nie przeżyć jeśli będą w niej zbyt długo.
Kouyo nieco niezgrabnie wszedł na unoszące się na wodzie drzwi. Akira pomógł mu chcąc mieć pewność, że będzie bezpieczny. Dopiero potem sam do niego dołączył jeszcze kaszląc wodą. Nie ważyli zbyt wiele przez co masywny kawałek drewna był w stanie utrzymać ich obydwóch.
- Akira? – spojrzał na blondyna który leżał z przymkniętymi powiekami. -Nie zasypiaj! Akira proszę, spójrz na mnie. – jedną ręką obejmował jego ciało drugą zaś trzymał na jego zimnym policzku.- Musisz przeżyć, oboje musimy przeżyć. Uciekniemy. Zamieszkamy razem w dzień będziemy pracować, a w nocy się kochać. Będziemy razem. Nie zostawię cię, ale ty też tego nie rób. Nie teraz. Proszę. Akira. – Blondyn spojrzał na niego czując ciepłe łzy Shimy, które zaczęły mu spływać po policzkach.  – Kouyou… Nie płacz – ledwo był w stanie coś powiedzieć. Był cały przemoczony i trząsł się z zimna. Rudowłosy objął go mocniej chcąc chociaż odrobinę ogrzać Akirę.  Ten wyciągnął zmarzniętą dłoń, którą położył na policzku chłopaka. – Obiecuję, że cię nie zostawię. Nie mógłbym tego Ci zrobić. – cały czas patrzał na niego starając się powstrzymać senność.
Po jakimś czasie dopłynęła do nich jedna z łodzi ratunkowych, w której znalazło się jeszcze trochę miejsca dla dwójki wymarzniętych mężczyzn.
- Przeżyjemy… - miał prawie łzy w oczach kiedy w oddali zobaczył zmierzający w ich stronę statek.
- Tak, przeżyjemy, Kouyou. – uśmiechnął się słabo dalej będąc obejmowanym przez ramiona rudowłosego.
Wszystkich ocalałych zabrano na pokład przybyłego parowca. Tamtejsi pasażerowie zajęli się wszystkimi w drodze do Nowego Jorku. Prawie wszyscy pasażerowie trzeciej klasy utonęli.

Dotarli bezpiecznie do Nowego Jorku, gdzie masa dziennikarzy już na nich wyczekiwała pragnąć szczegółów katastrofy. Żadne z nich jednak nie miało nawet centa przy duszy.
-Akira co my zrobimy? –zapytał gdy statek stanął już w porcie.
- Uciekniemy, jeśli oczywiście chcesz. Możemy wykorzystać to całe zamieszanie. Jakoś sobie poradzimy. – potajemnie chwycił jego dłoń. Kouyou ufnie splótł razem ich palce dając się potem prowadzić Akirze przez masę wysiadających pasażerów. Nie puszczając sowich dłoni, zaledwie chwilę późnie zniknęli gdzieś wśród tłumu …

Żyli długo i szczęśliwie.

Koniec.



9 komentarzy:

  1. Omg, omg, omg, omg!!!!
    Najbardziej feelsuje na scenę łóżkową, bo znakomicie ją opisałaś. To po prostu jest genialne!!
    Tak idealnie dobrane słowa, ja nigdy bym tak tego nie opisała, to jest po prostu cudowne!
    Parę liter w niektórych wyrazach zjadłaś, ale to mały szczegół. Jestem pod wielkim wrażeniem, naprawdę...
    Wczoraj miałam takie feelsy, jak przeczytałam, że nie mogłam aż zasnąć.
    Tego mi własnie brakowało. Oni są idealni razem, nieprawdaż?
    A wszyscy uważają to za najgorszy pairing świata, a moim zdaniem jest prze kochany.
    To jest po prostu świetne i takie aww jak Rei malował portret nagiego Uru...i jeszcze ten członek spoczywający na jego udzie XDDDDDDDDDDDDDDD
    Cholernie mi się podobało, po prostu brak mi słów ♥
    Dziękuję za dedykację ♥
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Akira~

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam to opowiadanie trzy razy przed "oficjalną premierą" i jeszcze teraz je czytam kolejny raz i znowu nie mogę wytrzymać przy scenie rysowania aktu przez Akirę. Poważnie, robisz w TYCH momentach takie świetne i szczegółowe opisy, że idzie spaść z krzesła.
    Wpadłaś na dość oryginalny pomysł, żeby napisać reituhę jako takiego tytańca. Ale dobrze, że zmieniłaś zakończenie na szczęśliwe, bo bym chyba nie wytrzymała. Wiadomo, że pewnie Coda była inspiracją (swoją drogą, to muszę w końcu obejrzeć ten koncert) XD.

    No i teraz filsuję mocno. Poważnie. Pójdę to zaraz jeszcze raz przeczytać.

    Pozdrawiam, ściskam mocno i życzę weny~


    I btw, ludzie, ja nie jestem betą. Poprawiłam tylko niektóre literówki. Widzę, że jakieś tam ominęłam, ale mówi się trudno. Opowiadanie jest cudne, dlatego skupcie się na Akim i Kou.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby to...Część^.^
    Jestem tu...chyba nowa? Bynajmniej bloga przeczytałam w jeden dzień^.^
    SUUUUUPER!*.*.*.* TAKIE...MRAŚNE!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne <3
    Podziwiam cię naprawdę. Widać, że włożyłaś w to bardzo dużo pracy i czasu. No i chęci. To chyba najlepiej napisane opowiadanie, jakie czytałam.
    Przed oczami cały czas miałam ten fanservice z ostatniego live Wyborczych i innych Faktów XD

    OdpowiedzUsuń
  5. awwww :3
    aż się wzruszyłam ;-;
    jestem na siebie strasznie zła, że dopiero teraz to przeczytałam
    śliczne, przecudowne opowiadanie *w*
    jak ty to robisz, że tak genialnie piszesz? O.o <3
    kocham twoje opisy, przez nie miałam wrażenie, jakbym była tam z nimi ^-^
    bardzo się cieszę, że zmieniłaś zakończenie ;-)
    pozdrawiam i życzę dużo weny :* *hug*

    OdpowiedzUsuń
  6. "Zamieszkamy razem w dzień będziemy pracować, a w nocy się kochać" Jakie plany na przyszłość xD
    Osobiście nienawidzę Titanica. Po prostu nie. Uważam to za głupi film i tani romans.
    Jednak ta wersja mnie urzekła *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    przepiękny tekst, spotkali się w takich okolicznościach i się zakochali w sobie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    naprawdę wspaniały tekst, spotkali się w takich okolicznościach i... zakochali się w sobie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń