środa, 29 stycznia 2014

Notourius Baby


Tytuł: Notorious Baby (zaczerpnięty od tegoż dzieła, które mnie natchnęło do napisania obrazek Tam pod spodem jest mój komentarz, który mówi o tym opowiadaniu XD)
Beta: Jak zawsze Hidoi-chan ^_^
Paring: Reituki (mam jakąś faze ostatnio na nich)
Uwagi: standardowo wiadome scenki oraz trochę więcej zdrobnień
Od Autora: Całkiem fajnie mi się to pisało. Zrobiłam to co rzadko robię i wymyśliłam jakąś fabułę XD Nawet całkiem się rozpisałam w tym oneshocie. Jednak dalej nie mam pojęcia co to jest -_-
PS: Blondyn to Akira a blondynek  to Takanori, żeby nie było nieporozumień





 Jak co rano, wszedł do jego biura z poranną kawą. Ostrożnie przekroczył próg pomieszczenia.
 - Dzień dobry, Suzuki-san… - Stanął na chwilę jak wryty. Uważnie przyglądał się swojemu pracodawcy, prawie go nie rozpoznając.
 Jego zwykle związane w kucyk, półdługie włosy w kolorze słonecznego blond były rozpuszczone, grzywka ścięta na lewą stronę swobodnie opadała w dół, a przed nim leżały sterty różnych papierów i segregatorów.  Po prawej stronie stał włączony laptop, do którego co chwilę zaglądał sprawdzając jakieś wykresy.  Zawsze perfekcyjnie zawiązany krawat zwisał rozwiązany na jego szyi. Biała koszula była już lekko pognieciona, jej rękawy podwinięte, a kilka guzików od góry rozpiętych, ukazując po części nieco wystające obojczyki oraz niewielki fragment torsu Akiry.
 Dopiero po chwili Suzuki podniósł głowę znad biurka.
 - Witaj, Matsumoto-kun. – Uśmiechnął się w jego stronę, odbierając kubek z kawą. Zawsze się z nim tak witał, dodając do jego nazwiska pieszczotliwą końcówkę. Takanori starał się odwzajemnić uśmiech. Widział, że Suzuki prawdopodobnie nie spał całą noc, na co wskazywały sine worki pod oczami. Na jego brodzie był już widoczny niewielki zarost. – Dziękuje ci bardzo. – Upił łyk kawy, zaciągając się jej smakiem i świeżym zapachem. Taka, jaką najbardziej lubił.
 - Mógłbym coś jeszcze dla pana zrobić? – zapytał się uprzejmie.
 - Tak, możesz już zabrać te papiery – Wskazał na uporządkowany stosik dokumentów. – są już gotowe.
 -  Dzwonił także pan Takashima, który prosił o przełożenie jutrzejszego spotkania na czwartek ze względu na przedłużenie się jego delegacji w Stanach. I proszę zostawić mi resztę dokumentów, to niewiele, sam dam radę się tym zająć. W międzyczasie proszę trochę odpocząć.  Mógł pan tego wszystkiego sam nie robić, widać, że ma pan za sobą ciężką noc.
 - Dobrze - odparł trochę zmęczonym głosem znad kubka kawy.
 - Po za tym to już wszystko. - Ukłonił się lekko na pożegnanie i wrócił do swojego stanowiska, które znajdowało się przed gabinetem Suzukiego.

 W między czasie Suzuki poszedł do łazienki, aby trochę doprowadzić się do porządku.
 Przemył twarz letnią wodą. Niechętnie spojrzał na swoją zmęczone odbicie lustrze. No cóż, prowadzeni firmy to przecież nie bajka. Akurat miał schowaną maszynkę i piankę do golenia. Już nieraz zdarzało mu się zostawać w firmie. Gdy jego twarz znowu była gładka, jak zawsze poprawił koszulę, dopinając z powrotem wszystkie guziki. Następnie zawiązał krawat, a na koniec rozczesał włosy grzebieniem, po czym ponownie związał je gumką w niewielką kiteczkę. Odświeżony wrócił do swojego biura.

 Jak doszło do tego, że został jego „sekretarką”, zważając na, że to kobiety zazwyczaj wykonują ten zawód? Matsumoto słyszał różne opowiadania, jak to poszczególne pracownice próbowały uwieść i zaciągnąć do łóżka Suzukiego, licząc na lepszy awans. Jednak tak już go denerwowała natarczywość tych kobiet, że postanowił zatrudnić na stanowisko swojego własnego asystenta/sekretarza Takanoriego Matsumoto, który wtedy jeszcze zajmował jakieś podrzędne stanowisko chłopca na posyłki. Chłopak dokładnie pamiętał ten dzień, kiedy powiedzieli, że sam szef firmy chce go widzieć w biurze. Był zaskoczony, wręcz prażony myślą, że prawdopodobnie będzie chciał go wyrzucić. Ale zaraz po odwiedzeniu jego biura okazało się, że od teraz będzie pełnił rolę sekretarza samego Suzukiego.
 Takanori znacznie wyróżniał się na tle innych pracowników. Miał pofarbowane na platynowy blond włosy z ciemnymi odrostami. Codziennie układał je w lekkie fale, co nadawało mu dość kobiecego wyglądu, zwłaszcza, że był dość drobnym mężczyzną. Nie stronił także od markowych ubrań. Odkąd dostał awans, mógł sobie pozwolić na trochę ekstrawagancji. Miał też niesamowity urok osobisty, któremu rzadko kto był wstanie się oprzeć. Akira widział go wcześniej tylko kilka razy, kiedy przechodził pospiesznie korytarzem, ale wiedział, że idealnie się nada na jego sekretarza.
 Suzuki w jego oczach był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, nie tylko pod względem fizycznym. Nie był typowym szefem-tyranem, jak wielu spoza firmy mogłoby myśleć. Starał się, aby firmie powodziło się jak najlepiej, a także pracownikom dobrze się pracowało. Takanori z miłą chęcią wykonywał jego polecenia i był na każde skinienie palca. Suzuki coraz częściej zaprzątał myśli blondynka.
 Zawsze był dla niego bardzo miły. Nawet kiedy mogłoby się wydawać, iż ma zły dzień, na widok Matsumoto od razu się uśmiechał.

 I tak do wieczora zleciał czas na ciągłej pracy.

 - Suzuki-san? – Wszedł do środka zmykając za sobą drzwi. Akira siedział odwrócony do niego tyłem na obrotowym krześle. Było również widać unoszący się obłoczek dymu z trzymanego przez niego papierosa.
 - Och, Matsumoto-kun… Nie powinieneś być już w domu? – Odwrócił się do niego, po czym zgasił papierosa w popielniczce.
 - Po prostu przyszedłem zobaczyć, jak się pan miewa. – Uśmiechnął się podchodząc bliżej.
 - Aha…
 - Mogę coś dla pana zrobić? Myślę, że mały masaż by dobrze panu zrobił… - Pomógł ściągnąć mu marynarkę, którą potem odwiesił na stojący w kącie wieszak. Następnie stanął za nim i położył dłonie na jego ramionach, które zaczął masować.  Teraz miał okazję, aby móc się przyjrzeć jeszcze dokładniej niż zwykle.
 W porównaniu do jego włosów, włosy Akiry miały bardziej cieplejszy i słoneczny odcień. Zbliżył się do niego trochę bliżej. Cały czas pracował swoimi zwinnymi rączkami na spiętych barkach blondyna.  Z tej odległości doskonale czuł zapach jego wody po goleniu.
 - Jesteś aniołem, Matsumoto-kun – odparł odprężonym głosem Suzuki, przymykając lekko powieki. – Zazdroszczę twojej dziewczynie.
 - Gdybym jeszcze kogoś miał… - odrzekł ledwo słyszalnie, z lekkim smutkiem w głosie.
 - Dlaczego się tak o mnie troszczysz, Takanori-kun? –  zapytał po chwili.
 Blondynek uśmiechnął się delikatnie, rumieniąc się przy tym nieznacznie.
 - Ponieważ uważam, że potrzebuje pan czyjeś opieki, a nie ma osoby, która byłaby wstanie ją panu zapewnić. Mimo wszystko każdy z nas od czasu do czasu potrzebuje czyjeś troski. – Matsumoto czuł, jak jego spięte mięsnie rozluźniają się pod jego dotykiem.
 - Ech? – jęknął po chwili trochę zawiedzionym głosem Akira, kiedy chłopak przestał go masować.
 - Mmm, mam o wiele lepszy pomysł. Jednak musi mi pan zaufać i mimo wszystko nie ruszać się z miejsca, dobrze? – Blondyn trochę zaskoczony i niepewny, kiwnął potwierdzająco głową. Następnie Takanori uklęknął między jego nogami. Przez chwilę jeszcze się zastanawiał nad podjętą przez siebie decyzją. Powoli zaczął dotykać swoją małą dłonią jego krocza.
 - Proszę się zrelaksować i mi w pełni zaufać. – Uśmiechnął się, przymrużając oczy.
 Z dziwną radością zaczął rozpinać jego spodnie.Potem zaczął dotykać go znowu, tym razem przez materiał bokserek. Blondyn zadrżał. Pieścił go tak dopóki nie poczuł wyraźnie uwypuklenia pod materiałem. Powoli wyciągnął jego męskość z opinającej się już bielizny. Najpierw powoli zaczął swoimi ciepłymi wargami muskać jego przyrodzenie, powodując tym przechodzące dreszcze i westchnienia Suzukiego.
 Nagle po chwili Akira poczuł, jak jego już pokaźna erekcja zagłębia się powoli w ustach blondynka. W takim stanie nie był zdolny do żadnego sprzeciwu. Matsumoto powoli brał go całego w usta, obejmując  ciepłym i wilgotnym wnętrzem swoich ust jego wyprężonego penisa. Następnie równie powoli cofał głowę, po czym drażnił językiem jego wilgotną główkę, jednocześnie gładząc jego męskość od spodu oraz pieszcząc opuszkami palców jądra. Przez kilka minut drażnił go w ten sposób. Rozradowany, słysząc pomruki przyjemności z ust blondyna, dalej kontynuował pieszczotę.
 Akira już zaczął głębiej oddychać, kiedy chwilę później niższy zaczął energicznie poruszać głową na jego pulsującej z podniecenia erekcji.  Starszy odchylił głowę do tyłu, przymykając oczy z przyjemności. Drżał, czując, jak coraz bardziej intensywniej ssie jego penisa.
 - Takanori-kun… - wyjęczał gardłowo czując, że jest już bliski. Blondynek jeszcze bardziej wzmocnił swoje ruchy. Głęboko oddychał przez nos, mimo to, dwa, trzy razu musiał wyciągnąć ze swoich ust całkiem nabrzmiałą męskość Akiry, aby bardziej odetchnąć.  Jeszcze bardziej zależało mu na zadowoleniu blondyna.
 Przymknął oczy poruszając energicznie głową pomagając sobie również dłonią. Czuł, jak jego  penis staję coraz większy w jego ustach.
 Wyższy chciał go odsunąć od siebie kiedy poczuł, że jest bliski, jednak ten mu na to nie pozwolił. Westchnął głośno dochodząc. Blondynek przytrzymał jego penisa w ustach, przełykając jego nasienie, którego było niemało. Gdy już wszystko przełknął, lekko rozchylonymi ustami spojrzał na Suzukiego, który patrzył na niego zmieszany, nie wiedząc co zrobić.
 - Chce pan więcej? – zapytał  się niepewnie, wędrując wzrokiem od jego ciągle sterczącej erekcji w górę, do jego twarzy. Choć sam nie wiedział, po co zadał to pytanie, jak i tak zrobiłby to, co by zrobił.
 Takanori wstał z klęczek i rozsiadł się na jego kolanach. Powoli zaczął odpinać resztę guzików jego białej koszuli. Z każdym ruchem odkrywał coraz więcej jego lekko śniadej skóry. Gdy już ją całą rozpiął zaczął powoli zsuwać materiał z jego ramion. Akira nie pozostawał mu dłużny i w międzyczasie ściągnął jego marynarkę i krawat.
 Wyglądał bardziej jak nastoletni chłopak niż 28-letni mężczyzna, mimo to, był dla niego właśnie w ten sposób atrakcyjny. Akira zbliżył się do jego już obnażonej klatki piersiowej i zaczął pieścić. Blondynek westchnął zaskoczony inicjatywą Suzukiego, który zaczął namiętnie całować jego szyję, pozostawiając wilgotne ślady. Akira zawsze szybko się nakręcał i dwa razy nie trzeba go było namawiać.
 Rozpiął jego spodnie i wyciągnął z bokserek nabrzmiałą męskość blondynka, który znacznie się zarumienił.  Następnie wsunął dłonie w jego spodnie – na pośladki.  Po chwili spodnie wraz z bielizną sekretarza opadły na podłogę.
 Nie wiedział co, ale coś cały czas go ciągnęło do Taki. Po prostu, nie widzieć czemu, nie mógł mu się oprzeć.  Czule dotykał jego już zupełnie nagiego ciała. Musnął palcami jego już stwardniałe z podniecanie sutki. Dalej dłońmi powoli poznawał każdy szczegół jego ciała. Takanori drżał lekko pod wpływem dotyku dłoni i ciepłych, miękkich ust, które całowały jego tors.  Poruszył znacznie swoimi biodrami, ocierając się o wyprężoną męskość blondyna. Swoimi ciepłymi wargami  i językiem zaczął pieścić jego sutki. Nie odrywał dłoni od jego spragnionego dotyku ciała. Blondynek wzdychał cicho, błądząc swoimi dłońmi po torsie starszego.
 - Suzuki-san – zwrócił się do niego po chwili, prosząco. Blondyn spojrzał na niego bojąc się, iż coś źle zrobił. – Wszystko dobrze, tylko do dalszej części muszę się sam przygotować – odparł niewinnie, po prostu jakby nigdy nic wstając z jego kolan. Dopiero teraz, kiedy zobaczył go stojącego, kompletnie nagiego, zauważył, jak bardzo jest drobny.
 Blondynek podniósł się na dłoniach i usiadł zgrabnie na biurku.  Akira głośno przełknął ślinę widząc, jak chłopak nieśmiało rozsuwa nogi, ukazując swoje już nabrzmiałe, wilgotne i zaróżowione na główce przyrodzenie.  Widok ten był zarówno niewinny, jak i bardzo erotyczny.
 Suzuki przyglądał się, jak najpierw Takanori oblizuje swoje palce, po czym wsunął w siebie jeden z nich. Matsumoto westchnął cicho ponieważ już dawno tego nie robił. Po chwili dołożył drugi palec i zaczął się delikatnie rozciągać, lekko poruszając biodrami. Druga ręką zaś opierał się o blat biurka. Akira siedział oszołomiony na krześle, śledząc wzrokiem jego poczynania. Przełknął głęboko ślinę widząc, jak chłopak dokłada trzeci palec, spoglądając na niego, coraz bardziej się rumieniąc. Blondyn już myślał, że na sam widok pieszczącego samego siebie blondynka zaraz kolejny raz dojdzie. Ledwo się powstrzymał od zwalenia sobie wiedząc, że już niedługo czeka go coś o wiele przyjemniejszego.
Takanori poruszał jeszcze palcami cichutko pojękując.  Jego podniecona męskość delikatnie się bujała z każdym ruchem. Po dłuższej chwili, kiedy doszedł do wniosku, że mu starczy, zarumieniony jeszcze bardziej, zaprosił blondyna ruchem ręki do siebie. Delikatnie przygryzł dolną wargę widząc, że Akira do nie podchodzi.
 - Już… proszę… Może pan zrobić ze mną, co tylko chce.  - Blondynek przymknął powieki i rozłożył zachęcająco nogi, pokazując swoje już chętne wejście. Ten zaś oznał, jak podniecenie bierze nad nim górę i po prostu bez chwili wahania wsunął się powoli  w niego. Czuł, że Takanori zaciska swoje mięśnie na jego erekcji. Aż zagryzł dolną wargę z ekscytacji. Biurko było idealnej wysokości, przez co nie mógł łatwo wejść w blondynka. Przytrzymał jego wąskie bioderka i zaczął się powoli w nim poruszać. Matsumoto jęknął przeciągle czując, jak powoli podniecona męskość Suzukiego wtargnęła w jego wnętrze. Na początku poruszał się w nim bardzo wolno i ostrożnie, nie do końca pewny tego, co robił. Mimo wszystko bał się, że zrobi mu krzywdę.
 - Proszę się nie krępować .– Pogładził go dłonią po lekko umięśnionym torsie. Czuł, jak jego serce bije mocniej niż zazwyczaj. Tak bardzo tego pragnął od jakiegoś czasu, że nawet nie zwracał zbytniej uwagi na ból. Cała ta sytuacja podniecała go jeszcze bardziej. To, że jest w biurze.
 Takanori zarzucił mu ręce na szyj, po czym złączył ich usta w czułym pocałunku. Zachęcająco poruszył biodrami do przodu jęcząc prosto w jego usta. Oplótł go nogami w biodrach. Uda drżały mu z podniecenia.
 Tylko żółtawy blask lampki stojącej na burku oświetlał ich splecione razem, nagie ciała. Takanori miał lekko rozchylone usta, z których wydobywały się już pełne rozkoszy jęki. Klatka piersiowa poruszała się szybciej niż zawsze, a jego dłonie zaciskały się kurczowo na ramionach Akiry.
- Jesteś taki piękny. - Nachylił się nad nim, ani na chwilę nie zwalniając tępa. Pełne rozkoszy jęki sekretarza zachęcały go do dalszych działań. Dotykał dłońmi jego ciała. Był po prostu rozkoszny.  Nie mógł oderwać wzroku od jego drobnego ciała leżącego pod nim. Nachylił się nad nim i znowu zaczął całować jego gładką skórę.
 Blondyn uśmiechnął się spoglądając na leżącego pod nim, rozanielonego Matsumoto. Mniejszy wpatrywał się w jego brązowe oczy pełne skrywanego wcześniej pożądania. Jedną dłoń wplątał w jego blond włosy, zaś druga dłoń spoczywała na plecach Akiry, drapiąc go paznokciami. Takanori prawie pisnął, kiedy poczuł smukłe palce blondyna na swojej męskości. Najpierw dotykał jego przyrodzenia opuszkami palców, by następnie objąć go całą, ciepłą dłonią. Pieścił go energicznie, w rytm swoich ruchów. Niższy wił się pod nim, wychodząc naprzeciw jego ruchom.
- Akira-kun… Ach… Akira-kun… - jęczał nieprzerwanie, czując narastającą przyjemność.  Jeszcze z nikim nie było mu aż tak przyjemnie. Mimowolnie coraz bardziej poruszał biodrami.
Suzuki już sapał ciężko z przyjemności, jaką dawało mu zaciskające się na jego penisie gorące i ciasne wnętrze blondynka. Robił to kiedyś z kilkoma, ale on był naprawdę ciasny. Gdy był młodszy zdarzyło mu się kilka jednorazowych przygód.  Jednak wraz z pracą w korporacji musiał zachowywać się poważniej.
Po całym biurze roznosiły się coraz głośniejsze jęki Matsumoto oraz dźwięki każdego coraz szybszych pchnięć Suzukiego. Biurko trzęsło się od coraz mocniejszych ruchów Akiry. Cały czas pieścił dłońmi jego lekko drżące z ekstazy ciało. Suzuki widział, jak Takanori ciężko oddycha drżąc z każdym pchnięciem.  Już nie jęczał, a wręcz krzyczał z rozkoszy z każdym kolejnym posunięciem blondyna, które trafiało w jego wrażliwy punkt. Matsumoto czuł, jak jego dłoń ściska nabrzmiałą jak nigdy dotąd męskość. Wiedział, że długo już nie wytrzyma.
- Akira-kun! Iku! Iku!(dop. po japońsku to jest bardziej dziewczęca wersja „dochodzę” stanowczo za dużo pornoli -_-) – wygiął się w łuk zaciskając swoje dłonie na jego ramionach.  Czuł, jak odpływa kolejne kilka ruchów spowodowały, że spuścił się obficie w rękę Akiry, naprawdę głośno krzycząc. Na chwilę pociemniało przed oczami, a po ciele wraz z niesamowitym ciepłem rozpłynęła się również niebiańska rozkosz. Aż zaczął drżeć z przyjemności.  Suzuki doszedł również po chwili, widząc dochodzącego Matsumoto. Nie wytrzymał i zalał swoją ciepłą spermą jego wnętrze. Położył się na nim, ciężko oddychając. Taka również głośno oddychał, leżąc pod nim i obejmując swoimi drobnymi ramionkami jego ciało. Akira pocałował go ostatni raz wkładając w to resztki pożądania, jakie w nim zostały. Czuł się o wiele lepiej. Był dziwnie szczęśliwy z tego powodu. Takanori miauknął coś, czując znowu jego język w swoich ustach. Położył jedną dłoń na jego policzek, przedłużając pocałunek, na ile się dało.
 - Było panu przyjemnie? – zapytał się dla pewności.
 - Tak. Bardzo. Ale proszę mów mi po imieniu. Tak jak przed chwilą – ostatnie zdanie powiedział wprost do jego ucha swoim niskim, aksamitnym głosem. Na policzki Matsumoto znowu wstąpiły rumieńce.
- Dobrze… Akira-kun. – Leżał na wpółprzytomny, cały czas się rumieniąc, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, co zrobili. Suzuki podniósł się i ostrożnie wyszedł z niego. Trochę był zły na siebie, że tak go wykorzystał.
 - Wszystko dobrze? –  spytał widząc skrzywioną minę blondynka, który tylko kiwnął głową. W ogóle nie miał pojęcia, jak się teraz zachować.Suzuki naciągnął z powrotem spodnie wraz z bielizną i zapiął pasek.Następnie otworzył szufladę biurka i wyciągnął chusteczki, którymi zaczął go dokładnie wycierać.Potem podał mu wszystkie jego ubrania, które leżały na podłodze. Cały czas delikatnie się uśmiechał.
 - Odwiozę cię... Już późno się zrobiło – stwierdził Suzuki, a Takanori tylko kiwnął głową. Cała jego wcześniejsza pewność siebie jakby nagle z niego uleciała.
 Następnie obydwoje ubrali się do końca i wyszli z biura.  Zeszli razem na parking w dość nietypowej ciszy. Blondyn otworzył swój samochód.
 - Kurde. Możesz trochę poczekać?  Zapomniałem czegoś. -  Spojrzał na sekretarza, który pokiwał twierdząco głową. Akira z powrotem poszedł do biura, aby zabrać kilka rzeczy. W międzyczasie Matsumoto trochę niepewnie zajął miejsce w jego samochodzie. Suzuki wrócił po 15 minutach. Wsiadł do samochodu i położył neseser na tylnym siedzeniu.
 - Takanori-kun? – spojrzał na siedzącego obok chłopaka. Siedział z przechylono głową na prawą stronę, po prostu śpiąc. Szkoda mu było go budzić. W dodatku by już bardzo późno, a do jego mieszkania było o wiele bliżej.  Nie wiedział, gdzie dokładnie mieszka Takanori, ale na pewno codziennie dojeżdża spoza Tokio. Dalej więc pojechał w stronę swojego apartamentowca. Po 20 minutach dotarł na miejsce. Zaparkował na wolnym miejscu parkingu podziemnego. Wyciągnął kluczyki z auta, odpiął pasy i wysiadł. Następnie otworzył drzwi po stronie Matsumoto, odpiął go i delikatnie wyjął z auta.  Zastanawiał się, czy on cokolwiek je, skoro jest tak lekki.  Dalej już ruszył w stronę windy, którą wjechał na odpowiednie piętro. Miał nadzieje, że o tej porze nikt z sąsiadów go nie zobaczy. Gdy już wysiadł z windy, szybko otworzył drzwi kluczem, które uprzednio z niemałym trudem wyciągnął z kieszeni. Wszedł do swojego mieszkania i od razu poszedł do sypialni, gdzie położył blondynka na łóżku. Jak najdelikatniej powoli go rozebrał do bielizny, po czym przykrył kołdrą. Przez chwilę wpatrywał się w jego śpiącą twarz otoczoną opadającymi kosmykami blond włosów.  Następnie sam się rozebrał i położył się obok niego, przysuwając się do jego drobnego ciała. Zmęczony wszystkim, zasnął momentalnie niczym małe dziecko.

 Takanori obudził się nad ranem.  Kiedy tylko otworzył oczy, ujrzał przed sobą śpiącą twarz blondyna. W tej chwili, kiedy spoglądał na śpiącego Akirę, zdał sobie sprawę z tego, co ostatnio do niego czuł. Zakochał się w nim. Przecież inaczej by się nie zgodził na to, co wczoraj zaszło. Ostrożnie odsunął się od niego i wstał z łóżka. Odnalazł swoje ubrania na krześle. Ubrał się i pospiesznie, jak najciszej opuścił jego mieszkanie. Nie żałował, ale wiedział, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca…

 Rano Akira obudził się w pustym łóżku. Rozejrzał się niespokojnie po pokoju. Zauważył, że nie ma nigdzie ubrań blondynka. Wokół panowała wręcz grobowa cisza. Wstał z łóżka i poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie przebrał się w swój codzienny garnitur do pracy i wyszedł z domu.  Zjechał windą na podziemny parking. Następnie wsiadł do swojego samochodu i pojechał prosto do firmy.

 - Takanori-kun… - wszedł do środka mając nadzieje, że czeka tam na niego. Po chwili jednak z żalem odkrył, że nie ma chłopaka przy jego stanowisku. Jego biurko było prawie puste. Stał na nim tylko komputer, a po chwili Akira dopatrzył się również leżącej, złożonej w pół białej kartki. Podszedł do biurka i wziął ją do rąk. Rozchylił kartkę. Od razu w oczy rzuciło mu się charakterystyczne pismo Matsumoto. Zaczął powoli w skupieniu czytać list.

Drogi Suzuki-san (wiem, że mówił Pan wczoraj bym zwracał się po imieniu…)

Niestety, ale odchodzę.  Proszę wiedzieć, że to nie Pańska wina ani tego, co wczoraj się wydarzyło. Sam tego pragnąłem… tak bardzo. Mimo wszystko nie powinienem tego wszystkiego robić. Robię to ze smutkiem, jednak zaszedłem z tym wszystkim stanowczo za daleko. Mam nadzieje, że wybaczy mi Pan wszystko. I proszę mnie nie szukać. Tak będzie lepiej.
Po prostu chyba za bardzo… i to o wiele za bardzo Pana „polubiłem”

P.S. Proszę się nie stresować i dbać o siebie.
Moje wypowiedzenie leży gotowe na pańskim biurku.

Mam nadzieje, że zapamięta Pan wszystkie dobre momenty,
Takanori Matsumoto

 I nagle jakby coś w nim pękło. Był bardzo do niego przywiązany. Papier, na którym był napisany list, pachniał jeszcze perfumami blondynka. Czy to by znaczyło, że… Nawet nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim. Następnie schował złożoną kartkę do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.
 Wszedł do swojego biura. Podszedł do biurka i opadł bezradnie na fotel. Spojrzał na jego wypowiedzenie. Wziął papier i zgniótł go, po czym wyrzucił do kosza. Czuł pustkę i niechcianą ciszę.

 Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Odpalił używkę i zaciągnął się nikotynowym dymem, starając się zachować spokój. Siedząc przymknął oczy starając się opanować mętlik w głowie.
 Miał teraz jeszcze jeden problem. Musiał znaleźć kogoś na miejsce Matsumoto… Nie! Musiał go znaleźć i przyprowadzić z powrotem nawet siłą.
 Wyszedł pośpiesznie z firmy oświadczając, że musi załatwić coś bardzo ważnego. Przez niecały dzień powinni sobie poradzić.
 Wsiadł kolejny raz do swojego samochodu. Pojechał pod adres, który znalazł w jego papierach. Cudem dotarł tam wciągu niecałej godziny, tylko dlatego, że wszyscy teraz byli w pracy. Podjechał pod średniej wielkości blok na obrzeżach Tokio. Kiedy już pospiesznie zaparkował samochód, wszedł do budynku i wjechał windą na szóste piętro, gdzie znajdywało się jego mieszkanie, oznaczone numerem osiemnaście. Zadzwonił do drzwi. Głucha cisza. Drzwi były zamknięte. Nie było go. W dodatku dalej nie odbierał telefonu. Zdesperowany Suzuki zapukał do drzwi obok. Po chwili drzwi otworzyła mu młoda dziewczyna o bardzo długich, brązowych włosach.
 - Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy wie pani może, gdzie jest Taka… Matsumoto-kun? – natychmiast się poprawił. Był zdenerwowany, przez co mówił bardzo szybko.
 - Oh, Takanori – kun… Powiedział, że wyjeżdża na jakiś czas. Kazał mi się opiekować mieszkaniem – odrzekła spokojnie dziewczyna.
 - A kiedy wyszedł? – dopytywał się trochę nerwowo.
 - Tak jakieś 10 minut temu. Powinien być na dworcu centralnym. Podobno jedzie gdzieś do rodziny na południu. Jak pan się pospieszy, to pan jeszcze zdąży go złapać. Wiem, że pojechał taksówką.
 - Dziękuje bardzo. – Blondyn ukłonił się pospiesznie i szybko zaczął schodzić po schodach, nie czekając na windę. - Tylko niech pan się nie zabije po drodze – dodała dziewczyna lekko się śmiejąc i wróciła do swojego mieszkania.

 Może i jechał trochę szybciej niż powinien, ale musiał zdążyć. Zbyt bardzo mu na nim zależy.  Nie wiedział, jak mógł być tak ślepym.

 Wszedł na teren dworca. Już po chwili usłyszał jak zapowiadają pociąg, którym prawdopodobnie miał odjechać Matsumoto.  Szybko ruszył w stronę odpowiedniego peronu, mając nadzieje, że jeszcze zdąży.
 Nagle zobaczył znajomą, niewielką postać wraz z walizką kierującą się w stronę pociągu. Podbiegł do niego i zatrzymał go, zagradzając mu drogę
 - Takanori – kun… – objął mocno zszokowanego chłopaka, przytulając do siebie.  Nie wiedzieć czemu, pragnął zatrzymać go tylko przy sobie. W międzyczasie pociąg już odjeżdżał ze stacji. Odetchnął z ulgą, że zdążył.
 - A-akira-kun… - Parokrotnie mrugnął powiekami, nie wierząc w to, co się dzieje. Był ostatnią osobą, jaką się spodziewał spotkać. Suzuki dopiero w tej chwili poczuł, jak bardzo mu na nim zależy.
 - Myślałeś, że tak po prostu odejdziesz jakby nigdy nic, że mnie zostawisz… samego? – powiedział boleśnie. –  Wiem, że to samolubne, ale potrzebuję ciebie. Powiedziałeś, że każdy z nas potrzebuje opieki. Więc opiekuj się mną dalej i pozwól mi zaopiekować się tobą – dodał, patrząc w jego szkliste, brązowe oczy. Blondynek stał z lekko rozchylonymi w szoku ustami.
 - A-ale… - nie miał pojęcia, co powiedzieć. W duchu był tak bardzo szczęśliwy. Schylił głowę i wtulił się w jego tors, kurczowo ściskając w rękach jego płaszcz.
 - Głuptasek. – Pocałował go czule w czoło. - Mogłeś powiedzieć wcześniej. – Pogłaskał go po blond włoskach. - Wiesz, bo ja się w tobie chyba też zakochałem…


KONIEC.

wtorek, 7 stycznia 2014

Magic Yuu


Tytuł: Magic Yuu
Beta: Hidoi-chan
Paring:  Aoiha
Uwagi: To jest po prostu... dziwne. Jak zawsze scenka rodzajowa.
Od autora: Męczyłam się nad tym 2 tygodnie. Pisałam to nawet po nocach przez ostatnie dni.  Namęczyłam się nad tym i nie mam pojęcia co to ma być. Więc dodaje to tylko dlatego, że nie chcę wyrzucać tego do kosza. Dla tych co nie wiedzą czego się spodziewać to podpowiem iż wymyśliłam to podczas oglądania "'Magic Mike".



Kolejny nudny i, przede wszystkim, samotny dzień.  Wróciłem wcześniej z pracy do domu. Odgrzałem sobie curry, które zrobiłem wczoraj i usiadłem na kanapie w salonie.  Włączyłem telewizor i przez chwile przeskakiwałem z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. W końcu padło na mastershefa. Akurat leciał odcinek, którego jakimś cudem nie widziałem.
Po jakiś dwóch godzinach wyłączyłem telewizor, po czym wyjrzałem przez drzwi balkonowe. Przez chwilę przyglądałem się wzmożonemu ruchowi z perspektywy 7 piętra. Na dworze powoli zaczynało robić się coraz ciemniej, a światła lata zaczęły rozświetlać miasto. Była to pora aby pomyśleć o rozrywce na ten sobotni wieczór.
Wziąłem butelkę z truskawkowym żelem pod prysznic i wylałem trochę jej zawartości na żółtą gąbkę w kształcie kaczuszki. Po prostu raz, będąc w drogerii, kiedy zobaczyłem tę gąbkę, nie mogłem się oprzeć aby jej nie kupić.
Truskawkowy zapach zaczął roznosić się w kabinie.  Starannie myłem każdy fragment swojego szczupłego ciała. Całe szczęście, nogi i pachy miałem już wcześniej ogolone, więc musiałem jeszcze tylko umyć włosy. Kiedy już się z tym uporałem, po opłukaniu się, zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny. Następnie wytarłem się miękkim, niebieskim ręcznikiem. Wziąłem z szafki suszarkę i zacząłem suszyć moje miedziane, trochę wycieniowane włosy. W końcu byłem w swoje łazience, więc zgodnie z moim zwyczajem stałem całkiem nagi. Lubiłem, jak ciepły podmuch suszarki owiewał moje ciało. Trochę ułożyłem je, po czym spryskałem lakierem.
Potem spiąłem opadającą na prawe oko grzywę, aby mi nie przeszkadzała. Zapaliłem lampkę znajdującą się nad umywalką, żeby wszystko dobrze widzieć.  Na półeczce pod lustrem miałem już przygotowane wszystkie kosmetyki. Najpierw gąbeczką rozprowadziłem jasny podkład, a niedoskonałości przykryłem korektorem, po czym przypudrowałem lekko całą twarz. Delikatnie przyprószyłem powieki piaskowym cieniem do powiek. Następnie eyelinerem zrobiłem czarne, średniej grubości kreski. Potem wziąłem maskarę i starannie pomalowałem rzęsy. Na koniec pomalowałem usta jasnoróżowym błyszczykiem. W tej chwili byłem ładniejszy nawet od swoich sióstr.
Pewnie właśnie zastanawiacie się, czy nie jestem przez przypadek jakimś transwestytą albo coś. Wolę facetów. Otóż kiedyś wpadłem na jakże genialny pomysł, by nacieszyć się ładnymi widokami. Pewnego razu w poszukiwaniu rozrywki trafiłem na klub z męskim striptizem. Jednak było jedno, „ale”. Klub ten był tylko dla kobiet. Cóż, świat jest niesprawiedliwy i nie pomyślał o tym, że niektórzy faceci również chętnie popatrzeliby na innych przystojnych i, przede wszystkim, tańczących facetów w samych slipkach. Jednak Bóg nie był aż tak zły, ponieważ podarował mi kobiecą urodę, którą mogłem wykorzystać do niecnych planów. W ten sposób zrodził się plan przebierania za kobietę i chodzenia do tego klubu.
 Moim obiektem westchnień jest jeden z tancerzy tegoż to klubu. Czarnowłosy, średniego wzrostu, dobrze zbudowany mężczyzna, prawdopodobnie starszy ode mnie o kilka lat. Uwielbiam jego długie do ramion, czarne włosy.
Oczywiście nie tylko ja do niego wzdychałem na każdym występie. Jednak byłem pewny, iż jestem jedynym facetem, który to robi. Zawsze jakieś pocieszenie.

Następnie musiałem się odpowiednio przebrać, aby stwarzać należyte pozory. Tak więc wyszedłem z łazienki, dalej zupełnie nagi, poszedłem do mojej sypialni. (dop. Aut. Dla ciekawskich to on na serio u siebie w domu tak robi)
Całe szczęście japonki raczej nie miewają dużych biustów, więc wystarczyło, że założyłem stanik z push-upem.  Nie musiałem go nawet wypychać.
Za dół zaś ubrałem spódniczkę, aby wyglądać jak najbardziej kobieco. Na początku czułem się dziwnie, ale czego nie robi się z zauroczenia, a może i miłości? Na górę zarzuciłem czarną, luźną bluzkę , która odkrywała moje lewe ramię. A na nogi założyłem obcasy, ale niewysokie, aby się nie pozabijać. Ostatni raz przejrzałem się w lustrze, upewniając się, że dobrze wyglądam, i tak oto byłem już gotowy do wyjścia. Zamknąłem drzwi od mieszkania, po czym schowałem klucze do małej torebeczki, w której miałem jeszcze telefon, puderniczkę i papierosy. Klub znajdował się zaledwie 10 minut drogi stąd.
Gdy dotarłem do klubu, zająłem ostatni, jakimś cudem wolny stolik. Występ miał się zacząć dopiero za piętnaście minut, więc zamówiłem jakiegoś drinka, by trochę się rozluźnić.
Nadeszła godzina występu. Światła nad stolikami przygasły. Tylko silne, białe reflektory oświetlały scenę, kierując całą uwagę na atrakcję dzisiejszego wieczoru.
Starałem się zachowywać spokój, przyglądając się czarnowłosemu. Moje serce automatycznie przyspieszyło, kiedy tylko wszedł na scenę. Wokół rozeszły się gromkie brawa i piski niektórych dziewczyn. Widziałem, jak uśmiecha się szarmancko w stronę publiki. Za ten uśmiech mógłbym zrobić wszystko. Moje serce wręcz topniało widząc ten niewinny gest.
Siedziałem samotnie przy stoliku z założoną nogą na nogę, eksponując swoje zgrabne łydki i popijając kolorowego drinka przez czarną słomkę. Ani na chwilę nie odwracałem wzroku od Yuu.
Dzisiaj ubrany był w białą koszulę, krawat i garnitur. Na głowie miał elegancki kapelusz, który i tak po chwili zniknął, zostając z wielką gracją odrzuconym gdzieś w bok przez swojego właściciela.
Po niedługiej chwili, ku uciesze klientek klubu, w niesamowicie seksowny sposób zsunął marynarkę ze swoich umięśnionych ramion, które, dzięki brakowi rękawów od koszuli, można było swobodnie podziwiać
Powoli, drocząc się ze wszystkimi rozwiązywał krawat, kręcąc biodrami w rytm muzyki. Po sali rozniósł się niewyobrażany pisk, kiedy jego biała koszula w końcu opadła na podłogę.
Następnie zbliżył się do krańca sceny, stanął w niewielkim rozkroku i oblizał się lubieżnie po ustach, spoglądając na publikę i wywołując koleje piski dziewcząt, które powoli zaczęły wyciągać dłonie w stronę jego półnagiego ciała. Zagryzłem dolną wargę, widząc jak uwodzicielsko, uśmiecha się, dalej tańcząc. Przez chwilę wydawało mi się, że spoglądał centralnie na mnie. Aż poczułem motylki w brzuchu. Odwróciłem się upewniając, że nikogo za mą nie ma i to na mnie tylko patrzał.
Rozpiął spodnie, ciągle kusząco kręcąc biodrami na boki. Bardzo, ale to bardzo powoli zsuwał je ze swoich bioder w rytm muzyki. Tak oto po dłuższej chwili, ku uciesze tłumu, został w samej bieliźnie.
Zgiął nogi w kolanach, kierując je na zewnątrz, i prowokacyjnie przejechał dłonią po swoim kroczu.  Następnie perwersyjnie oblizał swój palec. Nagle zrobiło mi się cieplej niż zawsze… Nie! Nie! Nie! Kouyou uspokój się. Tylko nie teraz. To tylko taniec. Powoli zacząłem odczuwać znajome ciepło i mrowienie w podbrzuszu. Modliłem się w duchu, aby nie było widać niczego, ale na moje szczęście było dość ciemno. Na wszelki wypadek położyłem swoją torebkę na kroczu. Zacząłem z powrotem popijać mojego drinka, żeby się uspokoić. Ostatnio moje niewyżycie seksualne dawało się we znaki. Wdech, wydech, wdech, wydech. Rozejrzałem się i  gdzieś z boku ujrzałem grupkę niezbyt urodziwych panienek. Taa, od razu mi przeszło. Występ trwał jeszcze kilka minut. Już obyło się bez rewelacji  z mojej strony. Siedziałem śmiejąc się w duchu z tych wszystkich dziewczyn, które wsuwały banknoty do jego czarnych, obcisłych bokserek. I tak oto występ się skończył.
Przed wyjściem postanowił się napić jeszcze czegoś mocniejszego. Tego wieczoru miał się odbyć jeszcze jeden występ, więc bar był jeszcze otwarty. Podszedłem do lady i zająłem jedno z barowych krzeseł.
- Margarite poproszę – powiedziałem to najsłodszym i w miarę wysokim głosem, na jaki było mnie stać. Siedziałem tak kilka minut, popijając drinka i myśląc nad sensem tego wszystkiego.
Jednak ktoś nagle złapał mnie za rękę i wyprowadził pośpiesznie na zewnątrz. Stukot moich obcasów rozniósł się po klubie. Po chwil znaleźliśmy się na zewnątrz. Byłem trochę skołowany. To przecież był ON.  Stanąłem zdziwiony upewniając się, że ot właśnie przede mną stoi mój obiekt westchnień.
- Tutaj mamy spokój. Przepraszam, nie chciałem, aby któraś z tamtych dziewczyn nas widziała. Może pójdziemy gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać? Mmm… Mieszkasz niedaleko prawda? To może pójdziemy do ciebie? Nie żeby mi to przeszkadzało, ale pewnie ty wolałbyś się już przebrać. – Przez chwilę stałem jak wryty.
- S-skąd ty…    - nie miałem pojęcia co zrobić, co powiedzieć.
- Spokojnie.  Po prostu jakiś czas temu rozpoznałem cię bez przebrania. Po prostu chcę cię tylko lepiej poznać – zapewnił, uspakajającym głosem.
- Dobrze. To chodźmy do mnie – odparłem cicho, ruszają w stronę mojego domu.
-To na początek mógłbyś mi zdradzić swoje imię? – zapytał, uśmiechając się, idąc przy moim boku.
- Kouyou – odpowiedziałem.
- Kouyou – powtórzył po mnie niczym echo. – Ładnie. – Uśmiechnął się, stając tuż obok mnie. Chwycił moją dłoń i delikatnie ją pocałował.
- Yuu Shiroyama, do usług. – Ukłonił się lekko i kolejny raz się uśmiechnął, a ja myślałem, że moje serce się zaraz rozpłynie z wrażenia.
Czułem się dość niezręcznie ze świadomością, iż czarnowłosy wie, że naprawdę jestem facetem. Widziałem, jak śmieje się za każdym razem, kiedy jakiś facet się za mną oglądał.
- Gdyby oni wiedzieli… - szepnął cicho pod nosem. Jakby nigdy nic objął mnie w pasie, co było jeszcze bardziej niezręczne. Nie to, że nie chciałem.  Jednak czułem się dziwnie z tym, że większość ludzi w tej chwili myśli, że jesteśmy po prostu normalną parą.
W końcu dotarliśmy pod blok, w którym mieszkałem. Następnie wjechaliśmy windą na siódme piętro. Wyciągnąłem klucze od mieszkania i otworzyłem drzwi.
- Rozgość się, a ja w tym czasie się już przebiorę – odparłem z nutką zażenowania w głosie i zapaliłem światło w salonie oraz zachęcająco wskazałem na kanapę. Sam zaś poszedłem do łazienki, która znajdowała się przy mojej sypialni.
Zmyłem makijaż i przebrałem się w normalne ubrania. Wybór padł na ciemne, wąskie jeansy i czarną koszulkę. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do salonu.
- Kawy? Herbaty?  – zapytałem się uprzejmie. – Albo coś mocniejszego? – dodałem ochoczo.
- Na razie po proszę kawy. Dwie łyżeczki kawy i cukru oraz dużo mleka.
- Wiesz, piję dokładnie taką samą. – Uśmiechnąłem się do niego na co on również odpowiedział swoim niebiańskim uśmiechem.
- A widzisz. Już coś nas łączy.
Poszedłem do kuchni. Nalałem wody do czajnika, który postawiłem na zapalonym gazie. Następnie wziąłem z szafki dwie szklanki, nasypałem do nich po dwie łyżeczki kawy i czekałem, aż woda się zagotuje. Gdy już gwizdek zagwizdał, ściągnąłem czajnik z gazu i zalałem kawę w szklankach. Po chwili dosypałem cukru i dolałem mleka. Tak gotowy napój zaniosłem do salonu.
- Proszę. – Podsunąłem mu jedną ze szklanek, a potem zająłem miejsce obok niego na kanapie.
Widziałem, jak znowu mi się przygląda.
- Jednak o wiele bardziej podobasz mi się teraz. – Byłem trochę zaskoczony jego bezpośredniością. – choć jako kobieta byłeś piękniejszy od niejednej dziewczyny z klubu – zaśmiał się pod nosem, po czym wziął łyka swojej kawy.  Czułem, że się rumienię. – W sumie to całkiem niezły pomysł z tym przebraniem. Chciałem z tobą porozmawiać.  Jednak najpierw… Czy mogę zapalić?
- Tak. - Wyszliśmy oboje na balkon. Jak się chwilę potem okazało, to nawet palimy te same papierosy. Akurat dzisiejszy wieczór nie był zbyt chodny. Oboje staliśmy przez chwilę w ciszy, zaciągając się nikotynowym dymem.
- Kouyou ? – przeszedł mnie dreszcz, gdy usłyszałem swoje imię z jego ust.
- Tak? – spojrzałem na niego z zaciekawieniem.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – Spojrzał rozmarzonym wzrokiem na nocne niebo usiane gwiazdami, kolejny raz zaciągając się papierosem. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Coś mnie podkusiło, aby podejść do niego bliżej. Stanąłem na tyle, aby poczuć charakterystyczny zapach jego perfum.
- Może… - odparłem niepewnie.
 Odwrócił głowę w moją stronę. Tylko kilkucentymetrowa przerwa dzieliła nasze twarze. Patrzyłem prosto w jego ciepłe brązowe oczy. Moje serce w tym czasie biło niespokojnie. Spoglądałem na jego pełne i kuszące usta. Pewnie wyglądałem jak ostatni debil, przyglądając się tak dokładnie jego twarzy. Nagle zgasił niedopałek o barierkę i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Zaczął delikatnie gładzić swoją prawą dłonią mój policzek. Serce biło mi jak oszalałe i za Boga nie mogłem się uspokoić.
Nagle jego usta dotknęły moich. Nieśmiało zacząłem oddawać jego pocałunki. Czułem, jak delikatnie ssie moją dolną wargę, ja robiłem to samo z jego górną wargą. Mimowolnie zarzuciłem mu ręce na szyję. Przymknąłem oczy, kiedy jego język wsunął się w moje usta. Czułem jak mi nogi miękną z wrażenia.
- Bo ja wierzę – odparł, patrząc mi prosto w oczy. - Wiem, że to dziwne i nienormalne, ale…
- Ja się w tobie zakochałem – dokończyłem razem z nim .  Zaśmialiśmy się oboje, obejmując dłońmi wzajemnie swoje twarze. To rzeczywiście niebyło zbyt normalne, ale raz się żyje.
- Wracajmy do środka. – Obydwoje weszliśmy do mieszkania. Poczułem jak Yuu trzyma mnie za rękę. Uśmiechnąłem się do niego i, pognany jakimś impulsem, zaciągnąłem go do swojego pokoju.
Popchnąłem go w stronę łóżka tak, aby położył się, po czym usiadłem na nim okrakiem. Zdrowy rozsądek był przeciwny temu wszystkiemu, jednak myśl o spełnieniu swojej fantazji nie dawała spokoju.
Pocałowałem go śmielej, starając się jak najdokładniej zapamiętać jego smak. Wplątałem palce obu dłoni w jego puszyste, czarne włosy, które tak bardzo uwielbiałem.
Po chwili się opamiętałem i zacząłem go całować trochę wolniej, bardziej zapamiętale. Następnie poczułem, jak jego ciepłe dłonie wsuwają się pod moją koszulkę. Z czasem robiło mi się coraz cieplej, mimo że jeszcze się nawet nie rozebraliśmy.
Zniecierpliwiony zacząłem rozpinać guziki jego czarnej koszuli. W końcu miałem okazję dotknąć tego pięknego torsu. Robiłem to, o czym marzyła niejedna dziewczyna przychodząca do ich klubu. Zacząłem całować jego bladą skórę, napawając się tą chwilą. On sam zaś w międzyczasie postanowił pozbyć się swoich spodni, pozostając w samej bieliźnie.
Odsunąłem się, spoglądając na leżącego czarnowłosego. Przecież tak naprawdę w ogóle go nie znam. Chyba właśnie przez to coraz bardziej go pragnąłem. Tak bardzo marzyłem o tym wszystkim od jakiegoś czasu. Odkąd tylko go pierwszy raz spotkałem. Może w tym coś jest.
- Po prostu zróbmy to tak, aby potem nie żałować – odparł, rozwiewając moją niepewność. Zamienił nas miejscami, układając mnie delikatnie na łóżku. Zawisł nade mną, spoglądając mi czule w oczy. Leżałem odurzony jego zapachem. Ckliwie objąłem dłońmi jego twarz. Czarne włosy opadały mu swobodnie w dół, tworząc swoistą firankę wokół mojej twarzy. Niejednokrotnie miałem taki fantazje, a teraz to wszystko się spełniało. Zaczął podwijać moją koszulkę ku górze, po czym pomogłem mu się jej pozbyć. Następnie zabrał się za odpinanie moich spodni. Guzik, zamek i sunął mi je sprawnie z nóg. No cóż, w rozbieraniu miał już niezłą wprawę.
I tak zostałem również w samej bieliźnie. Potem Yuu dotykał mnie tak czule, powoli przyprawiając moje ciało o lekkie dreszcze. Czułem, jak stwardniały mi sutki od jego dotyku. Przyglądałem się, jak z zafascynowaniem dotyka mojego ciała.
Ułożył się między moimi nogami i na chylił się nad moimi udami. Przyglądał im się jakiś czas, głaszcząc je delikatnie od wewnętrznej strony. Jego usta całowały czule moje gładkie nogi. Westchnąłem cicho, kiedy poczułem, jak nieznacznie zassał się na mojej bladej skórze.
- Masz najpiękniejsze uda na świecie – stwierdził, po czym znowu zaczął je całować, a nawet lizać swoim ciepłym językiem, pozostawiając wilgotne ślady. Czułem, jak moja podniecona męskość ociera się o materiał bokserek.
- Przepraszam, ty cały jesteś najpiękniejszy – poprawił się po chwili, obejmując wzrokiem całą moją osobę. Centralnie spojrzał na moje kroczę, uśmiechając się. Oddychałem płytko, czekając na jego kolejny ruch.
- Masz może…
- Tak. W szufladzie. – Spojrzałem na niego. Rumieńce ani na chwilę nie schodziły mi z twarzy, tylko przybierając na sile. Obserwowałem, jak czarnowłosy jedną ręką sięga do mojej nocnej szafki, po chwili wyjmując z niej truskawkowy nawilżacz, który kupiłem kilka dni temu, chyba sam dla siebie.
- Podnieś się trochę – poprosił, po czym podłożył mi poduszkę pod tylną część pleców.
  Półleżałem opierając się o jego tors. Nie bardzo wiedziałem, co ma zamiar zrobić. Powrócił do dotykania mojego ciała. Delikatnie rozłożył mi nogi, prawdopodobnie zmierzając do przygotowania mnie.
Poczułem jego zwinne palce błądzące pod moją wyprężoną już męskością. Drugą ręką obejmował mnie i dotykał mojego torsu. Powoli wsunął we mnie pierwszy palec nawilżony chłodną substancją.
Yuu pieścił palcami drugiej dłoni moje krocze starając się odwrócić uwagę od niezbyt przyjemnego przygotowania. Zadrżałem, czując jego język na swojej szyi.  W międzyczasie on powoli poruszał środkowym palcem w moim wnętrzu, przyzwyczajając mnie.
Po chwili poczułem jak zaczyna mnie rozciągać dwoma palcami. Zagryzłem dolną wargę, to już nie było zbyt przyjemne, jednak po chwili się przyzwyczaiłem. Masował czule swoją gładką dłonią moje podbrzusze. Czułem coraz większe ciepło napływające na moje ciało, a zwłaszcza na dolne partie i policzki.
Niedługo potem dołożył trzeci palec, przez co jęknąłem trochę boleśnie. Ścisnąłem swoją lewą ręką jego, również lewy, nadgarstek. Wiedziałem, że to konieczne.
Po chwili mimowolnie poruszyłem biodrami, kiedy objął dłonią moją nabrzmiałą męskość, która prężyła się ku górze, podrygując lekko. Przerwał po dłuższej chwili, będąc pewnym , że już jestem gotowy.
Już od dłuższego czasu nie byłem aż tak podniecony. Wstałem i odrzuciłem na bok poduszkę, która wcześnie pode mną leżała, aby mi nie przeszkadzała. Zbliżyłem się na czworaka do czarnowłosego, który patrzał na mnie pożądliwym wzrokiem. Siedział pod ścianą, do której przylegało łóżko, opierają się na poduszce. Miał na sobie już tylko czarne bokserki, które opinały się na jego nabrzmiałym członku. Oblizałem się lubieżnie na ten widok, który przyprawił mnie o przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Następie zacząłem powoli zsuwać z niego bieliznę. Pomógł mi trochę, więc już po chwili obydwoje byliśmy kompletnie nadzy. Zbliżyłem się do niego z powrotem. Przyciągnął mnie do pocałunku, a ja w międzyczasie rozsiadłem się na jego udach.  Jego ręce spoczęły na moich plecach i powoli zsuwały się coraz niżej.
- Och… Kouyou – westchnął, kiedy otarłem się swoim kroczem o jego. Potem wziąłem nawilżacz, który leżał obok, i wylałem sobie znaczą ilość na dłoń, po czym zacząłem nawilżać jego penisa.
Zacisnąłem dłonie na jego ramionach, czując, jak powoli się we mnie zagłębiał.  Jednym płynnym ruchem dosiadłem go do końca.
- Och…Yuu… - prawie nie odczuwałem bólu.
 Czułem coraz większe ciepło rozchodzące się po moim ciele. Moja męskość drgnęła z podniecania ocierając się o jego podbrzusze, pozostawiaj wilgotny ślad.
- Wszystko dobrze? – Spojrzał na mnie z troską, jednocześnie gładząc mnie po plecach.
- Tak, jest mi dobrze – odparłem szczerze, uśmiechając się do niego.
 Po chwili podniosłem się i z powrotem opadłem, ciężko wzdychając. Obejmował mnie, znowu pieszcząc ustami mój tors. Ja zaś starałem się przyjąć odpowiednie tępo ruchów. Kręciłem biodrami zachęcony jego cichymi pomrukami i westchnieniami przyjemności.
Rozpływałem się w jego ramionach coraz bardziej tracąc kontakt z otoczeniem. W tej chwili liczyły się tylko okalające mnie silne barki, cudowne, ciepłe usta nieodrywające się od moich warg i skóry oraz, co najważniejsze, ciepła, twarda i wilgotna męskość czarnowłosego, która coraz pewniej poruszała się w moim ciasnym wnętrzu, sprawiając niewyobrażalną dla mnie przyjemność. Obejmowałem jego rozpalone już ciało, chcąc być jak najbliżej niego. Znowu przylgnąłem do jego warg przymykając powieki z rozkoszy.
Trzymał mnie mocno za biodra pomagając w ruchach, ponieważ już z podniecenia trzęsły mi się nogi. Po jakimś czasie zsunął się trochę, prawie leżąc, po czym przewrócił mnie zwinnie, tak, że znalazłem się pod nim.
- Tak lepiej  – wysapał ciężko, po czym znowu zaczął mnie całować, aby nas obydwu zająć czymś usta.  Nie chciałem tego szybko kończyć. Czułem, że on też nie chciał, kiedy specjalnie zwalniał tępo. Wtedy mruczałem cicho, drapiąc go po plecach. Gdy tylko przyspieszył kolejny raz, czułem, że już nie wytrzyma długo. Leżałem pod nim jęcząc głośno, przyciągając do siebie jego rozpalone ciało. Łaknąłem jego ciała, przylegając do niego jak najbliżej.
Zadrżałem i po chwili poczułem jak całe napięcie opuszcza gwałtownie moje ciało. Bardzo głośno wyjęczałem jego imię, odchylając głowę do tyłu. Było mi dobrze jak nigdy. Doszedłem w jego zaciśniętej na moim przyrodzeniu dłoń. Widziałem, jak Yuu zagryza dolną wargę, czując zapewne, jak się na nim zaciskam.
- Kouyou! – wyjęczał po zaledwie dwóch ruchach, rozlewając się w moim wnętrzu.
Opadł na mnie zmęczony tym wszystkim.
- Zostaniesz ze mną? – zapytałem się ze złudną nadzieje, nie przestając się rumienić.
- Oczywiście, że tak. Mój kochany…

Potem spędzaliśmy czas na poznawaniu siebie nawzajem. I nie takim poznawaniu, o jakim wy myślicie, zbereźniuchy.  Chodziliśmy razem do kawiarni, parku bądź kina. Krótko po tym Yuu zrezygnował z dotychczasowej pracy i zatrudnił się w sklepie muzycznym, w którym ja pracowałem. 
Dopiero po pół roku wprowadziłem się do niego w moje urodziny, spędzając tam drugą najwspanialszą noc mojego życia i kolejną, i kolejną, i jeszcze jedną, itd.
Wtedy tańczył tylko dla mnie, zawsze kiedy go o to poprosiłem. Okazał się jeszcze wspanialszym facetem niż w moich wyobrażeniach. Wiadomo, czasami zdarzały się nieporozumienia, ale szybko się godziliśmy, żyjąc szczęśliwie. Każdego ranka budził mnie słodkim buziakiem w usta, mówiąc „ Witaj, mój aniołeczku”. Wtulałem się wtedy mocniej w jego ciepłe ciało, a on obejmował mnie swoimi silnymi ramionami… I mógłbym tak mówić i mówić o tym, jakie to teraz moje życie jest cudowne przy boku Yuu. Jednak czas już kończyć.
A morał tej bajki taki, że miłość nie zna miejsca, ni czasu i jest zupełnie przypadkowa jak wygrana w totka.