poniedziałek, 28 lipca 2014

Last Heaven II




Beta: Momo-chan
Uwagi: Raczej rzadnych.
Od Autora: W końcu udało mi się ogarnąć kolejną cześć. Wiem, że musieliście długo czekać, ale na pocieszenie powiem, że ta część jest dłuższa raz, że postaram się wstawiać kolejną część raz w miesiącu.

Jeszcze do końca dzisiejszego dnia możecie głosować w ankiecie na blogu :) Ateraz miłego czytania.

Takanori
Powoli zacząłem się budzić. Było mi przyjemnie ciepło. Owinąłem się szczelnie kołdrą nie chcąc opuścić miejsca, w którym spałem. Z czasem powoli odzyskując pełną świadomość przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Wychyliłem się zza kołdry i rozejrzałem się po pokoju. Na szafce nocnej, która stała obok stał zegarek pokazując kilka minut po ósmej. Przez chwilę byłem trochę zdezorientowany, następnie pościeliłem łóżko nie chcąc zostawiać po sobie nieporządku. Nie wiedząc, co mógłbym dalej zrobić po prostu wyszedłem z pokoju. Gdy wszedłem do salonu od razu dobiegły mnie dźwięki dochodzące z kuchni, więc szybko ruszyłem w jej stronę. Gdy tylko stanąłem w progu pomieszczenia mój brzuch dość głośno zaburczał, przez co zwróciłem uwagę krzątającego się wokół blatu blondyna.
- Och, dzień dobry Takanori-kun. Akurat przyszedłeś w sam raz na śniadanie. Usiądź przy stolę, zaraz wszystko podam – uśmiechnął się do mnie, po czym zaczął nalewać do miseczek zupę miso, której smakowity zapach tylko potęgował mój głód.
- Dzień dobry Akira-kun – odpowiedziałem cicho. – Mogę tak do ciebie mówić?
- Oczywiście, że tak – odpowiedział mi kończąc zaparzać herbatę.
Ja w tym czasie czym zająłem jedno z miejsce przy stole. Po chwili przede mną znalazła się miska z zupą i miska z ryżem, oraz talerzyk z kawałkiem gotowanej ryby i zielona herbata. Akira usiadł na przeciwko mnie, również mając taki sam zestaw przed sobą.
- No to smacznego.
- Smacznego– wziąłem pałeczki i z dość dużym apetytem zacząłem jeść. Tak mi się przynajmniej wydawało, ponieważ po zjedzeniu połowy wszystkiego nie miałem już siły by zjeść cokolwiek więcej.
- Pójdziesz dzisiaj ze mną do pracy. Na razie wolałbym nie zostawiać cię samego - poczochrał mnie po włosach uśmiechając się. - Nie zrozum mnie źle. Wiem, że jesteś dobrym dzieckiem, ale wczoraj zemdlałeś dwa razy i wolałbym mieć ci na oku. W ogóle nie chce też abyś tak sam tutaj siedział – dygnąłem tylko spuszczając głowę. – Już nie smuć tak.
- Ale sprawiam ci tylko niepotrzebnym kłopot.
- Wcale nie. Przynajmniej nie będę musiał sam siedzieć w sklepie – spojrzałem na niego pytająco. – Pracuję w sklepie muzycznym.
Gdy zjedliśmy śniadanie mimo pretekstów Akiry pomyłem wszystkie naczynia, nie chcąc być totalnym nierobem.
Potem poszliśmy do pokoju Akiry, aby mnie w coś ubrać. Moje ubrania jeszcze były mokre. Bluzka, jaką miałem prawdopodobnie już nawet nie nadawała się do noszenia.
- Na razie pożyczę Ci coś ze swoich ubrań. Mam nadzieje, że znajdę coś niezbyt dużego… Zajrzał do szafy, po czym zaczął szperać po półkach. Ja siedziałem na brzegu łóżka przyglądając się. Uśmiechnąłem się, gdy po chwili podał mi czarną koszulkę z wielkim czerwonym logiem X Japan oraz czarne przedzierane jeansy.
– Te spodnie są najmniejsze jakie mam, więc nie powinny zbytnio spadać, tylko będziesz musiał zapewne podwinąć nogawki. Może uda mi się znaleźć jeszcze jakiś pasek. – znowu zaczął grzebać w szafie, by po chwili wyciągnąć ćwiekowany pasek.
- Dziękuję, Akira-kun.
- Dobrze, dobrze. Przebierz się i zaraz wychodzimy.
Gdy wyszedł z pokoju zacząłem się przebierać. Ubrania, które założyłem całkiem na dobrze leżały zważając na fakt, iż nie były moje. Bardzo dobrze się w nich czułem, ponieważ wcześniej podobnie się ubierałem. Po kilku minutach już przebrany dołączyłem do ubierającego buty w korytarzu blondyna. Po chwili, gdy oboje wyliśmy już gotowi wyszliśmy z mieszkania Akira, który jeszcze przed wyjściem dał mi bluzę do zarzucenia abym na pewno nie zmarzł. On jest naprawdę kochany.
Sklep, w którym pracował blondyn znajdował się zaledwie kilka ulic dalej. Gdy już dotarliśmy na miejsce Akira otworzył drzwi kluczem, po czym weszliśmy do środka. Z niemałym zainteresowaniem rozglądałem się po sklepie. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tylu instrumentów na raz. Czułem się prawie jak w niebie. Ten sklep był o wiele większy od tych, w których wcześniej bywałem.
- Widzę, że się tobie tutaj podoba. Grasz na czymś?
- Tak. Wcześnie uczyłem się trochę grać na gitarze. – odparłem skromnie, przypominając sobie jak mój przyjaciel potajemnie uczył mnie grać na instrumencie. Rodzice byli zdania, że do niczego w życiu mi się taka umiejętność nie przyda, przez co nie pozwalali mi zajmować się, ich zdaniem, takimi głupotami jak gra na gitarze i tym podobne.
- To jeśli chcesz możesz wsiąść którąś gitarę z wystawy i pograć, a ja w międzyczasie pójdę rozpakować nowy towar.
- Dobrze.
Zacząłem rozglądać się za jakąś gitarą. Było tutaj naprawdę wiele wspaniałych instrumentów, aż przez chwilę nie wiedziałem, co wybrać. Po chwili jednak mój wybór padł na przepięknego czarnego akustyka. Ostrożnie podniosłem instrument ze stojaka, po czym usiadłem na stojącym obok krześle.  Oparłem instrumento moje udo. Pewnie wyglądałem śmiesznie, ja taki malutki trzymający to wielkie pudło. Po chwili położyłem odpowiednio palce na gryfie, aby zacząć grać. Niegrałem już od dłuższego czasu, więc przez chwilę tylko brzdąkałem pojedyncze dźwięki powoli przypominając sobie poszczególne chwyty. Jak się okazało tak szybko wszystkiego nie zapomniałem. Po jakiś dziesięciu minutach spod moich palców wydobywała się melodia jednej z moich ulubionych piosenek. Musiałem przyznać, że ta gitara brzmiała idealnie, zachwycając ciepłym brzmieniem. Mimowolnie, lekko się uśmiechnąłem ostrożnie szarpiąc struny. Zatraciłem się na dłuższą chwilę, po prostu grając. Czasami śpiewałem cicho jakieś fragmenty piosenek, które pamiętałem zapominając o całym bożym świecie.
Gdy tylko usłyszałem szum deszczu zacząłem grać "Endless rain" X Japan. Pamiętam jak brat mi puszczał ich piosenki, kiedy jeszcze z nami mieszkał. Ciekawe jak tam sobie ułożył życie. Już od dłuższego czasu nie miałem z nim kontaktu.
Deszcz padał coraz mocniej, a ja dalej śpiewałem, nie zważając już na, to że ktoś mnie usłyszy.
- Pięknie śpiewasz. –usłyszałem, kiedy już skończyłem piosenkę. Drgnąłem,wystraszony bo nawet nie zauważyłem stojącego obok lady blondyna.
- Naprawdę? - spojrzałem zaskoczony i jednocześnie zawstydzony lekko. Pierwszy raz ktoś powiedział mi coś tak miłego, przez co poczułem rumieńce na moich policzkach
- Tak, naprawdę. Z miłą chęcią posłuchałbym cię jeszcze.

***

Akira
- Dzisiaj jesteś aż tak głodny? – zażartował Tanabe, kładąc dwa pudełka z naszym drugim śniadaniem. Moim i Takanoriego.
- Nie. Druga porcja jest dla mojego małego gościa, którego trzeba koniecznie podkarmić. – uśmiechnąłem się odwracając się w stronę siedzącego prawie po ladą blondynka. Podałem mu pudełeczko z kolorowym bento, a drugą ręką lekko potarmosiłem go po włosach.
- Dziękuję. – odpowiedział cicho odbierając ode mnie jedzenie. Tanabe zaciekawiony zajrzał za ladę.
- To jest Takanori. – wskazałem ręką na chłopca, który spoglądał na nas z dołu.
- Jestem Yutaka. – przedstawił się brunet jak zwykle szeroko uśmiechając się.
- A właśnie. Dzisiaj przyszły te pałeczki, które ostatnio zamawiałeś. – sięgnąłem na półkę po odłożoną paczkę.
- To wspaniale. – wyciągnął portfel i położył odliczoną kwotę na ladzie. – To lecęszybko je wypróbować, więc do zobaczenia.
- Do widzenia. – pożegnałem się z nim, po czym włożyłem pieniądze do kasy.
Usiadłem na taborecie i wziąłem swoją porcję bento. Od noszenia dzisiejszej dostawy byłem strasznie głodny
- Jak tam Taka? Smakuje ci?
- Yhy. – potwierdził z zapchanymi omletem usteczkami. – Bardzo smaczne. – dodał po przełknięciu kęsa.
- To dobrze, że ci smakuje, bo będziemy takie często jadali. – uśmiechnąłem się biorąc do ust trochę łososia. Stale zaopatrywałem się w domowe bento robione przez mamę Yutaki. Po znajomości płaciłem tylko za składniki do przygotowania. Trzeba sobie jakoś radzić, żeby nie jeść samych zupek z proszku.


Takanori
- I jak ci się podobał dzisiejszy dzień Takanori? - zapytał się mnie, gdy wracaliśmy już wieczorem do jego mieszkania.
- Podobało mi się w sklepie, fajnie byłoby tam pracować… - pomyślałem na głos.
- Hmm w sumie niezły pomysł. Spróbuję któregoś dnia podpytać szefa, czy kogoś nie potrzebujemy.

Nawet nie zauważyłem jak dzień dobiegł końca, a ja zasnąłem niczym dziecko wcześniej nakarmiony przez Akirę.

***
Akira
Wyszedłem z rana chcąc się przewietrzyć. Powietrze po deszczu było niezwykle rześkie. Niebo jednak było znowu kompletnie zachmurzone. Postanowiłem się przejść na mój ulubiony most. Przychodziłem na ten most też z jeszcze jednego powodu. A byli to zdesperowani ludzie, którzy pragnęli ze sobą skończyć ze sobą w tym miejscu.
Powoli wkroczyłem na most, z którego rozchodził się piękny, lekko zamglony obraz miasta. Nagle paręnaście metrów od siebie zobaczyłem młodą dziewczynę na brzegu mostu.
Wykorzystując jej zaskoczenie pociągnąłem ją w stronę końca mostu, aby na pewno nie zrobiła czegoś głupiego. Z dziewczynami było o tyle łatwiej, że nie miały za wiele siły, więc spokojnie można było je powstrzymać.
-D-dlaczego? Zostaw m-mnie… Zostaw… - mówiła do mnie przez łzy. Oboje znajdowaliśmy się w pobliskim parku.
 – Chcę ci tylko pomóc.Żaden powód nie jest na tyle ważny, aby odbierać sobie życie.Pomyśl o swojej rodzinie, przyjaciołach. Pomyśl jak okropnie mogliby się czuć gdybyś to zrobiła. Zostawiłabyś tylko niepotrzebne poczucie winy, które mogłoby im towarzyszyć przez całe życie. Jesteś młoda, ładna i zapewne mądra skoro chodzisz do tak dobrej szkoły.
 - Mi nic nie pomoże… Nie wskrzesisz go… Nie przywrócisz mu życia… Żaden powód nie jest dobry? – wpatrywała się na mnie, a po jej policzka ściekały łzy. – Powód mojego życia już nie żyję, więc po co to dalej ciągnąć. – chlipała między zdaniami coraz bardziej zanosząc się płaczem.
– Ale mimo wszystko on by się na pewno nie cieszył z tego. Jak każda ukochana osoba chciałby abyś dalej żyła. Chciałby– wyciągnąłem z kieszeni paczkę chusteczek, które podałem dziewczynie. Dalej patrzała na mnie ze zdziwieniem w oczach.- Chodź ze mną. – starałem się to powiedzieć jak najbardziej przekonująco. Co mi się udało, ponieważ dziewczyna ruszyła za mną.Była całkiem roztrzęsiona, co mnie wcale nie dziwiło.- Spokojnie. – objąłem ją ramieniem, aby nie zmarzła, po czym poszliśmy do mojego mieszkania.

- Usiądź tutaj. Dobrze? – wskazałem jej kanapę. -Pójdę zrobić herbaty. Dzisiejszy poranek jest dość chłodny, a ty wyszłaś w samym mundurku. Taka przypilnuj jej chwilkę.– szybkim krokiem poszedłem do kuchni gdzie wstawiłem wodę w elektrycznym czajniku.

Takanori.
- Dobrze. – odpowiedziałem. Następnie jeszcze trochę zaspany usiadłem obok dziewczyny. Ta mięła nerwowo swoją plisowaną spodniczkę delikatnie przy tym pociągając noskiem. Przez chwilę przyglądałem się jej. Wyglądała jak typowa japońska uczennica. Miała długie czarne włosy związane w dwa kucyki, a także prawie czarne duże oczy, które były lekko zaczerwienione od płaczu.
- Jak masz na imię? – zapytałem trochę nieśmiało, przerywając tą męczącą ciszę.
- Yuki. – odpowiedziała cicho, pociągając przy tym znowu noskiem.
- Ja jestem Takanori. – nie wiem dlaczego, ale od razu domyśliłem się czemu Akira ją tutaj przyprowadził.
– Kim on jest? – spytała spoglądając w stronę kuchni.
- Aniołem. -  powiedziałem cicho, uśmiechając się przy tym lekko do dziewczyny. Ta niewinnie odwzajemniła to.
- Ja aniołem? Gdzieżby. To wy jesteście aniołkami, bo chcecie uciec stąd do nieba. – powiedział Akira wychodząc z kuchni wraz z herbatą najwidoczniej słysząc to, co powiedziałem. – Jednak mimo wszystko wolałbym abyście w końcu zaczęli doceniać to, że żyjcie. – dodał, zajmując miejsce razem z nami na kanapie. Podsunął każdemu z nas po kubku z herbatą.
- Tak więc Yuki mieszkasz tutaj w okolicy, prawda?
- Tak. Skąd wiesz?
- Po prostu cię gdzieś tutaj widziałem parę razy. Chodzisz tutaj niedaleko do szkoły. A teraz jak się czujesz?
- Chyba trochę lepiej. Japo prostu nie mogę się pozbierać po jego śmierci. Ciągle mam to wszystko przed oczami. Pamiętam to jakby było wczoraj. To mnie strasznie boi, wyłącznie że nie mogłam nic wtedy zrobić. – widziałem zbierając się w jej oczach łzy.
- Cii… Cii… - Akira zaczął ją uspakajać głaszcząc po plecach. Ja siedziałem nie bardzo wiedząc, co zrobić.Nagle w pokoju rozbrzmiał dzwonek telefonu Yuki.
- Halo? Tak… źle się poczułam po drodze… Przepraszam, właśnie miałam zadzwonić.  Jestem… - Akira pokazał, aby dała mu telefon.
- Dzień dobry pani. Z tej strony Suzuki Akira. Yuki jest u mnie w domu ponieważ zemdlała na ulicy. Tak… Proszę się niczym nie martwić, za chwilę odprowadzę ją do domu. Dobrze. Do widzenia. – rozłączył się,po czym oddał dziewczynie telefon. Ta spojrzała na niego z wdzięcznością. – Nie ma co martwić twojej mamy. Ale obiecaj, że już nie będziesz próbowała. Jeśli coś będzie nie tak, to porozmawiaj ze swoimi bliskimi. Kiedy im wszystko powiesz na pewno postarają ci się pomóc.
- Dobrze. Obiecuje. Nie mogłabym teraz tego zrobić wiedzą, że mnie przed tym uratowałeś. Naprawdę dziękuję.
- Odprowadzimy cię razem do domu. Nie, Takanori-kun?
- Tak. – dygnąłem na potwierdzenie - Wszystko będzie dobrze. – położyłem pocieszająco rękę na ramieniu dziewczyny.


***

- Dbaj o siebie, dobrze? – polecił Akira
- Dobrze. Naprawdę bardzo wam dziękuję. – po chwili drzwi od mieszkania się otworzyły, a w progu stanęła prawdopodobnie jej mama
- Nic ci nie jest? –zaczęła, od razu przytulając córkę
- Nie mamo, wszystko dobrze.
- Bardzo dziękuje za opiekę nad córką.
- Nie ma za co. Proszę tylko, by państwo mieli na nią oko. Byłbym wtedy spokojniejszy. – stałem tylko przysłuchując się rozmowie.
- Ależ oczywiście. Choć Yuki. Zostaniesz dzisiaj w domu.
- Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.– ukłoniła się przed nami. Chwilę później zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.
- Do zobaczenia. – oboje pożegnaliśmy się z dziewczyną.

- To skoro już jesteśmy na zewnątrz to pójdziemy na zakupy. Lodówka zaraz zacznie świecić pustkami. Po za tym herbata mi się znowu kończy.
Tak więc udaliśmy się do sklepu, który akurat znajdował się po drodze do mieszkania blondyna.
- To najpierw pójdziemy po coś na obiad. – powiedział blondyn prowadząc mnie na sam tył sklepu. Jak się później okazało znajdowała się wielka lada za szkłem, na której znajdowały się różne gotowe dania.
- Oh! Akira-kun widzę, że przyprowadziłeś dzisiaj kogoś ze sobą. - zaczęła rudowłosa kobieta.
- Tak. To mój nowy współlokator. Takanori, to jest pani Inoue.
- Dzień dobry. – przywitałem się grzecznie. Przez chwilę przyglądałem się rudowłosej dziewczynie.
- Witaj skarbeńku. - spojrzała na mnie swoimi dużymi szarymi oczami. Była ładna i to bardzo. Czułem jak zaczynam się rumienić, więc udałem, że przyglądam się jedzeniu za szybą.
Widziałem wiele smacznych rzeczy. Na srebrnych, prostokątnych paterach ryż oraz makarony z przeróżnymi dodatkami, yakitori, różnorakie pierożki, pieczone lub gotowane ryby i wiele innego smakowitego jedzenia.
- Możesz wybrać to, na co masz ochotę. – poczułem się przez chwilę jak małe dziecko. Jeszcze przez chwilę przyglądałem się wszystkiemu. W końcu wybrałem rybę w sosie słodko-kwaśnym. Potem wraz z blondynem udaliśmy się na sklep szukając potrzebnych rzeczy.
- Lubisz pudding? – wziął jeden czekoladowy deser pokazując go w moją stronę. Pokiwałem tylko twierdząco głową, na co chłopak chwycił drugie opakowanie i wrzucił do koszyka. I tak potem było z wieloma innymi rzeczami.
W ten oto sposób po jakieś pół godzinie znaleźliśmy się wraz z pełnym koszykiem przy kasie.
Gdy blondyn zapłacił za zakupy dostałem jedną najlżejszą siateczkę, Akira wziął pozostałe dwie reklamówki, a następnie wróciliśmy do jego mieszkania.
Potem przez cały dzień padało, więc siedzieliśmy wraz Akirą w domu. Po pewnym czasie jednak najzwyczajniej w świecie zacząłem się nudzić.
- Akira-kun masz może jakąś kartkę i ołówek?
- Coś powinienem znaleźć. – poszedł do jakieś szafki. Po chwili podał mi wszystko z pytającym wyrazem twarzy. – Co chcesz z tym zrobić?
- Zobaczysz. – uśmiechnąłem się siadając w kącie kanapy wraz z podkładką, kartką i ołówkiem.
Rysowanie było jedyną rzeczą, jaką lubiłem w szkole i mogłem to tam robić. Tak więc w międzyczasie, gdy Akira oglądał jakiś program motoryzacyjny w telewizji, ja na kawałku papieru tworzyłem jego portret.
-Akira-san, tak z ciekawości,to dlaczego masz blond włosy? – spojrzałem na niego zza kartki.
- Pofarbowałem je kiedyś dla zakładu i tak mi się spodobały, że postanowiłem je tak zostawić. – uśmiechnął się przeczesując dłonią włosy. – A ty dlaczego też takie masz?
- Zawsze lubiłem się wyróżniać. Pofarbowałem włosy zaraz o tym jak się wyprowadziłem od rodziców. – spoglądałem na chłopka, kończąc mój szkic. Byłem z niego zadowolony.
- Co tam rysujesz?
- Akurat już skończyłem, więc mogę ci pokazać. – przysunąłem się bliżej, pokazując mu rysunek. – I jak?
- Ładne. Bardzo mi się podoba. – zauważyłem, że był zaskoczony, spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. – Chodziłeś do jakieś szkoły plastycznej?
- Tak. – odłożyłem wszystko na stół.- Mogę zadać ci pewne pytanie?
- Oczywiście, możesz pytać o co chcesz.
- Dlaczegopomagasz tym wszystkim, którzy chcą ze sobą skończyć? – byłem ciekaw, ponieważ to nie był przypadek, że znajdował się w takich miejscach zawsze, kiedy ktoś chciał pożegnać się z życiem.
- Bo sam kiedyś znalazłem się w podobnej sytuacji. Z początku zdarzyło mi się kilka razy spotkać przypadkowo takie osoby, potem zacząłem sam ich szukać - spojrzałem na blondyna zszokowany. Nigdy bym nie pomyślał, że on również chciał to zrobić. – Wiem, że nikt znich tak naprawdę nie chce się zabić. Próba zrobienia tego jest jak wołanie pomoc, które jest już ostateczną rzeczą, aby zwrócić na siebie uwagę. Każdy ma swój powód, swoją historię. Jednak każdy z nich potrzebuje pomocy drugiego człowieka i przede wszystkim zrozumienia. Według mnie warto doceniać swoje życie mimo wszelkich przeciwności.

***


Nie wiem czemu, ale obudziłem się w środku nocy. Położyłem się na wznak wpatrując się w biały sufit. Nagły natłok myśli nie pozwalał mi ponownie zasnąć. Po chwili owinąłem się kołdrą kiedy zaczął drżeć z zimna mimo, że wcale przecież nie było tak zimno. Zapewne to przez to, że tak leżałem w bezruchu. Jednak po niecałych dziesięciu minutach wstałem, nie wiedząc, co zrobić. Narzuciłem sobie kołdrę na ramiona i cicho wyszedłem z pokoju.
W salonie na rozłożonej kanapie spał Akira. Źle się czułem z tym, że zajmujęmu łóżko. On jednak mi powiedział, że tak jest dobrze. Troszkę niepewnie usiadłem na brzegu wersalki. Przez chwilę wpatrywałem się w blondyna. Spał ze spokojnym wyrazem twarzy. Przez chwilę nawet uśmiechał się lekko przez sen. Mimowolnie sięgnąłem dłonią jego głowy i ostrożnie pogłaskałem go po jego miękkich, blond włosach. Ten mruknął tylko coś przez sen trochę bardziej się uśmiechając, po czym z powrotem spokojnie spał dalej.
Postanowiłem pójść do kuchni, gdzie uszykowałem sobie szklankę ciepłego mleka, licząc na to, że to pomoże mi zasnąć. Zająłem miejsce na jednym z krzeseł, stojąc przy stoliku pod ścianą. Siedziałem tak w kompletnej ciszy, małymi łyczkami pijąc mleko.
Czyżby to właśnie tutaj było moje miejsce? Rozejrzałem się po kuchni, do której wpadało tylko słabe światło ulicznych lamp palących się za oknem. Czy zasługiwałem na to wszystko? Na tą całą dobroć? Ciągle zastanawiałem się, dlaczego zostałem uratowany? Był w tym jakiś cel? Jeśli tak,to jaki? Zawsze sądziłem, że jestem nic nie warty. Wręcz mi to wmawiano na każdym kroku. Zawsze to ja byłem winny wszelkiemu złu. Jak widać nawet zabić się nie potrafię. W tej chwili nie wiedziałem, co mam zrobić. Równie bardzo chciałem coś rozwalić, jak i po prostu się popłakać.
- Taka? - wręcz podskoczyłem wystraszony na krzesełku. W progu kuchni zobaczyłem stojącego blondyna. - Niechciałem cię wystraszyć. Dlaczego nieśpisz? - zapytał sennym głosem podchodząc do mnie bliżej.
- Tak jakoś. - powiedziałem cicho upijając kolejny łyk mleka.
- Ciągle się czymś martwisz. Mam rację? – nieśmiało schyliłem w dół głowę. – Naprawdę niczym się nie przejmuj – ostrożnie położył swoją dłoń na moim ramieniu. – Pomogę ci ze wszystkim. Oprócz twojego szczęścia nie chcę niczego od ciebie. Możesz od teraz wszystko zacząć od nowa. Możesz zacząć nowe lepsze życie. Takie, jakie będziesz chciał, a ja ci w tym pomogę na tyle ile będę mógł. - kucnął przede mną spoglądając mi prosto w oczy. Ze łzami w oczach pokiwałem głową na znak, że go rozumiem. Mimo, że mnie kompletnie nie znał był dla mnie taki dobry. Nikt nigdy dla mnie tyle nie zrobił. Byłem mu naprawdę wdzięczny za to.
Trochę nieśmiało pochyliłem się do przodu i przytuliłem blondyna. Ten nieco zaskoczony objął mnie, cały czas masując uspakajająco po plecach. W końcu zrobiło mi się cieplej, przez co zrobiłem się senny.
- Ktoś tutaj chyba zaraz waśnie znowu. – stwierdził blondyn spoglądając na mnie. Musiałem przyznać mu rację, więc odłożyłem pusty już kubek na stół, a następnie wstałem kurczowo trzymając kołdrę. Akira objął mnie prowadząc do pokoju. Czułem, jak powieki same mi się zamykają. Po chwili z powrotem położyłem się do lóżka, po czym nagle ogarnęło mnie niesamowite uczucie senności.
- Akira. – szepnąłem, jednak prawie natychmiast zmorzył mnie długo wyczekiwany sen. Zasnąłem z nadzieją, że wszystko się ułoży.


Akira
Uśmiechnąłem się lekko widząc, że chłopak już z powrotem smacznie spał. Poprawiłem mu kołdrę i przez chwilę przyglądałem się mniejszemu. Oddychał spokojnie leżąc na boku. Bardzo mnie rozczulił ten widok wyłącznie, kiedy chłopak delikatnie uśmiechnął się przez sen. Przysiadłem sobie ostrożnie na brzegu łóżka. Ostrożnie zgarnąłem z jego czoła grzywkę, po czym delikatnie go tam pocałowałem. Takanori uśmiechnął się po tym bardziej. Najwidoczniej potrzebował trochę czyjeś troski.
Potem jednak musiałem się położyć, bo wiedziałem, że jutro muszę iść z powrotem do pracy.










piątek, 18 lipca 2014

Summerride


W końcu wypadałoby coś wstawić.  Po wielu trudach udało mi się coś napisać.  Teraz przez wakacje postaram się wstawić coś chociaż raz w tygodniu. 


Przypominam o moim fp ^_^ -> link


Beta: Momo-chan
Paring: Reituha 
Uwagi: seksy XD 
Od autora: Z dedykacją dla Akiry-senpai. Następnym razem postaram się o coś dłuższego 



Tego roku lato w Japonii było wyjątkowo gorące. Największe upały panowały zaś w samej stolicy kraju. Ludzie prawie w ogóle nigdzie nie wychodzili, nie chcą przypłacić takiego wyjścia omdleniem lub udarem słonecznym. Jedynym ratunkiem było siedzenie w klimatyzowanych pomieszczeniach. Dopiero w nocy można było wyjść z domu by w sklepach całodobowych zaopatrzyć się w potrzebną żywność i napoje.
Właśnie podczas jednego z tych upalnych dni Kouyou siedział w samych bokserkach, nadrabiając zaległości w grach. Cieszył się wolnym, które dostał ze względu na to, że w ich studiu nie było warunków do pracy w takim ukropie. Jeszcze przez pierwsze dwa dni starali się pracować normalnie. Jednak kiedy trzeciego dnia Ruki zemdlał aż dwa razy podczas próby, wspólnie postanowili, że wrócą do domów i przeczekają tą gorącą pogodę.
Stojący wentylator chłodził pobieżnie jego rozgrzane od wysokiej temperatury na zewnątrz, ciało. Po chwili sięgnął ochoczo po puszkę ulubionego, zimnego piwa. Spauzował grę, po czym wziął kilka łyków alkoholu. Westchnął, bardziej rozkładając się na kanapie. Nienawidził takich upałów. Najchętniej by pojechał gdzieś nad wodę się popluskać, jednak ani myślał wsiadać do swojego samochodu. Wyłącznie zważając na fakt, że klimatyzacja w nim nie była za najlepsza i w dodatku zaczęła ostatnimi czasy szwankować. Ani mu się widziała droga gdziekolwiek w tej zapewne rozgrzanej, metalowej puszce.
Siedział tak więc sobie dalej w salonie, zastanawiając się, co robić przez dalszą część dnia, a było około czwartej popołudniu. Nagle wpadł na pomysł. W sumie to nie było nic nowego, była to rzecz, którą robił zawsze, kiedy się nudził. Wziął swój leżący na stoliku telefon i kiedy właśnie miał wybrać pierwszy numer z książki telefonicznej ktoś zadzwonił do drzwi. Nieco zaskoczony odłożył telefon i pospiesznie ubrał leżące gdzieś krótkie spodenki oraz narzucił rozpinaną koszulę na ramiona. Następnie podszedł do drzwi i je otworzył.
- Hej, Kouyou. – przywitał się stojący w progu basista. Miał na sobie szare spodnie do kolan oraz dobrze wszystkim znaną swoją słyną hawajską koszulę.
- Właśnie miałem do ciebie dzwonić. Nudzę się strasznie przez ten upał. – powiedział opierając się o framugę drzwi.
- Dlatego po ciebie przyszedłem. – uśmiechnął się. – Wiem, gdzie znajduje się niedaleko fajne jezioro, a samemu mi się nie chce jechać. 
- Normalnie czytasz mi w myślach. 
Potem Uruha zamknął swoje mieszkanie, po czym zszedł razem Reitą na parking. W głębi duszy cieszył się jak dziecko na wspólny wyjazd z basistą. Zawsze uwielbiał spędzać z nim czas, nie ważne co robili. Tak jak przypuszczał Shima, Rei przyjechał swoim mustangiem. Jego cadillac był idealnym pojazdem na panującą pogodę. Wsiedli do samochodu, po czym ruszyli w drogę.
- Kiedyś częściej jeździliśmy tak nad jezioro. 
Już znajdowali się na obrzeżach miasta. Przez panujący upał wszyscy siedzieli w klimatyzowanych domach i mieszkaniach, więc na ulicach nie było zbytniego ruchu
- Tak. Jeszcze pamiętam jak pożyczaliśmy samochód od twojego wujka. – blondyn uśmiechnął się na samo wspomnienie. Wtedy jeszcze byli beztroskimi nastolatkami. Trochę tęsknił za tymi czasami. Wtedy nikt ich tak nie znał i nie musieli się chować przed fankami. Wtedy tylko jedynym ich zmartwienie była szkoła, której jak każdy nie lubili.
Gitarzysta podniósł się z siedzenia. Wyciągnął ręce w górę niczym dziewczyny na teledyskach.
- Juhuuu! – zawołał śmiejąc się. Jego rozpięta koszula jak i również jego długie włosy powiewały na wietrze. W tej chwili czuł się jakby znowu był nastolatkiem i chodził do szkoły średniej. Akira również się zaśmiał widząc to co robi gitarzysta. Przyspieszył trochę widząc przed sobą tylko pustą drogę. – Ale faaaaaaaajnie. – gitarzysta dalej stał oparty o brzeg przedniej szyby. Rozglądał się po opustoszałej okolicy.
 W pewnym momencie Takashima ściągnął koszulkę i zrzucił ją na głowę prowadzącemu samochód basiście.
- Chcesz, żebym na zawał zszedł przed kierownicą? – odrzucił koszulę Shimy na tylne siedzenie. Mimo to się uśmiechnął spoglądając półnagiego chłopaka.
-  Może. – zaśmiał się spoglądając w stronę Reity. – Gorąco mi i tak nikt nas nie widzi. - usiadł z powrotem zapinając pasy.
Przez resztę drogi spoglądał dookoła, choć dużej mierze skupił się na kierowcy pojazdu, którym jechał.
Po jakieś pół godziny byli już prawie na miejscu. Akira wjechał leśną drogą prosto na dziką plaże nad jeziorem.
Gdy już się zatrzymali gitarzysta wysiadł z samochodu rozglądając się wokół.
- Zakładam, że zaciągasz tutaj wszystkie laski, aby potem je przelecieć w samochodzie. – zaśmiał się Uruha oczywiście żartując.
- Wcześniej z nikim tutaj nie przyjeżdżałem. Więc wynika, że to ty jesteś pierwszą laską, którą tutaj sprowadziłem. – zaśmiał się, drocząc z Uruhą. Ten naburmuszył się lekko, na co Akira zachichotał ponieważ zrobił minę jak fochnięta dziewczyna. – Nie gniewaj się Kouyou-chan. – zwrócił się do niego pieszczotliwie głaszcząc po włosach.   
- Och lepiej się już rozbieraj i chodźmy do tego jeziora w końcu. – powiedział wyższy nieco odsuwając się od blondyna. Mimo, że musiał przyznać, iż ten gest ze strony blondyna był całkiem miły. Po chwili ściągnął spodenki i buty, po czym prawie biegiem ruszył w stronę jeziora.
- Cudowna. – westchnął kładąc się na plecach na wodzie. Leżał spoglądając w mieniące się ciepłymi barwami niebo.
Po krótkiej chwili dołączył do niego również basista przy okazji ochlapując Shimę wodą.
- Ej! – również mu od chlapał mocząc przy tym jego włosy.
- Co?
- Żadne co? Sam zacząłeś. – znowu go ochlapał kolejną falą wody. Potem zaczęli sie szamotać w wodzie niczym dzieciaki z podstawówki. Uruha uwiesił się na Reiu wykorzystując, to że jest wyższy. Chciał go lekko podtopić, ale Akira mimo wszystko był od niego silniejszy i nie pozwolił mu na to mocno chwytając go w pasie. 
Obydwaj obejmowali się śmiejąc sami nie wiedząc, z czego. Dopiero po dłuższej chwili Takashima trochę niechętnie odsunął się od blondyna. Nieco zawstydzony postanowił po prostu odpłynąć kawałek dalej. Na chwilę całkiem zanurzył się w wodzie chcąc się pozbyć widniejących na jego policzkach rumieńców. Sam nie wiedział dlaczego tak się zachowywał. A zachowywał się niczym zakochana nastolatka. W sumie to nie wiedział co się z nim dzieje. Wynurzył się z powrotem, robiąc wokół siebie deszczyk. Akira z pewnej odległości dalej przyglądał się Kouyou. Potem już tylko pływał z wolna, ukradkiem przyglądając się gitarzyście.
Po dłuższym czasie kąpieli wyszli z wody. Obydwoje cali ociekający jeszcze wodą oparli się o samochód Suzukiego.
- Tego było mi trzeba. – westchnął Uruha spoglądając przed siebie. - Tutaj jest tak spokojnie. - przymknął lekko powieki biorąc głęboki wdech czystego powietrza. Reita przyglądał się w ciszy półnagiemu Takashimie. Przez głowę przeszło mu kilka myśli na temat tego, co mógłby teraz zrobić. Już od dawna darzył go czymś więcej niż przyjaźnią. Dopiero niedawno zdał sobie w pełni z tego sprawę, jednak nikomu się nie przyznawał.
Powoli chylące się ku zachodowi słońce rzucało na nich swój pomarańczowy blask. Gitarzysta niby to przypadkiem położył swoją dłoń na leżącej obok dłoni blondyna.
- Kouyou. – nieco wystraszony rudowłosy chciał zabrać swoją dłoń, ale Akira nie pozwolił mu na to chwytając ją  i splatając palce ze swoją dłonią. – Tak jest dobrze. – obdarzył przyjaciela promiennym uśmiechem. Chwycił również drugą rękę chłopaka i zbliżył się do niego tak, że sykali się biodrami. Oboje z lekko rumianymi policzkami patrzyli sobie w oczy.
Zbyt długo czasu to ukrywali tylko oszukując siebie. Nadszedł cza,s aby w końcu pokazać pieczołowicie skrywane uczucia.
Blondyn zbliżył swoją twarz do twarzy Kouyou. Ten zaś jak gdyby wyprzedzając myśli Suzukiego pocałował go. Delikatnie, trochę nieśmiało, tylko muskając jego miękkie wargi, wkładając w to dopiero odkryte uczycie. Powoli zachęcany przez blondyna pogłębił pocałunek.
Reita zaszedł go od przodu, po czym podniósł go chwytając za jego uda i posadził na masce samochodu. Gdy już to zrobił znowu go pocałował, tym razem namiętnie wpijając się w jego usta. Zbyt długo na to czekał. Zbyt bardzo go pragnął. Zbyt bardzo darzył go tym płomiennym uczuciem.
Kouyou mimowolnie rozchylił nogi, którymi oplótł blondyna w pasie. Nie był wstanie opisać swoje stanu. Serce mu biło jak opętane, a z każdym kolejnym dotykiem Reity przechodziły go dreszcze. Z równą namiętnością oddawał pocałunki wplatając palce w blond włosy basisty. Drugą dłonią cały czas trzymał Akirę za rękę. Cały drżał od nadmiaru emocji.
- Co my robimy? – zapytał Uruha kiedy na chwilę basista oderwał się od jego ust pozwalając mu odetchnąć. Trochę nerwowo położył swoje dłonie na ramionach blondyna. Jeszcze ostatkami sił starał się zachować trzeźwy umysł.
Na chwile zapadła miedzy nimi trochę niezręczna cisza. Nie było słychać niczego oprócz ich oddechów i cykania siedzących w trawie świerszczy.
Akira z powrotem splótł dłonie z Shimą. Drugą dłonią go objął, po czym oparł głowę na jego ramieniu. Kouyou drgnął czując jego gorący oddech na swoim obojczyku.
- Po prostu się kochamy. Prawda? – podniósł wzrok na wyższego chłopaka. Cała ta sytuacja porażała. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. Siedział oszołomiony patrząc na Reitę.
Basista przez moment spoglądał na brązowłosego czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Położył swoją dłoń na policzku gitarzysty pogłaskał go po nim czule. 
- Kouyou? – spojrzał na niego wyczekująco. Nagle Takashima znowu złączył wargi z blondynem wsuwając przy tym palce w jego mokre włosy. Obaj rozchylili usta wsuwając w nie wzajemnie swoje języki. Powoli zataczali nimi kółeczka wymieniając się przy tym swoim smakiem.
Reita całując gitarzystę położył go na masce samochodu. Następnie dalej kontynuował wszystko nie widząc żadnych protestów Uru, który tylko mruknął mu coś w usta pogłębiając bardziej pocałunek.
Takashima nie chcąc leżeć bezczynnie zaczął dłońmi błądzić po również rozpalonym ciele blondyna. W czasie kiedy Suzuki obdarowywał pocałunkami jego jednocześnie pieszcząc palcami nabrzmiałe sutki chłopaka, Kouyou z zafascynowaniem dotykał lekko umięśnionego torsu Akiry powoli sunąc palcami w stronę jego podbrzusza zahaczając o brzeg jego mokrych bokserek. Powoli przesunął dłonią po rosnącej wypukłości w bieliźnie.
Po chwili pierwsza soczysta malinka pojawiła się na szyi Uruhy, za nią jeszcze jedna i potem następna. Wyższy targał blondyna po włosach cicho wzdychając z aprobatą.
Akira zamruczał niczym rasowy kocur, kiedy poczuł dłonie Takashimy na swoich pośladkach. Przylgnął bardziej do brązowowłosego, przez co obydwoje otarli się o siebie w jeszcze mokrej i już popuchniętej bieliźnie. Westchnęli, czując jak na ich policzki wstępuje jeszcze większy rumieniec.
Basista odsunął się od Kouyou, który zadrżał czując jak ten dotyka czule jego ud. Suzuki nachylił się nad kroczem Uru, z zafascynowaniem sunąc dłońmi do środka. Następnie chwycił palcami brzeg jego bokserek i z perwersyjnym uśmieszkiem ściągnął je ze szczupłych nóg. Gitarzysta z czerwonymi policzkami spoglądał na blondyna, który wręcz pożerał go wzrokiem, co nieco go zawstydzało. Basista stał przez chwilę podziwiając swojego ukochanego w całej okazałości. Musiał przyznać, że był to dla niego najpiękniejszy widok na świecie. Ostatni raz zbliżył się do niego i krótko pocałował, po czym klęknął między jego nogami.
- Akira! - pisnął gdy poczuł język blondyna między swoimi nogami. Położył się z powrotem odwracając głowę w bok. Zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na dalsze poczynania blondyna. Zgiął palce u stóp oraz jęknął, czując jak drażni językiem, jak teraz odkrył, bardzo czuły otworek. 
Basista jeszcze przez chwilę pieścił go w ten sposób. Po chwili nawilżył palec swoją śliną po, czym wsunął go do środka. Uruha trochę się skrzywił z początku, ale po chwili już nie zwracał na to uwagi. Cały czas trzymał szeroko rozłożone nogi trzymając swoje ręce przy piersiach.
Basista wolno ręką powoli pieścił jego nabrzmiałą już męskość. Po chwili wsunął w niego drugi wilgotny palec i ostrożnie zaczął go rozciągać. Gitarzysta leżał nic nie mówiąc tylko cicho postękując. Rei wsunął w niego już trzeci palec, aby mieć pewność, że na pewno dobrze go rozciągnie. Jednocześnie dopieszczał go ręką, chcąc skupić jego uwagę na czymś przyjemniejszym. 
Moment później Akira wstał z klęczek przerywając wcześniejszą czynność.
- Poczekaj chwilkę Kouyou. – cmoknął go w usta po czym poszedł po coś do auta.
Uruha prawie leżał na masce jego mustanga opierając się łokciami. Podniecona i nabrzmiała męskość usilnie prosiła się o zaspokojenie. W międzyczasie blondyn panicznie szukał czegoś w skrytkach samochodu.
- Aki? – jęknął spoglądając w jego stronę. Był już tak podniecony, a blondyn go tak zostawił.
- Już, już. Mam. – wziął srebrną saszetkę i szybko wrócił do gitarzysty. Odłożył zabezpieczenie na maskę mustanga, aby móc ściągnąć bieliznę, którą cudem miał jeszcze na sobie. 
Oniemiały Shima przez moment przyglądał się już kompletnie nagiemu blondynowi. Ten widok podniecił go jeszcze bardziej o ile to było możliwe.
- Akira. – uśmiechnął się. Zawiesił swoje ręce na jego szyi i przyciągnął do siebie. Basista również się uśmiechał trzymając swoje dłonie na biodrach wyższego chłopaka. Oboje znowu przylgnęli do siebie kolejny raz złączając usta w czułym pocałunku. Przez chwilę skubali swoje zmiękłe wargi, płytko ocierając się swoimi językami w ustach. Jęknął mu w usta czując jak kolejny raz otarł się o jego krocze.
Uruha sam postanowił naciągnąć prezerwatywę na jego sterczącego członka. Chciał chociaż przez chwilkę go dotknąć. Tak więc rozpakował zabezpieczenie, po czym sprawnie nasunął na penisa Reity. Przeszedł go dreszcz, gdy pomyślał, że to właśnie ten nabrzmiały i gorący penis będzie zaraz penetrował jego wnętrze.
Brązowowłosy przymknął powieki i położył dłonie na ramionach basisty. Ufał Akirze i wiedział, że mimo wszystko ten nie zrobi mu żadnej krzywdy.
- Kouyou. – zbliżył swoją twarz do jego tak, ze stykali się czołami. Odgarnął jego brązową grzywkę, po czym pogłaskał go po policzku patrząc głęboko w brązowe oczy chłopaka, które na chwilę otworzył.
- Ja… Kocham cię Akira, kocham… – szepnął, a Rei złączył z nim ponownie usta. Teraz już mógł mu pozwolić na wszystko.
Następnie Suzuki ostrożnie naparł na jego wejście i zaczął powoli się w niego wsuwać. Gdy już wsunął się w niego cały odczekał chwilę pozwalając mu się chociaż troszkę przyzwyczaić. Po dłuższej chwili zaczął się powoli poruszać.
Takashima już całkiem leżał na chłodnej masce samochodu. Objął kurczowo kochanka odwzajemniając pocałunki. Nie chciał, aby Akira to przerywał. Ten poruszał się w nim powoli, chcąc mu sprawić jak najmniej bólu. Bardzo pragnął, aby obydwoje zapamiętali to jak najlepiej. Spojrzał na kochanka przymglonymi oczami. Shima odczuwał ból, ale nie pisnął ani słówka. Domyślał się, że z czasem to przejdzie.
- Nie jestem babą, więc się już tak ze mną nie cackaj. – powiedział Uruha po kilku minutach, które mu się ciągnęły w nieskończoność. Był już zirytowany tym powolnym tempem. Chciał już poczuć dokładnie jak się w nim porusza.
Zaskoczony blondyn wysłuchał jego prośby. Chciał być delikatny, ale skoro Kouyou tak chciał, to przestał się powstrzymywać. Zamruczał.
Kiedy już Rei zaczął się już rytmicznie poruszać Kouyou czuł powoli zastępującą ból przyjemność. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął prosić Akirę o więcej, jęcząc przy tym jak nigdy wcześniej.
- Wszystko dobrze?
- Tak... Och...Teraz… Jest dobrze… Ach… – jęknął czując zaciskające się na jego męskości palce Reity, które powoli zaczęły go pocierać w górę i w dół.
Mocno trzymał się jego barków, pozwalając mu na głębszą penetracje swojego wnętrza. Udało mu się w końcu przyzwyczaić do tego dziwnego uczucia, które nawet zaczęło mu się podobać.
- Ach… Jeszcze… Och…- jęknął już lekko zachrypniętym głosem. Miał nadzieje, że basiście jest równie przyjemnie jak i jemu.
Uru nie umiał odwrócić od niego wzroku cały czas podziwiając jego śniady tors. Pojękiwał, starając się skupić na rytmicznych ruchach jego bioder.
Oboje ciężko oddychali ani na chwilę nie zwalniając tempa, wręcz je zwiększyli dla większej i wspólnej rozkoszy. Podwyższona temperatura tylko wzmagała w nich podniecenie. Między kolejnymi pocałunkami szeptali sobie kolejne miłosne wyznania.
Kouyou jęczał, patrząc na Akirę spod zmrużonych z przyjemności powiek. Blondyn jak gdyby czytając w myślach Uru zainicjował kolejny pocałunek. Namiętny, lepki i gorący tak jak ich splecione w miłosnym uścisku ciała.
Z jednej strony pod sobą miał zimną blachę samochodu Suzukiego z drugiej strony na sobie miał jego rozpalone ciało, które przyciskał do siebie jęcząc błogo przy jego uchu. Akira z satysfakcją wsłuchiwał się w wydawane przez jego kochanka dźwięki.
W tej chwili był to dla Akiry najcudowniejszy widok, który nie równał się z niczym, co wcześniej widział przez całe życie. Ulubiony samochód, a nim ukochany mężczyzna pogrążony w ekstazie. Maska mustanga Reity unosiła się i opadała zgodnie z ich ruchami.
Suzuki zaczął całować szyję Takashimy wsłuchując się w jego błogie jęki. Ten zadrżał lekko czując gorące wargi blondyna, które muskały jego rozpaloną skórę. Wił się pod nim z rozkoszy zaciskając dłonie na jego ramionach. Rei wszystko robił intuicyjnie, po prostu chcąc sprawić Uru jak najwięcej przyjemności. Sam posapywał ciężko z każdym kolejnym pchnięciem.
- Przy-przyjemnie mi...Ach! Akira... - jęknął odchylając głowę do tyłu. Czuł jak z każdym pchnięciem uderza w jego czuły punkt. Coraz większe ciepło rozchodziło się po jego ciele, najbardziej kumulując się w podbrzuszu. Shima z przyjemności aż wbił basiście paznokcie w plecy basisty wydając przeciągły jęk.
Pierwszy raz było mu aż tak przyjemnie. Trochę nieświadomie przyciskał go do siebie bardziej oznajmiając mu głośno swój orgazm. Cały drżał przez chwilę, zapominając nawet o twardej masce samochodu. Lekko wygiął się w łuk spuszczając się na swoje podbrzusze.
Reita nie musiał długo czekać na swoje spełnienie. Spiął wszystkie mięśnie wykonując kilka, ostatnich już ruchów.
- Agh…- jęknął gardłowo dochodząc. Było mu tak strasznie dobrze. Ciężko sapiąc opadł na Kouyou lekko przygniatając go swoim ciężarem na co ten tylko coś mruknął. Leżeli tak, uspakajając swoje oddechy.
Uruha przez chwilę obejmował go dłońmi nie pozwalając mu się podnieść. Chciał jeszcze przez moment nacieszyć się tą bliskością.
Jęknął czując pustkę, jaka pozostała, gdy mimo wszystko Suzuki z niego wyszedł. Kiedy chciał wstać nogi mu się momentalnie ugięły pod ciężarem jego ciała. Blondyn jednak w ostatniej chwili złapał chłopaka zamykając jego ciało w swoich ramionach. Takashima wtulił się bardziej w Akirę kurczowo obejmując go rękoma, jak gdyby się bał, że zaraz zniknie. W tej chwili nie pragnął niczego innego jak tylko pozostania w tych objęciach.
Oboje w ciszy wsłuchiwali się w równe bicie swoich serc. Nie potrzebowali teraz już żadnych słów. Wystarczyła im teraz tylko obecność tej drugiej osoby.
Stali tak zupełnie nadzy w świetle zachodzącego słońca. Z uśmiechami na ustach spoglądali sobie wzajemnie w pełne radości oczy.
- Zostańmy razem.
- Zostaniemy. Już na zawsze. Obiecuję.

Koniec