Zabudowa miasta z kolejnymi kilometrami stawała się coraz niższa aż w końcu znikła, gdy w już udało im się z niego wyjechać. W porę zdołali uniknąć jeszcze porannych korków.
Autostrada, którą jechali, wydawała się nie mieć końca. Z daleka widzieli jaśniejącą w promieniach słońca majestatyczną górę Fuji. Jej widok towarzyszył im przez większą część drogi. Jechali prosto na zachód. Musieli dojechać prosto do miasteczka Hirabayashi skąd mieli podjechać do znajdującego się u podnóża góry Shiroyama domku letniskowego, który należał do cioci Kouyuo. Od dłuższego czasu nikt tam nie jeździł, więc pomyślał, że fajnie by było znowu tam pojechać.
Jeszcze przed południem udało im się dojechać do miasteczka. Była to bardzo urokliwa mieścina znajdująca się u podnóża góry. Na obrzeżach znajdowała się świątynia, bardziej zaś w centrum, była niewielka poczta i szkoła.
Przy głównej drodze, która zresztą była bardzo kręta i układała się we wstęgę, rozmieszczone były różnorodne parterowe domki, czasami również i dwupiętrowe. W przy domowych ogródkach rosły kwiaty, różnorodne krzewy, a również warzywa wyrastające z wypielęgnowanych grządek. Całe miasto było zewsząd otoczone zalesionymi górami. Nie obyło się również bez żywo zielonych pól ryżu, które znajdowały się nieco bardziej na uboczu i dopełniały cały sielski krajobraz.
Po drodze minęli również kilka kapliczek i nawet na takim odludziu rzuciło im się w oczy kilka automatów z napojami.
Tam wybrali się do miejscowego sklepu, aby kupić trochę jedzenia, na te kilka dni. Sklepik wprawdzie był niewielki, jednak znajdowały się w nim wszystkie najpotrzebniejsze artykuły. Kouyou przeszedł cały sklep, wrzucając po kolei do koszyka wszystkie potrzebne produkty.
Kouyou wywrócił oczami, widząc jak na sam koniec jego chłopak, dołożył paczkę ekstra nawilżonych prezerwatyw.
- No co? Zapomniałem wcześniej kupić.
- Już się nie odzywaj – naburmuszony i nieco zawstydzony chłopak postawił koszyk na ladzie, a młoda ekspedienta zaczęła wszystko kasować. Yuu zapłacił za wszystko, po czy obydwaj wyszli z torbami ze sklepu. Gdy umieścili zakupy w bagażniku i ruszyli w już ostatnią część podróży.
- To już nie daleko. Musimy tylko podjechać nieco wyżej i wjechać do lasu. O, teraz skręć w prawo i jedź prosto. – nieco bujało samochodem, gdy jechali wybujastą leśną ścieżką. – O patrz! – wskazał stronę wyłaniającego się spomiędzy drzew drewnianego domku. Yuu pojechał jeszcze kawałek, po czym zaparkował na polance przed chatką. Następnie oboje wysiedli z samochodu, rozglądając się wokół.
- Ach! Nic tutaj się nie zmieniło odkąd, byłem tutaj ostatni raz. – stanął przed domkiem z uśmiechem, wdychając świeże powietrze. Następnie wyciągną kluczyki z kieszeni i otworzył drzwi.
Domek z zewnątrz wydawał się niepozorny jednak, gdy wszedł do środka, to ze zdziwieniem odkrył, że jest o wiele większy, niż można by było przypuszczać.
Na dole znajdowała się kuchnia połączona z salonem. Na tyłach domu znajdowały się dwa średniej wielkości pokoje. Na górze również były dwa pokoje oraz łazienka.
Takashima włączył prąd, a następnie podłączył lodówkę. Podejrzewał jednak, że jego ciocia była tutaj niedawno, ponieważ wszystko było wysprzątane.
- I jak? Podoba ci się? Jak co to na górze jest główna sypialnia z dużym łóżkiem. – uśmiechnął się do niego sugestywnie. Następnie wraz z reklamówkami skierowali się w kuchenną część pomieszczenia.
- To jakieś plany na dzisiaj? – zapytał czarnowłosy, rozpakowując zakupy.
- Zrobimy najpierw coś do jedzenia, a potem może gdzieś pójść. Pokażę ci okolicę trochę.
W międzyczasie, gdy Kouyou zabrał się za przygotowywanie obiadu, Yuu zaniósł wszystkie ich bagaże na górę do głównej sypialni. Potem zszedł z powrotem na dół, chcąc sprawdzić jak radzi sobie jego chłopak.
- Auć! – jęknął, gdy przez przypadek przeciął sobie palec nożem.
- Daj. Zostaw to – czarnowłosy podszedł i chwycił jego dłoń, widząc jak z jednego z palców, cieknie krew. – Gdzie jest woda utleniona?
- W tamtej szafce powinna być. – wskazał drugą ręką dane miejsce.
Mężczyzna przemył ranę, po czym zakleił ją plastrem, który również znalazł we wskazanej przez Takashimę szafce.
- Pozwól, że ja dokończę.
- Ale...
- Zrób sobie herbatki albo nie ja ci zrobię. Usiądź i niczym się nie przejmuj. – popchał go w stronę stołu i odsunął mu krzesło. Chłopak posłusznie zajął miejsce cicho, wzdychając.
Szli razem przez zielona łąkę. Różnorakie kolory cieszyły ich oczy a zapach kwiatów i ziół uderzał swoją wonią w ich nozdrza. Czarnowłosy prowadzony przez swojego ukochanego nie miał pojęcia, gdzie idą. Kouyou koniecznie chciał go zabrać w pewne miejsce, mówiąc, że to niespodzianka.
Brunet szedł pewnym krokiem przed siebie ani na chwilę nie puszczając dłoni Shiroyamy. Niezmiernie się cieszył, że znów mógł z nim być razem po dość długiej rozłące.
Prawie cała łąka była otoczona zewsząd lasem, z którego przyszli. Yuu nigdy wcześniej nie był w tym miejscu. Kouyou zaś bywał tutaj wielokrotnie. Mimo że dawno nie był w tym miejscu, to doskonale pamiętał drogę. Było to miejsce, w które zawsze przyjeżdżał z rodzicami na wakacje.
- Studnia?
- Tak studnia. – spojrzał w dół, a potem z powrotem na czarnowłosego. – Podobno spełnia marzenia. – z zaciekawieniem zajrzał do środka, wypatrując dna. Shiro podszedł do niego bliżej, robiąc to sam co jego chłopak.
- Jak wrzucę wszystkie moje drobniaki, to się spełnią? – zapytał, udając, że szuka pieniędzy w kieszeniach.
- Nie. Wystarczy tylko tutaj przyjść. Podobno dawno temu było to miejsce schadzek par z okolicznych wsi. Jedna para podobno popełniła nawet samobójstwo z rozpaczy, gdyż ich rodziny nie pozwalały im na związek. A ja po prostu odkąd pierwszy raz tutaj przyszedłem, bardzo polubiłem to miejsce. – zwinnie usiadł na kamiennym murku otaczającym studnie.
Później położyli się razem wśród traw niedaleko studni. Do ich uszu dobiegał dźwięk cykad oraz delikatny szum liści na drzewach poruszanych przez ciepły wietrzyk. Yuu pierwszy raz widział aż tak niebieskie niebo. Był wręcz nim oczarowany. Kouyou zaś ani na chwilę nie spuszczał wzroku z jego twarzy. Przylgnął do boku swojego chłopaka, opierając swoją głowę o jego ramie.
- Mmm – uśmiechnął się, gdy czarnowłosy objął go ciasno swoim ramieniem. Shiro, głaszcząc go po włosach, pocałował czule w czoło.
- To rzeczywiście niesamowite miejsce. Panuje tutaj taki spokój. – westchnął lekko się przy tym, uśmiechając. Powoli wciągnął do swoich płuc kolejna dawkę świeżego powietrza.
Byli w tym miejscu zupełnie sami wraz ze swoją miłością jakby stworzeni tylko dla siebie.
- Yuu – mężczyzna czule muskał wargami jego ciepłą szyję, przyprawiając go tym o dreszcze.
- Hmm – odsunął się nieco, spoglądając na niego. Kouyou z uśmiechem na twarzy i przymkniętymi powiekami przybliżył się do niego. Yuu uczynił to samo, stykając ze sobą swoje i jego wargi. Młodszy cmoknął go czule, po czym spojrzał na niego, szeroko się przy tym uśmiechając. Czarnowłosy również odwzajemnił jego uśmiech. Nie musieli nic mówić. Wspólnie spojrzeli w niebo, trzymając mocno swoje splecione dłonie.
- Myślałeś może co będzie za dziesięć lat? Dwadzieścia? Pięćdziesiąt? - dalej spoglądał przed siebie prosto w niebo.
- Zdarzało się i to niejednokrotnie. Moje wyobrażenia za każdym razem wyglądały inaczej. Jednak jest jedna jedyna rzeczy, jakiej jestem pewny – nieco zacisnął swoją dłoń na jego, spoglądając z czułością prosto w oczy. Przez dłuższą chwilę w zupełnym milczeniu spoglądali na siebie, lekko się przy tym uśmiechając. Nie potrzebowali czasami słów, aby się zrozumieć.
Nagle Kouyou zauważył biedronkę pełzającą po czarnych włosach Shiroyamy.
- Hę?
- Biedronka – wskazał na owada pełzającego między jego włosami.
Zerwał jakiś kwiatek i podstawił ją biedronce pod nos, która wpełznęła na roślinkę. Kouyou odłożył ją na trawę. Yuu zamknął oczy, dalej leżąc, rudowłosy zas usiadł po turecku, zrywając rosnące wokół kwiatki.
- Co robisz? – podniósł się do siadu, spoglądają na rudowłosego. Ten siedział wpatrzony w swoje dłonie i robił plecionkę z kwiatów. Jeszcze pamiętał jak kiedyś, robił to wraz z siostrami. Nie było to zbyt męskie, ale jako dziecko nie bardzo to go obchodziło.
- Skończyłem – z uśmiechem nałożył mu na głowę wianek zrobiony z kaczeńcy. – Wyglądasz uroczo.
Shiroyama po chwili jednak ściągnął wianek i wsunął go na głowę Shimy.
- Ale ty wyglądasz bardziej uroczo – spoglądał na niego, trzymając między palcami jeden z dłuższych kosmyków jego włosów.
- Oj przestań – nieco przekrzywił głowę. Czarnowłosy drugą ręką pogładził go po rumianym policzku.
Nagle z oddali usłyszeli gwałtowny grzmot. Z daleka ujrzeli ze zgrozą przesuwające się w ich stronę burzowe chmury.
- Wracajmy. Coś przeczuwam, że to nie będzie tylko letni deszczyk. – wstali razem z trawy po czym, trzymając się za dłonie, ruszyli w drogę powrotną.
Jednak nawet nachodząca burza nie była w stanie zepsuć ich dobrych humorów.
Deszcz jednak dopadł ich już w połowie drogi i nawet drzewa nie były w stanie ich przed nim uchronić. Cali przemoczeni przekroczyli pośpiesznie próg domku.
- Jesteś cały mokry – stwierdził czarnowłosy, przynosząc suchy ręcznik z łazienki.
- Chciałbyś – Yuu roześmiał się dalej, wycierając mu włosy.
Takashima dawno nie pamiętał takiej burzy. Deszcz mocno uderzał w szyby, a grzmotom i błyskom piorunów nie było końca. Na wszelki wypadek wyłączył wcześniej bezpieczniki, nie ryzykując ich spaleniem.
W międzyczasie Shiroyama rozpalił w kominku zaś Kouyou przeglądał kuchenne szafki najwyraźniej czegoś szukając.
- Tutaj was mam – radośnie spojrzał na leżakujące butelki w jednej z szafek.
- Co tam znalazłeś?
- Coś, co nam bardziej umili wieczór. – triumfalnie podniósł rękę, w której trzymał jedną z butelek z winem. Z jednej z szuflad wyciągnął otwieracz. Następnie dość spranie wyciągnął korek z butelki, po czym rozlał alkohol do wyciągniętych wcześniej kieliszków. Następnie razem z Yuu zabrali wszystko ze sobą i rozsiedli się na puchatym dywanie tuż przed kominkiem.
Kouyou uśmiechnął się na wspomnienie dziecięcych lat, kiedy to spędzał tutaj czas wolny wraz z rodziną. Siedział wtedy wraz z siostrami w tym samym miejscu, pijąc gorącą czekoladę i opiekając pianki w ogniu kominka.
Yuu siedział na podłodze, przygrywając coś na swoim czarnym akustyku. Między piosenkami popijał wino z kieliszka wraz z Kouyou. Byli tutaj zupełni sami. Z dala od wymagających rodziców, pracy, studiów, hałasu stolicy i natrętnych ludzi.
Dźwięki gitary i ich wspólny śpiew prawie zagłuszał całkowicie szalejącą na zewnątrz burzę. Radosnej zabawie towarzyszył równie radosne iskrzenie się ognia w kominku. W tej chwili nie bardzo obchodziło ich co dzieje się poza domem, który stał się ich azylem.
Ciepły blask kominka ogrzewał ich, będąc jedynym źródłem światła. Kouyou wziął kolejny łyk wina, czuł jak płyn dodatkowo, ogrzewa go coraz bardziej. Następnie dorzucił trochę drewna do kominka. Shiroyama w tym czasie dostrajał z powrotem struny, zastanawiając się nad kolejną piosenką, jaką mógłby zagrać.
- Dawno tak nie spędzaliśmy czasu, prawda?
- Też się za tym stęskniłem – trącił struny, łapiąc chwyt.
- Fajnie by było mieszkać tak na stałe – spoglądał w ogień, pochłaniając się w zamyśleniu. Shiro odłożył instrument na bok, po czym przysunął się do zamyślonego Kouyou, obejmując go od tyłu.
- Yuu, nie zostawisz mnie nigdy, prawda?
- Głupie pytanie – musnął delikatnie jego policzek. – Ale prawda. Nigdy cię nie opuszczę. Obiecuje.- tym razem jego usta przyległy do ciepłego czoła Takashimy.
- Obojętnie co by się działo. – upewniał się niczym małe dziecko.
- Obojętnie co by się stało, będę przy tobie. – objął ramionami jego całe ciało, przytulając czule do piersi. Wtulił swoją twarz w jego miedziane włosy, upajając się ich zapachem. Czuł jak ręce Kouyou obejmują go mocno w pasie, a sam chłopak chowa swoją głowę w zagłębieniu jego szyi. Objął czule dłońmi jego twarz i przylgnął swoimi ustami do jego warg. W tej chwili zapragnął się z nim kochać, chcąc być jak najbliżej niego. Czekał na to, odkąd tutaj dzisiaj rano przyjechali tutaj. Był bardzo podekscytowany, odwzajemniając namiętnie pocałunki czarnowłosego.
- Kochaj mnie – poprosił cicho dalej wtulony w jego klatkę piersiową. Pożądliwie łaknął jego bliskości w tym momencie. Chciał, aby ich nagie ciała splotły się w miłosnym uścisku, chociaż na chwilę tworząc zgraną całość.
Spojrzał na niego, trzymając swoje dłonie na jego torsie. Już oczyma wyobraźni widział, jak kochają się na leżącym przy kominku puchatym dywanie. Pragnął cieleśnie pokazać mu wszystkie uczucia, jakimi go darzył.
Mężczyzna objął go, kładąc przed sobą na podłodze. Nachylił się nad nim, spoglądając brązowymi oczami na swojego ukochanego. Nie wypuszczając z objęć, zaczął delikatnie całować, jakby spijając ukochaną słodycz z jego miękkich warg.
Nie przerywając pocałunków, rozbierali się niespiesznie, ciesząc się swoją bliskością. Na początek zaczęli od swoich koszulek. Shima aż westchnął, dotykając dłońmi umięśnionego brzucha Shiroyamy. Od razu zauważył, że musiał dużo ćwiczyć przez ostatni czas, doprowadzając swoją sylwetkę do takiej rzeźby. Wiadomo, że nie wyglądał ja jakiś mięśniak, jednak prezentował się o wiele lepiej niż wcześniej.
Pozbywali się swoich ubrań, powoli coraz bardziej się nakręcając. Ponownie zbliżyli do siebie twarze, złączając swoje wargi. Ssali je bez opamiętania, splatając między nimi swoje języki. Rudowłosy czule gładził Yuu po jego klatce piersiowej w pełni oddając się pieszczocie.
Czarnowłosy po dłuższej chwili oderwał się od chłopaka, schodząc swoimi wargami na jego klatkę piersiową. Następnie zaczął czule gładzić jego brzuch, jednocześnie ssąc i podgryzając już nieco stwardniale sutki. Z czasem pocałunkami schodził coraz niżej, muskając wargami i językiem niezwykle ciepłą i gładką skórę swojego chłopaka. Zaśmiał się krótko, gdy w międzyczasie Kouyou zaczął dobierać się do jego spodni. Jednak to czarnowłosy najpierw się pozbył jego dolnej, jak i ostatniej części garderoby. Przez dłuższą chwilę wisiał nad nim, napawając się jego widokiem. Przeszedł do klęczek, by móc dłońmi po dotykać roznegliżowanego ciała rudowłosego.
Następnie Takashima pomógł ściągnąć czarnowłosemu całkiem spodnie wraz z bielizną, przez co obydwaj byli już całkiem nadzy.
- No połóż się – popchnął go na dywan, po czym usiadł na niego okrakiem. Podpierając się o jego napięty tors, zaczął poruszać się wahadłowo w przód i w tył. Obydwaj westchnęli, czując jak ich gorące męskości, ocierają się o siebie.
Nachylił się nieco nad czarnowłosym, po czym został przez niego przyciągnięty do kolejnego pocałunku.
- Tęskniłem.
- Ja też, ja też… – ponownie złączyli swoje wargi, splatając pomiędzy nimi swoje języki. - Hmm – Shima jęknął mu w usta zaskoczony, gdy czarnowłosy ponownie przewrócił go na plecy, znowu nad nim górując. - Yuu! – jęknął nieco się, wyginając, gdy Shiro zaczął poruszać swoja dłonią na jego gorącej erekcji, jednocześnie robiąc mu malinkę na szyi.
- Chce zobaczyć, jak dochodzisz – spojrzał na niego z uśmiechem, po czym znów go pocałował w jego rozchylone wargi. Następnie ponownie ssąc jeden z jego sutków, poruszał dłonią na jego erekcji.
Kouyou jęknął głośnie, czując jak Yuu drażni kciukiem jego wilgotnej i obrzmiałej główce penisa. Przelotnie spojrzał na niego całego, zastanawiając się, co mógłby teraz z nim zrobić. Szelmowsko się uśmiechając, ułożył się miedzy jego nogami.
- Ach! – przeciągły jęk wyrwał się z ust chłopaka, gdy jego męskość znalazła się w gorących ustach Shiroyamy. Odchylił głowę, zaciskając palce na jego głowie.
Pieścił jego męskość swoimi ustami, raz liżąc ją całą językiem, by następnie móc ją z powrotem wziąć całkiem do ust sprawiając tym niewyobrażalną przyjemność rudowłosemu, który znacząco jęczał, wyrażając tym swoje zadowolenie.
Po dłuższej chwili ostrożnie wsunął w niego palec, nie odrywając przy tym ust od jego pobudzonej męskości. Czuł jak z każdym kolejnym ruchem jego głowy, jeszcze bardziej nabrzmiewa w jego ustach.
Kouyou nieśmiało spojrzał na Yuu, który, nie szczędząc dość głośnych odgłosów i najróżniejszych mlaśnięć ssał zapamiętale jego popuchnięte prącie, wpatrując się w niego swoimi brązowymi oczami.
Dalej ssał go mocno jednocześnie, wsuwając już w niego dwa palce. Nie robili tego na tyle długo, że wolał go porządnie przygotować przede wszystkim, nie chcą sprawiać mu niepotrzebnego bólu.
- Yuu… Yuu! – podparł się na łokciach zaledwie chwilę później, niespodziewanie spuszczając się w usta czarnowłosego. Shiroyama przełknął całe nasienie nawet, oblizując się przy tym na końcu. Wsunął z niego palce i uśmiechnął się, spoglądając na rozanielonego chłopaka.
Rudowłosy jeszcze przez dłuższą chwilę nieco ciężko oddychał, dochodząc do siebie po orgazmie. Usiadł, śledząc nieco zamglonym wzrokiem swojego kochanka.
Shiroyama w tym czasie zaś wyciągnął kupione wcześniej opakowanie kondomów. Nieco pospiesznie rozerwał saszetkę z prezerwatywą, którą następnie z wprawą wsunął ją na swojego penisa.
Shima przyglądał się temu nieznacznie, oblizując przy tym wargi. Podpierał się, klęcząc i czując, jak mu serce gwałtownie bije z ekscytacji.
- No chodź do mnie – chłopak zbliżył się do niego, klękając na rozchylonych nogach nad jego kroczem. Następnie nieco przytrzymując męskość czarnowłosego, powoli go dosiadł. Stęknął przez zaciśnięte zęby, gdy w końcu wszedł w niego cały. Mocno przycisnął twarz Yuu do swojej klatki piersiowej, kurczowo go obejmując. Czuł jak spomiędzy piżmowych perfum, wybija się zapach jego ciała, co działało na niego niezwykle odurzająco.
- Kouyou… – czuł, jak jego gorące wnętrze okala ciasno jego erekcje. Westchnął, zarówno słysząc, jak i czując mocne bicie serca Takashimy. Dłońmi mocno obejmował go w pasie. Gładkie i wyćwiczone uda kochanka obejmowały jego biodra. - Spokojnie, nigdzie nam się nie spieszy – czule pogładził go po włosach, schodząc dłonią na zarumieniony policzek.
Rudowłosy wziął głęboki wdech, poczym podniósł się i z powrotem opadł na twardą męskość czarnowłosego. Jęknął, powtarzając ruch jeszcze bardziej przy tym, obejmując swojego kochanka. Jego sztywny penis zaś ocierał się o wyćwiczony brzuch czarnowłosego. Ściśle obejmował jego ciało, spoglądając prosto w jego oczy.
Yuu chwycił mocno jego pośladki i wpił się w rozchylone w kolejnym jęku usta. Następnie zaczął całować i lizać jego skórę na jego szyi, pozostawiając na niej wilgotne ślady. Mocno zaciskał palce na jego pośladkach, wsłuchując się w jego pełne rozkoszy jęki. Czuł, jak jego klatka piersiowa podnosi się gwałtownie z każdym kolejnym oddechem.
Kouyou w porównaniu do Shiroyamy nie był w stanie się opanować. Jęczał głośno, dając upust swojemu zaciśniętemu gardłu. Zresztą tutaj nie musiał się hamować, wiedząc, że i tak nikt ich nie usłyszy. Spoglądał na niego spod zmrużonych powiek. Jego policzki były oblane płomiennym rumieńcem.
Ich rozpalone ciała były splecione ciasno ze sobą w tymże miłosnym uścisku. Ciepło dochodzące z kominka tylko dodatkowo ogrzewało już i tak ich rozpalone ciała. Zamknął oczy, widząc jak kręci mu się w głowie od tego wszystkiego.
- Ach… Jeszcze… Aaa… Yuu…- oddychał coraz ciężej. Stękał coraz głośniej, rytmicznie poruszając swoimi biodrami. Dość mocno wbił paznokcie w jego plecy jeszcze bardziej, przylegając swoim torsem do jego klatki piersiowej, o ile było to możliwe.
- Kocham cię – powiedział mu to prosto w usta, które natychmiast ze sobą złączyli.
Obejmował go kurczowo swojego kochanka i czują jak zbliża się już ku szczytowi rozkoszy. Targał jego kruczoczarne włosy swojego kochanka ostatkami sił, poruszając intensywnie swoimi biodrami. Ledwo już panował na swoim niespokojnym oddechem.
Czarnowłosy jedną dłonią przytrzymywał go za biodro, drugą zaś zaczął energicznie, poruszając na wilgotnej i zaróżowionej erekcji rudowłosego.
- Yuu… Ach! – czuł, jak całe ciśnienie opuszcza jego podbrzusze, a przyjemność ogarnia każdy zakamarek jego ciała. Doszedł gwałtownie, przejeżdżając paznokciami po plecach czarnowłosego. Shiroyama czuł jak wnętrze chłopaka, zaciska się jeszcze bardziej przez co, prawie że od razu również doszedł, wydając przy tym dość głośny pomruk.
Po wszystkim mężczyzna spojrzał na niego, po czym pogładził go po plecach czule, całując w skroń. Kouyou dalej siedział wtulony w Yuu ani myśląc odsunąć się od niego o, chociażby milimetr.
- Chcesz jeszcze? – zapytał, odgarniając rude kosmyki przyklejone do nieco spoconego czoła. Kouyou nie odezwał się tylko, objął dłońmi twarz mężczyzny, całując go namiętnie w usta, co miało być twierdzącą odpowiedzią na pytanie. Już chwilę później leżał plecami na podłodze, ponownie wijąc się pod swoim kochankiem z rozkoszy…