wtorek, 2 grudnia 2014

Last Heaven IV


Tytuł: Last Heaven
Paring: Reituki
Beta: Tym razem znowu brak ale jak ktoś jest chętny to proszę się zgłaszać
Uwagi: brak? Oh nie sorki tak z przyzwyczajenia to napisałam XD fapfap wyrazi więcej niż tysiąc słów.
Od autora: Trochę spóźniony, ale oto nowy rozdział. Mam nadzieje, że nie przynudzam tutaj zbytnio. Wyjątkowo tutaj bardzo staram się zachować jakieś normalne tempo. Wiem, że ostatni niewiele dodaje jednak obiecuje wam, że w najbliższym czasie to wam wynagrodzę.
PS: Zauważyliście nowy wygląda bloga? Jak wam się podoba? (na święta zrobię coś sama :3 )



Ruki
Spało mi się niezwykle dobrze. Przez dłuższy czas w ogóle nie miałem ochoty aby wstać. Kiedy jednak zdałem sobie sprawę, iż nie śpię w łóżku otworzyłem oczy, przypominając sobie, że zasnąłem wczoraj Akirze na kolanach, przez co najwidoczniej całą noc spałem razem z nim na kanapie. Leżeliśmy razem na wersalce przykryci kocem. Lekko odsunąłem głowę spoglądając na jeszcze śpiącą twarz blondyna. Miałem okazję dokładnie się mu przyjrzeć z bliska. Normalnie nieco się krępowałem przed tym. Jego twarz była nieco pociągła z typowymi już dla jego wieku męskimi rysami. Lekko zaróżowione usta wygięte w delikatnym uśmiechu uzupełniały spokojny wyraz jego twarzy. Blond kosmyki jego włosów opadały dookoła w lekkim nieładzie. Jego klatka piersiowa zaś podnosiła się i opadała powoli za sprawą spokojnego oddechu.
Mruknąłem cicho napawając się otaczającym mnie ciepłem jego ciała. Schowałem zarumienioną twarz w zagłębieni jego szyi wtulając się ufnie w jego szeroki, nagi tors. Miałem ochotę ukrywać się do końca życia w tych objęciach. Zostać tak i nie wychylać się na zewnątrz ani o milimetr. Wydawało mi się, że tutaj właśnie będę bezpieczny unikając całego zła tego świata, na którym przebywałem. Spokojne bicie serca Akiry koiło  mój niespokojny umysł. Przymknąłem oczy trzymając dłonie na jego ramionach. Czułem jak zaciska je bardziej wokół mnie pomrukując cicho. Przylgnąłem już całkiem do niego jeszcze bardziej się rumieniąc. Widząc, że jeszcze śpi korzystałem z tej miłej bliskości.
Mimowolnie, przypadkiem musnąłem ustami jego ciepłą szyję. Zamknąłem oczy upajając się bliskim zapachem jego ciała. Przestraszyłem się kiedy blondyn nagle, gwałtownie drgnął. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę z uczucia, które  powoli zaczyna kiełkować w moi sercu. Czułem się przy nim tak dobrze i bezpiecznie. Nie, nie, nie. Nie można tak. Nie mogę tak o zakochiwać się w każdym kto jest dla mnie miły. No na razie byłem zauroczony. Na razie…
- Taka? – spojrzał na mnie kilkukrotnie mrugając. Uśmiechnąłem się lekko słysząc jak mówi do mnie zdrobniale.
- Dzień dobry Akira-kun – spojrzałem na niego nieco niewinnie się uśmiechając.
Gdy niechcący się o niego otarłem od razu znieruchomiałem robiąc najbardziej zawstydzoną minę w całym moim życiu. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z mojej porannej erekcji, którą akurat musiał poczuć dość wyraźnie na swoim udzie. W tej chwili miałem ochotę spalić się ze wstydu. Akira spojrzał na mnie niezręcznie się uśmiechając.
- Już pora wstać. Pójdź do łazienki się umyć, a ja w tym czasie zrobię śniadanie. Dobrze?- zażenowany kiwnąłem głową. Odkryliśmy się, po czym blondyn poszedł do kuchni, a ja ruszyłem prędko do łazienki. Gwałtownie zamknąłem za sobą drzwi i głęboko odetchnąłem. Akira jest mężczyzną więc powinien to zrozumieć jednak w moim przypadku fakt ten wprowadzał mnie w jeszcze większe zawstydzenie. W normalnym życiu gdym spał tak z dziewczyną to każdy będzie uważał to za normalną reakcje, Jednak ja nie spałem z żadną ładną dziewczyną, a z chłopakiem(dla mnie atrakcyjnym chłopakiem). Nie dziwiło mnie to, bo od dłuższego czasu jestem świadomy swojej orientacji, ale pierwszy raz mi się przytrafiło coś takiego. To było po prostu zawstydzające.
Gdy spojrzałem w lustro byłem cały czerwony na twarzy. Następnie rozebrałem się nieco niechętnie spoglądając w dół.
Wszedłem do kabin i odkręciłem ciepłą wodę. Moja męskość drgnęła lekko nie mając zamiaru samowolne opaść. W tej sytuacji byłem zmuszony do rękoczynów. Oparłem się plecami o chłodne kafelki i sięgnąłem dłonią miedzy moje nogi. Przymknąłem powieki ciężko wzdychając. Byłem aż zanadto podniecony. Odetchnąłem głęboko, aby nieco się rozluźnić i zacząłem powoli poruszać ręką na mojej rekcji. Mruknąłem, pocierając kciukiem już wystającą i wilgotną główkę. Czułem jak krew jeszcze bardzie napływa mi w tamte rejony jak i na policzki. Już po chwili oddychałem ciężej cicho jęcząc. Wolną dłonią gładziłem mój mokry od wody tors. Drażniąc moje już sterczące sutki przyspieszyłem ruchy dłoni na moim pulsującym penisie.
Mimowolnie pod moimi oczami pojawił się obraz Akiry. Zacząłem sobie wyobrażać jak skubie swoimi ciepłymi wargami mój szyję, jak dłońmi dotyka do woli mojego ciała, jak zaciska swoje palce na mojej pulsującej męskości doprowadzając mnie do szczytu rozkoszy. Widziałem i czułem to bardzo realnie. Pospiesznie zakryłem usta nie mogąc powstrzymać głośniejszych jęków. Ta fantazja pomogła mi o wiele szybciej pozbyć się mojego małego problemu. Zacisnąłem bardziej powieki i sapnąłem ciężko dochodząc w swojej dłoni. Od razu poczułem się lepiej i nieco lżej. Stałem przez chwile pod ciepłym strumieniem wody dopóki się nie uspokoiłem. Potem już umyłem się dokładnie.
Już nieco zgłodniały szybko ubrałem na siebie czystą bieliznę i jakąś dużą koszulkę. Jeszcze ciągle pożyczałem od Akiry ubrania.Wyglądałem jak dziecko w jego ubraniach, ale nie przeszkadzało mi to jakoś strasznie.
- Wszystko w porządku? – zapytał kiedy tylko przekroczyłem próg kuchni.
- Tak – jeszcze nieco zawstydzony tym schyliłem głowę. – Przepraszam –
- Och, czy ja ci wczoraj czegoś na ten temat nie mówiłem? Zdarza się, w twoim wieku to całkiem normalne, więc się nie przepraszaj. Pewnie zgłodniałeś więc usiądźmy i zjedzmy. – tak jak powiedział usiadłem przy już zastawionym stole. Dzisiaj na śniadanie wraz z ryżem i zupą miso była również podana  smażona makrela.
- Dzisiaj też muszę iść do pracy, bo drugi pracownik znowu nie przyjdzie.
- Na pewno wszystko w porządku.
- Tylko trochę pobolewa tu i ówdzie, ale nic takiego mi nie jest. Nie musisz się mną tak przejmować. – jak zwykle sięgnął dłonią moich włosów i potargał je lekko.
Po  śniadaniu  wyszliśmy  z mieszkania i poszliśmy do sklepu. Gdy przyszliśmy do tam już okazało się że czekała tam już ciężarówka z nowym towarem. Tego dnia przyszła wyjątkowo duża dostawa.
- Mogę ci pomóc z tym wszystkim. Przynajmniej w ten sposób się do czegoś przydam.
- Skoro chcesz, samemu pewnie ciężko by mi było to zrobić.
Wynosiliśmy po kolei pudełka z małej ciężarówki. Akira oczywiście wydzielał mi tylko te lżejsze pudła, a sam nosił perkusje oraz nowe wzmacniacze. Dobrą godzinę zajęło nam zaniesienie tego  wszystkiego do sklepu.
Akira pokazywał mi wszystko wyjaśniając mi jak mam to odpowiednio zrobić. W między czasie musieliśmy oczywiście obsługiwać. Oprócz dzieciaków, które przychodziły popatrzeć odwiedził nas nawet Kouyou tym razem przychodząc po nowe struny.
Koło południa przyszedł do nas Yutaka wraz z bento.
- Jejciu a ty znowu się z kimś biłeś?
- Oj tam jakie znowu. Jakieś typy nas zaczepiły to musiałem się jakoś bronić ne?  - zaśmiał się podając mi do rąk drugie pudełko. – Po za tym nic takiego mi się nie stało. Bywałem w gorszym stanie. - otworzył leżące przed pudełko      
- Akira - spojrzał na niego wymownie.
- Och no to był już ostatni raz. Nie jestem już dzieckiem.
- Ostatnio też tak mówiłeś
- To przez ze mnie… - niepewnie wtrąciłem się przez co Tanabe spojrzał na mnie zaskoczony.
- Akira jako szlachetny rycerz na białym rumaku w obronie bezbronnej niewiasty. Haha mamy materiał na książkę . – zaśmiał się jeszcze siedzący z nami Kouyou.
- Teraz to rzeź dowalił. –stwierdził Akira, ja siedziałem nieco zakłopotany, a Kai zrobił facepalma.
- Dobra ja już lecę, bo dzisiaj muszę jeszcze pomóc mamie. – uśmiechnął się drapiąc się lekko w tył głowy.
- Dobrze, pozdrów ją ode mnie.


Koło osiemnastej pomogłem Akirze zamknąć sklep.
- Dzisiaj obydwoje się ciężko napracowaliśmy więc należy nam się porządny obiad. Mam nadzieje, że masz znowu ochotę na ramen.                                   
- Tak – zaśmiałem się idąc za nim. Po krótkim spacerku dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy wspólnie do środka i zajęliśmy te same miejsca co ostatnio. Było trochę mniej tłoczno i jeszcze bardziej przyjemnie.
- W ogóle rozmawiałem dzisiaj z szefem czy by cię nie przyjął na pół etatu i powiedział, że się jeszcze zastanowi, ale raczej powinien się zgodzić. Cieszysz się.
- Dziękuje. To naprawdę miłe z twojej strony. – delikatnie się skłoniłem.
- Nie masz za co dziękować. – położył mi swoją rękę na ramieniu, uśmiechając się przy tym.  Mimowolnie na moich ustach również pojawił się uśmiech. Najchętniej bym go w tamtym momencie wyściskał, ale nie byliśmy przecież u niego, więc się przed tym powstrzymałem.

Akurat kiedy po zjedzonym posiłku wyszliśmy z lokalu to strasznie się rozpadało na zewnątrz. Oczywiście nie mieliśmy żadnej parasolki, a ja miałem na sobie koszulkę.
- Ubierz to – ściągnął kurtkę, którą następnie mi podał.
- Ale…
- Żadnego ale. Mi się nic nie stanie. - zanim zdążyłem jeszcze cokolwiek powiedzieć zarzucił mi swoją kurtkę na ramiona i założył kaptur. Była trochę na mnie za duża, ale przyjemnie mnie ogrzewała i chroniła przed nieznośnym deszczem. Wsunąłem ręce w za długie rękawy, a blondyn zapiął mi zamek niczym małemu dziecku. Potem szliśmy przed siebie prosto do jego mieszkania. Delikatnie się uśmiechnąłem czując jak bardzo kurtka jest przesiąknięta zapachem Akiry. Zakładam, że wyglądałem pewnie jak jakiś ćpun w tej chwili. Blondyn cały czas szedł obok mnie bezwiednie pozwalając my deszcz moczył jego włosy i koszulkę. Patrzał przed siebie widocznie zamyślony. Spoglądałem na niego nieco z dołu, zastanawiając się nad czym tak rozmyśla.
Po jakiś 15 minutach dotarliśmy do mieszkania. Koszulka, którą miał na sobie była całkiem przemoczona i ściśle przylegała do jego ciała. Nieco przygryzłem wargę widząc jak mokry materiał uwidacznia jego mięsnie na klatce piersiowej.
- Tym razem to ja jestem cały przemoczony. – zaśmiał się ściągając w korytarzu buty.
- Może zrobię herbaty. – zaproponowałem również pozbywając się obuwia i odwieszając kurtkę na wieszak.
- Dobry pomysł, a ja pójdę się przebrać w coś suchego. – poszedł do sypialni, a ja skierowałem swoje kroki do kuchni. Wstawiłem wodę w czajniku, po czym wyjąłem z szafki dwa kubki, do których nasypałem zielonej herbaty. Gdy woda się zagotowała zalałem nią zawartość kubków, które następnie po wymieszaniu zaniosłem do salonu. Postawiłem gotowy już napój na stole i usiadłem obok blondyna, po czym zaczęliśmy pić herbatę.
- Akira-kun wszystko w porządku. - zmartwiłem się nieco, widząc, że nie czuje się chyba najlepiej.
- To nic takiego jestem chyba trochę zmęczony. Zdrzemnę się to mi przejdzie. – uśmiechnął się do mnie, po czym sięgnął, po leżący obok koc i się nim owinął.
- Ale nie tutaj. – zwróciłem mu uwagę widząc, że chce się kłaść na kanapie. – Do łóżeczka. – wstałem z nim i zacząłem go popychać w stronę jego sypialni. Blondyn zaśmiał się tylko i położył się do łóżka.
Gdy Akira poszedł się zdrzemnąć ja z nudów włączyłem cicho telewizje. Z zainteresowaniem zacząłem oglądać program kulinarny. W czasie przerwy reklamowej zaparzyłem sobie kolejny kubek zielonej herbaty. Program leciał dalej jednak ja już nie zwracałem na niego uwagi. Znowu zacząłem rozmyślać o tym co się stało w przeciągu tego niecałego tygodnia. Wszystko zaczęło się najnormalniej w świecie układać. Mieszkając z Akirą miałem wszystko co trzeba. Nie tylko dach nad głową, ale i także kogoś z kim mogłem porozmawiać i kto w razie potrzeby się mną opiekował. Myśli te powodowały powoli rosnące ciepło w moim sercu.
Ufałem mu i wiedziałem, że wszystko teraz będzie dobrze.
Gdy już minęły ponad dwie godziny nieco zaniepokojony poszedłem do pokoju Akiry. Zobaczyłem, ze dalej leży w łóżku i śpi. Podszedłem do niego i przyłożyłem rękę do jego czoła, które było wręcz rozpalone.
- Akira-kun? – kucnąłem przy łóżku spoglądając na niego. Blondyn tylko powiercił się trochę coś postękując i bardziej zawijając się kołdrą. To pewnie wszystko przez to łażenie po deszczu. Mogłem się domyślać, że to się tak skończy.
W domu nie było kompletnie żadnych leków oprócz tabletek przeciwbólowych. Trochę niepewnie wziąłem pieniądze z portfela Akiry i poszedłem do najbliższej apteki.
Gdy już kupiłem co trzeba pospiesznie wróciłem z powrotem do mieszkania. W kuchni odstawiłem leki na stoi, po czym nastawiłem wodę w czajniku. Czekając na to aż się zagotuje poszedłem sprawdzić w jakim stanie jest blondyn.
- Akira-kun – podszedłem do niego i od razu położyłem dłoń na jego czole. Był cały rozpalony i od razu było widać, że to nie jest tylko zwykłe przeziębienie. – Zaraz wrócę – poszedłem z powrotem do kuchni. Woda się akurat już przegotowała, więc rozpuściłem w ciepłej wodzie jakiś specyfik na grypę. Wziąłem kubek wraz z tabletkami i wróciłem z powrotem do Akiry. Usiadłem na brzegu jego łóżka odstawiając to co przyniosłem na szafkę.
- Akira-kun musisz wstać na chwilę, dobrze? – otworzył powieki i spojrzał na mnie nieco nieprzytomnym wzrokiem. Pomogłem mu podnieść się do pozycji siedzącej. Następnie podałem mu kubek z napojem wraz z lekarstwami.
Siedziałem przy nim pilnując aby wszystko wypił i połknął leki. Gdy już to zrobił pogłaskałem go i położyłem z powrotem. W tym stanie był niczym małe dziecko. – Śpij, śpij. – poprawiłem kołdrę, po wstałem i poszedłem do łazienki, aby zrobić okład. Zmoczyłem w umywalce mały ręczniczek i wykręciłem z wody, aby nie skapywała. Z powrotem wróciłem do Akiry i ponownie usiadłem na brzegu jego łóżka. Odgarnąłem z czoła nieco wilgotne włosy, aby móc położyć okład. Kiedy to zrobiłem, chłopak drgnął lekko otwierając oczy i spoglądając prosto na mnie.
- Taka… - jego wzrok wyrażał nieznaną mi prośbę. – Choć  – powiedział cicho przyciągając mnie za rękę do siebie. Nie byłem w stanie mu odmówić. Podniósł kołdrę a ja automatycznie opadłem na łóżko, po czym przykrył nas oboje. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się w jego objęciach. Mimowolnie się zarumieniłem będąc tak bliskiego niego.
- Masz gorączkę. - położyłem swoją dłoń na jego gorącym policzku.
- Nie zostawiaj mnie. – objął mnie mocniej przyciskając do siebie. – Nie zostawiaj.
- Cii. – pogłaskałem go po włosach. – Obiecuje, że cię nie zostawię, ale jesteś chory musisz iść spać. – blondyn mruknął coś znowu jednak tym razem nic z tego nie zrozumiałem. Ale zaraz potem zamknął oczy w końcu zasypiając. Może niechętnie, ale chciałem się wygramolić z jego objęć jednak bałem się, że go obudzę. W dodatku jego uścisk ani na chwilę nie zelżał. Cały czas ściskał mnie mocno niczym małe dziecko przytulając swoją ukochaną maskotkę. Westchnąłem z rezygnacją. Jednak uśmiechnąłem się z myślą o tym, że mogę z nim znowu spać. Polubiłem to miłe uczucie ciepła kiedy przy nim leżałem. Nie mając chyba innego wyjścia wtuliłem się ufnie w jego tors. Jego ramiona znowu stały się dla mnie bezpieczną twierdzą. Na koniec musnąłem wargami jego policzek.  Już ze spokojem zamknąłem oczy i również zasnąłem mając nadzieje, że Akira będzie się już jutro lepiej czuł.

Akira
Gdy obudziłem się czułem się lepiej. Nieco jednak zdziwił mnie fakt, że Takanowi spał razem ze mą. Pewnie chciał mnie mieć na oku. Był taki kochany. Postanowiłem poleżeć jeszcze chwilę i popatrzeć na tego śpiącego aniołka. Odgarnąłem delikatnie włosy z jego twarzy. Cały czas jak zwykle mocno spał wtulając się we mnie tak samo jak zaledwie dzień wcześniej.
Pocałowałem go w czoło, po czym wstałem z łóżka i cicho poszedłem do łazienki, aby go nie obudzić. Koniecznie musiałem się odświeżyć. Z ulgą ściągnąłem przepocone ubrania i wrzuciłem jego do kosza na pranie. Następnie wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kran i mruknąłem stając prosto pod strumieniem ciepłej wody.
Już odświeżony wyszedłem z łazienki przepasany samym ręcznikiem. Wróciłem do mojego pokoju gdzie miałem wszystkie moje rzeczy. Otworzyłem szafę i zacząłem szukać jakiś cieplejszych ubrań do założenia. Odwróciłem się słysząc szmeranie dochodzące z mojego łóżka. Uśmiechnąłem się widząc wstającego Takanoriego
Miał takie słodkie rumieńce kiedy na mnie spojrzał.
- O już się obudziłeś. Jak się czujesz? Mam nadzieje, że cię nie zaraziłem.
- Dzień dobry Akira-kun. Ze mną wszystko w porządku. A ty już się lepiej czujesz?
- Dzięki tobie już lepiej.
- Dzisiaj jest niedziela więc dobrze będzie jak jeszcze trochę zostaniesz w łóżku. – powiedział zmartwionym  głosem patrząc na mnie prosząco tymi dużymi oczami.
- Dobrze, dobrze. Ubiorę się w coś i grzecznie położę się do łóżeczka siostro Matsumoto. – zażartowałem i odwróciłem się z powrotem do szafy w poszukiwaniu jakiś wygodniejszych ubrań. Normalnie pewnie siedziałbym w samych bokserkach, ale tym razem wziąłem jakieś luźne spodnie i koszulkę.
- To ja pójdę zrobić śniadanie - powiedział ubierając spodnie, a gdy już to zrobił pospiesznie wyszedł z pokoju. Przez chwilę wpatrywałem się w zamknięte drzwi.
Czasami ciężko mi było go rozgryźć. Przebrałem się w czyste ubrania i odniosłem ręcznik do łazienki. Następnie poszedłem sprawdzić do kuchni, aby zobaczyć jak tam idzie Takanoriemu.

Ruki
Wcześniej ledwo udało mi się powstrzymać tzw. krwotok z nosa. Przynajmniej tym razem nie zadziało to na mnie tak pobudzająco jak ostatnio. Przekląłem w myślach moje głupie nastoletnie zachowanie. Westchnąłem ciężko, opierając się o blat. Postanowiłem zająć się robieniem śniadanie aby za dużo nie myśleć. Mniej więcej starałem się przygotować wszystko w podobny sposób jak zawsze robił to blondyn.

Po zjedzonym śniadaniu posprzątałem wszystko, po czym zająłem miejsce koło Akiry, który już siedział na kanapie opatulony kocem. Trzymając pilota w ręce przerzucał poszczególne kanały w poszukiwaniu czegoś do obejrzenia.
- Jedyn co teraz leci zdatne do oglądania to maraton masterchefa. Może być? – przytaknąłem tylko skinieniem głowy i przysunąłem się trochę bliżej chłopaka.
Już po drugim odcinku blondyn zasnął opierając głowę na moim ramieniu. Po kolejnym odcinku wpadłem na pomysł ugotowania zupy na obiad. Ostrożnie położyłem Akirę na poduszce i poszedłem do kuchni. Zajrzałem do lodówki, w której było jeszcze sporo produktów, z których mogłem coś ugotować. Nalałem wody do garnka, po czym zabrałem się za przygotowanie warzyw na wywar. Wszystko przygotowywałem dokładnie i swoim tempie,  nie spiesząc się. Gdy już wszystko co trzeba było znalazło się w garnku to wstawiłem go na mały ogień i przykryłem pokrywką. Teraz tylko musiałem czekać aż się wszystko razem ugotuje.  Miałem tylko nadzieje, że się nie potrujemy jak to zjemy. Potem wróciłem z powrotem to śpiącego w salonie Akiry. usiadłem za  jego głową gdzie było trochę miejsca i sprawdziłem czy nie ma znowu gorączki. Delikatnie położyłem swoją dłoń na jego czole, które było tylko trochę cieplejsze niż zwykle. Wiedziałem, że jak sobie jeszcze pośpi to na pewno uda mu się do końca wykurować.  Czekając na gotujący się obiad siedziałem oglądając popołudniowe wydanie wiadomości na NHK  ostrożnie głaszcząc przy tym blondyna po włosach. Bawiłem się dłuższymi kosmykami wysłuchują młodego spikera mówiącego o pogodzie na najbliższy tydzień. Czas mijał powoli, a w szyby ponownie zaczął dudnić deszcz.                                                                                                    
Po jakieś godzinie poszedłem ponownie do kuchni sprawdzić jak się ma mój obiadek.
Najpierw wstawiłem wodę na makaron. W międzyczasie odcedziłem wszystko i trochę doprawiłem cały wywar. Gotową zupę zostawiłem na małym gazie aby nie wystygła.
Gdy makaron się ugotował ostudziłem go po czym nałożyłem go do misek i zalałem ciepłym wywarem. Na koniec dodałem pokrojone i ugotowane warzywa i mięso. Na koniec dosypałem trochę pokrojonego szczypiorku i czosnku. Nie tylko pachniało to, ale i tez wyglądało smakowicie. Byłem dumny z tego co udało mi się przygotować.
- Co tak ładnie pachnie? – nagle usłyszałem za sobą głos zaspanego blondyna. – Jestem okropnie głodny. – stwierdził siadając.
- Właśnie skończyłem robić obiad. Dobrze, że jesteś głodny, bo nagotowałem tego jak dla całej armii. – zaśmiałem się stawiając na stole gotowy posiłek.
- Końcu pierwszy się zaśmiałeś. – spojrzałem na niego nieco zdziwiony. – Wcześniej się śmiałeś tylko gdy ja to robiłem. – gdy sobie bardziej o tym pomyślałam doszedłem do wniosku, że rzeczywiście ma racje.
- Może i… - również usiadłem przy stole. - No to smacznego.
- Smacznego – odpowiedział, po czym zabrał się za jedzenie. Widziałem jak ze smakiem wszystko pochłania. Poprosił mnie nawet potem o dokładkę.

- Gotuj mi tak codziennie a się z tobą hajtnę. – zażartował odstawiając pustą miskę. Zarumieniłem się nieco kończąc swoją porcje.

środa, 12 listopada 2014

Pamiętniki z Wakacji V



Tytuł: Pamiętniki z wakacji V
Beta: Brak (więc wybaczcie wszystkie błędy ;_;)
Uwagi: No przecież wiadomo, jak zazwyczaj...
Od autora: Tadam! Po w sumie 6 miesiącach pamiętniki powracają. Seria dobiega końca i chciałabym ją w końcu skończyć by zacząć następną. Nie jest może jakoś specjalnie rozpisany, ale lepsze to niż nic. Miłego czytania ^^





Tego dnia znowu powróciła słoneczna pogoda. Wraz z nią z powrotem wszystkich dopadł wakacyjny nastrój.  Chcieli jak najlepiej wykorzystać ostatnie dni urlopu.

- A co powiecie na imprezę dzisiaj wieczorem? – zaproponował Takamasa podczas wspólnego śniadania.
- Tak! – krzyknęli chóralnie Uruha z Aoim jak zwykle piersi do imprezowania.
- Może być pod warunkiem, że nie spijecie mnie tak jak ostatnio. – powiedział Ruki zakładając ręce na piersi.
- Spokojnie dla ciebie załatwimy butelkę oranginy. – Akira poklepał swoje Maleństwo po głowie.
 - Ale ty też masz dużo nie pić. – spojrzał na niego groźnie.
- Dobrze, dobrze kochanie – objął go na krótko.

Po śniadaniu poszli na plażę chcąc jakoś zająć czas do wieczora. Tym razem rozłożyli się nieco dalej niż ostatnio. W tym miejscu od strony lądu klify zasłaniały ich całkowicie. Na błękitnym niebie posuwało się tylko kilka białych, kłębiastych chmurek. Słońce mocno ogrzewało swoimi promieniami wszystko co było w ich zasięgu.
Rozłożyli na ciepłym, złotym piasku koce, a Ruki dodatkowo ustawił dwie parasolki, aby zapewnić sobie stuprocentową ochronę przed słońcem.
Wolał siedzieć w cieniu i przyglądać się do woli półnagiemu Suzukiemu zażywającego w tej chwili kąpieli w morzu.
W tym czasie Uruha z zachwytem fan girlsa oglądał surfującego Yuu, który niczym młody bóg okiełznywał fale na swojej desce. Miyavi zaś wylegiwał się na jednym z kocu odsypiając poprzednią noc. Tanabe siedział przy nim czytając jakiś magazyn.

- Wszystko mnie boli. – jęknął Takanori kładąc się całkiem na kocyku.
- Masażyk? – zaproponował basista, który akurat wrócił z wody.
- Ale tylko po plecach perwersie.- przewrócił się na brzuch, nie odwracając wzroku od Akiry.
- Kto to mówi. Mam ci zaprezentować twój wczorajszy masaż? – nachylił się nad nim z głupkowatym uśmiechem.
- Co? Teraz? Tutaj? Rei! – podniósł dłonie w obronnym geście.
- Żartowałem. – zabrał swoje ręce siadając z powrotem obok. – Usiądź, a ja ci zrobię ten masażyk.- rozłożył nogi siadając za nim. Położył swoje dłonie od razu zaczynając rozmasowywać nieco zbolałe mięśnie wokalisty.

- Mam coś dla was. – odparł radośnie Tanabe stawiając na kocu duży piknikowy kosz. Wszyscy na myśl o jedzeniu zebrali się siadając razem
W środku kosza znajdowały się różne smakołyki, począwszy od pozawijanych i równo pokrojonych w równe kawałeczki omletów po przez słynne francuskie tosty zrobione przez Kaia. Nie zabrakło także trójkątnych kanapek z tostowego chleba obłożonych sałatą, jajkiem i majonezem. W małej przenośnej lodóweczce mieli puszki z zimnymi napojami.  W ten sposób urządzili sobie piknik na plaży.
-Nasz kochany lider jest dla nas taki dobry - wszyscy z wdzięczności przytulili Kaia.
- Dobrze, dobrze to tylko jedzenie – zaśmiał się mrużąc oczy dalej będąc przytulanym
- Ej no starczy, tylko ja mam prawo go tak długo przytulać – Takamsa przepchnął się przez resztę chłopaków obejmując swojego ukochanego. Wszyscy się roześmiali, po czym zaczęli jeść.

Aoi leżał opierając głowę na kolanach Kouyou, który leniwie bawił się jego mokrymi włosami jednocześnie karmiąc winogronami.

W ten przyjemny sposób minął im czas. Już popołudniu wszyscy wrócili do hotelu aby móc się przygotować na wieczorną imprezę. Gdy tylko znaleźli się na miejscu gitarzyści od razu szybko zniknęli w swojej sypialni. Aoi położył na swoim łóżku głośno wzdychając.
- Yuu – powiedział zmysłowo wprost do jego ucha siadając na nim okrakiem.
- Hmm – od razu domyślił się o co mu chodzi.
- Pamiętasz co mi obiecałeś? – nachylił się lekko opierając dłońmi o tors Shioyamy.
- Jakbym mógł zapomnieć. – przyciągnął go nieco do siebie tak, że Kouyou prawie całkiem na nim leżał. Momentalnie jakby temperatura ich ciał stała się nieco wyższa. Czarnowłosy wsunął swoją dłoń  pod koszulkę Shimy. Powoli gładził pod materiałem jego nagi tors. Drugą dłoń położył na jego szyi przyciągając jego głowę jeszcze bliżej tak, że stykali się swoimi czoła spoglądając prosto w swoje oczy.
Uruha już całkiem położył się całkiem na gitarzyście jednocześnie łącząc z nim swoje usta. Delikatnie przechylił głowę na bok z zamkniętymi powiekami chętnie rozchylając swoje wargi. Nie czekał długo aż język Yuu sprawnie wsunął w jego usta od razu się w nich zatapiając. Wplątał swoje palce w jego kruczoczarne włosy namiętnie oddając pocałunki swojego kochanka, który w międzyczasie zaczął go powoli rozbierać zaczynając od podwinięcia jego koszulki. Ściągał ją pożądliwie dotykając każdy kolejny odsłonięty kawałek ciała Takashimy. Odsunęli się od siebie rzucając swoje koszulki na podłogę, po czym przylgnęli z powrotem do siebie łaknąc wzajemnie swoich ciał.
Gwałtownie przewrócili się na łóżku zamieniając się miejscami. Shiroyama spojrzał z  triumfalnym uśmiechem na leżącego pod nim Uruhe.
- Ej! – spojrzał na niego z pretensją w oczach.
- No co? Przecież ci obiecałem, że się tobą zajmę. – ostatnie zdanie wymruczał mu prosto do ucha, po czym zszedł swoimi wargami wprost na jego odsłoniętą szyje. Shima tylko westchnął czując jak Yuu lekko zasysa jego  wrażliwą skórę.
Ich oddechy z każdą kolejną pieszczotą stawały się coraz cięższe.
Kouyou śmiało powędrował swoją dłonią wzdłuż roznegliżowanego torsu Shiro aż do jego opinających się na jego kroczu bokserek. Z premedytacją ścisnął ich zawartość na co czarnowłosy znacząco jęknął odrywając się na chwilę od jego torsu. Aoi zabrał jego dłoń i przylgnął  bardziej do Takashimy ocierając się sugestywnie o jego nabrzmiałe krocze.  
- Mam pomysł! – stwierdził nagle Kouyou, po czym sięgnął do swojej szafki, z której wyciągnął butelkę z oliwką. W prawdzie zabrał ja ze sobą w innym celu, ale równi dobrze nadawała się do urozmaicenia gry wstępnej. Zamienił się z Aoim  miejscami z uśmiechem spoglądając na niego z góry.
Powoli przechylił buteleczkę wylewając trochę jej zawartości na klatkę piersiową, po czym zaczął rozmasowywać dłońmi. Przysunął się nieco bliżej jego krocza i posuwistymi ruchami gładził tors Yuu. Na sam taki widok czuł jak się podnieca jeszcze bardziej z resztą z tego co widział to nie tylko on tak reagował.
Jeszcze przez chwilę płynnymi ruchami masował jego podbrzusze. Kolejny raz wziął butelkę z oliwką, którą następnie polał obficie prosto na napięte do granic możliwości bieliznę na kroczu Shiro, po czym dłonią zaczął pocierać dłonią znaczącą wypukłość pod bielizna.
Ocierał się niego łasząc się niczym kotka. Ich ciała pod wpływem oliwki szybko się rozgrzały.
- Chcesz mnie?
- Chce. – tym razem to Aoi go pocałował – Bardzo chce – z uśmiechem zsunął dłonie na jego pośladki.
Chwycił w dłoń ich śliskie od oliwki erekcje i ku wspólnej przyjemności zaczął je razem masować. Uru jęknął czując jak pulsujące i gorąca męskość Yuu ociera się o jego również twardego penisa. Sam również postanowił dołączyć do tego swoją rękę aby móc mu nieco dopomóc, bo sam był już na granicy wytrzymałości. Oboje drżeli w ekstazie coraz bliżsi ostatecznego finału. Chcąc się wzajemnie uciszyć złączyli usta w porywczym pocałunku.
Spoglądali na siebie przez chwilę ciężko oddychając. Uruha całkiem położył się na swoim kochanku opierając swoją głowę o jego tors.
- Mógłbym tak caaaały dzień.
- Ja też – delikatnie się pocałowali spoglądając na siebie spod zmrużonych powiek.
Niestety jednak ta słodka chwili musiała zostać przerwana. Nagle drzwi od ich pokoju otworzyły się z hukiem, a w nich stanął rozbawiony Ishihara.
- Ej no już zaczynamy!
- Pukać was nie nauczyli?! – Aoi rzucił prosto w nich poduszką.
- Już, już. Jak skończycie to się ubierzcie i dołączcie do nas bo niedługo zaczynamy. – speszony Kai ciągnąc za sobą ze sobą Miyaviego szybko opuścił ich pokój.
- No cóż przyjdzie nam to pewnie dokończyć po pijaku – stwierdził Shima wstając z czarnowłosego w poszukiwaniu swoich ubrań. Yuu nieco niechętnie również poszedł w jego ślady. Ubrali się i poszli dołączyć do reszty. Gdy weszli to już wszystko było prawie gotowe. Specjalnie dla nich zostawili kwestie opróżnienia hotelowego barku.
- Wszyscy już są? No to jak zaczynamy imprezę. – ogłosił radośnie Miyavi rozlewając wszystkim alkohol. - No to pierwszy toast za wakacje.
- Za wakacje! - wszyscy podnieśli kieliszki uderzając w nie wzajemnie, po czym prawie każdy prócz Rukiego, który jako jedyny trzymał lampkę wina, wypili na raz ich zawartość.
- Zagrajmy w prawda czy wyzwanie! – nagle padła propozycja z usta już nieco wstawionego Takamasy.
Wszyscy usiedli na podłodze w kółeczku. Uruha wziął jedną  pustych butelek i położył na środku, po czym zajął miejsce między Aoim a Reitą.
- To kto pierwszy kręci?
- Najstarszy. – odpowiedział Yuu chwytając pierwszy za butelkę.
Butelka pokręciła się przez chwilę, a gdy już się zatrzymała jej gwint wskazywał prosto na wokalistę.  Aoi spojrzał na niego z chytrym uśmieszkiem.
- No to prawda czy wyzwanie?
- Oczywiście, że prawda – odparł beznamiętnie popijając orangine.
- Hehe. No to mój drogi Takaori na początek powiedz mi czy robiłeś „to” wcześniej z innymi facetami?
- Nie. – sięgnął po butelkę i mocno nią zakręcił. Tym razem gwint wskazał na pijącego drinka rudowłosego gitarzystę.
- Wyzwanie - odpowiedział zanim jeszcze Matsumoto zdążył go zapytać.
- Rozbierz się do bielizny – uśmiechnął się diabolicznie przenosząc wzrok na Shiroyame. Kouyou nie sprawiło to większego problemu. Yuu jednak z czasem tak.
Reszta gry jakoś mijała. Wszyscy bez wyjątku dobrze się bawili. Po kilku (kilkunastu) drinkach, głupich i zboczonych pytaniach  na temat masturbacji i wyzwaniach przez które niektórzy z nich siedzieli prawie całkiem rozebrani Takanori poszedł na chwilę do toalety. Aoi, który najwyraźniej przysnął siedział oparty o tył kanapy z lekko przechyloną na bok głowa.
Tym razem Miyavi kręcił butelka, która na następną ofiarę wytypowała Shimę.
- No Kouyou prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie – odparł pewnie czekając niecierpliwie na to co wymyśli Miyavi.
- Pocałuj Akire – zaproponował z zawadiackim uśmiechem.
- Mnie w to nie mieszajcie! – powiedział basista unosząc dłonie w obronnym geście.
- Ale to tylko zabawa. – przekonywał  Takamasa
Uruha podszedł nieco chwiejnie na czworakach do basisty. Gdy był już wystarczająco blisko oparł się dłońmi o jego kolana bardziej zbliżając swoją twarz. Spojrzał na niego spod rumieńców nieco zamroczonym już od alkoholu wzrokiem.
- Nie bój się nie zjem cię – odrzekł pijackim tonem. Przymknął swoje powieki i jakby nigdy nic ułożył swoje usta na wargach speszonego Akiry. Akurat w tym momencie Ruki wyszedł z łazienki. Wziął łyka oranżady ze stojącej na szafce szklanki, po czym sekundę później wypluł wszystko mając przed oczami jednoznaczną scenkę odgrywającą się na podłodze.
- Akira co to ma znaczyć! – krzyknął tak donośnie, że aż wszystkie szklanki i butelki się za trzęsły.
- To oni wymyślili! – wskazał na Takashime i Takamase.
- Was już samych, wstawionych nie można zostawić. Uruha weź już lepiej zgarnij Aoiego do siebie. Tanabe weź lepiej Ishihare zanim wymyśli znowu coś głupiego, a ty idziesz ze mną. – złapał gwałtownie Suzukiego za rękę i zaciągnął go do ich pokoju. Zamykając za sobą drzwi już miał w głowie caluśki plan sposobu w jaki ukarze Akire.
Na początku wszystko działo się jak zawsze. Rozochocony Akira szybko pozbył się zarówno ubrań wokalisty jak i swoich.
Jego uśmiech jednak znikł kiedy tylko Matsumoto przywiązał jego nadgarstki do łóżka.
- Takanori?
- Teraz będziesz cierpiał z grzechy mój drogi. – spojrzał na niego z diabelnym uśmieszkiem. – Nie bój się. Nie zgwałcę cię przecież. – przesunął swoimi dłońmi po jego napiętej klatce piersiowej.
Usiadł obok chwytając w dłoń jego już na wpół nabrzmiałego członka
Gdy był już wystarczająco podniecony, puścił jego penisa. Dotknął jego wilgotnej główki bawiąc się już wyciekającym śluzem. Wiedział, że jest już maksymalnie podniecony, na co wskazywały już zarysowane, pulsujące żyłki na jego twardej męskości. Uśmiechnął się zadowolony z osiągniętego efektu. Teraz była pora aby sobie sprawił trochę przyjemności. Usiadł okrakiem na brzuchu basisty. Jedną ręką zaczął masować się po torsie drugą zaś sięgnął do swojego prącia.
- Takanori… - nie mógł uwierzyć, że zamierzał go zostawić w takim stanie.
- Nie. Za karę będziesz patrzał jak się zadawalam i jest mi dobrze. – nachylił się lekko ocierając się przy tym swoim kroczem o tors basisty.
- Kochanie noo – Matsumoto tylko potrząsnął przecząco głową.
- Nie – wyprostował się z zadowolonym uśmiechem ocierając się swoją erekcją o tors basisty. Powtórzył ten ruch kilkukrotnie opierając się przy tym o jego klatkę piersiową. Potem przez jakiś czas lekko się onanizował patrząc na „cierpiącego” Akire dopóki nie wpadł na lepszy pomysł.
- Co powiesz na to skarbie? – odwrócił się do niego tyłem wypinając lekko swoje kształtne pośladki. Basista przełknął ciężko ślinę na ten widok. Ile by dał, aby móc go dotknąć, ale nie był mu to dane. Jedyne co mógł to patrzeć i cierpieć od nadmiernego podniecenia. Takanori zachichotał widząc jego podrygującą męskość. Odwrócił swoją głowę i patrząc prosto na Reite zaczął ostentacyjnie dotykać się po swojej pupie. Przy tym otarł się również swoim penisem, o jego twardy brzuch.
Oblizał perwersyjnie wskazujący palec, który następnie wsunął między swoje pośladki. Nie odwracając wzroku od swojego związanego ukochanego wsadził go do swojej wyeksponowanej, zaróżowionej dziurki. Westchnął zaczynając nim poruszać we wnętrz, drugą dłonią gładził się po swoich jądrach pomrukując z przyjemności. Dołożył drugi palec pojękując przy tym prowokująco.
Suzuki zgiął nieco nogi zaciskając przy tym pięści. Gotowało się w nim z podniecanie tak, że miał ochotę się na niego rzucić. W tej chwili fundował mu słodkie tortur.
- A teraz grzecznie powiedz aaa… - przysunął się do niego bardziej tak, że jego przyrodzenie znalazło się tuż pod nosem basisty. Zmuszony Suzuki wziął jego prącie do ust i zaczął pieścić językiem różową główkę penisa. Zamknął oczy powoli ssąc gorącą męskość Rukiego.
- Och, kochanie nie zamykaj tych swoich ślicznych oczu.
Zamruczał gardłowo lekko, wpychając bardziej swoją pobudzaną męskość do jego ust. Akira spojrzał na niego z wyrzutem mimo wszystko dalej, posłusznie pieszcząc go oralnie. Gdy poczuł jednak, że jest bliski orgazmu postanowił się wycofać.
- No już dobrze. Już starczy – już zdążył zmienić zdanie i nie miał ochoty dochodzić teraz w jego ustach. Odsunął się nieco i pogłaskał go po policzku po czym odwiązał jego nadgarstki. Basista chciał coś powiedzieć jednak w tej chwili blondyn znowu się odezwał.
- Och już się nie gniewam więc błagam cię wiesz co masz robić.- drżał lekko nieco rozemocjonowany. Jego ciało domagało się o więcej przyjemności. Przez długi celibat jakiego doświadczył przed wyjazdem był nieco niewyżyty. Stanął do niego tyłem na czworaka. Zachęcająco poruszył swoimi tyłami spoglądając prosząco na basistę zagryzając przy tym dolną wargę.
Akira westchnął na ten widok od razu się podnosząc na kolana. Przylgnął do niego kładąc dłonie na jego biodrach, którymi Takanori od razu poruszył czując twardą męskość między swoimi pośladkami. Reita sięgnął po lubrykant, który pospiesznie tylko rozprowadził na swoim penisie i przy wejściu wokalisty. Ten wręcz pisnął kiedy Suzuki wsunął się cały jednym ruchem.
Oparł głowę o materac nie mając już siły utrzymać się na rękach. Trząsł się cały z każdym kolejnym ruchem. Basista nie patyczkował się z nim samemu będąc bliskim orgazmu. Objął go po czy podniósł jego ciało do pionu mocno się w niego wbijając, na co wokalista prawie krzyknął z rozkoszy. Zaczęli się łapczywie całować kiwając się na klęczkach. Zachłannie ocierali się wzajemnie swoimi językami.
Swoje lewe dłonie mieli złączone w czułym uścisku. Prawa ręka basisty gwałtownie ruszała się na przyrodzeniu Takanoriego, dając mu jeszcze więcej rozkoszy.
Akira przejechał kilkukrotnie językiem, po rozgrzanej szyi Rukiego wsłuchując się w jego coraz głośniejsze jęki. Sam ciężko posapywał z każdym ruchem coraz bardziej zatapiając się w gorącym wnętrzu swojego kochanka. Gwałtownie przyciskał biodra do jego jędrnych pośladków.
Blondynek drżał, czując jak Reita coraz bardziej napiera na niego swoimi biodrami. Każdy kolejny ruch był dokładny, czuł jak wilgotna i gorąca główka jego penisa drażni jego wrażliwą prostatę. Już nie był w stanie nad sobą zapanować, tylko dzięki przytrzymującym go ramionom Akiry dalej trzymał się w tej pozycji. Ich ciężkie oddechy były przerywane ciągłymi i coraz głośniejszymi jękami mniejszego.
- Akira… - oddychał ciężko pozwalając basiście na wszystko. Ten brał go mocno czyniąc z niego tylko swoją własności, idealnie spełniał pragnienia Rukiego, który nie musiał nic mówić.
Docierając do granicy naglę doszedł w poruszającą się na jego męskości dłoń Akiry. Ten wykonując kilka gwałtownych ruchów biodrami rozlał się w zaciśniętym na jego członku wnętrzu Taki. Basista objął swojego ukochanego, razem trwali tak w uścisku ciężko oddychając, po czym bezwładnie opadli razem na łóżko.
- Chyba się zaczynam uzależniać.
- Mi to pasuje – objął go przytulając do swojego torsu.
- Ale…
- Potem nie wiadomo kiedy będziemy mieli czas, więc lepiej korzystać.  – pocałował go czule w czoło.
- Ale więcej już nie zostawię cię z nimi. Mam nadzieje, że poszli spać.
- Niczym się nie martw, pewnie grzecznie śpią.


wtorek, 7 października 2014

Last Heaven III



Witam wszystkich ponownie. Zebrałam się w końcu i po ponad miesiącu z powrotem do was wracam. Obiecuję, że to była już ostatnia tak duża przerwa. Dzisiaj powracam do Was wraz z kolejną częścią Last Heaven. Mam nadzieje, że się Wam spodoba. Życzę miłego czytania.


Tytuł: Last Heaven III
Beta: Na razie wstawiam niezbetowane, więc wybaczcie wszelkie niedociągnięcia.
Paring: Reituki
Uwagi: brak, no może trochę przemocy...
Od autora: Niechciało mi sie czekać, wam z resztą pewnie tez. W końcu jest jakaś akcja XD W ogóle chwilami niektóre sceny wygladaja jak z jakiegoś anime. Taa byłoby z tego fajne anime...


Ruki.
Łąka. Ciepłe promienie słońca ogrzewając moje ciało. Przytulałem się do kogoś. Czułem niezmiernie ogarniającą mnie radość. Potem całowałem się czulę z tym kimś. Blond włosy i brązowe oczy. Miękkie wargi i ciepły głos szepczący coś do ucha. Jednak nie udało mi się zobaczyć jego twarzy. Było mi tak dobrze, spokojnie i bezpiecznie. Pierwszy raz czułem się taki kochany. Mógłbym już zostać tak zawsze. Jeszcze przez chwilę trwałem w tym przyjemnym stanie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. A wszystko to okazało się być tylko ulotnym snem.
Obudziłem się wraz z szumem porannego deszczu dochodzącego zza okna. Leżałem jeszcze przez jakiś czas wtulając się w ciepłą poduszkę. Po dłuższej chwili podniosłem się do siadu i potarłem dłońmi zaspane oczy. Gdy rozejrzałem się wokół nagle wszystko wydawało się być szare i bez życia w tym nawet ja. Jedyny wyjątek stanowiła niebieska ciepła pościel pod którą spałem. Jej kolor przywodził na myśl bezchmurne, letnie niebo, takie jak w moim śnie. Wspomnienie tego snu na moment poprawiło mój humor. Nieco niechętnie wstałem z wygrzanego łóżka i poszedłem sprawdzić co teraz robi Akira. Wszedłem z sypialni do salonu w którym zastałem już złożoną kanapę. Z kuchni zaś dobiegały ciche dźwięki czyjeś krzątaniny. Powoli tam poczłapałem przy tym ziewając.
- Dzień dobry Akira-kun – przywitałem, się po czym zająłem swoje miejsce przy stole. Blondyn jeszcze przez dłuższą chwilę przygotowywał jedzenie.
Dzisiaj na śniadanie również była zupa miso, ryż oraz puszysty omlet, którymi strasznie smakował. Już powoli zacząłem przyzwyczajać się do regularnych posiłków.
- Wiesz, już wyglądasz o wiele lepiej. Nabrałeś troszkę ciałka. Teraz wyglądasz jak rosyjska porcelanowa laleczka. – zaśmiał się dokładnie mi się uprzednio przyglądając.
- Hympf? – spojrzałem na niego dalej mają w ustach dość spory kawałek omletu.
- Jedz, jedz. – zaśmiał się po czym z powrotem wrócił do jedzenia.


Dzisiaj ponownie poszedłem z Akirą do sklepu muzycznego. Na razie kwestie mojej pracy odłożył na bok mówiąc, że na to jeszcze przyjdzie czas i jak zwykle dodał abym się niczym nie przejmował, bo jest zbyt młody aby mieć tyle zmartwień.
Bardzo polubiłem to miejsce. Działo na mnie kojąco, zarówno na serce jak i duszę. Tak jak ostatnio znowu wziąłem jedną z gitar i zacząłem na niej grać. Znalazłem nawet dość obszerną książkę z różnymi rockowymi kawałkami, z której zacząłem sobie przypominać resztę piosenek jakich się kiedyś nauczyłem.
- Dlaczego cały czas grasz same smutne ballady? Nie żeby mi to przeszkadzało, po prostu pytam z ciekawości. – akurat wtedy zrobiłem sobie przerwę, ponieważ zaczynał mnie pobolewać palce.
- To przez pogodę. - spojrzałem stronę okna za którym padał dalej, smutnie deszcz. Ta pogoda wywoływała u mnie dziwnie przygnębiający nastrój.
Potem dalej brzdąkałem sobie cicho w jednym z kątów sklepu. Czasami bawiłem się również innymi instrumentami, albo pomagałem w czymś Akirze.
- A mógłbyś coś opowiedzieć osobie? Chciałbym wiedzieć coś więcej o tobie oprócz twojego imienia. – siedzieliśmy sami, a na dworze dalej padał deszcz.
- Co tam wiele opowiadać. Moje życie jest równie pospolite co moje imię i nazwisko.
- Na pewno jest ciekawsze od mojego. Proszę, opowiedz chociaż trochę. – zrobiłem proszącą minkę. Naprawdę chciałem wiedzieć o nim trochę więcej. - W końcu mamy razem mieszkać. Prawda?
- No dobrze i tak nie ma nic lepszego do robienia - wyjrzał na chwilę przez okno - No to zaczniemy od tego, że pochodzę Kanagawy z pewnej prowincji ukrytej w polach ryżowych.
Jak każde dziecko bawiłem się i grzecznie chodziłem do szkoły. Zajmowała się mną mama, a wychowywał dziadek od kiedy odszedł od nas ojciec. Mimo wszystko to były dobre czasy.
Ach opowiadam jakbym był jakimś staruszkiem, a mam dopiero dwadzieścia cztery lata.
- A jak znalazłeś się w Tokio?
- Mój dziadek zostawił w spadku mieszkanie tutaj, to w którym mieszkam. Mama cieszyła się, że mogę pojechać do Tokio, bo chciała abym sobie jakoś ułożył życie. Skończyłem tylko technikum i niemczyłem się jakoś wybitnie, więc nie miałem nawet co myśleć o studiach.
Jednak Tokio to przecież stolica i zawsze znajdzie się jakaś praca nawet dla kogoś takiego jak ja. Od tych kilku lat jakoś sam sobie radze. - chciałem go jeszcze o coś zapytać ale akurat w tej chwili wszedł do środka nowy klient.
- Akira ratuj! – nagle do środka wpadł brązowowłosy mężczyzna w jeansach i skórzanej kurtce. Stanął nieco zasapany przy ladzie.
- Co się stało Kouyou?
- Wzmacniacz mi poszedł. – oznajmił płaczącym głosem kładąc urządzenie na blacie.
- Hmm to pójdę zobaczyć co się z nim dokładnie stało to może go uratuje. - Akira poszedł na zaplecze ,a siedziałem sobie spokojnie na krzesełku przy kasie przyglądając się sytuacji. Z tego co zauważyłem przychodzi tutaj często wiele ciekawych osób, chociaż jak na razie nie odzywałem się do nikogo prócz Akiry.
- Hej mały. – zagadnął do mnie.
- Tylko nie mały. – spojrzałem na niego spod byka.
- No dobrze, dobrze. To jak masz na imię.
- Takanori.
- No to miło mi cię poznać Takanori. Akira mam rozumieć, że to kolejna przybłęda.
- Żadna przybłęda tylko mój nowy współlokator. A poza tym chyba trochę mi zajmę sprawdzanie tego wzmacniacza więc jak chcesz to możesz wypróbować sobie nowe gitary, które ostatnio przyszły. – zawołał po Akira z zaplecza.
- Okej, dzięki. No to idziemy zobaczyć jakie nowe cudeńka przyszły tym razem. - z ciekawości poszedłem za nim. Grał naprawdę dobrze. Co ja gadam. Grał fantastycznie. Od razu było słychać, że ma do tego talent. Jego palce zwinnie poruszały się po gryfie instrumentu. Tak jakby stawał się na ta chwilę jednym z gitarą. Z początku grał tylko jakieś pojedyncze riffy, które z czasem zaczął łączyć w znajome mi melodie. Siedziałem oczarowany jego grą zapominając o całym bożym świecie.

Klienci przychodzili, rozglądali się po sklepie i wychodzili czasami coś kupując.

W porze obiadowej Akira zabrał mnie do pobliskiej knajpki na ramen. Dalej padał deszcz przez co nie było zbyt ciepło na zewnątrz. Doszliśmy razem na miejsce idąc pod jedną parasolką. Rozejrzałem się z zaciekawieniem po urządzonym w ciemnych kolorach lokalu. Nie był zbyt duży przez co panowała dość gwarna, ale radosna atmosfera. Czując rozchodzący się zapach różnych bulionów, warzyw i przypraw odrazy wzmogły mój ostatnio niezaspokojony apetyt. Udało nam się zając dwa miejsca przy barze za którym kucharz przyrządzał jedzenie.
- Fajnie tutaj ne?
- Yhy. Mam nadzieje, że jedzenie smakuje tutaj równie dobrze co pachnie. – rozsiadłem się na barowym krześle.
- Ależ oczywiście tak jest. Nie zabrałbym cię tutaj gdyby nie podawali tutaj najlepszego ramen w dzielnicy, jak nie w Tokio.
- Już tak nie przesadzaj. – dobiegł nas głos zza lady.
- Hej Haruka-san! – blondyn przywitał się z pracującym tutaj kucharzem, który był zwykłym, przyjaźnie wyglądającym mężczyzną w średnim wieku.
- Akira, dawno cie tutaj nie widziałem. To samo co zawsze?
- Tak, ale tym razem dwa razy poproszę. – poklepał mnie pieszczotliwie po głowie niczym swojego młodszego braciszka.
Kucharz od razu zabrał się za realizacje zamówienia. Sprawnie przyrządzał po kolei poszczególne składniki. Po jakiś dziesięciu minut stanęły przed nami duże miski wypełnione parującą zupą.
Według zapewnień Akira to ramen było naprawdę przepyszne. Po zjedzeniu całej porcji, byłem strasznie najedzony i rozgrzany co spowodowało, że zrobiłem się tylko znacznie bardziej śpiący.


Potem nie działo się nic nadzwyczajnego aż do wieczora. Wracaliśmy wtedy z powrotem do mieszkania Akiry. Postanowiłem pójść przodem przez park. Powoli się ściemniało, przez co nie było tutaj prawie nikogo. Szedłem sobie powoli rozglądając się wokół. Przekwitnięte płatki sakury spadały z drzewa delikatnie unosząc się na lekkim wietrzyku, który przyjemnie szeleścił liśćmi. Parkowe latarnie powoli rozświetlały drogę swoim blaskiem. Wszędzie unosił się zapach deszczu zmieszany z wonią kwitnących kwiatów.
Nagle zauważyłem trzech niestety niezbyt przyjaźnie wyglądających mężczyzn idących akurat w moją stronę.
- Hej, hej, hej. Gdzie wybierasz maluszku? – kurde. Ja to mam szczęście. Chciałem ich wyminąć udając, że nic nie słyszałem jednak oni mnie powstrzymali zagradzając mi drogę.
Próbowałem się wyszarpać, ale nie miałem prawie żadnych szans z tymi osiłkami.
- Zostawcie mnie! - szarpałem się jak głupi krzycząc w niebogłosy.
- Och, zbuntowany aniołeczek, już my cię utemperujemy trochę.
Na chwilę udało mi się wyrwać jednak nie udało mi się daleko uciec, ponieważ potknąłem się i przewróciłem upadając na ziemie.
Największy z nich podniósł mnie niczym zabawkę, po czym dostałem z jego pięści w twarz. Raz, drugi trzeci. Potem znowu znalazłem się na ziemi. Czułem jak z bólu pulsuje mi twarz. Na chwilę pociemniało mi przed oczami.
Klęczałem przerażony na ziemi czekając na kolejny cios. Panicznie zacisnąłem powieki. W ustach czułem lekko metaliczny smak krwi razem z moimi łzami, które mimowolnie zaczęły spływać mi po policzkach. Najgorsze było to, że nie mogłem nic zrobić. Taki najwyraźniej był mój los jako najsłabsze ogniwo w cały łańcuchu społeczeństwa. Zamarłem na chwilę w swojej pozycji jednak nic się nie stało.
- Zostawcie go! – jego głos brzmiał naprawdę groźnie. Pierwszy raz dane mi było słyszeć podniesiony głos Akiry.
- A co ty możesz nam zrob… - nie dokończył, ponieważ blondyn zaserwował mu solidnego kopniaka w brzuch ze swoim wojskowych butów, przez co ten padł na ziemie kuląc się z bólu. Oczywiście natychmiast pozostała dwójka doskoczyła do blondyna, po czym rozpoczęła się gwałtowna wymiana ciosów. Z przerażeniem obserwowałem wszystko. Akira najpierw przywalił jednemu z nich mocnym prawym sierpowym, którym na chwilę ogłuszył przeciwnika. Jednak nie zauważył drugiego faceta, który się po prostu rzucił z pięściami na blondyna. Nie zdążył on jednak uniknąć tego dostając ciosem prosto w twarz. Zachwiał się nieco na nogach jednak nie upadł z powrotem twardo stając na nogach, po czym prawie niczym zawodowy bokser uniósł pięści w górę stając do mnie tyłem.
Chciałem krzyczeć, coś zrobić, cokolwiek. Nie miałem jednak na nic siły. Mogłem tylko klęczeć na ziemi i spoglądając na całe zajście. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie. Ledwo nadążałem za całą akcją. Cis za ciosem. Akira ani trochę się nie oszczędzał, ani na chwilę nie zwalniając, a jego ciosy były cały czas tak samo mocne, a nawet wydawała się że nabierały siły z każdym kolejnym uderzeniem.
To był pierwszy raz kiedy ktoś stanął tak w mojej o obronie. Mimo, że robiło mi się trochę ciemno przed oczami i kręciło mi się w głowie starałem się nie zemdleć.
Nie byłem w stanie nic zrobić by choć trochę mu pomóc. Modliłem się tylko w duchu aby wyszedł z tego cało.
Jeden z nich już leżał. Dwóch pozostałych ledwo trzymali się na nogach. Po chwili padł kolejny po sprawnym ciosie Akiry prosto w twarz i kopniaku w brzuch. Ostatni nie wiele później również leżał przysłowiowo gryząc ziemię. Pełen podziwu spojrzałem na blondyna
- Akira? - stał ciężko sapiąc, a oni kulili się z bólu na ziemi. Gdy po chwili udało im się jakoś wstać spojrzeli przeszywającym wzrokiem w naszą stronę.
- Niech tylko jeszcze raz się do niego zbliżycie. – zagroził a oni sobie po prostu uciekł ni mając już siły na dalszą walkę. Byłem w wielkim szoku
Akira odwrócił się do mnie i lekko uśmiechnął. Teraz zobaczyłem jak bardzo jest poobijany. Miał rozciętą dolną wargę oraz lewą brew i ogólnie obtłuczoną twarz. Oprócz tego miał również pozdzierane łokcie, a z jego dłoni spływały pojedyncze kropelki krwi.
- Wszystko w porządku? – podszedł do mnie bliżej po czym kucnął przede mną. Ja tylko kiwnąłem głową ocierając resztkę łez brudnym rękawem bluzy.
- Dziękuje. – ledwo udało mi się cokolwiek powiedzieć przez zaciśnięte gardło.
- Chodźmy do domu. – powiedział jakby nigdy nic, po czym pomógł mi wstać. Podniosłem się z żalem spoglądając na blondyna.
Ułożyłem sobie jego lewą rękę na swoich barkach i pomogłem mu iść. Na chwilę oparł się o mnie gwałtownie. Krew się nie lała, ale był strasznie poobijany. Oddychał ciężko na chwilę przymykając powieki. Musiał się naprawdę tym zmęczonym, jednak mimo wszystko starał się niczego po sobie pokazywać, ale średnio mu to wychodziło.
- Na pewno nic tobie nie jest? – spojrzałem na niego zmartwiony.
- Jak to mówią: do wesela się zagoi. Nie martw się o mnie. Ważne, że ty jesteś cały. – uśmiechnął się do mnie jednak sekundę później skrzywił się z bólu.
Powolnym krokiem wróciliśmy razem do mieszkania Akiry. A ten dzień zapowiadał się tak dobrze, a jak zawsze musiałem narobić komuś kłopotów - Wiesz może kim oni byli?
- Już raz czy dwa mnie szukali. Ostatnio dali mi już spokój, ale teraz pewnie chcieli wykorzystać to, że przez przypadek mnie znaleźli. Nie martw się, to nie jest jakuza tylko jakaś tam podrzędna mafijka, która często zgarnia z ulicy takie bezdomnie dzieciaki jak ja w wiadomym celu. – mówiłem cicho i powoli prowadząc teraz blondyna po schodach. Gdy dotarliśmy na odpowiednie piętro weszliśmy do mieszkania. Na korytarzu pościągaliśmy buty, po czym udaliśmy się do salonu. Po drodze zabrałem z szafki apteczkę, która leżała na widoku. Następnie oboje usiedliśmy na kanapie. – Trzeba to wszystko opatrzyć. – spojrzałem na niego, po czym wyciągnąłem z pudełka wodę utlenioną i watę. Następnie nasączonym wacikiem zacząłem ostrożnie przemywać jego twarz. Powoli pozbywałem się całego brudu i resztek zaschniętej krwi. Delikatnie przytrzymywałem jego twarz oczyszczając poszczególne rany. Plasterkami zakleiłem rozciętą brew, której całe szczęście nie trzeba było zszywać. W tym czasie blondyn siedział spokojnie od czasu do czasu tylko delikatnie się krzywiąc.
Nieco się speszyłem kiedy przez dłuższą chwilę spoglądaliśmy sobie prosto w oczy.
- Czy mógłbyś… - wskazałem na jego bluzkę, która z resztą tej chwili była w nie najlepszym stanie. Zakłopotałem się kiedy w końcu ściągnął ją z siebie odsłaniając swój tors. Przez chwilę przyglądałem się mu uważnie. Następnie delikatnie opuszkami palców posmarowałem kilka zadrapań i obtarć specjalną maścią dzięki, które się szybciej zagoją.
- Akira-kun nic cię nie boli? – nieśmiało dotykałem go tam gdzie powinny znajdować się żebra sprawdzając czy wszystko jest całe. Szkolne kursy udzielania pomocy na coś się w końcu przydały.
- Trochę, ale to tylko zwykłe obtłuczenia. Za kilka dni mi przejdzie.
Na koniec zająłem się jego łokciami, a potem dłońmi, które również oczyściłem, po czym starannie zabandażowałem. Miał bardzo duże dłonie i długie szczupłe palce.
- Dziękuje Takanori. – spojrzał na nie lekko się uśmiechając.
- Ja również dziękuje. Przepraszam za wszystko. Tylko narobiłem ci problemów. – siedziałem bawiąc się jego prawą dłonią. - Nie chce być dla ciebie ciężarem, ani sprawiać ci kłopotów. Może lepiej byłby gdybyś mnie wtedy nie urato…
- Przestań! – przerwał mi. - Źle ci tutaj? Ze mną… – dodał ciszej z dozą smutku w głosi, na co zrobiło mi się równie przykro.
- Nie… Naprawdę nie mogłem trafić. Mam wielkie szczęście, że cię spotkałem, ale nie jestem pewny czy ja zasługuje na to wszystko. Masz tylko przeze mnie same problemy. Nie chcę, abyś uważał mnie za niewdzięcznego, bo naprawdę jestem ci bardzo wdzięczny wyłącznie że zrobiłeś dla mnie więcej dobrego niż ktokolwiek wcześniej. – na końcu ścisnęło mi gardło tak, że nie byłem w stanie niczego powiedzieć. Czułem się wszystkiemu winien, bo przecież gdyby nie ja to zapewne wszystkim żyło by się znacznie lepiej. Akira nie spotkałby mnie, nie uratował, nie musiałby mi pomagać, opiekować ja dzieckiem…
- Takanori… - tym razem odezwał się do mnie troskliwym tonem – Przestań tak myśleć. Ciągle się o wszystko obwiniasz, a przecież nic takiego się nie stało. Już nie chce nigdy więcej słyszeć odcienie czegoś takiego. Wcale mi nie przeszkadzasz, ani nic takie wręcz przeciwnie bardzo się cieszę że jesteś. - delikatnie podniósł moją głowę po czym zwyczajowo potargał mnie po włosach niczym małego szczeniaczka lekko się przy tym uśmiechając. Znów był spokojny tak jak zawsze.
- Przepraszam.
- Spokojnie. Już się nie gniewam. I błagam cię przestań mnie ciągle przepraszać, bo naprawdę nie masz za co.
- Przepra…
- Cii… - nagle przycisnął mnie mocno do siebie – Spójrz na mnie. – podniosłem głowę znowu spoglądając prosto w jego oczy. Były pełne ciepła i troski. – Nie pozwolę cię nikomu więcej skrzywdzić. Obiecuje. Na zapas, to ani się waż myśleć, że mi przeszkadzasz czy coś wręcz cieszę się iż nie jestem sam. Chciałbym aby mój dom stał się twoim domem. Dobrze? Niczym się nie martw.
Gdy przytulał mnie do swojego nagiego torsu zalała mnie fala gorąca. Czułem jak powoli zaczynam się rumienić na policzkach. Przez chwilę przypomniał się mój sen z poprzedniej nocy. Teraz czułem się prawie tak samo jak tedy. Przez zapach wody utlenionej i bandaży przebijała się lekka woń piżmowych perfum blondyna. Przymknąłem mimowolnie oczy zatracając się coraz bardziej w otaczającym mnie cieple jego ciała. Działało to na mnie w swój dziwny uspakajający sposób. Wtuliłem się w Akirę niczym jakieś wystraszone zwierzątko lgnące do swojego rodzica. Czułem się tak dobrze… Tak bezpiecznie. Teraz tego potrzebowałem najbardziej. Czyjegoś ciepła i opieki. Na chwilę udało mi się zapomnieć o wszystkich złych rzeczach. Przylgnąłem bardziej swoim ciepłym policzkiem do jego odsłoniętego torsu. Oddychałem powoli wsłuchując się w rytmiczne bicie serca blondyna. Powoli czułem jak wszystko ode mnie odchodzi. Od nadmiaru emocji nadzwyczajnie w świecie zasnąłem, zapominając o tym, że dalej się Akirze na kolanach.

Akira
Takanori zasnął. Oddychał spokojnie dalej się we mnie wtulając. No cóż, to był ciężki dzień pełen wrażeń więc za nic go nie winie. Mając okazję gładziłem ostrożnie jego włosy dokładnie przyglądając się jego uśpionej twarzy. Miał łagodne i spokojne rysy. Delikatne rumieńce już prawie całkiem znikły z jego lekko pucułowatych policzków. Ciekawe dlaczego się zawstydził.
Był dla mnie niczym młodszy braciszek, którym się trzeba opiekować i pilnować, aby nie wpadł w kłopoty. Było to fajną odmianą od mojego zwykłego życie, w którym nic się nie działo.
Oczywiście nie miałem serca go budzić, tak więc siedziałem trzymając go na kolanach. Chciałem się ponieść, aby położyć Takanoriego do łóżka. Jednak od razu gdy tylko ledwo się podniosłem opadłem z powrotem na kanapę. Westchnąłem bezsilnie. Doszło do mnie jak bardzo ostatnio spadła moja kondycja. No cóż, nie jestem już w szkole średniej. Tam ciągle były jakiś bójki. Zresztą chodziłem na różne zajęcia sportowe przez co byłem w formie. Wiedząc, że nie dam rady wstać, położyłem się na wersalce kładąc głowę na lezącej poduszce. Musiałem uważać na Takę, aby ze mnie nie spadł. Był uroczy kiedy tak mocno spał na moim nagim torsie. W sumie było to tak samo miłe jak moment kiedy śpisz tak ze swoją dziewczyną.
Trochę niezgrabnie ściągnąłem koc z brzegu kanapy, którym następnie nas okryłem. Taka mruknął niczym kotek wtulając się bardziej we mnie. Przez chwilę myślałem nad tym jak to niecodziennie wygląda. Jednak mimo wszystko to strasznie miłe uczucie gdy ktoś jest tak blisko ciebie. Domyślałem się, że potrzebował trochę czyjeś miłości i ciepła. Po uprzednim ucałowaniu jego złotej czuprynki objąłem go ramieniem pod kocem i zamknąłem powieki. Już po chwili wsłuchując się w stukot deszczu za oknem i spokojnego oddechu Takanoriego zasnąłem zmęczony.































wtorek, 26 sierpnia 2014

Sen nocy letniej

Taa to jest właśnie ta rocznicowa Aoiha (z taką małą prawie dwutygodniową obsuwą). Fabuła równie treściwa co w moim pierwszym opowiadaniu, ale udajmy, że to specjalnie.

Po za tym w związku ze zbliżającym się początkiem roku szkolnego i moim tzw. wypaleniem, robię sobie przerwę.  Dalej będę pisać, ale wolniej i dokładniej. Chciałabym w tym czasie ogarnąć wszystkie moje pomysły i trochę wzbogacić moje słownictwo jak i stylistykę oraz zredukować ilość popełnianych błędów, ogólne to chce się trochę samo udoskonalić, ale niestety blog wywiera mnie zbyt dużą presje. Autor też człowiek i wakacji potrzebuje. Prawdopodobnie zajmie mi to miesiąc góra dwa. Mam dzieje, że zrozumiecie i nie zapomnicie o moim blogu. 

Jeśli ktoś przez ten czas chciałby mieć ze mną kontakt do zapraszam do zakładki na blogu, gdzie umieszczone są wszelkie linki.


Beta: Momo-chan
Paring: jakby ktoś zapomniał to Aoiha
Uwagi- standardowo wiadomo scenki XD
O autora: taki luźny oneshocik(pornoshocik XD) w sam raz na wakacyjny wieczór





Uruha właśnie pakował do walizki swoje rzeczy. W międzyczasie myślał nad tym, dlaczego zgodził się na ten wyjazd. Może z nudów? Może dlatego, że nie umie odmawiać czarnowłosemu? A może dlatego, że po prostu nie chciał spędzać samotnie tych kilku, wolnych dni? Po dłuższych rozmyślaniach mógłby spokojnie napisać dość długą listę wszelakich powodów, więc po prostu przestał się nad tym zastanawiać.
Właśnie starannie chował kolejną podkoszulkę. Ostatnią rzeczą, jaką spakował była kosmetyczka.
Nie zabierał ze sobą dużo rzeczy, bo jechał tam tylko na kilka dni, więc w zupełności jedna walizka mu wystarczała. Pakowanie nie zajęło mu jakoś dużo czasu, więc miał jeszcze wolną chwilę, którą wykorzystał na napicie się kawy.
Shiroyama zaś cieszył się jak dziecko, gdy Takashima zgodził się na wyjazd. Bardzo chciał gdzieś zabrać ze sobą, by móc spędzić z nim trochę więcej czasu. Poza tym nie chciało mu się jechać samemu do rodziców, bo pewnie zanudziłby się tam na śmierć.
Dokładnie o dwunastej Yuu czekał na Uru pod jego apartamentowcem. Shiroyama grzecznie, jakby obsługiwał jakąś panienkę, spakował walizkę przyjaciela do bagażnika, po czym otworzył mu drzwi po stronie pasażera. Następnie sam szybko wsiadł do samochodu.
- No to w drogę – odparł, radośnie odpalając auto.
Po kilkugodzinnej podróży w końcu dojechali na miejsce. Yuu zaparkował prosto pod domem swoich rodziców.
- Och Kouyou-kun jak miło cię znowu widzieć – pani Shiroyama postanowiła wyściskać chłopaka na przywitanie.
- Mi również miło panią widzieć – odpowiedział uprzejmie, dalej będąc ściskanym przez mamę Yuu. Po chwili przywitał się również z jego tatą grzecznie się kłaniając.
Następnie czarnowłosy zabrał jego walizkę i oboje weszli do domu. Młodszy gitarzysta miał zajmować urządzony prosto i elegancko pokój gościnny. Już kilka razy miał okazję nocować tutaj, więc czuł się swobodnie. Od razu rozpakował wszystko do stojącej naprzeciwko łóżka komody.
Przez resztę dnia nie robili niczego zaskakującego. Razem siedzieli w pokoju Shiroyamy grając na playstation.
Następnego dnia obydwoje spali do samego południa, więc kiedy wstali, mama Shiro czekała na nich z obiadem.
Po południu zaśYuu pojechał ze swoją mamą zrobić zakupy. Ledwo powstrzymał się od śmiechu, gdy widział jak Shiro potulnie przytakuje swojej mamie.
Nie wiedząc, co mógłby zrobić postanowił pójść do ogrodu. Już prawie zapomniał, jaki spokój tutaj panuje. Usiadł na ogrodowej huśtawce. Wziął głęboki wdech czystego, w porównaniu do Tokio, powietrza. Czuł zapachy wszelakich kwiatów hodowanych przez panią Shiroyamę w przydomowym ogrodzie. Przez jakiś czas spoglądał na staw, po którym pływała para kaczek. Poczuł jak ogarnia go całego dziwny spokój. Z uśmiechem podziwiał rosnące wokół rośliny lekko bujając się na huśtawce. Cała przestrzeń była idealnym przykładem wzorowego japońskiego ogrodu, który cieszył oczy. Po jakimś czasie położył się całkiem na ogrodowe bujawce.Leżał tak wpatrując się w rosnące nad nim drzewo dopóki po prostu nie przysnął, ukołysany spokojnym bujaniem huśtawki.
- Kouyou? – śpiącyShima obudził się, słysząc głos czarnowłosego.
-Hę? – spojrzał zaspanym wzrokiem na stojącego nad nim Yuu. Ten uśmiechnął się do niego, spoglądając rozczulonym wzrokiem.
- Wstawaj, bo zaraz cały dzień prześpisz – zaśmiał się, krótko tarmosząc go po brązowych włosach.


Wieczorem obydwaj usiedli w samych bokserkach na werandzie z tyłu domu. Wokół, ze względu na już późną porę, panował spokój. Było słychać tylko cykanie świerszczy i cichy szum wody dochodzący z głębi ogrodu, w którym znajdowało się niewielkie oczko wodne. Rodzice Yuu spali już w swoim pokoju na piętrze. Rozsiedli się na poduszeczkach leżących na ciemnej drewnianej podłodze, na której Yuu postawił butelkę sake i dwie czarki. Szybko zauważył znajomy błysk w oku Uruhy na widok alkoholu.
- Już dawno nie było takich upałów – stwierdził Aoi biorąc łyk schłodzonego trunku. Młodszy gitarzysta tylko przytaknął, po czym opróżnił całą swoją czarkę.
Shiro siedział spoglądając zamyślonym wzrokiem przed siebie. Kouyou w tym czasie miał okazję dokładniej mu się przyjrzeć. Wiadomo, że często przebierali się razem, jednak nigdy nie miał okazji go dłużej oglądać prawie bez ubrań.
Przyglądał się jego lekko zarysowanym mięśniom, na których odbijały się ostatnie promienie zachodzącego słońca.
Podziwiał jego szerokie ramiona oraz wąską talię i biodra.  Miał idealną męską budowę ciała, której Uru mu bardzo zazdrościł, bo sam był tak samo chudy jak dziesięć lat wcześniej. Jego bokserki zaraz opinają się, prawie niczego nie ukrywając. Shima szybko uciekł wzrokiem z powrotem na jego twarz orientuję się, że zbyt długo patrzy się między jego nogi, które były skrzyżowane. Im dłużej na niego patrzał to tym bardziej uważał go za dość atrakcyjnego.Dopiero teraz zauważył, jak bardzo przystojnym jest mężczyzną.
Po dłuższej chwili Takashima nalał sobie ponownie sake do czarki i następnie opróżnił jednym haustem. Czuł, jak powoli alkohol rozgrzewa go od środka. Aoi nie pozostawiając w tyle również opróżnił zawartość swojej czarki.
Nie było już tak gorąco jak za dnia, ale powietrze było jeszcze dość nagrzane i parne. Alkohol tylko wzmagał uczucie ciepła. Yuu w tej chwili przyszła trochę nietypowa myśl do głowy.
- Usiądziesz mi na kolanach? – zapytał czarnowłosy. Zanim Kouyou zdążył mu coś powiedzieć Aoi już posadził go na swoich nogach. Nieco skrępowany zajął miejsce na jego kolanach.
- Nie bój się, przecież nic ci złegonie zrobię - zaśmiał się krótko, sadzając Uru twarzą do siebie. Następnie jakby nigdy nic najzwyczajniej w świecie przytulił Shimę, obejmując go swoimi silnymi ramionami.
Młodszy gitarzysta przez chwilę czuł się trochę nieswojo. W jakiś sposób jednak rozczulił go tym gestem.
- Yuu, coś się stało? – mimo wszystko zmartwiło go takie zachowanie. Takie rzeczy były do niego niepodobne. Więc pomyślał, że musiało się stać coś niepokojącego.
- Po prostu chciałem się przytulić – wytłumaczył Yuu, głaszcząc Shimę wzdłuż kręgosłupa. W sumie to chciał z nim zrobić sto innych rzeczy jeszcze, ale postanowił zachować to na razie dla siebie.
Już od samego początku ich znajomości darzył młodszego dużą sympatia. Sam nie wiedział co, ale coś ciągnęło go do niego. Przyciągał go do siebie zupełnie jak magnez.Można powiedzieć, że z czasem zaczął czuć przysłowiową miętkę do Uru, jednak nieco obawiał się do tego przyznać, bo przecież co by sobie wszyscy pomyśleli.Wyjazd był zaś idealnym sposobem na to, aby mogli spędzić ze sobą więcej czasu i bardziej się do siebie zbliżyć.
Takashima czuł jego ciepły oddech na swoim prawym obojczyku. Przeszedł go delikatny dreszcz. Mimowolnie przymknął oczy przytulając do siebie starszego gitarzystę, któremu najwyraźniej zebrało się na czułości. Sam chyba potrzebował trochę takiego ciepła, ostentacyjnie lgnąć bardziej do ciała czarnowłosego.Musiał przyznać, że było to naprawdę przyjemne, więc postanowił nieco po zwlekać z kończeniem uścisku.
Aoi uśmiechnął się, cicho pomrukując. Obecność brązowowłosego działała na niego niezwykle kojąco. Pierwszy raz miał go aż tak blisko przy sobie.Nawet nie zauważył, kiedy rękoma zaczął dotykać półnagiego ciała młodszego gitarzysty. Mimowolnie zacząć całować Kouyou wzdłuż jego smukłej szyi swoimi wargami. Czuł mocny i rytmiczny puls chłopaka. Czule muskał jego miękką skórę zatracając się całkiem w tej czynności.
Uruha przez chwili nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, co się dzieje. Czuł rozchodzące się po całym ciele ciepło i zrobiło mu się nagle dosyć przyjemnie. Dalej miał przymknięte oczy trzymając swoje dłonie we włosach Aoiego.Jednak  pewnym momencie coś poczuł. Drgnął zaskoczony zdając sobie sprawę, co właśnie się dzieje i do czego więcej zaraz może dojść.
- Yuu – szepnął słabo. – Yuu – powtórzył, nie widząc jego reakcji. – Yuu! – prawie pisnął. Dopiero teraz Shiroyama zdał sobie sprawę z tego, co zaczął poczynać.
Całkiem skołowany spoglądał na czarnowłosego. Teraz miał totalny mentlik w głowie. Z jednej strony chciał to przerwać udając, że do niczego nie doszło, a z drugiej strony pragnął, by Shiro pieścił go dalej w ten mimo wszystko jakże przyjemny sposób. Szokowało go to, ale bardziej dziwiło go, iż sam nie ma nic przeciwko temu.Z każdą kolejną chwilą racjonalne myślenie coraz słabiej mu wychodziło.
- Przepraszam – zaczął speszony. - Może lepiej usiądź z powrotem obok – wiedział, że za bardzo się zagalopował. Jednak mimo tego, co powiedział, dalej trzymał sugestywnie dłonie na udach Kouyou. Zbyt bardzo go pragnął, ale niechciał robić niczego wbrew niemu.
- Yuu? – spojrzał pytająco na już lekko rozjuszonego Shiroyamę. Obydwoje oddychali nieco ciężej niż zazwyczaj. Nie wiedział, czy to przez ten alkohol, czy przez ten upał, a może przez tą niecodzienną bliskość.Podniósł dłonią jego schyloną głowę i spojrzał w jego czarne tęczówki. Co mu szkodziło spróbować. Doskonale wiedział, że Aoi nie zrobi mu krzywdy.
Przez chwile jakby czas się dla nich zatrzymał, gdy spoglądali sobie prosto w oczy. Uruha trzymał dłoń na policzku czarnowłosego, delikatnie go po nim głaszcząc. Czarnowłosy chciał coś powiedzieć, jednak młodszy gitarzysta nie pozwolił mu dojść do słowa.
- Nic nie mów – delikatnie przyłożył swój palec do jego ust, po czym zastąpił go swoimi wargami. Przysunął się do niego bliżej i drgnął lekko, czując znaczącą wypustkę między nogami Yuu.
Przez chwilę pomyślał, że pewnie będzie chciał go przelecieć i zostawić. Jednak od razu odsunął od siebie tą myśl wiedząc, że Aoi by tak niepostąpił.
- Na pewno chcesz? – mimo wszystko zbyt bardzo go szanował, by robić cokolwiek bez jego zgody. Jednak już zbyt długo kłębił w sobie te wszystkie uczucia, którymi darzył Kouyou. A w tej chwili pragnął go jeszcze bardziej jak nigdy dotąd. A jego bliskość tylko wzmagała jego nienasycony apetyt.         
- Na pewno. Mógłbyś dokończyć to, co wcześnie zacząłeś?  - westchnął zaskoczony, gdy Yuu bez słowa spełnił jego życzenie.
Sam nie zauważył, kiedy całkiem zatracił się w tej upojnej chwili.Głaskał go po czarnych włosach pozwalając mu pieścić swoimi ciepłymi ustami swoją szyję. Wszystko robili powoli, nie śpiesząc się. 
Shiro dalej nie mógł uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Teraz z jeszcze większym zaangażowaniem pieścił gładką skórę swojego już teraz kochanka. Wolno całował każdy milimetr jego skóry zsuwając się w dół.
Uruha w pewnej chwili poruszył biodrami ocierając się o czarnowłosego. Oboje mruknęli czując, jak zetknęły się ich krocza.
Aoi w pewnym momencie chwycił za jego biodra swoimi dużymi dłońmi i podniósł go lekko, tak, aby klęczał. Teraz krocze brązowowłosego znajdowało się idealnie naprzeciwko jego twarzy.
- Jejciu! Yuu… - Shima spojrzał na Yuu z góry. Drgnął, gdy czarnowłosy zaczął całować go po jego podbrzuszu. Czuł jak powoli zaczyna się podniecać, czego jego bokserki w ogóle nie ukrywały, a wręcz eksponowały już znaczącą i dalej rosnącą wypukłość.Takashima zadrżał, gdy Shiro czule pocałował jego męskość przez materiał bokserek.
- Połóż się i pozwól mi się sobą zająć. – dłonią kilkukrotnie potarł rosnącą pod jego bielizną erekcję. Chłopak zgodnie z jego prośbą położył się na plecach.
 Jedyną rzeczą, jaka była do ściągnięcia została bielizna. Shiroyama złapał za brzeg jego bokserek i zsunął je całkiem, po czym odłożył je na bok. Przełknął ciężko ślinę na widok całkiem nagiego Kouyou. Zdenerwował się trochę tak, jakby miał robić to pierwszy raz w życiu. Czuł jak podnosi mu się ciśnienie i nie tylko na ten widok. Zawsze w jego oczach był cudowny, jednak tej chwil stał się dla niego ósmym cudem świata.
- Nie patrz tak na mnie – nieco go zawstydzało to nachalne spojrzenie Yuu.
- Jak? – spoglądał na niego z szelmowskim uśmieszkiem. Na razie to wszystko wydawało mu się przepięknym snem.
- No tak. Wyglądasz jakbyś chciał mnie zjeść albo zgwałcić.
- Nie wiele mija się to z prawdą, bo chętnie zrobiłbym jedno i drugie – nachylił się nad Uru patrząc mu prosto w oczy. Następnie chwycił za jego za jego złączone kolana i powoli rozszerzył jego nogi napawając się niecodziennym widokiem Kouyou takiego, jakim go Bóg stworzył.Uru czuł jak się bardziej rumieni widząc, z jakim zafascynowaniem i czułością Aoi dotyka jego już całkiem obnażonego ciała.
Czarnowłosy zaczął pieścić swoimi wargami i językiem klatkę piersiową swojego kochanka. Gdy dotarł do jednego z jego sutków zatoczył na nim sprawnie swoim językiem kilka kółeczek, po czym zaczął go ssać z satysfakcją wsłuchując się w pojękiwanie i pomrukiwania przyjemności ze strony Uruhy.
Następnie Yuu całą swoją uwagę skupił na kroczu Takashimy, które znacząco domagało się pieszczot. Zaczął pocierać z wyczuciem prężącą się w jego dłoni erekcjęŚlicznego, który oddychał ciężko, cicho pojękując.
Kouyou podniósł się prawie do siadu, aby móc następnie sięgnąć dłonią miedzy nogi czarnowłosego. Wsunął swoją dłoń w jego bokserki, pewnie chwycił za jego już podnieconą męskość i zaczął powoli poruszać ręką nie chcąc pozostawać dłużnym. Po chwili obydwoje zgrali swoje ruchy pieszcząc się wzajemnie w tym samym tempie.
- Och Kouyou... –westchnął, czując zwinne palce na swoim pobudzonym członku.
Mimo ciężki oddechów Shima nie chciał rezygnować z pocałunków. Ciągle było mu mało pełnych warg Yuu namiętnie przyciskanych do jego ust.
Wolną ręką obejmował czarnowłosego za szyję, nie chcąc tracić z nim na bliskości. Oboje spoglądali na siebie.
Pierwszy doszedł Kouyou zaciskając przy tym swoje szczupłe uda.W wykonaniu ostatnich ruchów dopomógł mu czarnowłosy, prowadząc jego dłoń na swoim członku, co doprowadziło również i do jego orgazmu.
Uruha spojrzał na zarumienioną twarz starszego gitarzysty. Sam raczej nie miał mniejszych rumieńców. Obydwaj ciężko oddychali dalej trzymając wzajemnie swoje męskości w lekko zaciśniętych dłoniach. Następnie zlizali nasienie ze swoich dłoni, po czym kolejny raz tej nocy złączyli swoje usta w pocałunku.Shima przylgną bardziej do czarnowłosego prawie stykając się z nim swoją klatką piersiową.
Shioyamanieco się odsunął, po czym ściągnął do końca swoje bokserki, po czym ułożył się idealnie pomiędzy nogami Uruhy. Lekko się uśmiechnął, gładząc go po gładkich udach, na co młodszego przeszedł przyjemny dreszcz.
Kouyou od razu wiedział, co musi zrobić, kiedy czarnowłosy podstawił mu swoje palce pod nos. Posłusznie naślinił jego palce, które zaledwie chwile późne wsunęły się w jego wnętrze. Stęknął czując ból, który jednak powoli z czasem się zmniejszał.
Aoi ostrożnie rozciągał go,chcąc chociaż trochę przygotować do dalszego stosunku. Drugą ręką zaś zaczął pobudzać ponownie penisa Kouyou, który jęknął poruszając przy tym biodrami. Po dłuższej chwili Yuu wyciągnął swoje palce, po czym oboje z powrotem wrócili do siedzącej pozycji. Shima ustawił się prosto nad kroczem czarnowłosego. Ten sięgnął znowu dłonią miedzy pośladki kochanka lekko je rozsuwając. Przez moment tylko pocierał zwilgotniałą główką swojego penisa o zaciśnięte wejście Uruhy. Ten klęczał nad jego kroczem ciężko oddychając i mentalnie przygotowując się to tego, co za chwilę poczuje. Starszy gitarzysta nawilżył swojego penisa śliną mając nadzieje, że to wystarczy. Jego kochanek przysunął się bardziej i kiwnął głową na potwierdzenie, że jest już gotowy, po czym z małą pomocą czarnowłosego zaczął nabijać się na jego erekcje.
Nie mógł porównać tego do czegokolwiek innego. Mocniej objął Shiro wydając z siebie zduszony, bolesny jęk, gdy przygarnął go całego do siebie.
Shiroyama nie był wstanie powstrzymać błogiego pomruku, który wydobył się z jego ust, gdy już całkiem zatopił się między pośladkami Shimy. Nie przypuszczał nigdy, że może być aż tak ciasny.
Przez chwilę po prostu tak siedzieli. Czarnowłosy czule masował młodszego gitarzystę wzdłuż pleców, starając się go chociaż trochę rozluźnić.
- Jest dobrze –Uru pocałował go wykonując biodrami pierwszy ruch. Jęknął trochę głośniej zagryzając przy tym dolną wargę.  Przytrzymując się ramion czarnowłosego zaczął powoli poruszać się na drażniącej jego wnętrze męskości Yuu. Z czasem dawał się ponieść napływającej przyjemności nie zważając na wszelkie niedogodności. Po chwili znowu zaczęli się całować. Cmoknięcie, muśnięcie warg a następnie splecione w namiętnym tańcu języki.
Brązowowłosy kurczowo obejmował jego ramiona, jęcząc tuż przy jego uchu. Z rozkoszy nie był w stanie powstrzymywać swoich  pełnych rozkoszy odgłosów. Jego męskość ocierała się o twarde podbrzusze czarnowłosego.Z każdym kolejnym ruchem czuł, jak Yuu zagłębia się  w nim coraz bardziej. Czarnowłosy przytrzymywał za biodra rytmicznie nabijającego się na jego męskość kochanka.
Ledwo mógł złapać oddech, a serce mu łomotało niczym silnik jego rozpędzonego motocyklu . Podrygiwał lekko dalej będąc obejmowanym przez ramiona czarnowłosego. Z każdym kolejnym ruchem czuł jak Yuu zagłębia się  w nim  coraz bardziej. Czarnowłosy przytrzymywał kochanka za biodra rytmicznie unosząc i opuszczając na swoją erekcję. Uruha nie był w stanie powstrzymać swoich głośniejszych jęków pomiędzy kolejnymi pchnięciami.
- Jęcz kochanie, jęcz – Aoi delikatnie przegryzł płatek ucha Shimy wsłuchując się w jego rozkoszne odgłosy. Z satysfakcją przyglądał się jego zarumienionej twarzy.
Targał jego półdługie czarne włosy jęcząc mu prosto w usta. Przyciskał go bardziej do siebie od czasu do czasu mówiąc mu jak mu dobrze.
- Ach… - już nie był w stanie samemu się nabijać erekcje czarnowłosego. Kurczowo trzymał się jego ramion pozwalając mu dowolnie manewrować swoimi biodrami.
Aoizsunął swoje dłonie na jędrne pośladki Uru i mocno za nie trzymając dogłębnie go penetrował. W tym czasie Shima kurczowo wtulał się w czarnowłosego starając się czerpać równie dużo przyjemności ze zbliżenia, co jego kochanek.
Dokładnie przylegali do siebie swoimi ciałami, mimo gorąca nie myśleli, by odsunąć się od siebie nawet o milimetr.
- Jeszcze… Proszę… Yuu jeszcze... – jęczał błagalnym głosem drżąc w uniesieniu.
Shiro postanowił zmienić pozycję chcąc w pełni spełnić zachcianki Uruhy. TrzymającTakashimę w swoich ramiona położył go ostrożnie na drewnianej podłodze, po czym oboje przybrali o wiele wygodniejszą pozycje. Teraz mógł swobodnie poruszać swoimi biodrami, co od razu wykorzystał. Rozanielony Kouyou wił się pod nim, mamrocząc coś między kolejnymi jękami.
Obejmował jego tors odchylając przy tym do tyłu głowę. Z jego lekko rozchylonych ust wychodziły kolejne dźwięki świadczące o tym, jak mu przyjemnie. Aoi nie oszczędzał na zdobieniu jego szyi przeróżnymi malinkami. Kąsał czule jego bladą skórę pozostawiając po sobie czerwone punkciki. Ani na chwilę nie zwalniał tempa z rozkoszą zatapiając się w gorącym wnętrzu Kouyou.
Takashima wygiął się lekko czując, jak Yuu trafił w jego czuły punkt. Objął nogami jego biodra chcąc,by kolejny raz uderzył w prostatę. Po kolejnych kilku gwałtownych pchnięciach wygiął się lekko odchylając głowę do tyłu i dochodząc prosto w zaciśniętą na swoim prąciudłoń czarnowłosego.Trzymał się jego ramion pozwalając mu się do końca zaspokoić. Stęknął cicho czując, jak jego ciepła spermawypełnia nieco już obolałe wnętrze.
Jęknął słabo, gdy Aoi z niego wyszedł. Obydwaj ciężko oddychali spoglądając na siebie zamglonymi spojrzeniami.
Zrobiło się już ciemno, a na niebie pojawiły się świecące punkciki. Oboje leżeli płasko na podłodze, powoli normując oddechy.
- Yuu zobacz. – wskazał palcem na niebo w kierunku jednej ze spadających gwiazd.
- Ładne. Pomyślałeś jakieś życzenie? – czarnowłosy odwrócił głowę w jego stronę, czule chwytając leżącą obok dłoń.
- Tak. A ty?
- Moje już się spełniło.
- Moje też – odrzekł radośnie, wtulając się w ciało Yuu, który szczelnie objął go swoimi ramionami. - Zimno mi trochę – pożalił się Kouyou czując powiew chłodnego, nocnego powietrza na swoim nagim ciele.
- To zaraz cię rozgrzeję, moja kaczuszko…


THE END.