Tak więc życzę Wam Wesołych i spokojnych Świąt. Dużo dużych prezentów a najlepiej to waszego ulubionego j-rockera pod choinką. Aby wszystko poszło w cycki i szczęśliwego ( i zboczonego) Nowego roku .
A oto taki mały prezencik dla Was.
Tytuł: Po prostu Święta
Beta: Hidoi-chan
Paring: Aoiha, Reituki epizotycznie Miyavi z Kaiem
Uwagi: Tradycyjnie sceny łóżkowe i nieudany plusz
Od Autora: To takie głupie i przewidywalne... Męczyłam się z tym cały miesiąć więc po prostu wstawiam.
Święta
Była środa, 17 grudnia. Śnieg delikatnie prószył za oknami, okrywając
bielą zatłoczone Tokio. Wszyscy powoli przygotowywali się do nachodzących
świąt. W wytwórni PSC był to także ostatni dzień pracy, ponieważ wszyscy
wyjeżdżali na święta do rodziny. The GazettE
właśnie kończyło ostatnią próbę w tym roku. Zmęczeni rozsiedli się w studio,
popijając wodę z butelek.
- To macie jakieś plany na tegoroczne święta?– zapytał się Aoi. – No,
oprócz Kaia, bo wiem, że tym masz swoją rodzinkę i Miyaviego – dodał znacząco spoglądając
na perkusistę.
- W sumie to myślałem, że znowu się upiję w trupa, jak zwykle mając
nadzieję, że na drugi dzień nie obudzę się nigdzie indziej niż w swoim łóżku –
stwierdził Uruha.
- Wiecie, że raczej nie mam dobrych kontaktów z rodziną – cicho i z
nutą smutku w głosie odparł wokalista.
- Ja jak zawsze zrobię sobie maraton filmowy… - Po jego uśmiechu było
od razu wiadomo, o jakie filmy chodzi.
- Haha! A ja wpadłem na pomysł, by wyjechać gdzieś na święta za
granice.
- No i?
- Sam przecież nie pojadę. Razem będzie taniej i raźniej. Wynająłem
duży dom w górach. Niedaleko jest stok. W piątek mamy samolot do Polski.
- Gdzie? – powiedzieli Takanori i Akira jednocześnie.
- Widać kto nie uważał na geografii w szkole… - nie dokończył bo
gitarzysta prowadzący mu przerwał.
- Jej! – zawołał uradowany Kouyou, wieszając się czarnowłosemu na
szyję. - W końcu zobaczę ten piękny kraj miodem i wódką płynący. Głupia
wytwórnia nie załatwiła nam tam ostatnio żadnego koncertu.
- Wiedziałem, że od razu wam się to spodoba. Jak co potem się
rozliczymy. Już wszystko załatwiłem.
I tak w piątek wszyscy razem spotkali się na lotnisku. Po odprawie w
końcu mogli zająć miejsca w samolocie. Ruki zajął miejsce przy oknie, jak
zawsze obok Reity. Gitarzyści zaś zajęli miejsca za nimi. Takanori zasnął po
godzinie lotu, robiąc sobie z Akiry poduszko-przytulankę.
Oczywiście lecieli pierwszą klasą. Wszystkie miejsca w samolocie były
zajęte. Swoje wolne miejsca zawdzięczali tylko wcześniejszej rezerwacji biletów
przez Yuu, który wszystko zaplanował to od począąku nic im nie mówiąc.
Po 6 godzinach wylądowali w Dubaju. Następnie czekał ich kolejny 6-cio
godzinny lot do Moskwy, skąd mieli kolejny lot prosto do Polski.
W końcu po w sumie 14-sto godzinnej podróży wylądowali na lotnisku we
Wrocławiu. Wszyscy schowali włosy po zimowymi czapkami, a Ruki oczywiście nie
mógł zrezygnować również z okularów przeciwsłonecznych. Jakimś cudem nie będąc
rozpoznanym przez nikogo, udało im się opuścić lotnisko. Jak się potem okazało,
przed budynkiem czekał na nich duży, czarny samochód, gdzie czekał już na nich
znajomy Shiroyamy, który miał ich zawieść na miejsce. Niestety musieli jeszcze
przeboleć kolejne 2.5 godziny drogi samochodem.
Po kolejnej kilku godzinnej podróży, przyjechali w końcu do
niewielkiej górskiej miejscowości. Karpacz - tak głosił napis na tabliczce,
kiedy wjeżdżali do miasta. Byli wręcz przerażeni ilością śniegu, jaka się wokół
nich znajdowała.
W końcu dotarli na miejsce. Wszędzie rosło pełno drzew iglastych,
które także były pokryte białym puchem.
A w środku zaś paliły się światła. Właściciel domku stał przed nim,
czekają na gości. Po krótkim przywitaniu i powiedzeniu co i jak, oraz odebraniu
kluczy, w końcu mogli się rozgościć.
Dom w środku był bardzo przestronny. Wszystko było drewniane, na
ścianach wisiały obrazy w większości przedstawiające krajobrazy polskich gór.
Na dole znajdował się duży salon z kominkiem, naprzeciw którego stała
sofa i dwa fotele. Kolejne drzwi za nim prowadziły do dobrze wyposażonej
kuchni, a drzwi niedaleko schodów prowadziły do łazienki.
Cały dom był urządzony bardzo przytulnie. W rogu salonu, niedaleko
kominka stała już ozdobiona różnokolorowymi bombkami, świeża choinka. Wszędzie
było czuć jej przyjemny, świerkowy zapach.
Na górze były cztery duże sypialnie. Każdś z nich urządzono bardzo
podobnie. W oknach wisiały ciemnoczerwone zasłony. W każdej było ogromne łóżko
i komoda na ubrania oraz szafa.
Wszyscy jednak byli na tyle zmęczeni, że tylko się przebrali i dzięki
łamanemu angielskiemu, Rukiego zamówili coś do jedzenia. Kiedy już się wszyscy
najedli i umyli, postanowili się wyspać w normalnych łóżkach.
Na drugi dzień.
Wszyscy postanowili wybrać się na stok. Postanowili wypożyczyć sprzęt
do snowboardu…
- Yuu? – Uruha siedział na ławce, męcząc się ze sprzętem.
- Tak?
- No bo ja jeszcze nigdy wcześnie nie jeździłem na tym czymś – odparł,
powoli się podnosząc z miejsca. Zapiął klamry od butów i niepewnie stanął na
desce.
- Serio? Dobrze, to cię nauczę. To naprawdę nie jest trudne. - Złapał
go za ręce, powoli ruszyli razem wzdłuż stoku. Przejechali tak kilkanaście
metrów, kiedy Aoi myślał, że już wszystko pójdzie dobrze, nagle Uruha
przewrócił się upadając prosto na niego.
- Wszystko w porządku? – mimowolne obejmował go ramionami. Kouyou
leżał na nim, trzymając swoje ręce na jego torsie.
- Tak – odparł próbując się z
niego podnieść, jednak od razu z powrotem upadł.
Oboje zaczęli się śmiać, nie mogąc się zbytnio z powrotem pozbierać.
Uruha próbował się podnieść, jednak wszelkie próby schodziły na niczym. Położył
się na klatce piersiowej Aoiego, dalej się śmiejąc, tym razem ze swojej
bezradności.
- Hej! Pomoże nam kto?! – zawołał czarnowłosy. Oczywiście i pomyślał o
tym, że pewnie nikt w okolicy nie zna japońskiego. Całe szczęście, po chwili
podjechał do nich Reita, który akurat jeszcze nie odjechał daleko.
Po całym dniu zabawy na stoku,
wrócili do swojego drewnianego domku.
I tak oto nadszedł dzień wigilii. Uruha i Ruki postanowili coś
przygotować wiedząc, że nie mają co liczyć na resztę, która ma dwie lewe ręce
do gotowania. Wokalista podczas zakupów zaczepił pewną dziewczynę, która
pomogła im przygotować cokolwiek na wigilię. Nawet gdyby chcieli zrobić coś
japońskiego, to nie mieli z czego. Było prosto, trochę inaczej niż zawsze, ale
ważne, że było cokolwiek.
Pierwsza gwiazdka pojawiła się na niebie oznajmiając rozpoczęcie
świętowania. Ogień w kominku żarzył się wesołym blaskiem, oddając wokół
przyjemne ciepło. W tle leciały różnego rodzaju piosenki świąteczne, puszczone
z laptopa Yuu. Wszyscy razem siedzieli przy nakrytym stole. Zajadali się
barszczem z kartonu z gotowymi uszkami oraz smażoną rybą i kapustę z grzybami.
Po kolacji i życzeniach wszyscy się gdzieś rozeszli po domu. Aoi
siedział sobie w fotelu przy kominku. Palił spokojnie papierosa, strzepując
popiół do popielniczki. Właśnie zastanawiał się, gdzie może podziewać się
Uruha. Bardzo chciał z nim porozmawiać.
Nagle ktoś zaszedł go od tyłu i zasłonił mu oczy.
- Podobno chciałeś ze mną
porozmawiać – stwierdził Takashima, siadając czarnowłosemu na kolanach.
- Kouyou… - Powoli przyglądał się nietypowemu przebraniu gitarzysty.
Uruha uśmiechnął się słodko, rozsiadając się w pełni na jego kolanach i
przekrzywiając głowę, na której miał czerwoną mikołajową czapkę. Poza tym
ubrany był w również czerwoną bluzkę z odkrytymi ramionami i rękawami ¾,
zakończonymi białym futerkiem oraz spódniczkę do kompletu. Na nogach miał białe
zakolanówki i czerwone buty za kostkę.
- Podoba ci się? – Czarnowłosy pokiwał potwierdzająco nie wiedząc, co
powiedzieć. – Wiesz, tak właśnie się zastanawiałem: po co to wszystko?
- Bo chciałem spędzi z tobą święta.
- I dlatego wywiozłeś mnie aż do Europy?
- No cóż. Chciałem, aby było wyjątkowo. Po prostu nie chciałem jeszcze ogłaszać
całemu światu, że… - Spojrzał mu prosto w brązowe oczy, zatapiając się w ich
spojrzeniu, trzymając jego dłoń. – Kocham cię Kouyou – w końcu powiedział to,
co już od dawna leżało mu na sercu. Oboje już długo darzyli się uczuciem, tylko
czekali na odpowiedni moment, by sobie to wyznać.
- Oj, Yuu. Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem. Też cię kocham,
Yuu… Tak bardzo cię kocham… – Przytulił się do niego, wdychając piżmowy zapach
jego perfum. Czuł, jak czarnowłosy obejmuje go ramionami.
- Ale mam jeszcze pytanko – powiedział Aoi tuż przy jego uchu.
- Tak?
- Dlaczego akurat teraz, kiedy wyznajemy sobie miłość i powinna to być
bardzo wyjątkowa chwila, ty jesteś przebrany za śnieżynkę?
- Bo nie miałem w tym roku pomysłu na prezent dla ciebie – odparł
niewinnie. Yuu przysunął go bliżej
siebie. Uruha oparł się swoim czołem o jego, zarzucając mu ręce na szyję.
Zawsze był ciekawy, jak smakują te jego niesamowite usta, które kusiły
go każdego dnia. Najpierw muskali się wzajemnie swoim wargami. Po chwili Kouyou
delikatni rozchylił swoje usta, wpuszczając do środka spragniony język
Shiroyamy, który delikatnie poznawał jego wnętrze.
- Yuu?
- Tak, moja śnieżynko? – Kolejny raz musnął ustami jego słodkie wargi.
Delikatnie objął dłońmi jego biodra. - Co robisz? - Przyglądał się jak zwinne
palce Takashimy rozpinają jego białą koszulę.
- A co? Nie chcesz? - spojrzał
na niego szczenięcymi oczkami, przesuwając się do niego bliżej.
- Co jeśli...
- Przecież to już nie są dzieci. Jeśli chodzi o tych dwóch na górze,
to się nie martw. Już Akira się dobrze zajmie naszym maleństwem. -
zachichotał na myśl o tym, co mogą tam niedługo robić.
Po chwili Kouyou pokierował jego prawą rękę pod swoją spódniczkę, pod
którą, jak się okazało nie miał żadnej bielizny. Yuu nieco zaskoczony dotykał
jego obnażonej męskości, która prężyła się po jego palcami.
- Uruha… – spojrzał na rudowłosego, który cicho westchnął, czując
dotyk jego ciepłych dłoni na swoim członku.
Młodszy rozpiął do końca jego koszulę, po czym zsunął ją z jego
umięśnionych ramion. Masował jego
kroczę, czując pod palcami coraz bardziej twardą i większą wypukłość. Yuu w
między czasie pozbywał się jego bluzki, nie odrywając ust od jego szyi, którą
cały czas pieścił. Rozpiął zamek znajdujący się na plecach, po czym zsunął z
niego czerwony materiał i rzucił gdzieś na podłogę. Zaczął dłońmi bawić się
jego sutkami, wsłuchując w jego ciche pomrukiwania.
Pozbył się jego spódniczki, rozpinając zamek się z boku. Kolejny,
zbędny już kawałek materiału zalazł się na podłodze. Teraz mógł spokojnie
podziwiać jego całe ciało. Ugniatał jego nagie pośladki, pieszcząc ustami jego
tors.
Kolejny raz pocałowali się namiętnie. Po chwili delikatnie się od
siebie oderwali. Oboje spojrzeli sobie czule w oczy, w których odbijał się
ciepły blask ze znajdującego się obok kominka.
Uruha siedział przed nim podniecony i nieco skrępowany w samych
zakolanówkach. Czuł, jak jego serce bije szybciej z ekscytacji.
Uruha zaczął rozpinać jego spodnie. Oblizał się, wyciągając na światło
dzienne podnieconą męskość czarnowłosego. Następnie klęknął między jego nogami
i zaczął lizać jego męskość, pozostawiając na niej dość pokaźną ilość śliny.
Kiedy już członek wystarczająco nawilżony wstał i ostrożnie go dosiadł, mocno
przyciskając do siebie. Nabił się na
niego do końca.
- Spokojnie, Kouyou – wyszeptał mu do ucha, głaszcząc go po nagich
plecach.
Już po chwili Uruha, opierając
się o jego ramiona, zaczął powoli poruszając się w górę i w dół. Zaczął
szybciej oddychać Cały czas go całował, aby odwrócić uwagę od bólu, jaki czuł.
Mimo wszystko nie chciał tego przerywać. Przytulił się mocno do niego,
opierając głowę na jego ramieniu, jęcząc mu do ucha.
Aoi był trochę zdziwiony, gdy od razu zaczął się na nim poruszać.
Musiał przyznać, że było w tym coś niesamowitego. Tak świetnie kręcił swoimi
biodrami, dając mu niesamowitą przyjemność.
Starała się nie okazywać odczuwanego bólu.
Odchylił lekko głowę, czując ciepłe usta czarnowłosego na swojej szyi.
Ból zaczął powoli ustępować, przez co zaczął coraz pewniej poruszać się na jego
członku.
Yuu podziwiał jego całe ciało, które lekko wyginało się z rozkoszy, przytrzymywane przez jego dłonie
znajdując się na jego biodrach. Uśmiechnął się, widząc jak podniecona męskość
Kouyou podskakuje z każdym ruchem. Chwycił dłonią jego erekcje. Zaczął go
onanizować w rytm jego ruchów, chcąc również jemu sprawić przyjemność.
Widział coraz większe rumieńce na jego policzkach. Takashima zaczął
pojękiwać znacząco, czując coraz większą przyjemność.
Shiroyama delikatnie całował jego blady tors, od czasu do czasu liżąc
go w niektórych miejscach. Uruha czuł jego miękkie usta w pobliżu swoich
sutków, które po chwili zaczął namiętnie pieścić liżąc i ssąc naprzemiennie.
Czarnowłosy cały czas błądził dłońmi po ciele swojego kochanka, starając się
zapamiętać każdy szczegół.
Postanowił trochę dopomóc swojemu kochankowi. Chwycił go za wąskie biodra i przyspieszył
jego ruchy, wywołując u niego głośniejsze jęki.
Shiroyama już nie mógł wytrzymać, podniósł go i dalej poruszał się w
nim na stojąco. Chciał mieć jak najbliżej siebie jego rozpalone ciało.
- C-co ty?! Yuu! – Kouyou pisnął przerażony, nie spodziewając się
czegoś takiego. Objął go kurczowo całym ciałem, starając się odnaleźć w tej
nietypowej pozycji. Aoi trzymał go za
pośladki, nie zwalniając tępa. Raz po raz wchodził z całej siły.
- Och, Yuu! Jeszcze… Błagam… - Czuł niesamowitą rozkosz, która z
każdym ruchem coraz bardziej rozpalała jego ciało.
Starzy gitarzysta uśmiechnął się pod nosem, zadowolony ze swoich
działań. Ochoczo poruszał biodrami, wiedząc, że obydwoje są już bliscy
spełnienia.
- Yuu… Ja zaraz – już po kilku
sekundach dał się ponieść niesamowitej rozkoszy, która ogarnęła w tej chwili.
Doszedł brudząc ich brzuchy i
wbijając paznokcie w plecy czarnowłosego. Po chwili poczuł, jak czarnowłosy
rozlewa się jego wnętrzu, nisko wzdychając. Obydwoje zmęczeni opadli razem na
fotel. Ciężko oddychali, próbując się uspokoić.
- Wariat –wysapał Takashima.
- Ale od teraz tylko twój wariat. – Pocałował go czule w usta…
Matsumoto ostrożnie popchnął drzwi łokciem. Starał się nie wylać
gorącej czekolady z kubków, które trzymał w rękach.
- Mogę? - ostrożnie uchylił otwarte drzwi
- Taa… - odpowiedział basista wycierając włosy ręcznikiem.
Drugim ręcznikiem miał
przepasane biodra. Ruki ostrożnie przekroczył próg pokoju. Zrobił kilka kroków,
po czym spojrzał na półnagiego blondyna. Nie odwracając od niego wzroku,
odłożył kubki z ciepłym napojem na mały stoliczek i zajął miejsce w jednym z
foteli, które przy nim stały.
- Pomyślałem, że będziesz miał ochotę na coś ciepłego.
- Dzięki. - Ściągnął ręcznik z głowy, po czym roztargał włosy ręką. -
Shima wygonił mnie z łazienki, mówiąc, że musi zrobić coś ważnego i to sprawa
życia i śmierci – mówił, gestykulując rękoma.
Takanori w międzyczasie trzymał
w swoich łapkach kubek z czekoladą i wpatrywał się cały czas w Akirę.
- Eee, coś jest nie tak? – Spojrzał na niego zdziwiony, nie wiedząc, o
co może mu chodzić.
- Nie po prostu czekam aż ten ręcznik ci się zsunie.
Ręcznik znajdował się na tyle
nisko, że spokojnie można było podziwiać jego lekko wystające kości biodrowe.
Widoczny był także fragment podbrzusza porośniętego krótkimi, czarnymi,
łonowymi włoskami. Tak niewiele brakowało, by biały puchowy ręcznik zsunął się
z jego wąskich bioder. Aż przez jego głowę przeszło kilka nieczystych myśli.
Jednak Akira nie miał zbytniego zamiaru obnażać się przed wokalistą. W
ostatniej chwili basista przytrzymał sobie jedną ręką ręcznik, drugą zaś
sięgnął do szuflady w komodzie po czystą bieliznę.
- Ehm – odchrząknął znacząco.
- Co?
- Weź się odwróć czy coś – burknął pod nosem
- A co ty, dziewica jesteś? Najlepszego kumpla się wstydzisz? – Dalej
siedział zakładając nogę na nogę i trzymając kubek z napojem.
- Macanie na koncertach i wywiadach już ci nie wystarcza?
- Może tak – wziął łyka gorącej czekolady.
- Ech… A to niby ja jestem zboczeńcem – dodał sam do siebie,
odwracając się do niego tyłem. Postanowił mu nie dawać satysfakcji.
Ubrał na siebie bokserki pod
ręcznikiem. Takanori pokazał mu język, kiedy odwrócił głowę w jego stronę.
Następne Suzuki założył jakieś luźne spodnie i koszulkę, by już potem nie
przebierać się do spania. Usiadł w fotelu naprzeciwko wokalisty. Obydwoje po
chwili zaczęli się śmiać.
- Yuu chociaż raz wpadł na fajny pomysł, mimo że myślał pewnie tylko o
swojej dupie.
- Nie byłbym taki pewny, że o swojej… - Po chwili, wśród ciszy
usłyszeli czyjś znajomy jęk. – A nie mówiłem…
Siedzieli w fotelach, popijając ciepły napój z kubków.
- Poczekaj chwilę, zaraz wrócę – wyszedł i wrócił trzymając coś
czerwonego w ręce. Założył basiście na głowę czapkę Mikołaja.
- Do twarzy ci. - Uśmiechnął się, obejmując dłońmi jego twarz.
Widział, jak blond kosmyki wychodzą mu z pod czapki, dodając uroku. Pogłaskał
go dłonią po policzku, wpatrując się w jego brązowe oczy.
- Takanori... - ostatnio coraz częściej robił takie rzeczy, włącznie
odkąd tutaj przyjechali.
- Niom - opowiedział słodko, nie przerywając poprzedniej czynności.
- Bo ja mam coś dla ciebie. – Obudził się z letargu, dopiero kiedy
basista wstał z miejsca. Nerwowo zaczął czegoś szukać w szufladach. Po chwili
wyciągnął niewielkie, granatowe pudełeczko.
- Mam nadzieje, że ci się spodoba. Chciałem, aby było to coś wyjątkowego
– wokalista wziął w dłonie prezent i otworzył wieczko. Takanori z
zaciekawieniem przyglądał się srebrnemu medalionowi, na którym był
wygrawerowana duża litera „R”. Otworzył go. W środku znajdowało się ich wspólne
zdjęcie... Bez makijażu i okularów przeciwsłonecznych, w zwykłych koszulkach.
Pamiętał, jak zrobili sobie to zdjęcie w ostatnie wakacje. Przechadzali się
wtedy po mieście, gdy Reita postanowił zaciągnął go do parikury(japońskie
foto-budki), od których roiło się w okolicy.
Zrobili sobie wtedy całą sesję zdjęciową i właśnie jedno z tych zdjęć,
na którym się obejmowali z uśmiechem, znajdowało się w medaliku.
- Dziękuje ci. Jest naprawdę piękny. – Nie spodziewał się po nim
czegoś takiego.
- Pomogę ci. – Basista stanął za nimi, pomógł mu założyć łańcuszek.
Delikatni odgarnął jego prawie białe włosy z karku.
Ruki delikatnie dotknął wiszącego już medaliku.
- Ale ja nie mam nic dla ciebie – odparł smutno wokalista, spuszczając
głowę w dół.
- Ty mi wystarczysz. – Delikatne palcami złapał za jego podbródek,
zbliżając go do siebie. Objął swoimi ustami jego słodkie wargi. Czule je
polizał, jakby pukając do drzwi, które mimowolnie po chwil się rozwarły.
Wokalista objął go, pogłębiając pocałunek.
Oboje po chwili bez zastanowienia udali się na łóżko. Basista zawisł
nad nim, patrząc jak Takanori uśmiecha się patrząc mu prosto w oczy. Wokalista
czuł, jak blond kosmyki łaskoczą jego twarz. Pompon z czapki zwisał nad jego
głową.
Akira z uczuciem całował jego szyję, od czasu do czasu delikatnie ją
zasysając w niektórych miejscach.
Palcami czule dotykał jego skóry po bluzką. Zaczął go powoli rozbierać,
dotykając, pieszcząc bądź delikatnie całując kolejno odkrywane części jego
bladej, delikatnej skóry. Wiedział, że
od teraz będzie miał go tylko dla siebie. Nie spieszył się, był świadomy, że
zarówno on, jak i wokalista chcą dobrze
zapamiętać tę noc. Najpierw Akira pozbył się jego bluzki.
Następnie zabrał się za jego spodnie. Odpiął skórzany pasek i zsunął z
niego obcisłe czarne rurki. Leżał teraz przed nim w samej bieliźnie. Reita na
zmianę zaczął lizać jego sutki. Wokalista cichutko mruczał, zatapiając dłonie w
jego blond włosach. Czuł, jak coraz bardziej się rumieni. Wokalista nie chcąc
pozostawać biernym, sugestywnie zaczął podwijać jego koszulkę. Tak bardzo chciał
z powrotem ujrzeć go już bez niej i oczywiście bez całej reszty ubrań. Basista
pozbył się górnej części ubrania, po czym wrócił powrotem do dogadzania swojemu
kochankowi.
W pokoju panował półmrok. Tylko stare, nocne lampki oświetlały
pomarańczowym blaskiem ich półnagie ciała.
Czuł, jak blondyn pieszczotliwie dotyka jego torsu delikatnie drażniąc
sutki. Nikt wcześnie nie dotykał go w
taki sposób jak on. Ruki leżał zawstydzony z rumieńcami na policzkach. Nie był
to przecież jego pierwszy raz. Choć w sumie to nigdy tego nie robił z facetem,
więc mógłby to potraktować w ten sposób. Cały czas obserwował dalsze poczynania
basisty, który właśnie ułożył się między jego nogami. Ten pocałował go przez materiał bokserek,
chwilę się z nim drażniąc. Wokalista przygryzł tylko nerwowo dolną wargę,
spoglądając na niego prosząco. Basista wysłuchał jego niemej prośby i ściągnął
z niego niepotrzebną już bieliznę. Zaczął głaskać go delikatnie po gładkich
udach, oblizując się lubieżnie po ustach. Zbliżył się ustami do jego wąskich,
lekko wystających bioder i zaczął je czule całować, zostawiając wilgotne ślady
z obydwu stron. Powoli napawał się słodkim zapachem jego bladej skóry, którą
powoli zaczął lizać, zbliżając się do prężącej się męskości wokalisty.
Ciepłym językiem zaczął lizać jego przyrodzenie. Ruki wił się pod nim, zaciskając jedną dłoń na poduszce, a
drugą ręką zatykając sobie usta.
- Nie krępuj się, kochanie. - Przerwał na chwilę, widząc jak Takanori
stara się powstrzymać od wydobywania dźwięków. – Spokojnie, możesz wziąć
przykład z Kouyou - miał racje.
Wokalista zaczął się
przysłuchiwać, po chwili do jego uszu doszły jęki Ślicznego dochodzące z dołu.
Westchnął, kiedy basista łapczywie wziął go znowu w swoje usta. Matsumoto
oderwał rękę od swoich ust wydając z siebie przeciągły jęk. Czuł, jak ogarnia
go niesamowite ciepło. Spoglądał trochę nieprzytomnie na blondyna, który zaczął
lizać go coraz niżej docierając do jego wejścia. Akira przytrzymywał jego uda
od spodu układając go dość nietypowej pozycji. Ruki czuł, że ciepły i wilgotny
język basisty powoli wsuwa się w jego wnętrze. Zaciskał tylko palce na jego
głowie, pogrążając się w coraz większej ekstazie.
Kiedy wsłuchiwał się w jego
jęki, już miał ochotę by już się w nim zatopić. Naślinił dwa palce, po czym
wsunął jeden z nich do jego wnętrza. Usta Akiry, które z powrotem znalazły się
na jego męskości, skutecznie odwracały uwagę od jego przygotowań. Nie miał
pojęcia, jakim cudem Suzuki robi to tak dobrze. Doskonale wiedział jak go
pieścić, aby jemu było jak najprzyjemniej. Najpierw bawił się językiem kręcąc
nim na główce, a następnie ssał jego penisa dość powoli, jak gdyby go smakując.
Matsumoto mimowolnie ruszał biodrami, wsuwając się głębiej w jego usta. W
międzyczasie blondyn wsunął mu drugi palec, a wolną ręka głaskał go
uspakajająco po udzie. Ruki jęknął boleśnie, jednak po chwili z powrotem
wzdychał z rozkoszy, kiedy poczuł jak blondyn przyspiesza ruchy głową na jego
członku. Wnętrze jego ust wydawało mu się tak niesamowicie ciepłe. Po chwili
Takanori zadrżał pod nim, odchylająco do tyłu głowę i głośno jęcząc jego imię.
Poczuł jego nasienie ustach. Ciągle jeszcze poruszał w nim dwoma palcami.
- J-już starczy… - Ruki spojrzał na niego wiedząc, co go dalej czeka.
- Dobrze. – Zbliżył się do niego i pocałował czule w usta. Następnie
podszedł do szafki i wyciągnął nawilżacz. Wokalista nawet się nie pytał, po co
go w ogóle zabrał na wyjazd. Leżał dalej, patrząc na niego jak na grzecznego
uke przystało. Następnie basista zsunął z siebie czarne bokserki uwalniając
swoją podnieconą męskość. Gdy patrzał na niego, czuł, że na te widok zbiera mu
się ślinka w ustach. Przez chwilę podziwiał jego piękne ciało w całej
okazałości. Mimo że przed chwilą doszedł, jego męskość z powrotem dumnie prężyła
się przed Suzukim. Gdy basista nawilżył jego wejście i swojego członka dość
pokaźną ilością substancji, Ruki na chwile zwątpił. Jednak jego niepewność
znikła równie szybko, jak się pojawiła, za sprawą ciepłego spojrzenia
czekoladowych tęczówek Akiry. Blondyn pogłaskał go po policzku, po czym
trzymając go za bioderka, delikatnie wsunął się w niego do połowy. Następnie
wszedł w niego cały, łącząc z nim usta w kolejnym tej nocy pocałunku. Badali sobie wzajemnie wnętrza swych ust,
mieszając ze sobą własną ślinę, bawiąc się językami. Takanori natychmiast objął
go kurczowo ramionami. Blondyn przez chwilę trwał w bezruchu, czekają aż jego
kochanek się przyzwyczai do nowego uczucia.
Basista na początku powoli poruszał biodrami i czule pieścił ustami
ciało blondynka. Ruki najpierw odczuwał tylko ból, który jednak zaczął powoli
się rozchodzić, potem gdzieś znikając. Szybko o nim zapomniał, przymykając oczy
z przyjemności, oddając się Akirze do końca. Czuł jego dłonie na swoich
biodrach, które co jakiś czas dotykały jego krocza. Reita cały czas nachylał
się nad obdarzając je go szyję pojedynczymi
pocałunkami.
Powietrze w pokoju jakby stawało się coraz cięższe, przepełnione ich
wzajemną namiętnością.
Oboje już coraz ciężej oddychali.
- Taka… - Uśmiechnął się do niego. Miał nadzieję, że wszystko jest w
porządku.
- Jest dobrze… Och… Cudownie… - choć w sumie żadne słowa nie były w
stanie wyrazić tego, jak nieziemsko się czuł w tej chwili.
Było mu tak bezgranicznie
dobrze. Nie wyobrażał sobie, że może to mu sprawiać tyle przyjemności. Już sam
zaczął ochoczo poruszać biodrami, wychodząc naprzeciw jego ruchom, starając się
czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Czuł jak Akira zwiększa tempo i siłę
swoich pchnięć. Nawet nie musiał mu nic mówić. Czuł, jak sprężyny materaca
uginają się pod ich ciężarem
- Boże… Jak przyjemnie –
wyjęczał blondyn wprost do ucha wokalisty.
Basista również ciężko wzdychał
z przyjemności. Poruszał się coraz bardziej w ciepłym, ciasnym wnętrzu
kochanka, starając się również jego zadowolić. Spletli razem palce obu rąk,
które Reita przyciskał do materaca.
Ruki położył swoją dłoń na jego ręce, która znajdowała się na jego
członku i razem wykonali ostatnie kilka gwałtownych ruchów. I nagle poczuł to
znajome uczucie, tym razem jednak zupełnie inne, wymieszane z czymś, czego
jeszcze nie czuł. Jęknął coś bardzo głośno. Doszedł prosto w ich dłonie,
wyginając się w łuk z przyjemności, drżąc z rozkoszy. Akira wykonał jeszcze
kilka mocnych i szybkich pchnięć, po czym spuścił się w jego ciasnym wnętrzu z niskim
jękiem.
- Takanori…- wysapał, uśmiechając się. Czuł, że Ruki jeszcze trzyma go
mocno za ramiona.
- Aki… - Spojrzał na niego rozanielonym wzrokiem. Nigdy nie
doświadczył czegoś takiego. Jeszcze przez chwile leżał w słodkiej ekstazie,
powoli wracając do rzeczywistości. Dopiero po chwili basista wyszedł z niego
delikatnie, po czym przygarnął jego małe ciałko do siebie.
- Wesołych świąt, Takanori. – Blondyn delikatnie pogłaskał go po
policzku, uśmiechając się.
- Wesołych świąt, Akira. – Pocałowali się namiętnie kolejny raz,
obejmując wzajemnie swoje nagie ciała. Po chwili opatulili się kołdrą, nie
odrywając się od siebie. Wokalista w tej chwili przypominał mu małego aniołka,
tylko skrzydełek mu brakowało. Pogłaskał go delikatnie po białych włosach i
pocałował w czoło.
- Mój mały aniołek. – Wokalista wtulił się ufnie w jego tors
momentalnie zasypiając.
7 godzin wcześniej. Japonia. (wiecie różnica czasowa XD)
Stojąca obok choinka rzucała na nich kolorowy, wesoły blask. W
powietrzu unosił się zapach pomarańczy i goździków, a za oknem zaś padał śnieg,
pokrywając wszystko bielą.
Oboje leżeli na kanapie w salonie rodziców Kaia. Yutaka wtulił się w
Takamasę, który objął go ramieniem.
- Ciekawe, co oni tam robią? Tam jeszcze dzień jest chyba – zaczął
rozmyślać perkusista.
- Oj, nie martw się, na pewno sobie tam radzą. – Gitarzysta zszedł
ręką niżej, docierając do jego pośladków. – Coś ostatnio nie mieliśmy zbyt
wiele czasu dla siebie… - Przesunął swoją dłoń na jego biodro, po czym zaczął
dobierać się do jego krocza. Oczywiście obydwoje mieli zwyczaj spania nago.
Nagle usłyszeli czyjeś kroki dochodzące z korytarza. Oboje udawali, że śpią.
Mama Kaia weszła powoli do pokoju i spojrzała z uśmiechem na śpiących
mężczyzn. Podeszła do nich i pocałowała swojego syna w czoło. Zachichotała
cicho, widząc jego zarumienioną twarz. Pogłaskała ich obydwu po głowach
- Dobre z was dzieci. Opiekujcie się sobą. – Jeszcze raz z uśmiechem
na nich spojrzała i wyszła z pokoju. Po chwili odetchnęli z ulgą, po czym cicho
się zaśmiali.
- Masz naprawdę wspaniałą mamę. – Wyższy głaskał niższego po brązowych
włosach.
- Racja. Jest na prawdę cudowna. – Wtulił się w niego.
- No to może teraz…