Beta: Momo-chan
Uwagi: Raczej rzadnych.
Od Autora: W końcu udało mi się ogarnąć kolejną cześć. Wiem, że musieliście długo czekać, ale na pocieszenie powiem, że ta część jest dłuższa raz, że postaram się wstawiać kolejną część raz w miesiącu.
Jeszcze do końca dzisiejszego dnia możecie głosować w ankiecie na blogu :) Ateraz miłego czytania.
Takanori
Powoli zacząłem się budzić. Było mi przyjemnie
ciepło. Owinąłem się szczelnie kołdrą nie chcąc opuścić miejsca, w którym
spałem. Z czasem powoli odzyskując pełną świadomość przypomniałem sobie
wydarzenia z poprzedniego dnia. Wychyliłem się zza kołdry i rozejrzałem się po
pokoju. Na szafce nocnej, która stała obok stał zegarek pokazując kilka minut
po ósmej. Przez chwilę byłem trochę zdezorientowany, następnie pościeliłem
łóżko nie chcąc zostawiać po sobie nieporządku. Nie wiedząc, co mógłbym dalej
zrobić po prostu wyszedłem z pokoju. Gdy wszedłem do salonu od razu dobiegły
mnie dźwięki dochodzące z kuchni, więc szybko ruszyłem w jej stronę. Gdy tylko
stanąłem w progu pomieszczenia mój brzuch dość głośno zaburczał, przez co
zwróciłem uwagę krzątającego się wokół blatu blondyna.
- Och, dzień dobry Takanori-kun. Akurat przyszedłeś
w sam raz na śniadanie. Usiądź przy stolę, zaraz wszystko podam – uśmiechnął
się do mnie, po czym zaczął nalewać do miseczek zupę miso, której smakowity
zapach tylko potęgował mój głód.
- Dzień dobry Akira-kun – odpowiedziałem cicho. –
Mogę tak do ciebie mówić?
- Oczywiście, że tak – odpowiedział mi kończąc
zaparzać herbatę.
Ja w tym czasie czym zająłem jedno z miejsce przy
stole. Po chwili przede mną znalazła się miska z zupą i miska z ryżem, oraz
talerzyk z kawałkiem gotowanej ryby i zielona herbata. Akira usiadł na przeciwko
mnie, również mając taki sam zestaw przed sobą.
- No to smacznego.
- Smacznego– wziąłem pałeczki i z dość dużym
apetytem zacząłem jeść. Tak mi się przynajmniej wydawało, ponieważ po zjedzeniu
połowy wszystkiego nie miałem już siły by zjeść cokolwiek więcej.
- Pójdziesz dzisiaj ze mną do pracy. Na razie wolałbym
nie zostawiać cię samego - poczochrał mnie po włosach uśmiechając się. - Nie
zrozum mnie źle. Wiem, że jesteś dobrym dzieckiem, ale wczoraj zemdlałeś dwa
razy i wolałbym mieć ci na oku. W ogóle nie chce też abyś tak sam tutaj
siedział – dygnąłem tylko spuszczając głowę. – Już nie smuć tak.
- Ale sprawiam ci tylko niepotrzebnym kłopot.
- Wcale nie. Przynajmniej nie będę musiał sam
siedzieć w sklepie – spojrzałem na niego pytająco. – Pracuję w sklepie
muzycznym.
Gdy zjedliśmy śniadanie mimo pretekstów Akiry pomyłem
wszystkie naczynia, nie chcąc być totalnym nierobem.
Potem poszliśmy do pokoju Akiry, aby mnie w coś ubrać.
Moje ubrania jeszcze były mokre. Bluzka, jaką miałem prawdopodobnie już nawet
nie nadawała się do noszenia.
-
Na razie pożyczę Ci coś ze swoich ubrań. Mam nadzieje, że znajdę coś niezbyt
dużego… Zajrzał do szafy, po czym zaczął szperać po półkach. Ja siedziałem na
brzegu łóżka przyglądając się. Uśmiechnąłem się, gdy po chwili podał mi czarną
koszulkę z wielkim czerwonym logiem X Japan oraz czarne przedzierane jeansy.
–
Te spodnie są najmniejsze jakie mam, więc nie powinny zbytnio spadać, tylko
będziesz musiał zapewne podwinąć nogawki. Może uda mi się znaleźć jeszcze jakiś
pasek. – znowu zaczął grzebać w szafie, by po chwili wyciągnąć ćwiekowany
pasek.
- Dziękuję, Akira-kun.
- Dobrze, dobrze. Przebierz się i zaraz wychodzimy.
Gdy
wyszedł z pokoju zacząłem się przebierać. Ubrania, które założyłem całkiem na
dobrze leżały zważając na fakt, iż nie były moje. Bardzo dobrze się w nich
czułem, ponieważ wcześniej podobnie się ubierałem. Po kilku minutach już
przebrany dołączyłem do ubierającego buty w korytarzu blondyna. Po chwili, gdy
oboje wyliśmy już gotowi wyszliśmy z mieszkania Akira, który jeszcze przed
wyjściem dał mi bluzę do zarzucenia abym na pewno nie zmarzł. On jest naprawdę
kochany.
Sklep, w którym pracował blondyn znajdował się
zaledwie kilka ulic dalej. Gdy już dotarliśmy na miejsce Akira otworzył drzwi
kluczem, po czym weszliśmy do środka. Z niemałym zainteresowaniem rozglądałem
się po sklepie. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tylu instrumentów na raz.
Czułem się prawie jak w niebie. Ten sklep był o wiele większy od tych, w
których wcześniej bywałem.
-
Widzę, że się tobie tutaj podoba. Grasz na czymś?
-
Tak. Wcześnie uczyłem się trochę grać na gitarze. – odparłem skromnie,
przypominając sobie jak mój przyjaciel potajemnie uczył mnie grać na
instrumencie. Rodzice byli zdania, że do niczego w życiu mi się taka
umiejętność nie przyda, przez co nie pozwalali mi zajmować się, ich zdaniem,
takimi głupotami jak gra na gitarze i tym podobne.
-
To jeśli chcesz możesz wsiąść którąś gitarę z wystawy i pograć, a ja w
międzyczasie pójdę rozpakować nowy towar.
-
Dobrze.
Zacząłem
rozglądać się za jakąś gitarą. Było tutaj naprawdę wiele wspaniałych
instrumentów, aż przez chwilę nie wiedziałem, co wybrać. Po chwili jednak mój
wybór padł na przepięknego czarnego akustyka. Ostrożnie podniosłem instrument
ze stojaka, po czym usiadłem na stojącym obok krześle. Oparłem instrumento
moje udo. Pewnie wyglądałem śmiesznie, ja taki malutki trzymający to wielkie
pudło. Po chwili położyłem odpowiednio palce na gryfie, aby zacząć grać.
Niegrałem już od dłuższego czasu, więc przez chwilę tylko brzdąkałem pojedyncze
dźwięki powoli przypominając sobie poszczególne chwyty. Jak się okazało tak
szybko wszystkiego nie zapomniałem. Po jakiś dziesięciu minutach spod moich
palców wydobywała się melodia jednej z moich ulubionych piosenek. Musiałem
przyznać, że ta gitara brzmiała idealnie, zachwycając ciepłym brzmieniem. Mimowolnie,
lekko się uśmiechnąłem ostrożnie szarpiąc struny. Zatraciłem się na dłuższą
chwilę, po prostu grając. Czasami śpiewałem cicho jakieś fragmenty piosenek,
które pamiętałem zapominając o całym bożym świecie.
Gdy tylko usłyszałem szum deszczu zacząłem grać
"Endless rain" X Japan. Pamiętam jak brat mi puszczał ich piosenki,
kiedy jeszcze z nami mieszkał. Ciekawe jak tam sobie ułożył życie. Już od
dłuższego czasu nie miałem z nim kontaktu.
Deszcz padał coraz mocniej, a ja dalej śpiewałem,
nie zważając już na, to że ktoś mnie usłyszy.
- Pięknie śpiewasz. –usłyszałem, kiedy już skończyłem
piosenkę. Drgnąłem,wystraszony bo nawet nie zauważyłem stojącego obok lady
blondyna.
- Naprawdę? - spojrzałem zaskoczony i jednocześnie
zawstydzony lekko. Pierwszy raz ktoś powiedział mi coś tak miłego, przez co
poczułem rumieńce na moich policzkach
- Tak, naprawdę. Z miłą chęcią posłuchałbym cię
jeszcze.
***
Akira
- Dzisiaj jesteś aż tak głodny? – zażartował Tanabe,
kładąc dwa pudełka z naszym drugim śniadaniem. Moim i Takanoriego.
- Nie. Druga porcja jest dla mojego małego gościa,
którego trzeba koniecznie podkarmić. – uśmiechnąłem się odwracając się w stronę
siedzącego prawie po ladą blondynka. Podałem mu pudełeczko z kolorowym bento, a
drugą ręką lekko potarmosiłem go po włosach.
- Dziękuję. – odpowiedział cicho odbierając ode
mnie jedzenie. Tanabe zaciekawiony zajrzał za ladę.
- To jest Takanori. – wskazałem ręką na chłopca,
który spoglądał na nas z dołu.
- Jestem Yutaka. – przedstawił się brunet jak
zwykle szeroko uśmiechając się.
- A właśnie. Dzisiaj przyszły te pałeczki, które
ostatnio zamawiałeś. – sięgnąłem na półkę po odłożoną paczkę.
- To wspaniale. – wyciągnął portfel i położył
odliczoną kwotę na ladzie. – To lecęszybko je wypróbować, więc do zobaczenia.
- Do widzenia. – pożegnałem się z nim, po czym
włożyłem pieniądze do kasy.
Usiadłem na taborecie i wziąłem swoją porcję bento.
Od noszenia dzisiejszej dostawy byłem strasznie głodny
- Jak tam Taka? Smakuje ci?
- Yhy. – potwierdził z zapchanymi omletem
usteczkami. – Bardzo smaczne. – dodał po przełknięciu kęsa.
- To dobrze, że ci smakuje, bo będziemy takie
często jadali. – uśmiechnąłem się biorąc do ust trochę łososia. Stale
zaopatrywałem się w domowe bento robione przez mamę Yutaki. Po znajomości
płaciłem tylko za składniki do przygotowania. Trzeba sobie jakoś radzić, żeby
nie jeść samych zupek z proszku.
Takanori
- I jak ci się podobał dzisiejszy dzień Takanori? -
zapytał się mnie, gdy wracaliśmy już wieczorem do jego mieszkania.
- Podobało mi się w sklepie, fajnie byłoby tam
pracować… - pomyślałem na głos.
- Hmm w sumie niezły pomysł. Spróbuję któregoś dnia
podpytać szefa, czy kogoś nie potrzebujemy.
Nawet nie zauważyłem jak dzień dobiegł końca, a ja
zasnąłem niczym dziecko wcześniej nakarmiony przez Akirę.
***
Akira
Wyszedłem z rana chcąc się przewietrzyć. Powietrze
po deszczu było niezwykle rześkie. Niebo jednak było znowu kompletnie
zachmurzone. Postanowiłem się przejść na mój ulubiony most. Przychodziłem na
ten most też z jeszcze jednego powodu. A byli to zdesperowani ludzie, którzy
pragnęli ze sobą skończyć ze sobą w tym miejscu.
Powoli wkroczyłem na most, z którego rozchodził się
piękny, lekko zamglony obraz miasta. Nagle paręnaście metrów od siebie
zobaczyłem młodą dziewczynę na brzegu mostu.
Wykorzystując jej zaskoczenie pociągnąłem ją w
stronę końca mostu, aby na pewno nie zrobiła czegoś głupiego. Z dziewczynami
było o tyle łatwiej, że nie miały za wiele siły, więc spokojnie można było je
powstrzymać.
-D-dlaczego? Zostaw m-mnie… Zostaw… - mówiła do mnie
przez łzy. Oboje znajdowaliśmy się w pobliskim parku.
– Chcę ci tylko pomóc.Żaden powód nie jest na
tyle ważny, aby odbierać sobie życie.Pomyśl o swojej rodzinie, przyjaciołach.
Pomyśl jak okropnie mogliby się czuć gdybyś to zrobiła. Zostawiłabyś tylko niepotrzebne
poczucie winy, które mogłoby im towarzyszyć przez całe życie. Jesteś młoda,
ładna i zapewne mądra skoro chodzisz do tak dobrej szkoły.
- Mi nic nie pomoże… Nie wskrzesisz go… Nie
przywrócisz mu życia… Żaden powód nie jest dobry? – wpatrywała się na mnie, a
po jej policzka ściekały łzy. – Powód mojego życia już nie żyję, więc po co to
dalej ciągnąć. – chlipała między zdaniami coraz bardziej zanosząc się płaczem.
–
Ale mimo wszystko on by się na pewno nie cieszył z tego. Jak każda ukochana
osoba chciałby abyś dalej żyła. Chciałby– wyciągnąłem z kieszeni paczkę
chusteczek, które podałem dziewczynie. Dalej patrzała na mnie ze zdziwieniem w
oczach.- Chodź ze mną. – starałem się to powiedzieć jak najbardziej
przekonująco. Co mi się udało, ponieważ dziewczyna ruszyła za mną.Była całkiem
roztrzęsiona, co mnie wcale nie dziwiło.- Spokojnie. – objąłem ją ramieniem,
aby nie zmarzła, po czym poszliśmy do mojego mieszkania.
- Usiądź tutaj. Dobrze? – wskazałem jej kanapę. -Pójdę
zrobić herbaty. Dzisiejszy poranek jest dość chłodny, a ty wyszłaś w samym
mundurku. Taka przypilnuj jej chwilkę.– szybkim krokiem poszedłem do kuchni
gdzie wstawiłem wodę w elektrycznym czajniku.
Takanori.
- Dobrze. – odpowiedziałem. Następnie jeszcze
trochę zaspany usiadłem obok dziewczyny. Ta mięła nerwowo swoją plisowaną
spodniczkę delikatnie przy tym pociągając noskiem. Przez chwilę przyglądałem
się jej. Wyglądała jak typowa japońska uczennica. Miała długie czarne włosy
związane w dwa kucyki, a także prawie czarne duże oczy, które były lekko
zaczerwienione od płaczu.
- Jak masz na imię? – zapytałem trochę nieśmiało,
przerywając tą męczącą ciszę.
- Yuki. – odpowiedziała cicho, pociągając przy tym
znowu noskiem.
- Ja jestem Takanori. – nie wiem dlaczego, ale od
razu domyśliłem się czemu Akira ją tutaj przyprowadził.
– Kim on jest? – spytała spoglądając w stronę
kuchni.
- Aniołem. -
powiedziałem cicho, uśmiechając się przy tym lekko do dziewczyny. Ta niewinnie
odwzajemniła to.
- Ja aniołem? Gdzieżby. To wy jesteście aniołkami,
bo chcecie uciec stąd do nieba. – powiedział Akira wychodząc z kuchni wraz z
herbatą najwidoczniej słysząc to, co powiedziałem. – Jednak mimo wszystko
wolałbym abyście w końcu zaczęli doceniać to, że żyjcie. – dodał, zajmując
miejsce razem z nami na kanapie. Podsunął każdemu z nas po kubku z herbatą.
- Tak więc Yuki mieszkasz tutaj w okolicy, prawda?
- Tak. Skąd wiesz?
- Po prostu cię gdzieś tutaj widziałem parę razy.
Chodzisz tutaj niedaleko do szkoły. A teraz jak się czujesz?
- Chyba trochę lepiej. Japo prostu nie mogę się
pozbierać po jego śmierci. Ciągle mam to wszystko przed oczami. Pamiętam to
jakby było wczoraj. To mnie strasznie boi, wyłącznie że nie mogłam nic wtedy
zrobić. – widziałem zbierając się w jej oczach łzy.
- Cii… Cii… - Akira zaczął ją uspakajać głaszcząc
po plecach. Ja siedziałem nie bardzo wiedząc, co zrobić.Nagle w pokoju
rozbrzmiał dzwonek telefonu Yuki.
- Halo? Tak… źle się poczułam po drodze…
Przepraszam, właśnie miałam zadzwonić.
Jestem… - Akira pokazał, aby dała mu telefon.
- Dzień dobry pani. Z tej strony Suzuki Akira. Yuki
jest u mnie w domu ponieważ zemdlała na ulicy. Tak… Proszę się niczym nie
martwić, za chwilę odprowadzę ją do domu. Dobrze. Do widzenia. – rozłączył się,po
czym oddał dziewczynie telefon. Ta spojrzała na niego z wdzięcznością. – Nie ma
co martwić twojej mamy. Ale obiecaj, że już nie będziesz próbowała. Jeśli coś
będzie nie tak, to porozmawiaj ze swoimi bliskimi. Kiedy im wszystko powiesz na
pewno postarają ci się pomóc.
- Dobrze. Obiecuje. Nie mogłabym teraz tego zrobić
wiedzą, że mnie przed tym uratowałeś. Naprawdę dziękuję.
- Odprowadzimy cię razem do domu. Nie,
Takanori-kun?
- Tak. – dygnąłem na potwierdzenie - Wszystko
będzie dobrze. – położyłem pocieszająco rękę na ramieniu dziewczyny.
***
- Dbaj o siebie, dobrze? – polecił Akira
- Dobrze. Naprawdę bardzo wam dziękuję. – po chwili
drzwi od mieszkania się otworzyły, a w progu stanęła prawdopodobnie jej mama
- Nic ci nie jest? –zaczęła, od razu przytulając
córkę
- Nie mamo, wszystko dobrze.
- Bardzo dziękuje za opiekę nad córką.
- Nie ma za co. Proszę tylko, by państwo mieli na
nią oko. Byłbym wtedy spokojniejszy. – stałem tylko przysłuchując się rozmowie.
- Ależ oczywiście. Choć Yuki. Zostaniesz dzisiaj w
domu.
- Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.– ukłoniła się
przed nami. Chwilę później zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.
- Do zobaczenia. – oboje pożegnaliśmy się z
dziewczyną.
- To skoro już jesteśmy na zewnątrz to pójdziemy na
zakupy. Lodówka zaraz zacznie świecić pustkami. Po za tym herbata mi się znowu
kończy.
Tak więc udaliśmy się do sklepu, który akurat
znajdował się po drodze do mieszkania blondyna.
- To najpierw pójdziemy po coś na obiad. –
powiedział blondyn prowadząc mnie na sam tył sklepu. Jak się później okazało
znajdowała się wielka lada za szkłem, na której znajdowały się różne gotowe
dania.
- Oh! Akira-kun widzę, że przyprowadziłeś dzisiaj
kogoś ze sobą. - zaczęła rudowłosa kobieta.
- Tak. To mój nowy współlokator. Takanori, to jest
pani Inoue.
- Dzień dobry. – przywitałem się grzecznie. Przez
chwilę przyglądałem się rudowłosej dziewczynie.
- Witaj skarbeńku. - spojrzała na mnie swoimi
dużymi szarymi oczami. Była ładna i to bardzo. Czułem jak zaczynam się rumienić,
więc udałem, że przyglądam się jedzeniu za szybą.
Widziałem wiele smacznych rzeczy. Na srebrnych,
prostokątnych paterach ryż oraz makarony z przeróżnymi dodatkami, yakitori,
różnorakie pierożki, pieczone lub gotowane ryby i wiele innego smakowitego
jedzenia.
- Możesz wybrać to, na co masz ochotę. – poczułem
się przez chwilę jak małe dziecko. Jeszcze przez chwilę przyglądałem się
wszystkiemu. W końcu wybrałem rybę w sosie słodko-kwaśnym. Potem wraz z
blondynem udaliśmy się na sklep szukając potrzebnych rzeczy.
- Lubisz pudding? – wziął jeden czekoladowy deser
pokazując go w moją stronę. Pokiwałem tylko twierdząco głową, na co chłopak
chwycił drugie opakowanie i wrzucił do koszyka. I tak potem było z wieloma
innymi rzeczami.
W ten oto sposób po jakieś pół godzinie znaleźliśmy
się wraz z pełnym koszykiem przy kasie.
Gdy blondyn zapłacił za zakupy dostałem jedną
najlżejszą siateczkę, Akira wziął pozostałe dwie reklamówki, a następnie
wróciliśmy do jego mieszkania.
Potem przez cały dzień padało, więc siedzieliśmy
wraz Akirą w domu. Po pewnym czasie jednak najzwyczajniej w świecie zacząłem
się nudzić.
- Akira-kun masz może jakąś kartkę i ołówek?
- Coś powinienem znaleźć. – poszedł do jakieś
szafki. Po chwili podał mi wszystko z pytającym wyrazem twarzy. – Co chcesz z
tym zrobić?
- Zobaczysz. – uśmiechnąłem się siadając w kącie
kanapy wraz z podkładką, kartką i ołówkiem.
Rysowanie było jedyną rzeczą, jaką lubiłem w szkole
i mogłem to tam robić. Tak więc w międzyczasie, gdy Akira oglądał jakiś program
motoryzacyjny w telewizji, ja na kawałku papieru tworzyłem jego portret.
-Akira-san, tak z ciekawości,to dlaczego masz blond
włosy? – spojrzałem na niego zza kartki.
- Pofarbowałem je kiedyś dla zakładu i tak mi się
spodobały, że postanowiłem je tak zostawić. – uśmiechnął się przeczesując
dłonią włosy. – A ty dlaczego też takie masz?
- Zawsze lubiłem się wyróżniać. Pofarbowałem włosy
zaraz o tym jak się wyprowadziłem od rodziców. – spoglądałem na chłopka,
kończąc mój szkic. Byłem z niego zadowolony.
- Co tam rysujesz?
- Akurat już skończyłem, więc mogę ci pokazać. –
przysunąłem się bliżej, pokazując mu rysunek. – I jak?
- Ładne. Bardzo mi się podoba. – zauważyłem, że był
zaskoczony, spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. – Chodziłeś do jakieś szkoły
plastycznej?
- Tak. – odłożyłem wszystko na stół.- Mogę zadać ci
pewne pytanie?
- Oczywiście, możesz pytać o co chcesz.
- Dlaczegopomagasz tym wszystkim, którzy chcą ze
sobą skończyć? – byłem ciekaw, ponieważ to nie był przypadek, że znajdował się
w takich miejscach zawsze, kiedy ktoś chciał pożegnać się z życiem.
- Bo sam kiedyś znalazłem się w podobnej sytuacji.
Z początku zdarzyło mi się kilka razy spotkać przypadkowo takie osoby, potem
zacząłem sam ich szukać - spojrzałem na blondyna zszokowany. Nigdy bym nie
pomyślał, że on również chciał to zrobić. – Wiem, że nikt znich tak naprawdę
nie chce się zabić. Próba zrobienia tego jest jak wołanie pomoc, które jest już
ostateczną rzeczą, aby zwrócić na siebie uwagę. Każdy ma swój powód, swoją
historię. Jednak każdy z nich potrzebuje pomocy drugiego człowieka i przede
wszystkim zrozumienia. Według mnie warto doceniać swoje życie
mimo wszelkich przeciwności.
***
Nie wiem czemu, ale obudziłem się w środku nocy.
Położyłem się na wznak wpatrując się w biały sufit. Nagły natłok myśli nie
pozwalał mi ponownie zasnąć. Po chwili owinąłem się kołdrą kiedy zaczął drżeć z
zimna mimo, że wcale przecież nie było tak zimno. Zapewne to przez to, że tak leżałem
w bezruchu. Jednak po niecałych dziesięciu minutach wstałem, nie wiedząc, co
zrobić. Narzuciłem sobie kołdrę na ramiona i cicho wyszedłem z pokoju.
W salonie na rozłożonej kanapie spał Akira. Źle się
czułem z tym, że zajmujęmu łóżko. On jednak mi powiedział, że tak jest dobrze.
Troszkę niepewnie usiadłem na brzegu wersalki. Przez chwilę wpatrywałem się w
blondyna. Spał ze spokojnym wyrazem twarzy. Przez chwilę nawet uśmiechał się
lekko przez sen. Mimowolnie sięgnąłem dłonią jego głowy i ostrożnie pogłaskałem
go po jego miękkich, blond włosach. Ten mruknął tylko coś przez sen trochę
bardziej się uśmiechając, po czym z powrotem spokojnie spał dalej.
Postanowiłem pójść do kuchni, gdzie uszykowałem
sobie szklankę ciepłego mleka, licząc na to, że to pomoże mi zasnąć. Zająłem
miejsce na jednym z krzeseł, stojąc przy stoliku pod ścianą. Siedziałem tak w
kompletnej ciszy, małymi łyczkami pijąc mleko.
Czyżby to właśnie tutaj było moje miejsce?
Rozejrzałem się po kuchni, do której wpadało tylko słabe światło ulicznych lamp
palących się za oknem. Czy zasługiwałem na to wszystko? Na tą całą dobroć?
Ciągle zastanawiałem się, dlaczego zostałem uratowany? Był w tym jakiś cel? Jeśli
tak,to jaki? Zawsze sądziłem, że jestem nic nie warty. Wręcz mi to wmawiano na każdym
kroku. Zawsze to ja byłem winny wszelkiemu złu. Jak widać nawet zabić się nie potrafię.
W tej chwili nie wiedziałem, co mam zrobić. Równie bardzo chciałem coś rozwalić,
jak i po prostu się popłakać.
- Taka? - wręcz podskoczyłem wystraszony na krzesełku.
W progu kuchni zobaczyłem stojącego blondyna. - Niechciałem cię wystraszyć.
Dlaczego nieśpisz? - zapytał sennym głosem podchodząc do mnie bliżej.
- Tak jakoś. - powiedziałem cicho upijając kolejny
łyk mleka.
- Ciągle się czymś martwisz. Mam rację? – nieśmiało
schyliłem w dół głowę. – Naprawdę niczym się nie przejmuj – ostrożnie położył
swoją dłoń na moim ramieniu. – Pomogę ci ze wszystkim. Oprócz twojego szczęścia
nie chcę niczego od ciebie. Możesz od teraz wszystko zacząć od nowa. Możesz
zacząć nowe lepsze życie. Takie, jakie będziesz chciał, a ja ci w tym pomogę na
tyle ile będę mógł. - kucnął przede mną spoglądając mi prosto w oczy. Ze łzami
w oczach pokiwałem głową na znak, że go rozumiem. Mimo, że mnie kompletnie nie
znał był dla mnie taki dobry. Nikt nigdy dla mnie tyle nie zrobił. Byłem mu
naprawdę wdzięczny za to.
Trochę nieśmiało pochyliłem się do przodu i
przytuliłem blondyna. Ten nieco zaskoczony objął mnie, cały czas masując
uspakajająco po plecach. W końcu zrobiło mi się cieplej, przez co zrobiłem się
senny.
- Ktoś tutaj chyba zaraz waśnie znowu. – stwierdził
blondyn spoglądając na mnie. Musiałem przyznać mu rację, więc odłożyłem pusty
już kubek na stół, a następnie wstałem kurczowo trzymając kołdrę. Akira objął
mnie prowadząc do pokoju. Czułem, jak powieki same mi się zamykają. Po chwili z
powrotem położyłem się do lóżka, po czym nagle ogarnęło mnie niesamowite
uczucie senności.
- Akira. – szepnąłem, jednak prawie natychmiast zmorzył
mnie długo wyczekiwany sen. Zasnąłem z nadzieją, że wszystko się ułoży.
Akira
Uśmiechnąłem się lekko widząc, że chłopak już z
powrotem smacznie spał. Poprawiłem mu kołdrę i przez chwilę przyglądałem się
mniejszemu. Oddychał spokojnie leżąc na boku. Bardzo mnie rozczulił ten widok wyłącznie,
kiedy chłopak delikatnie uśmiechnął się przez sen. Przysiadłem sobie ostrożnie
na brzegu łóżka. Ostrożnie zgarnąłem z jego czoła grzywkę, po czym delikatnie
go tam pocałowałem. Takanori uśmiechnął się po tym bardziej. Najwidoczniej
potrzebował trochę czyjeś troski.
Potem jednak musiałem się położyć, bo wiedziałem,
że jutro muszę iść z powrotem do pracy.