Tytuł: Last Heaven
Paring: Reituki
Beta: Tym razem znowu brak ale jak ktoś jest chętny to proszę się zgłaszać
Uwagi: brak? Oh nie sorki tak z przyzwyczajenia to napisałam XD fapfap wyrazi więcej niż tysiąc słów.
Od autora: Trochę spóźniony, ale oto nowy rozdział. Mam nadzieje, że nie przynudzam tutaj zbytnio. Wyjątkowo tutaj bardzo staram się zachować jakieś normalne tempo. Wiem, że ostatni niewiele dodaje jednak obiecuje wam, że w najbliższym czasie to wam wynagrodzę.
PS: Zauważyliście nowy wygląda bloga? Jak wam się podoba? (na święta zrobię coś sama :3 )
Ruki
Spało mi się niezwykle dobrze. Przez dłuższy czas w ogóle nie
miałem ochoty aby wstać. Kiedy jednak zdałem sobie sprawę, iż nie śpię w łóżku
otworzyłem oczy, przypominając sobie, że zasnąłem wczoraj Akirze na kolanach,
przez co najwidoczniej całą noc spałem razem z nim na kanapie. Leżeliśmy razem
na wersalce przykryci kocem. Lekko odsunąłem głowę spoglądając na jeszcze
śpiącą twarz blondyna. Miałem okazję dokładnie się mu przyjrzeć z bliska.
Normalnie nieco się krępowałem przed tym. Jego twarz była nieco pociągła z
typowymi już dla jego wieku męskimi rysami. Lekko zaróżowione usta wygięte w
delikatnym uśmiechu uzupełniały spokojny wyraz jego twarzy. Blond kosmyki jego
włosów opadały dookoła w lekkim nieładzie. Jego klatka piersiowa zaś podnosiła
się i opadała powoli za sprawą spokojnego oddechu.
Mruknąłem cicho napawając się otaczającym mnie ciepłem jego ciała.
Schowałem zarumienioną twarz w zagłębieni jego szyi wtulając się ufnie w jego
szeroki, nagi tors. Miałem ochotę ukrywać się do końca życia w tych objęciach.
Zostać tak i nie wychylać się na zewnątrz ani o milimetr. Wydawało mi się, że
tutaj właśnie będę bezpieczny unikając całego zła tego świata, na którym
przebywałem. Spokojne bicie serca Akiry koiło mój niespokojny umysł.
Przymknąłem oczy trzymając dłonie na jego ramionach. Czułem jak zaciska je
bardziej wokół mnie pomrukując cicho. Przylgnąłem już całkiem do niego jeszcze
bardziej się rumieniąc. Widząc, że jeszcze śpi korzystałem z tej miłej
bliskości.
Mimowolnie, przypadkiem musnąłem ustami jego ciepłą szyję.
Zamknąłem oczy upajając się bliskim zapachem jego ciała. Przestraszyłem się
kiedy blondyn nagle, gwałtownie drgnął. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę z
uczucia, które powoli zaczyna kiełkować w moi sercu. Czułem się przy nim
tak dobrze i bezpiecznie. Nie, nie, nie. Nie można tak. Nie mogę tak o
zakochiwać się w każdym kto jest dla mnie miły. No na razie byłem zauroczony.
Na razie…
- Taka? – spojrzał na mnie kilkukrotnie
mrugając. Uśmiechnąłem się lekko słysząc jak mówi do mnie zdrobniale.
- Dzień dobry Akira-kun – spojrzałem na niego nieco niewinnie się
uśmiechając.
Gdy niechcący się o niego otarłem od razu znieruchomiałem robiąc
najbardziej zawstydzoną minę w całym moim życiu. Dopiero wtedy zdałem sobie
sprawę z mojej porannej erekcji, którą akurat musiał poczuć dość wyraźnie na
swoim udzie. W tej chwili miałem ochotę spalić się ze wstydu. Akira spojrzał na
mnie niezręcznie się uśmiechając.
- Już pora wstać. Pójdź do łazienki się umyć, a ja w tym czasie
zrobię śniadanie. Dobrze?- zażenowany kiwnąłem głową. Odkryliśmy się, po czym
blondyn poszedł do kuchni, a ja ruszyłem prędko do łazienki. Gwałtownie
zamknąłem za sobą drzwi i głęboko odetchnąłem. Akira jest mężczyzną więc
powinien to zrozumieć jednak w moim przypadku fakt ten wprowadzał mnie w jeszcze
większe zawstydzenie. W normalnym życiu gdym spał tak z dziewczyną to każdy
będzie uważał to za normalną reakcje, Jednak ja nie spałem z żadną ładną
dziewczyną, a z chłopakiem(dla mnie atrakcyjnym chłopakiem). Nie dziwiło mnie
to, bo od dłuższego czasu jestem świadomy swojej orientacji, ale pierwszy raz
mi się przytrafiło coś takiego. To było po prostu zawstydzające.
Gdy spojrzałem w lustro byłem cały czerwony na twarzy. Następnie
rozebrałem się nieco niechętnie spoglądając w dół.
Wszedłem do kabin i odkręciłem ciepłą wodę. Moja męskość drgnęła
lekko nie mając zamiaru samowolne opaść. W tej sytuacji byłem zmuszony do
rękoczynów. Oparłem się plecami o chłodne kafelki i sięgnąłem dłonią miedzy
moje nogi. Przymknąłem powieki ciężko wzdychając. Byłem aż zanadto podniecony.
Odetchnąłem głęboko, aby nieco się rozluźnić i zacząłem powoli poruszać ręką na
mojej rekcji. Mruknąłem, pocierając kciukiem już wystającą i wilgotną główkę.
Czułem jak krew jeszcze bardzie napływa mi w tamte rejony jak i na policzki. Już
po chwili oddychałem ciężej cicho jęcząc. Wolną dłonią gładziłem mój mokry od
wody tors. Drażniąc moje już sterczące sutki przyspieszyłem ruchy dłoni na moim
pulsującym penisie.
Mimowolnie pod moimi oczami pojawił się obraz Akiry. Zacząłem
sobie wyobrażać jak skubie swoimi ciepłymi wargami mój szyję, jak dłońmi dotyka
do woli mojego ciała, jak zaciska swoje palce na mojej pulsującej męskości
doprowadzając mnie do szczytu rozkoszy. Widziałem i czułem to bardzo realnie.
Pospiesznie zakryłem usta nie mogąc powstrzymać głośniejszych jęków. Ta
fantazja pomogła mi o wiele szybciej pozbyć się mojego małego problemu.
Zacisnąłem bardziej powieki i sapnąłem ciężko dochodząc w swojej dłoni. Od razu
poczułem się lepiej i nieco lżej. Stałem przez chwile pod ciepłym strumieniem
wody dopóki się nie uspokoiłem. Potem już umyłem się dokładnie.
Już nieco zgłodniały szybko ubrałem na siebie czystą bieliznę i
jakąś dużą koszulkę. Jeszcze ciągle pożyczałem od Akiry ubrania.Wyglądałem jak
dziecko w jego ubraniach, ale nie przeszkadzało mi to jakoś strasznie.
- Wszystko w porządku? – zapytał kiedy tylko przekroczyłem próg
kuchni.
- Tak – jeszcze nieco zawstydzony tym schyliłem głowę. –
Przepraszam –
- Och, czy ja ci wczoraj czegoś na ten temat nie mówiłem? Zdarza
się, w twoim wieku to całkiem normalne, więc się nie przepraszaj. Pewnie
zgłodniałeś więc usiądźmy i zjedzmy. – tak jak powiedział usiadłem przy już
zastawionym stole. Dzisiaj na śniadanie wraz z ryżem i zupą miso była również
podana smażona makrela.
- Dzisiaj też muszę iść do pracy, bo drugi pracownik znowu nie
przyjdzie.
- Na pewno wszystko w porządku.
- Tylko trochę pobolewa tu i ówdzie, ale nic takiego mi nie jest.
Nie musisz się mną tak przejmować. – jak zwykle sięgnął dłonią moich włosów i
potargał je lekko.
Po śniadaniu wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy
do sklepu. Gdy przyszliśmy do tam
już okazało się że czekała tam już ciężarówka z nowym towarem. Tego dnia
przyszła wyjątkowo duża dostawa.
- Mogę ci pomóc z tym wszystkim. Przynajmniej w ten sposób się do
czegoś przydam.
- Skoro chcesz, samemu pewnie ciężko by mi było to zrobić.
Wynosiliśmy po kolei pudełka z małej ciężarówki. Akira oczywiście
wydzielał mi tylko te lżejsze pudła, a sam nosił perkusje oraz nowe
wzmacniacze. Dobrą godzinę zajęło nam zaniesienie tego wszystkiego do
sklepu.
Akira pokazywał mi wszystko wyjaśniając mi jak mam to odpowiednio
zrobić. W między czasie musieliśmy oczywiście obsługiwać. Oprócz dzieciaków,
które przychodziły popatrzeć odwiedził nas nawet Kouyou tym razem przychodząc
po nowe struny.
Koło południa przyszedł do nas Yutaka wraz z bento.
- Jejciu a ty znowu się z kimś biłeś?
- Oj tam jakie znowu. Jakieś typy nas zaczepiły to musiałem się
jakoś bronić ne? - zaśmiał się podając mi do rąk drugie pudełko .
– Po za tym nic takiego mi się nie stało. Bywałem w gorszym stanie. - otworzył
leżące przed pudełko
- Akira - spojrzał na niego wymownie.
- Och no to był już ostatni raz. Nie jestem już dzieckiem.
- Ostatnio też tak mówiłeś
- To przez ze mnie… - niepewnie wtrąciłem się przez co Tanabe
spojrzał na mnie zaskoczony.
- Akira jako szlachetny rycerz na białym rumaku w obronie
bezbronnej niewiasty. Haha mamy materiał na książkę . – zaśmiał się jeszcze
siedzący z nami Kouyou.
- Teraz to rzeź dowalił. –stwierdził Akira, ja siedziałem nieco
zakłopotany, a Kai zrobił facepalma.
- Dobra ja już lecę, bo dzisiaj muszę jeszcze pomóc mamie. –
uśmiechnął się drapiąc się lekko w tył głowy.
- Dobrze, pozdrów ją ode mnie.
Koło osiemnastej pomogłem Akirze zamknąć sklep.
- Dzisiaj obydwoje się ciężko napracowaliśmy więc należy nam się
porządny obiad. Mam nadzieje, że masz znowu ochotę na
ramen.
- Tak – zaśmiałem się idąc za nim. Po krótkim spacerku
dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy wspólnie do środka i zajęliśmy te same miejsca
co ostatnio. Było trochę mniej tłoczno i jeszcze bardziej przyjemnie.
- W ogóle rozmawiałem dzisiaj z szefem czy by cię nie przyjął na
pół etatu i powiedział, że się jeszcze zastanowi, ale raczej powinien się
zgodzić. Cieszysz się.
- Dziękuje. To naprawdę miłe z twojej strony. – delikatnie się
skłoniłem.
- Nie masz za co dziękować. – położył mi swoją rękę na ramieniu,
uśmiechając się przy tym. Mimowolnie na moich ustach również pojawił się
uśmiech. Najchętniej bym go w tamtym momencie wyściskał, ale nie byliśmy
przecież u niego, więc się przed tym powstrzymałem.
Akurat kiedy po zjedzonym posiłku wyszliśmy z lokalu to strasznie
się rozpadało na zewnątrz. Oczywiście nie mieliśmy żadnej parasolki, a ja miałem
na sobie koszulkę.
- Ubierz to – ściągnął kurtkę, którą następnie mi podał.
- Ale…
- Żadnego ale. Mi się nic nie stanie. - zanim zdążyłem jeszcze
cokolwiek powiedzieć zarzucił mi swoją kurtkę na ramiona i założył kaptur. Była
trochę na mnie za duża, ale przyjemnie mnie ogrzewała i chroniła przed
nieznośnym deszczem. Wsunąłem ręce w za długie rękawy, a blondyn zapiął mi
zamek niczym małemu dziecku. Potem szliśmy przed siebie prosto do jego
mieszkania. Delikatnie się uśmiechnąłem czując jak bardzo kurtka jest
przesiąknięta zapachem Akiry. Zakładam, że wyglądałem pewnie jak jakiś ćpun w
tej chwili. Blondyn cały czas szedł obok mnie bezwiednie pozwalając my deszcz
moczył jego włosy i koszulkę. Patrzał przed siebie widocznie zamyślony.
Spoglądałem na niego nieco z dołu, zastanawiając się nad czym tak rozmyśla.
Po jakiś 15 minutach dotarliśmy do mieszkania. Koszulka, którą
miał na sobie była całkiem przemoczona i ściśle przylegała do jego ciała. Nieco
przygryzłem wargę widząc jak mokry materiał uwidacznia jego mięsnie na klatce
piersiowej.
- Tym razem to ja jestem cały przemoczony. – zaśmiał się ściągając
w korytarzu buty.
- Może zrobię herbaty. – zaproponowałem również pozbywając się
obuwia i odwieszając kurtkę na wieszak.
- Dobry pomysł, a ja pójdę się przebrać w coś suchego. – poszedł do sypialni, a
ja skierowałem swoje kroki do kuchni. Wstawiłem wodę w czajniku, po czym
wyjąłem z szafki dwa kubki, do których nasypałem zielonej herbaty. Gdy woda się
zagotowała zalałem nią zawartość kubków, które następnie po wymieszaniu
zaniosłem do salonu. Postawiłem gotowy już napój na stole i usiadłem obok
blondyna, po czym zaczęliśmy pić herbatę.
- Akira-kun wszystko w porządku. - zmartwiłem się nieco, widząc,
że nie czuje się chyba najlepiej.
- To nic takiego jestem chyba trochę zmęczony. Zdrzemnę się to mi
przejdzie. – uśmiechnął się do mnie, po czym sięgnął, po leżący obok koc i
się nim owinął.
- Ale nie tutaj. – zwróciłem mu uwagę widząc, że chce się kłaść na
kanapie. – Do łóżeczka. – wstałem z nim i zacząłem go popychać w stronę jego
sypialni. Blondyn zaśmiał się tylko i położył się do łóżka.
Gdy Akira poszedł się zdrzemnąć ja z nudów włączyłem cicho
telewizje. Z zainteresowaniem zacząłem oglądać program kulinarny. W czasie
przerwy reklamowej zaparzyłem sobie kolejny kubek zielonej herbaty. Program
leciał dalej jednak ja już nie zwracałem na niego uwagi. Znowu zacząłem
rozmyślać o tym co się stało w przeciągu tego niecałego tygodnia. Wszystko
zaczęło się najnormalniej w świecie układać. Mieszkając z Akirą miałem wszystko
co trzeba. Nie tylko dach nad głową, ale i także kogoś z kim mogłem porozmawiać
i kto w razie potrzeby się mną opiekował. Myśli te powodowały powoli rosnące
ciepło w moim sercu.
Ufałem mu i wiedziałem, że wszystko teraz będzie dobrze.
Gdy już minęły ponad dwie godziny nieco zaniepokojony poszedłem do
pokoju Akiry. Zobaczyłem, ze dalej leży w łóżku i śpi. Podszedłem do niego
i przyłożyłem rękę do jego czoła, które było wręcz rozpalone.
- Akira-kun? – kucnąłem przy łóżku spoglądając na niego. Blondyn
tylko powiercił się trochę coś postękując i bardziej zawijając się kołdrą. To
pewnie wszystko przez to łażenie po deszczu. Mogłem się domyślać, że to się tak
skończy.
W domu nie było kompletnie żadnych leków oprócz tabletek
przeciwbólowych. Trochę niepewnie wziąłem pieniądze z portfela Akiry i
poszedłem do najbliższej apteki.
Gdy już kupiłem co trzeba pospiesznie wróciłem z powrotem do mieszkania. W
kuchni odstawiłem leki na stoi, po czym nastawiłem wodę w czajniku. Czekając na
to aż się zagotuje poszedłem sprawdzić w jakim stanie jest blondyn.
- Akira-kun – podszedłem do niego i od razu położyłem dłoń na jego
czole. Był cały rozpalony i od razu było widać, że to nie jest tylko zwykłe
przeziębienie. – Zaraz wrócę – poszedłem z powrotem do kuchni. Woda się akurat
już przegotowała, więc rozpuściłem w ciepłej wodzie jakiś specyfik na grypę.
Wziąłem kubek wraz z tabletkami i wróciłem z powrotem do Akiry. Usiadłem na
brzegu jego łóżka odstawiając to co przyniosłem na szafkę.
- Akira-kun musisz wstać na chwilę, dobrze? – otworzył powieki i
spojrzał na mnie nieco nieprzytomnym wzrokiem. Pomogłem mu podnieść się do
pozycji siedzącej. Następnie podałem mu kubek z napojem wraz z lekarstwami.
Siedziałem przy nim pilnując aby wszystko wypił i połknął leki.
Gdy już to zrobił pogłaskałem go i położyłem z powrotem. W tym stanie był
niczym małe dziecko. – Śpij, śpij. – poprawiłem kołdrę, po wstałem i poszedłem
do łazienki, aby zrobić okład. Zmoczyłem w umywalce mały ręczniczek i
wykręciłem z wody, aby nie skapywała. Z powrotem wróciłem do Akiry i ponownie
usiadłem na brzegu jego łóżka. Odgarnąłem z czoła nieco wilgotne włosy, aby móc
położyć okład. Kiedy to zrobiłem, chłopak drgnął lekko otwierając oczy i
spoglądając prosto na mnie.
- Taka… - jego wzrok wyrażał nieznaną mi prośbę. – Choć –
powiedział cicho przyciągając mnie za rękę do siebie. Nie byłem w stanie
mu odmówić. Podniósł kołdrę a ja automatycznie opadłem na łóżko, po czym
przykrył nas oboje. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się w jego
objęciach. Mimowolnie się zarumieniłem będąc tak bliskiego niego.
- Masz gorączkę. - położyłem swoją dłoń na jego gorącym policzku.
- Nie zostawiaj mnie. – objął mnie mocniej przyciskając do siebie.
– Nie zostawiaj.
- Cii. – pogłaskałem go po włosach. – Obiecuje, że cię nie
zostawię, ale jesteś chory musisz iść spać. – blondyn mruknął coś znowu jednak
tym razem nic z tego nie zrozumiałem. Ale zaraz potem zamknął oczy w końcu
zasypiając. Może niechętnie, ale chciałem się wygramolić z jego objęć jednak
bałem się, że go obudzę. W dodatku jego uścisk ani na chwilę nie zelżał. Cały
czas ściskał mnie mocno niczym małe dziecko przytulając swoją ukochaną
maskotkę. Westchnąłem z rezygnacją. Jednak uśmiechnąłem się z myślą o tym, że
mogę z nim znowu spać. Polubiłem to miłe uczucie ciepła kiedy przy nim leżałem.
Nie mając chyba innego wyjścia wtuliłem się ufnie w jego tors. Jego ramiona
znowu stały się dla mnie bezpieczną twierdzą. Na koniec musnąłem wargami jego
policzek. Już ze spokojem zamknąłem oczy i również zasnąłem mając
nadzieje, że Akira będzie się już jutro lepiej czuł.
Akira
Gdy obudziłem się czułem się lepiej. Nieco jednak zdziwił mnie
fakt, że Takanowi spał razem ze mą. Pewnie chciał mnie mieć na oku. Był taki
kochany. Postanowiłem poleżeć jeszcze chwilę i popatrzeć na tego śpiącego
aniołka. Odgarnąłem delikatnie włosy z jego twarzy. Cały czas jak zwykle mocno
spał wtulając się we mnie tak samo jak zaledwie dzień wcześniej.
Pocałowałem go w czoło, po czym wstałem z łóżka i cicho poszedłem
do łazienki, aby go nie obudzić. Koniecznie musiałem się odświeżyć. Z ulgą
ściągnąłem przepocone ubrania i wrzuciłem jego do kosza na pranie. Następnie
wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kran i mruknąłem stając prosto pod
strumieniem ciepłej wody.
Już odświeżony wyszedłem z łazienki przepasany samym ręcznikiem.
Wróciłem do mojego pokoju gdzie miałem wszystkie moje rzeczy. Otworzyłem
szafę i zacząłem szukać jakiś cieplejszych ubrań do założenia. Odwróciłem się
słysząc szmeranie dochodzące z mojego łóżka. Uśmiechnąłem się widząc wstającego
Takanoriego
Miał takie słodkie rumieńce kiedy na mnie spojrzał.
- O już się obudziłeś. Jak się czujesz? Mam nadzieje, że cię nie
zaraziłem.
- Dzień dobry Akira-kun. Ze mną wszystko w porządku. A ty już się
lepiej czujesz?
- Dzięki tobie już lepiej.
- Dzisiaj jest niedziela więc dobrze będzie jak jeszcze trochę
zostaniesz w łóżku. – powiedział zmartwionym głosem patrząc na mnie
prosząco tymi dużymi oczami.
- Dobrze, dobrze. Ubiorę się w coś i grzecznie położę się do
łóżeczka siostro Matsumoto. – zażartowałem i odwróciłem się z powrotem do szafy
w poszukiwaniu jakiś wygodniejszych ubrań. Normalnie pewnie siedziałbym w
samych bokserkach, ale tym razem wziąłem jakieś luźne spodnie i koszulkę.
- To ja pójdę zrobić śniadanie - powiedział ubierając spodnie, a
gdy już to zrobił pospiesznie wyszedł z pokoju. Przez chwilę wpatrywałem się w
zamknięte drzwi.
Czasami ciężko mi było go rozgryźć. Przebrałem się w czyste
ubrania i odniosłem ręcznik do łazienki. Następnie poszedłem sprawdzić do
kuchni, aby zobaczyć jak tam idzie Takanoriemu.
Ruki
Wcześniej ledwo udało mi się powstrzymać tzw. krwotok z nosa.
Przynajmniej tym razem nie zadziało to na mnie tak pobudzająco jak ostatnio. Przekląłem
w myślach moje głupie nastoletnie zachowanie. Westchnąłem ciężko, opierając się
o blat. Postanowiłem zająć się robieniem śniadanie aby za dużo nie myśleć. Mniej więcej starałem się
przygotować wszystko w podobny sposób jak zawsze robił to blondyn.
Po zjedzonym śniadaniu posprzątałem
wszystko, po czym zająłem miejsce koło Akiry, który już siedział na kanapie
opatulony kocem. Trzymając pilota w ręce przerzucał poszczególne kanały w
poszukiwaniu czegoś do obejrzenia.
- Jedyn co teraz leci zdatne do oglądania to maraton masterchefa. Może
być? – przytaknąłem tylko skinieniem głowy i przysunąłem się trochę bliżej
chłopaka.
Już po drugim odcinku blondyn zasnął opierając głowę na moim
ramieniu. Po kolejnym odcinku wpadłem na pomysł ugotowania zupy na
obiad. Ostrożnie położyłem Akirę na poduszce i poszedłem do kuchni. Zajrzałem
do lodówki, w której było jeszcze sporo produktów, z których mogłem coś ugotować.
Nalałem wody do garnka, po czym zabrałem się za przygotowanie warzyw na wywar.
Wszystko przygotowywałem dokładnie i swoim tempie, nie spiesząc się. Gdy
już wszystko co trzeba było znalazło się w garnku to wstawiłem go na mały ogień
i przykryłem pokrywką. Teraz tylko musiałem czekać aż się wszystko razem
ugotuje. Miałem tylko nadzieje, że się nie potrujemy jak to zjemy. Potem
wróciłem z powrotem to śpiącego w salonie Akiry. usiadłem za jego głową
gdzie było trochę miejsca i sprawdziłem czy nie ma znowu gorączki. Delikatnie
położyłem swoją dłoń na jego czole, które było tylko trochę cieplejsze niż
zwykle. Wiedziałem, że jak sobie jeszcze pośpi to na pewno uda mu się do końca
wykurować. Czekając na gotujący się obiad siedziałem oglądając
popołudniowe wydanie wiadomości na NHK ostrożnie głaszcząc przy tym
blondyna po włosach. Bawiłem się dłuższymi kosmykami wysłuchują młodego spikera
mówiącego o pogodzie na najbliższy tydzień. Czas mijał powoli, a w szyby
ponownie zaczął dudnić deszcz.
Po
jakieś godzinie poszedłem ponownie do kuchni sprawdzić jak się ma mój obiadek.
Najpierw
wstawiłem wodę na makaron. W międzyczasie odcedziłem wszystko i trochę
doprawiłem cały wywar. Gotową zupę zostawiłem na małym gazie aby nie wystygła.
Gdy
makaron się ugotował ostudziłem go po czym nałożyłem go do misek i zalałem
ciepłym wywarem. Na koniec dodałem pokrojone i ugotowane warzywa i mięso. Na
koniec dosypałem trochę pokrojonego szczypiorku i czosnku. Nie tylko pachniało
to, ale i tez wyglądało smakowicie. Byłem dumny z tego co udało mi się przygotować.
-
Co tak ładnie pachnie? – nagle usłyszałem za sobą głos zaspanego blondyna. –
Jestem okropnie głodny. – stwierdził siadając.
-
Właśnie skończyłem robić obiad. Dobrze, że jesteś głodny, bo nagotowałem tego
jak dla całej armii. – zaśmiałem się stawiając na stole gotowy posiłek.
-
Końcu pierwszy się zaśmiałeś. – spojrzałem na niego nieco zdziwiony. – Wcześniej
się śmiałeś tylko gdy ja to robiłem. – gdy sobie bardziej o tym pomyślałam doszedłem
do wniosku, że rzeczywiście ma racje.
-
Może i… - również usiadłem przy stole. - No to smacznego.
-
Smacznego – odpowiedział, po czym zabrał się za jedzenie. Widziałem jak ze
smakiem wszystko pochłania. Poprosił mnie nawet potem o dokładkę.
-
Gotuj mi tak codziennie a się z tobą hajtnę. – zażartował odstawiając pustą
miskę. Zarumieniłem się nieco kończąc swoją porcje.