wtorek, 2 grudnia 2014

Last Heaven IV


Tytuł: Last Heaven
Paring: Reituki
Beta: Tym razem znowu brak ale jak ktoś jest chętny to proszę się zgłaszać
Uwagi: brak? Oh nie sorki tak z przyzwyczajenia to napisałam XD fapfap wyrazi więcej niż tysiąc słów.
Od autora: Trochę spóźniony, ale oto nowy rozdział. Mam nadzieje, że nie przynudzam tutaj zbytnio. Wyjątkowo tutaj bardzo staram się zachować jakieś normalne tempo. Wiem, że ostatni niewiele dodaje jednak obiecuje wam, że w najbliższym czasie to wam wynagrodzę.
PS: Zauważyliście nowy wygląda bloga? Jak wam się podoba? (na święta zrobię coś sama :3 )



Ruki
Spało mi się niezwykle dobrze. Przez dłuższy czas w ogóle nie miałem ochoty aby wstać. Kiedy jednak zdałem sobie sprawę, iż nie śpię w łóżku otworzyłem oczy, przypominając sobie, że zasnąłem wczoraj Akirze na kolanach, przez co najwidoczniej całą noc spałem razem z nim na kanapie. Leżeliśmy razem na wersalce przykryci kocem. Lekko odsunąłem głowę spoglądając na jeszcze śpiącą twarz blondyna. Miałem okazję dokładnie się mu przyjrzeć z bliska. Normalnie nieco się krępowałem przed tym. Jego twarz była nieco pociągła z typowymi już dla jego wieku męskimi rysami. Lekko zaróżowione usta wygięte w delikatnym uśmiechu uzupełniały spokojny wyraz jego twarzy. Blond kosmyki jego włosów opadały dookoła w lekkim nieładzie. Jego klatka piersiowa zaś podnosiła się i opadała powoli za sprawą spokojnego oddechu.
Mruknąłem cicho napawając się otaczającym mnie ciepłem jego ciała. Schowałem zarumienioną twarz w zagłębieni jego szyi wtulając się ufnie w jego szeroki, nagi tors. Miałem ochotę ukrywać się do końca życia w tych objęciach. Zostać tak i nie wychylać się na zewnątrz ani o milimetr. Wydawało mi się, że tutaj właśnie będę bezpieczny unikając całego zła tego świata, na którym przebywałem. Spokojne bicie serca Akiry koiło  mój niespokojny umysł. Przymknąłem oczy trzymając dłonie na jego ramionach. Czułem jak zaciska je bardziej wokół mnie pomrukując cicho. Przylgnąłem już całkiem do niego jeszcze bardziej się rumieniąc. Widząc, że jeszcze śpi korzystałem z tej miłej bliskości.
Mimowolnie, przypadkiem musnąłem ustami jego ciepłą szyję. Zamknąłem oczy upajając się bliskim zapachem jego ciała. Przestraszyłem się kiedy blondyn nagle, gwałtownie drgnął. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę z uczucia, które  powoli zaczyna kiełkować w moi sercu. Czułem się przy nim tak dobrze i bezpiecznie. Nie, nie, nie. Nie można tak. Nie mogę tak o zakochiwać się w każdym kto jest dla mnie miły. No na razie byłem zauroczony. Na razie…
- Taka? – spojrzał na mnie kilkukrotnie mrugając. Uśmiechnąłem się lekko słysząc jak mówi do mnie zdrobniale.
- Dzień dobry Akira-kun – spojrzałem na niego nieco niewinnie się uśmiechając.
Gdy niechcący się o niego otarłem od razu znieruchomiałem robiąc najbardziej zawstydzoną minę w całym moim życiu. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z mojej porannej erekcji, którą akurat musiał poczuć dość wyraźnie na swoim udzie. W tej chwili miałem ochotę spalić się ze wstydu. Akira spojrzał na mnie niezręcznie się uśmiechając.
- Już pora wstać. Pójdź do łazienki się umyć, a ja w tym czasie zrobię śniadanie. Dobrze?- zażenowany kiwnąłem głową. Odkryliśmy się, po czym blondyn poszedł do kuchni, a ja ruszyłem prędko do łazienki. Gwałtownie zamknąłem za sobą drzwi i głęboko odetchnąłem. Akira jest mężczyzną więc powinien to zrozumieć jednak w moim przypadku fakt ten wprowadzał mnie w jeszcze większe zawstydzenie. W normalnym życiu gdym spał tak z dziewczyną to każdy będzie uważał to za normalną reakcje, Jednak ja nie spałem z żadną ładną dziewczyną, a z chłopakiem(dla mnie atrakcyjnym chłopakiem). Nie dziwiło mnie to, bo od dłuższego czasu jestem świadomy swojej orientacji, ale pierwszy raz mi się przytrafiło coś takiego. To było po prostu zawstydzające.
Gdy spojrzałem w lustro byłem cały czerwony na twarzy. Następnie rozebrałem się nieco niechętnie spoglądając w dół.
Wszedłem do kabin i odkręciłem ciepłą wodę. Moja męskość drgnęła lekko nie mając zamiaru samowolne opaść. W tej sytuacji byłem zmuszony do rękoczynów. Oparłem się plecami o chłodne kafelki i sięgnąłem dłonią miedzy moje nogi. Przymknąłem powieki ciężko wzdychając. Byłem aż zanadto podniecony. Odetchnąłem głęboko, aby nieco się rozluźnić i zacząłem powoli poruszać ręką na mojej rekcji. Mruknąłem, pocierając kciukiem już wystającą i wilgotną główkę. Czułem jak krew jeszcze bardzie napływa mi w tamte rejony jak i na policzki. Już po chwili oddychałem ciężej cicho jęcząc. Wolną dłonią gładziłem mój mokry od wody tors. Drażniąc moje już sterczące sutki przyspieszyłem ruchy dłoni na moim pulsującym penisie.
Mimowolnie pod moimi oczami pojawił się obraz Akiry. Zacząłem sobie wyobrażać jak skubie swoimi ciepłymi wargami mój szyję, jak dłońmi dotyka do woli mojego ciała, jak zaciska swoje palce na mojej pulsującej męskości doprowadzając mnie do szczytu rozkoszy. Widziałem i czułem to bardzo realnie. Pospiesznie zakryłem usta nie mogąc powstrzymać głośniejszych jęków. Ta fantazja pomogła mi o wiele szybciej pozbyć się mojego małego problemu. Zacisnąłem bardziej powieki i sapnąłem ciężko dochodząc w swojej dłoni. Od razu poczułem się lepiej i nieco lżej. Stałem przez chwile pod ciepłym strumieniem wody dopóki się nie uspokoiłem. Potem już umyłem się dokładnie.
Już nieco zgłodniały szybko ubrałem na siebie czystą bieliznę i jakąś dużą koszulkę. Jeszcze ciągle pożyczałem od Akiry ubrania.Wyglądałem jak dziecko w jego ubraniach, ale nie przeszkadzało mi to jakoś strasznie.
- Wszystko w porządku? – zapytał kiedy tylko przekroczyłem próg kuchni.
- Tak – jeszcze nieco zawstydzony tym schyliłem głowę. – Przepraszam –
- Och, czy ja ci wczoraj czegoś na ten temat nie mówiłem? Zdarza się, w twoim wieku to całkiem normalne, więc się nie przepraszaj. Pewnie zgłodniałeś więc usiądźmy i zjedzmy. – tak jak powiedział usiadłem przy już zastawionym stole. Dzisiaj na śniadanie wraz z ryżem i zupą miso była również podana  smażona makrela.
- Dzisiaj też muszę iść do pracy, bo drugi pracownik znowu nie przyjdzie.
- Na pewno wszystko w porządku.
- Tylko trochę pobolewa tu i ówdzie, ale nic takiego mi nie jest. Nie musisz się mną tak przejmować. – jak zwykle sięgnął dłonią moich włosów i potargał je lekko.
Po  śniadaniu  wyszliśmy  z mieszkania i poszliśmy do sklepu. Gdy przyszliśmy do tam już okazało się że czekała tam już ciężarówka z nowym towarem. Tego dnia przyszła wyjątkowo duża dostawa.
- Mogę ci pomóc z tym wszystkim. Przynajmniej w ten sposób się do czegoś przydam.
- Skoro chcesz, samemu pewnie ciężko by mi było to zrobić.
Wynosiliśmy po kolei pudełka z małej ciężarówki. Akira oczywiście wydzielał mi tylko te lżejsze pudła, a sam nosił perkusje oraz nowe wzmacniacze. Dobrą godzinę zajęło nam zaniesienie tego  wszystkiego do sklepu.
Akira pokazywał mi wszystko wyjaśniając mi jak mam to odpowiednio zrobić. W między czasie musieliśmy oczywiście obsługiwać. Oprócz dzieciaków, które przychodziły popatrzeć odwiedził nas nawet Kouyou tym razem przychodząc po nowe struny.
Koło południa przyszedł do nas Yutaka wraz z bento.
- Jejciu a ty znowu się z kimś biłeś?
- Oj tam jakie znowu. Jakieś typy nas zaczepiły to musiałem się jakoś bronić ne?  - zaśmiał się podając mi do rąk drugie pudełko. – Po za tym nic takiego mi się nie stało. Bywałem w gorszym stanie. - otworzył leżące przed pudełko      
- Akira - spojrzał na niego wymownie.
- Och no to był już ostatni raz. Nie jestem już dzieckiem.
- Ostatnio też tak mówiłeś
- To przez ze mnie… - niepewnie wtrąciłem się przez co Tanabe spojrzał na mnie zaskoczony.
- Akira jako szlachetny rycerz na białym rumaku w obronie bezbronnej niewiasty. Haha mamy materiał na książkę . – zaśmiał się jeszcze siedzący z nami Kouyou.
- Teraz to rzeź dowalił. –stwierdził Akira, ja siedziałem nieco zakłopotany, a Kai zrobił facepalma.
- Dobra ja już lecę, bo dzisiaj muszę jeszcze pomóc mamie. – uśmiechnął się drapiąc się lekko w tył głowy.
- Dobrze, pozdrów ją ode mnie.


Koło osiemnastej pomogłem Akirze zamknąć sklep.
- Dzisiaj obydwoje się ciężko napracowaliśmy więc należy nam się porządny obiad. Mam nadzieje, że masz znowu ochotę na ramen.                                   
- Tak – zaśmiałem się idąc za nim. Po krótkim spacerku dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy wspólnie do środka i zajęliśmy te same miejsca co ostatnio. Było trochę mniej tłoczno i jeszcze bardziej przyjemnie.
- W ogóle rozmawiałem dzisiaj z szefem czy by cię nie przyjął na pół etatu i powiedział, że się jeszcze zastanowi, ale raczej powinien się zgodzić. Cieszysz się.
- Dziękuje. To naprawdę miłe z twojej strony. – delikatnie się skłoniłem.
- Nie masz za co dziękować. – położył mi swoją rękę na ramieniu, uśmiechając się przy tym.  Mimowolnie na moich ustach również pojawił się uśmiech. Najchętniej bym go w tamtym momencie wyściskał, ale nie byliśmy przecież u niego, więc się przed tym powstrzymałem.

Akurat kiedy po zjedzonym posiłku wyszliśmy z lokalu to strasznie się rozpadało na zewnątrz. Oczywiście nie mieliśmy żadnej parasolki, a ja miałem na sobie koszulkę.
- Ubierz to – ściągnął kurtkę, którą następnie mi podał.
- Ale…
- Żadnego ale. Mi się nic nie stanie. - zanim zdążyłem jeszcze cokolwiek powiedzieć zarzucił mi swoją kurtkę na ramiona i założył kaptur. Była trochę na mnie za duża, ale przyjemnie mnie ogrzewała i chroniła przed nieznośnym deszczem. Wsunąłem ręce w za długie rękawy, a blondyn zapiął mi zamek niczym małemu dziecku. Potem szliśmy przed siebie prosto do jego mieszkania. Delikatnie się uśmiechnąłem czując jak bardzo kurtka jest przesiąknięta zapachem Akiry. Zakładam, że wyglądałem pewnie jak jakiś ćpun w tej chwili. Blondyn cały czas szedł obok mnie bezwiednie pozwalając my deszcz moczył jego włosy i koszulkę. Patrzał przed siebie widocznie zamyślony. Spoglądałem na niego nieco z dołu, zastanawiając się nad czym tak rozmyśla.
Po jakiś 15 minutach dotarliśmy do mieszkania. Koszulka, którą miał na sobie była całkiem przemoczona i ściśle przylegała do jego ciała. Nieco przygryzłem wargę widząc jak mokry materiał uwidacznia jego mięsnie na klatce piersiowej.
- Tym razem to ja jestem cały przemoczony. – zaśmiał się ściągając w korytarzu buty.
- Może zrobię herbaty. – zaproponowałem również pozbywając się obuwia i odwieszając kurtkę na wieszak.
- Dobry pomysł, a ja pójdę się przebrać w coś suchego. – poszedł do sypialni, a ja skierowałem swoje kroki do kuchni. Wstawiłem wodę w czajniku, po czym wyjąłem z szafki dwa kubki, do których nasypałem zielonej herbaty. Gdy woda się zagotowała zalałem nią zawartość kubków, które następnie po wymieszaniu zaniosłem do salonu. Postawiłem gotowy już napój na stole i usiadłem obok blondyna, po czym zaczęliśmy pić herbatę.
- Akira-kun wszystko w porządku. - zmartwiłem się nieco, widząc, że nie czuje się chyba najlepiej.
- To nic takiego jestem chyba trochę zmęczony. Zdrzemnę się to mi przejdzie. – uśmiechnął się do mnie, po czym sięgnął, po leżący obok koc i się nim owinął.
- Ale nie tutaj. – zwróciłem mu uwagę widząc, że chce się kłaść na kanapie. – Do łóżeczka. – wstałem z nim i zacząłem go popychać w stronę jego sypialni. Blondyn zaśmiał się tylko i położył się do łóżka.
Gdy Akira poszedł się zdrzemnąć ja z nudów włączyłem cicho telewizje. Z zainteresowaniem zacząłem oglądać program kulinarny. W czasie przerwy reklamowej zaparzyłem sobie kolejny kubek zielonej herbaty. Program leciał dalej jednak ja już nie zwracałem na niego uwagi. Znowu zacząłem rozmyślać o tym co się stało w przeciągu tego niecałego tygodnia. Wszystko zaczęło się najnormalniej w świecie układać. Mieszkając z Akirą miałem wszystko co trzeba. Nie tylko dach nad głową, ale i także kogoś z kim mogłem porozmawiać i kto w razie potrzeby się mną opiekował. Myśli te powodowały powoli rosnące ciepło w moim sercu.
Ufałem mu i wiedziałem, że wszystko teraz będzie dobrze.
Gdy już minęły ponad dwie godziny nieco zaniepokojony poszedłem do pokoju Akiry. Zobaczyłem, ze dalej leży w łóżku i śpi. Podszedłem do niego i przyłożyłem rękę do jego czoła, które było wręcz rozpalone.
- Akira-kun? – kucnąłem przy łóżku spoglądając na niego. Blondyn tylko powiercił się trochę coś postękując i bardziej zawijając się kołdrą. To pewnie wszystko przez to łażenie po deszczu. Mogłem się domyślać, że to się tak skończy.
W domu nie było kompletnie żadnych leków oprócz tabletek przeciwbólowych. Trochę niepewnie wziąłem pieniądze z portfela Akiry i poszedłem do najbliższej apteki.
Gdy już kupiłem co trzeba pospiesznie wróciłem z powrotem do mieszkania. W kuchni odstawiłem leki na stoi, po czym nastawiłem wodę w czajniku. Czekając na to aż się zagotuje poszedłem sprawdzić w jakim stanie jest blondyn.
- Akira-kun – podszedłem do niego i od razu położyłem dłoń na jego czole. Był cały rozpalony i od razu było widać, że to nie jest tylko zwykłe przeziębienie. – Zaraz wrócę – poszedłem z powrotem do kuchni. Woda się akurat już przegotowała, więc rozpuściłem w ciepłej wodzie jakiś specyfik na grypę. Wziąłem kubek wraz z tabletkami i wróciłem z powrotem do Akiry. Usiadłem na brzegu jego łóżka odstawiając to co przyniosłem na szafkę.
- Akira-kun musisz wstać na chwilę, dobrze? – otworzył powieki i spojrzał na mnie nieco nieprzytomnym wzrokiem. Pomogłem mu podnieść się do pozycji siedzącej. Następnie podałem mu kubek z napojem wraz z lekarstwami.
Siedziałem przy nim pilnując aby wszystko wypił i połknął leki. Gdy już to zrobił pogłaskałem go i położyłem z powrotem. W tym stanie był niczym małe dziecko. – Śpij, śpij. – poprawiłem kołdrę, po wstałem i poszedłem do łazienki, aby zrobić okład. Zmoczyłem w umywalce mały ręczniczek i wykręciłem z wody, aby nie skapywała. Z powrotem wróciłem do Akiry i ponownie usiadłem na brzegu jego łóżka. Odgarnąłem z czoła nieco wilgotne włosy, aby móc położyć okład. Kiedy to zrobiłem, chłopak drgnął lekko otwierając oczy i spoglądając prosto na mnie.
- Taka… - jego wzrok wyrażał nieznaną mi prośbę. – Choć  – powiedział cicho przyciągając mnie za rękę do siebie. Nie byłem w stanie mu odmówić. Podniósł kołdrę a ja automatycznie opadłem na łóżko, po czym przykrył nas oboje. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się w jego objęciach. Mimowolnie się zarumieniłem będąc tak bliskiego niego.
- Masz gorączkę. - położyłem swoją dłoń na jego gorącym policzku.
- Nie zostawiaj mnie. – objął mnie mocniej przyciskając do siebie. – Nie zostawiaj.
- Cii. – pogłaskałem go po włosach. – Obiecuje, że cię nie zostawię, ale jesteś chory musisz iść spać. – blondyn mruknął coś znowu jednak tym razem nic z tego nie zrozumiałem. Ale zaraz potem zamknął oczy w końcu zasypiając. Może niechętnie, ale chciałem się wygramolić z jego objęć jednak bałem się, że go obudzę. W dodatku jego uścisk ani na chwilę nie zelżał. Cały czas ściskał mnie mocno niczym małe dziecko przytulając swoją ukochaną maskotkę. Westchnąłem z rezygnacją. Jednak uśmiechnąłem się z myślą o tym, że mogę z nim znowu spać. Polubiłem to miłe uczucie ciepła kiedy przy nim leżałem. Nie mając chyba innego wyjścia wtuliłem się ufnie w jego tors. Jego ramiona znowu stały się dla mnie bezpieczną twierdzą. Na koniec musnąłem wargami jego policzek.  Już ze spokojem zamknąłem oczy i również zasnąłem mając nadzieje, że Akira będzie się już jutro lepiej czuł.

Akira
Gdy obudziłem się czułem się lepiej. Nieco jednak zdziwił mnie fakt, że Takanowi spał razem ze mą. Pewnie chciał mnie mieć na oku. Był taki kochany. Postanowiłem poleżeć jeszcze chwilę i popatrzeć na tego śpiącego aniołka. Odgarnąłem delikatnie włosy z jego twarzy. Cały czas jak zwykle mocno spał wtulając się we mnie tak samo jak zaledwie dzień wcześniej.
Pocałowałem go w czoło, po czym wstałem z łóżka i cicho poszedłem do łazienki, aby go nie obudzić. Koniecznie musiałem się odświeżyć. Z ulgą ściągnąłem przepocone ubrania i wrzuciłem jego do kosza na pranie. Następnie wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kran i mruknąłem stając prosto pod strumieniem ciepłej wody.
Już odświeżony wyszedłem z łazienki przepasany samym ręcznikiem. Wróciłem do mojego pokoju gdzie miałem wszystkie moje rzeczy. Otworzyłem szafę i zacząłem szukać jakiś cieplejszych ubrań do założenia. Odwróciłem się słysząc szmeranie dochodzące z mojego łóżka. Uśmiechnąłem się widząc wstającego Takanoriego
Miał takie słodkie rumieńce kiedy na mnie spojrzał.
- O już się obudziłeś. Jak się czujesz? Mam nadzieje, że cię nie zaraziłem.
- Dzień dobry Akira-kun. Ze mną wszystko w porządku. A ty już się lepiej czujesz?
- Dzięki tobie już lepiej.
- Dzisiaj jest niedziela więc dobrze będzie jak jeszcze trochę zostaniesz w łóżku. – powiedział zmartwionym  głosem patrząc na mnie prosząco tymi dużymi oczami.
- Dobrze, dobrze. Ubiorę się w coś i grzecznie położę się do łóżeczka siostro Matsumoto. – zażartowałem i odwróciłem się z powrotem do szafy w poszukiwaniu jakiś wygodniejszych ubrań. Normalnie pewnie siedziałbym w samych bokserkach, ale tym razem wziąłem jakieś luźne spodnie i koszulkę.
- To ja pójdę zrobić śniadanie - powiedział ubierając spodnie, a gdy już to zrobił pospiesznie wyszedł z pokoju. Przez chwilę wpatrywałem się w zamknięte drzwi.
Czasami ciężko mi było go rozgryźć. Przebrałem się w czyste ubrania i odniosłem ręcznik do łazienki. Następnie poszedłem sprawdzić do kuchni, aby zobaczyć jak tam idzie Takanoriemu.

Ruki
Wcześniej ledwo udało mi się powstrzymać tzw. krwotok z nosa. Przynajmniej tym razem nie zadziało to na mnie tak pobudzająco jak ostatnio. Przekląłem w myślach moje głupie nastoletnie zachowanie. Westchnąłem ciężko, opierając się o blat. Postanowiłem zająć się robieniem śniadanie aby za dużo nie myśleć. Mniej więcej starałem się przygotować wszystko w podobny sposób jak zawsze robił to blondyn.

Po zjedzonym śniadaniu posprzątałem wszystko, po czym zająłem miejsce koło Akiry, który już siedział na kanapie opatulony kocem. Trzymając pilota w ręce przerzucał poszczególne kanały w poszukiwaniu czegoś do obejrzenia.
- Jedyn co teraz leci zdatne do oglądania to maraton masterchefa. Może być? – przytaknąłem tylko skinieniem głowy i przysunąłem się trochę bliżej chłopaka.
Już po drugim odcinku blondyn zasnął opierając głowę na moim ramieniu. Po kolejnym odcinku wpadłem na pomysł ugotowania zupy na obiad. Ostrożnie położyłem Akirę na poduszce i poszedłem do kuchni. Zajrzałem do lodówki, w której było jeszcze sporo produktów, z których mogłem coś ugotować. Nalałem wody do garnka, po czym zabrałem się za przygotowanie warzyw na wywar. Wszystko przygotowywałem dokładnie i swoim tempie,  nie spiesząc się. Gdy już wszystko co trzeba było znalazło się w garnku to wstawiłem go na mały ogień i przykryłem pokrywką. Teraz tylko musiałem czekać aż się wszystko razem ugotuje.  Miałem tylko nadzieje, że się nie potrujemy jak to zjemy. Potem wróciłem z powrotem to śpiącego w salonie Akiry. usiadłem za  jego głową gdzie było trochę miejsca i sprawdziłem czy nie ma znowu gorączki. Delikatnie położyłem swoją dłoń na jego czole, które było tylko trochę cieplejsze niż zwykle. Wiedziałem, że jak sobie jeszcze pośpi to na pewno uda mu się do końca wykurować.  Czekając na gotujący się obiad siedziałem oglądając popołudniowe wydanie wiadomości na NHK  ostrożnie głaszcząc przy tym blondyna po włosach. Bawiłem się dłuższymi kosmykami wysłuchują młodego spikera mówiącego o pogodzie na najbliższy tydzień. Czas mijał powoli, a w szyby ponownie zaczął dudnić deszcz.                                                                                                    
Po jakieś godzinie poszedłem ponownie do kuchni sprawdzić jak się ma mój obiadek.
Najpierw wstawiłem wodę na makaron. W międzyczasie odcedziłem wszystko i trochę doprawiłem cały wywar. Gotową zupę zostawiłem na małym gazie aby nie wystygła.
Gdy makaron się ugotował ostudziłem go po czym nałożyłem go do misek i zalałem ciepłym wywarem. Na koniec dodałem pokrojone i ugotowane warzywa i mięso. Na koniec dosypałem trochę pokrojonego szczypiorku i czosnku. Nie tylko pachniało to, ale i tez wyglądało smakowicie. Byłem dumny z tego co udało mi się przygotować.
- Co tak ładnie pachnie? – nagle usłyszałem za sobą głos zaspanego blondyna. – Jestem okropnie głodny. – stwierdził siadając.
- Właśnie skończyłem robić obiad. Dobrze, że jesteś głodny, bo nagotowałem tego jak dla całej armii. – zaśmiałem się stawiając na stole gotowy posiłek.
- Końcu pierwszy się zaśmiałeś. – spojrzałem na niego nieco zdziwiony. – Wcześniej się śmiałeś tylko gdy ja to robiłem. – gdy sobie bardziej o tym pomyślałam doszedłem do wniosku, że rzeczywiście ma racje.
- Może i… - również usiadłem przy stole. - No to smacznego.
- Smacznego – odpowiedział, po czym zabrał się za jedzenie. Widziałem jak ze smakiem wszystko pochłania. Poprosił mnie nawet potem o dokładkę.

- Gotuj mi tak codziennie a się z tobą hajtnę. – zażartował odstawiając pustą miskę. Zarumieniłem się nieco kończąc swoją porcje.